Położyłam sie koło niej, zaczełam opowiadać o dzieciach, wiedziałam ze mi nie odpowie, kiedy mamcia z wielkim wysiłkiem powiedziała "Ania ja nie chce" zamilkłam.
Właśnie czasami niby jest tak, żeby mówić, a ja odnoszę wrażenie, że moja Mama też nie chciała, że sprawiało Jej to ból, to że musimy się rozstać, że Ona już nie będzie brała w tym wszystkim udziału
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Moja tęsknota jest coraz większa, tak bardzo brakuje mi Taty. Wierzę w to, że on jest teraz w lepszym miejscu i tam na nas czeka ale ta świadomość przynosi ukojenie tylko na chwilę. Ból jest ogromny kiedy pomyślę, że nie będzie już wspólnych żartów, rozmów i nie usłyszę już w telefonie "co słychać kochana córeczko " .
Za tydzień Wszystkich Świętych - boję się tego dnia, boję się,że wrócą wszystkie wspomnienia z pogrzebu :(. Martwię się też o mamę jak ona zniesie ten pierwszy raz kiedy staniemy w takie święto przy grobie Taty :(. Odwiedzamy grób Taty co tydzień ale to trochę co innego niż w Święto Zmarłych.
Mark- patrząc na nagrobek mojej mamusi widząc tam widniejący napis ......... Nadal do mnie nie dociera ze je już nie ma... Że pozostał tylko napis na sercu z marmuru... Ja musze sobie jakoś tłumaczyć zeby nie zwariowac. .......
Ja przez kilka pierwszych miesięcy po smierci mamci jak chodziłam na cmentarz to czułam się tak jakbym to nie do NIEJ chodziła tylko do kogoś obcego. Bo przecież to nie ona tam jest, jeszcze nie czas.
Teraz kiedy juz sama sobie wbiłam go głowy, że mamci nie ma wsród nas złapałam się na tym, ze jak jestem na cmentarzu nie patrze na tablicę gdzie jest jej imię i nazwisko. Ja chyba ciągle próbuje wyprzeć myśl,że mamci juz nie ma ze mną,
Wiem, że to głupie, że tak nie powinnam reagować a jednak .....
- Mamuś tęsknię - strasznie
Najtrudniej jest uwierzyć, że stało się to nieodwracalne. .Że już nigdy nie zobaczymy, nie usłyszymy tego głosu, nie porozmawiamy.
Ja w tamtym tygodniu chyba udawałam ,że to nieprawda. Czekałam na telefon, ja chciałam zadzwonić. Poopowiadać z Mamą. Mówiłam do Niej.
W piątek byłam na mszy za Mamę i zobaczyłam , żę Jej nie ma obok mnie.
A przecież zawsze byłyśmy tam razem.
I coś pękło , popłakałam się strasznie. Chciałam wybiec stamtąd i iść do Niej na cmentarz.
A MAMY nie ma i nie będzie.Poszła do Taty, tak bardzo za nim tęskniła.
Dlaczego tak szybko. Mimo wszystko .
Ja przez kilka pierwszych miesięcy po smierci mamci jak chodziłam na cmentarz to czułam się tak jakbym to nie do NIEJ chodziła tylko do kogoś obcego. Bo przecież to nie ona tam jest, jeszcze nie czas.
Teraz kiedy juz sama sobie wbiłam go głowy, że mamci nie ma wsród nas złapałam się na tym, ze jak jestem na cmentarzu nie patrze na tablicę gdzie jest jej imię i nazwisko. Ja chyba ciągle próbuje wyprzeć myśl,że mamci juz nie ma ze mną,
Wiem, że to głupie, że tak nie powinnam reagować a jednak .....
kaja115, u mnie jest podobnie
I to zupełnie normalne, że tak reagujesz. To jest szok dla Nas .
To coś nowego dla Nas, coś do czego musimy przywyknąć i nie róbmy nic na siłę, bo do tego potrzebujemy czasu.... ile ? nie wiadomo ...
Może nigdy nie dopuścimy myśli, że oni już są po drugiej stronie
Ja też kiedy chodziłam na grób czułam się tak jakbym chodziła do kogoś obcego, wzrokiem unikałam tabliczki i nawet teraz kiedy tatko ma postawiony nagrobek ze zdjęciem, na którym jest uśmiechnięty - patrzę i po prostu nie wierzę.
Za chwilkę miną 4 miesiące jak mój tatko został pochowany a ja prawie codzień chodzę na cmentarz, na pożegnanie całuję tatusia zdjęcie ale w dalszym momencie jest to dziwne uczucie, że tatki tam nie ma, że tatko żyje
Przeogromnie mocno tęsknię
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Mała Mi z muminków mawiała, że "woli być wściekła niż smutna". Ja tak samo zareagowałam kiedy umarła moja mama. Jestem z natury raczej cichą i spokojną osobą (to mama była "awanturnicą"), po śmierci mamy wrzeszczałam na przedsiębiorców pogrzebowych, robiłam awantury lekarzom w szpitalu, cały smutek zamieniałam w złość. Miałam takie poczucie, że toczę jakiś bój w imieniu mamy, i zupełnie absurdalnie, wydaje mi się, że to właśnie mi pomogło - takie wywentylowanie emocji. Teraz, po tym wszystkim, pomimo, że ciągle czuję obezwładniającą wręcz tęsknotę i żal, to mam też wrażenie, że spełniłam jakąś powinność, jakąś "ofiarę" i że mamie by się to podobało...
