Nie wiem od czego zacząć.
Może od tego że "Stagnacja" to piękne słowo w naszym leczeniu, ale po tylu latach walki i każdym dniu bitwy o lepszy dzień zrobiło się to słowo męczące.
Niby męczące ale było w miarę dobrze.
Rezonans zaburzył całkowicie myślenie i życie i nastawienie.
Długo myślałam żeby cokolwiek napisać ale wpadłam do doła okopowego i nie umiałam z niego wyjść.
Lekarze piszą że pojawiło się nowe ognisko w głowie- ma 4mm.
Tyle się naczytałam przez te lata i jak każdy napiszę że nie dowierzam.
Mój mężu czuje się słabo,wie że ma podejrzenie meta i do tego zapominanie.
Stany przedpadaczkowe, bóle głowy, stawów, kregosłupa,wrażliwość na światło itd.
Wczoraj łzy poszły jak z rozwalonej tamy-mąż pyta córkę-"a Ty córeczko w końcu do jakiej szkoły idziesz?"(a córka już do drugiej klasy Technikum idzie)
Oczywiście mąż nie widział płaczu ale jego zażenowanie było tak smutne i przykre-oczka jego mi mówiły -"Basik co się dzieje z moją głową?"
Ciężki czas, do tego ten zakichany Korona.
Żyjemy w świecie o być albo nie być.
Przepraszam że pomieszałam metoryczny z niemetorycznym.