Ja już sie nie wściekam, nie załamuje i nie płacze. Zresztą mało płakałam. Przejęłam firmę po Tacie i zapierdzielam dokładnie tak samo jak On Druga sprawa to taka, że śni mi się ciągle i znajomym. Wszyscy mnie informują o snach. Nawet ludzie, którzy Go mało znali opowiadają mi o tym co im się śniło i tym co Tata mówił w snach (rzeczy o których oni na 100% nie mieli pojęcia ). Wierzyć czy nie, wiem, że czuwa nad nami. Jedynym problemem jest babcia, której się nie śni i jest zła o to
Jeśli chodzi o teściową sprawa jest coraz bardziej skomplikowana - zaczęła się załamywać, ma mieć wizytę u psychologa.
Nadziejo, Zebro, Niki oraz Anelko....bardzo Wam kochane dziękuję za każde dobre słowo. Dziękuję za każdą wyciągniętą w moją stronę- chociaż wirtualnie- to jednak dłoń.
Wiem jak bardzo chcecie tutaj wszystkim pomagać i to jest piękne, ale są sprawy, z którymi muszę uporać się sama.
Wiem jednak, że jeśli tylko będę czuła taką potrzebę to tutaj na forum znajdę ludzi, którzy mnie wysłuchają i zrozumieją. Świadomość tego jest dla mnie bezcenna. Ostatnio w żadnym miejscu nie czuję się bardziej u siebie jak na forum.
Ogromnie dziękuję wszystkim czytaczom
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Ostatnio w żadnym miejscu nie czuję się bardziej u siebie jak na forum.
i ja pozwolę się podpisać pod tymi słowami.
Na tym forum są osoby ciepłe, osoby które chętnie słuchają, pomagają, doradzają.
W Naszym realnym otoczeniu nie często znajduję się ktoś otwarty, kto potrafi o każdej porze dnia i nocy Nas wysłuchać a już nie wspomnę o zrozumieniu.
"bo cóż warte jest Nasze własne zdanie gdy nie ma się z kim słowa zamienić"
czkawka napisał/a:
Ogromnie dziękuję wszystkim czytaczom
i ja dziękuję Tobie czkawka,
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
dzisiaj mijają 4 tygodnie od odejścia taty, dla mnie długo a moze to niewiele?
moja tęsknota wzrasta,
mogłabym być u taty codziennie , siedzi mi w głowie durna myśl ze tata tam jest sam, a to przeciez juz nie tata, tylko jego ciało no nie ?
tęsknię za jego dotykiem a widzę tylko sine i zimne dłonie
nie widzę tego ciepłego usmiechu w ktorym byla tylko dobroć
tata nigdy na nikogo nie podniosł głosu nigdy się nie skarżył
to było cos niesamowitego
pokazał nam jak zyć , żeby nikomu nie zrobić krzywdy,
nauczył szacunku do innych , on nie miał wrogów bo nie pamietał krzywd i złych rzeczy
pamiętał to co dobre
pokazywał mi zawsze co znaczy kochać innych
jak byłam u rodzicow to odpoczywałam psychicznie
zyl cicho i tak umarł
lubię być na tym cmentarzu, bo to bardzo urokliwe miejsce, dookoła las ktory tata tak kochał,
cicho i spokojnie,
jasne że lepiej by było gdybym tego miejsca nigdy nie poznała ,
tęsknię
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Jakoś mi bardzo smutno. Dziś minął 4 miesiąc jak tatko odszedł.
Kiedy jest mi zle, myślę sobie, że tatko nie chciałby aby było mi zle. Wychodzę wśród ludzi uśmiecham się ale to wszystko jest takie sztuczne. Pojawia się uśmiech jednak serce ciągle płacze... to wszystko mnie przerasta bo jak się uśmiechać tak prawdziwie kiedy serce płacze i tęskni, no jak ?
Jak weszłam na forum po raz pierwszy modliłam się za dusze zmarłych z forum. Było kilka takich osób, pózniej dołączył mój tatko do Nich a teraz w mojej modllitwie modlę się już o kilkanaście osób, lista zmarłych nie kończy się... jakie to straszne. Smutne.
Mam totalny chaos w głowie i w życiu. Nie panuję nad sobą i swoimi emocjami. Nie potrafię sobie życia ułożyć, wszystko się komplikuje i wali. Co robię nie tak ?
Przecież mimo bólu staram się być życzliwa dla innych, kiedy ktoś potrzebuje pomocy w otaczającym mnie świecie, pierwszą osobą która stara się temu komuś bez zastanowienia pomóc jestem ja. Nie mogę stać z boku i przyglądać się jak ktoś cierpi ale czy ktoś może mi pomóc ? Czy już tak zawsze będzie, że będę zdana sama na siebie ? Kiedy upadam- podnoszę się sama. Kiedy płaczę - płaczę sama. Co będzie jak już tak upadnę, że nie będę w stanie się podnieść ?
Brak mi jakoś sił.
Kiedy był tatko wszystko było inne, może też się moje życie nie układało jednak mogłam w ciężkich chwilach do Niego pobiec i choć czaami w milczeniu siedzieliśmy wiedziałam, że on mnie rozumie. Tylko on mnie rozumiał i może przez to byłam silniejsza ?
Wszystko jest nie tak, wiem, że tatko by tak nie chciał ale ... ja nie mam sił, nie układa mi się mimo chęci życia dobrze.
Przepraszam , jakoś tak zbiera mi się to wszystko i dusi mnie od środka.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i mam nadzieję, że u Was jest ciut lepiej.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum