1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: DumSpiro-Spero
2013-04-06, 19:58
Żałoba
Autor Wiadomość
skorupka 


Dołączyła: 28 Lip 2011
Posty: 88
Skąd: zachodniopomorskie
Pomogła: 7 razy

 #31  Wysłany: 2011-08-26, 21:55  


W takim razie chylę czoła przed koleżanką nonkonformistką.Moja córka też taka jest,ja już nie potrafię,nie chce mi się,zwłaszcza tu,gdzie 'dzień dobry uważają za zaczepkę,a innych form grzeczności nie znają"(cytat z Gretkowskiej)
Pewnie z mamą miałaś świetny kontakt,wspierała cię we wszystkim i stądTwoja przebojowość i odwaga...
chyba Ci tego po cichu zazdroszczę
tak trzymaj ,wiecznie będziesz młoda
 
granda 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Cze 2011
Posty: 227
Pomogła: 20 razy

 #32  Wysłany: 2011-08-26, 22:07  


skorupka napisał/a:
Pewnie z mamą miałaś świetny kontakt,wspierała cię we wszystkim i stądTwoja przebojowość i odwaga...

Rozmawiałam z Mamą tak jak potrafiłysmy - nie nazwałabym tego świetnym kontaktem. Absolutnie nie wspierała mnie we wszystkim. Tak jak ja była osobą która ma swoje zdanie na każdy temat. Powiem wiecej, do samego końca nie rozmawiałam z Mamą na pewne tematy, ponieważ Mama nie była w stanie zaakceptować pewnych moich wyborów. Przebojowości mi brakuje. Ale odwagi... raczej nie.
I mam nadzieję, że będę młoda tak długo jak się da :) bo to też jest w głowie/sercu/duszy, a nie w metryce

[ Dodano: 2011-08-26, 23:22 ]
I jeszcze jedno - nie potępiam, nie neguje tego, ze ktoś potrzebuje czerni lub innych form żałoby. Informuję jedynie o tym, że JA nie potrzebuję okazywania żałoby światu.
_________________
"Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
 
Zebra 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 08 Lip 2011
Posty: 553
Skąd: Gdańsk
Pomogła: 52 razy

 #33  Wysłany: 2011-08-27, 09:49  


Właśnie po to założyłam ten temat, aby każdy z nas mógł opisać swoje doświadczenia i przeżywanie żałoby, aby poznać i pokazać, że każdy z nas robi to nas swój indywidualny sposób, że nie ma mowy o tym, że ktoś robi to lepiej lub gorzej,
po prostu inaczej, tak jak różni jesteśmy, inaczej czujemy, mamy różne wartości
i żyjemy w różnych środowiskach.

Z pryzmatu zaledwie czterech miesięcy mogę zauważyć, że przez pierwszy okres, mniej więcej miesiąc, dwa po Mamy śmierci, byłam "twardzielką", od znajomych słyszałam, że bardzo dojrzale podchodzę do tematu śmierci, rozstania, żałoby, itp.

Później nadszedł czas wzmorzonego bólu i cierpienia, i znalazłam się tutaj (nigdy wcześniej nie było mnie na forum), gdzie szukałam pomocy i wsparcia oraz poszukiwałam informacji medycznych nt. choroby Mamy.

Trzeci miesiąc był straszny, zaczęły się problemy ze snem, złość, agresja, itp.

Paradoksalnie (a może normalnie?) na początku byłam bardziej pogodzona i przygotowana na nowe życie niż później.

Wczoraj na cmentarzu, gdy zawiozłam urodzinową wiązankę Mamy ulubionych kwiatów, poryczałam się przeraźliwie... w ubiegłym roku byłyśmy takie radosne...

Co do codzienności to nadal jestem aktywna zawodowo, mam nowe plany i pomysły, spotykam się ze znajomymi (nakaz mojej Mami, abym się nie izolowała :) ), uczę się nowych rzeczy i stawiam sobie małe wyzwania :)

[ Dodano: 2011-08-27, 12:47 ]
"Dla osoby w żałobie ważne jest posuwać się we właściwym rytmie własnego bólu, nie próbując z pośpiechem go przezwyciężyć. Każda osoba ma swój własny czas, który musi być poszanowany."

"Chciałbym, żeby moje życie stało się łzą i uśmiechem,

- łzą dla oczyszczenia serca i umiejętności zrozumienia sekretów życia,

- uśmiechem, który mnie przybliży do innych i stanie się pochwałą życia."

G.K. Gibran, Una lacrima e un sorriso, in: Tutte le poesie e i racconti, Newton, Roma 1993.

[ Dodano: 2011-08-27, 13:32 ]
I jeszcze kilka artykułów o przeżywaniu straty (żałoby), wg mnie interesujących
i pomocnych :)

http://www.hospicja.pl/op...e/275/5026.html
_________________
"Bywają rozłąki, które łączą trwale."
 
Nadzieja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 28 Sty 2009
Posty: 866
Pomogła: 67 razy

 #34  Wysłany: 2011-08-27, 20:01  


poczytałam, trochę haotyczne to moje czytanie,
Jeszcze w załobie nie jestem (chciała bym zeby to nie prędko nastąpiło...) Jednak wiem ze gdyby mamusi brakło dziś, 3 września idę na wesele. Nieubiorę się na czarno, i będe starała się normalnie bawić- Obiecałam to mojej mamusi. nie wiem jak będzie u mnie wyglądał ten "pierwszy okres" , nie wiem jak bede jeszcze celebrowała żałobę lub nie...
Ale napewno będe moje serduszko w serduszku nosiła.
 
 
wika 



Dołączyła: 25 Sty 2011
Posty: 45
Skąd: myslowice
Pomogła: 3 razy

 #35  Wysłany: 2011-08-27, 22:37  


Żałoba ,czerń to raczej wynika z naszej wiary i kultury a ktoś kto nie doświadczył śmierci osoby bliskiej nie wie jak się zachowa.Ten rok to raczej jest dochodzenie do siebie po stracie bliskiej osoby czyli żałoba nie koniecznie w czerni.Mój tato zmarł 13 lat temu do tej pory idąc na cmentarz ale także w każdej chwili rozmawiam z nim mam go w sercu.Najpierw była złość potem smutek a teraz fajne wspomnienia co nie znaczy że nie tęsknię.Tato zmarł 1 stycznia 1998 moja córka urodziła sie 29 pazdziernika tego samego roku i może dlatego te myśli były skierowane w innym kierunku.Przez dwa lata nie potrafiłam rozmawiać z nikim o tym co się stało wspierałam mamę do tej pory zresztą nie potrafię się użalać, o tacie mówię ciepło i nie wspominam jak cierpiał ale jak żył.Byłam córeczką tatusia i nigdy nie wyobrażałam sobie że Go zabraknie.

[ Dodano: 2011-08-27, 23:46 ]
Chcę dodać że tato 12 lat zmagał się z rakiem płuc i nikt o tym nie wiedział nawet on sam choć na pewno się domyślał.Tak to nie wiarygodne ale tak było.
_________________
Człowiek jest tyle wart ile może dać drugiemu....
 
 
agamaz 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 02 Gru 2010
Posty: 2469
Pomogła: 246 razy

 #36  Wysłany: 2011-08-28, 19:46  


Na temat żałoby można pisać i napisano bardzo dużo.
To jak kto ją przechodzi to tylko Jego indywidualna sprawa. Nie rozumiem stwierdzenia nie uśmiecham się np.
Na pewno Wasze mamy,tatusiowie moja Asia nie chcieliby nas widzieć z wiecznie skrzywionymi buziami.
Nie powiem ,że chodzę radosna bo do radości u mnie to bardzo daleka droga ,ale staram się na co dzień wśród ludzi nie być wykrzywioną.
To co przeżywam to moje nikt mi tego nie odbierze.
A co do terminu chodzenia w czerni to uważam że do wszystkiego sam człowiek dojrzeje.
Choć sama chodzę to nie potępiam tych ,którzy nie chodzą.
Ja nigdy nie znosiłam czarnego koloru ,moja Asia zresztą też i teraz zastanawiam się czy Ona jest z tego zadowolona?
A do tego jakieś ostatnio usłyszałam zabobony odnośnie chodzenia w czerni po śmierci dziecka.Sama już nie wiem co o tym wszystkim sądzić.
A ludzie jak obserwują jak podpatrują samo życie.
 
kruszynka 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Sty 2010
Posty: 254
Pomogła: 41 razy

 #37  Wysłany: 2011-08-28, 21:21  


Wydaje mi się, że w ten temat jest założony po to , żebyśmy mogli mówić o naszym bólu po śmierci bliskich , a nie oceniać w jaki sposób i jak długo ktoś przechodzi żałobę.
Tutaj mówmy o naszych łzach , tęsknocie , bo komu mamy mówić? Tutaj jesteśmy ci , którzy kogoś stracili. Ja z nikim nie rozmawiam na ten temat, bo wiem że nie każdy potrafi to zrozumieć. Nie rozmawiam nawet z moją siostrą, bo ona to inaczej przeżywa . Nie była tak związana z rodzicami jak ja.

Więc gdzie mogę powiedziec co czuję ? Wydawało mi się , że po to powstał ten wątek , żebyśmy się mogli "wyżalić" oczekując, że ktoś czuje tak jak my i jest w stanie to zrozumieć.
 
sylvia 



Dołączyła: 24 Sie 2011
Posty: 46
Skąd: lodz /uk
Pomogła: 7 razy

 #38  Wysłany: 2011-08-28, 21:50  


Wpelni zgadzam sie z Kruszynka ,ja sama stracilam Tate 4 sierpnia tego roku chorowal na drp i za badzo nie mam z kim o tym porozmawiac ,o bolu o tym co czuje o pustce i tym beznadziejnym stanie niemocy , moja rodzina nie rozmawia ze soba na ten temat tzn zaloby i uczuc jakby chcieli sie odciac do tego...nawet maja do mnie pretensje ze wszytko tak rozpamietuje ,a inaczej poprostu nie potrafie .... :-(
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #39  Wysłany: 2011-08-28, 22:21  


kruszynka, mow pisz krzycz ile się da, wspominaj, o tym co było dobre i o tym co boli,
mow bo to wazne a my zrozumiemy
pisze my bo juz kiedys przez to przeszłam i nie potrafiłam sobie poradzic

ten temat jest dla Was wszystkich, dla tych ktorym kogos bliskiego zabrakło i zawalił sie świat to wspominanie ma wam pomoc,
a ze to specyficzne miejsce to duzo tu takich osob ktorzy juz sie pozegnali z bliskimi ,
łaczy was poczucie straty i tu radzicie sobie z tym po swojemu
jasne że kazdy przeżywa wszystko inaczej ale to Wasze miejsce wasze emocje i bol i łzy

rozumiem was i wspieram ,współczuję , w obliczu tego co sie stało człowiek staje sie bezsilny

mysle o was, mysle o tych ktorzy odeszli , wasi najbliżsi, patrzę jak wam teraz cięzko i zle
chciałabym pomoc ale w takiej sytuacji chyba to nie jest mozliwe

za jakis czas moze ten temat będa odkrywac kolejne osoby ktore pozegnają bliskich, wtedy byc może będzie im łatwiej

kochani piszcie a ja mocno was przytule do serducha,chociaz to nic nie zmieni ale moze chociaż na chwilę ukoi ból
pozdrawiam Monika
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
kruszynka 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Sty 2010
Posty: 254
Pomogła: 41 razy

 #40  Wysłany: 2011-08-28, 23:07  


Ja się czasem sama dziwię skąd mam tyle łez. Moja siostra powiedziała : " że jestem podatna na łzy" . Ale co zrobić , jak tak trudno się pogodzić z tym co się stało. Wszędzie widzę Mamę , mam tyle wspomnień z Nią związanych.
Nie chcę płakać !
Ale tak po prostu mam. Nie potrafię powstrzymać tych łez.
Tęsknię i tęsknię coraz bardziej.
Staram się nie myśleć .
Ale przychodzi taki moment , że nie potrafię już powstrzymać myśli i wspomnień.
Jest mi czasem po prostu wstyd , że płaczę ... tak jak ostanio w środę na mszy za Mamę.
Ale w ostatnich dwóch latach tyle razy byłyśmy z mamą razem w Kościele na mszy za Tatę...
Dzisiaj popłaczę ... jutro może będzie mi lżej .

Dziękuję za wsparcie. Napisałam to co czuję w tej chwili, ale tylko tutaj piszę jak naprawdę się czuję.

Pozdrawiam wszystkich z takimi "emocjonalnymi dołami" jak mój .

Po prostu pamiętajmy ...
 
drMarta 
Psychoonkolog



Dołączyła: 06 Cze 2011
Posty: 92
Skąd: Warszawa
Pomogła: 89 razy

 #41  Wysłany: 2011-08-29, 09:46  


W przeżywaniu żałoby nie ma uniwersalnych reguł. Nawet dyskutowana przez Was czerń jest umowna. W Indiach kolorem żałoby jest biel. Jakże odmiennie, prawda?

Uniwersalne pozostają emocje. Żal, smutek, tęsknota, rozpamiętywanie przeszłych sytuacji, pytania zadawane sobie typu "czy nie można było zrobić więcej". Każdy, kto jest w żałobie przeżywa to, choć nie zawsze pokazuje w swoim zachowaniu. Osoby, które starają się zaprzeczyć swojemu bólowi, nie płakać, pilnują najczęściej innych, aby "nie rozklejali się". Tyle tylko, że tym dłużej będą nosić ten sam ból i smutek w sobie, który tak bardzo jest denerwujący u innych.

Nie ma wstydu w łzach! Jeśli płaczesz, to znaczy, że tego właśnie potrzebujesz. Może lepiej dać sobie czas na wypłakanie, wyrzucenie z siebie wszelkiego bólu, żalu, pretensji do losu, niż pozwolić, aby uczucia te stale po cichu zatruwały myśli?

Te gorsze dni, "emocjonalne doły" - też są częścią żałoby. Tej prawidłowej, zdrowej, potrzebnej do przeorganizowania swojego spojrzenia na otaczający świat, gdy nie ma obok tej bliskiej ukochanej osoby. Zaprzeczanie swoim emocjom, udawanie jakby nic się nie zmieniło - to jest właśnie żałoba patologiczna. Bo więcej energii psychicznej jest zużywane na walkę z niechcianymi myślami i emocjami, wypieranie ich, niż samo ich świadome przeżycie.

W życie ludzkie jest wpisane cierpienie. Szczególnie dotkliwe, gdy odchodzi ktoś bliski. Bo miłość do tej osoby nie kończy się wraz z jej śmiercią...
_________________
dr Marta I. Porębiak
http://www.ipsycholog.com
 
Zebra 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 08 Lip 2011
Posty: 553
Skąd: Gdańsk
Pomogła: 52 razy

 #42  Wysłany: 2011-08-29, 12:41  


drMarta napisał/a:
Bo miłość do tej osoby nie kończy się wraz z jej śmiercią...


Piękne :heart: ::thnx::
_________________
"Bywają rozłąki, które łączą trwale."
 
Moniusia 


Dołączyła: 09 Maj 2011
Posty: 29
Pomogła: 4 razy

 #43  Wysłany: 2011-08-29, 15:25  


Witam Was wszystkich,
swojego pierwszego posta napisałam niecałe 4 miesiące temu po śmierci mojej mamusi... Później przestałam tu zaglądać, nie chciałam się dołować...Ale w końcu mnie natknęło i weszłam. Mojej mamci nie ma już ze mną 4 miesiące, a ja z dnia na dzień coraz bardziej za nią tęsknię. Czuję wielki ból w sercu i na duszy, dlaczego tak się musiało stać i nie potrafię znaleźć odpowiedzi, ani się z tym pogodzić. Gdybym miała teraz pisać kim była dla mnie moja mama- nie wiem ile miejsca by mi to zajęło. W dwóch słowach mogę powiedzieć, że była moją najwierniejszą przyjaciółką, najwspanialszą mamą. Łzy mi się cisną na samą myśl. Ona żyje w moim sercu nadal i będzie zyła do końca moich dni. Na codzień też nie widać po mnie mojego cierpienia- poprostu nie chcę tego okazywać innym-chociaż mój mąż wszystko widzi. Nie potrafię mówić o mamie bez łez w oczach...Jej strata jest dla mnie wielkim cierpieniem...Ja jednak wiem, że ona czuwa nade mną..i wiecie co? Może ja tak sobie tłumaczę,bo raczej to nie jest przypadek. Miesiąc po Jej śmierci zaszłam w ciążę.Będę miała córeczkę...Myślę, że to jakiś znak od Niej? Od Boga?

Pozdrawiam Was i życzę dużo siły!
 
agamaz 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 02 Gru 2010
Posty: 2469
Pomogła: 246 razy

 #44  Wysłany: 2011-08-29, 17:47  


Nie wiem jak dla Was ,ale dla mnie im dłużej nie ma Asi tym bardziej to boli.
Przychodzi ta godzina kiedy codziennie rozmawiałyśmy ,radziłyśmy się w różnych sprawach ,normalne pogaduchy.A tu niestety cisza.
Milczy telefon,milczy skype jakie to niesprawiedliwe.
A czytam w necie że w miejscowości X odebrała sobie życie młoda osoba.
Pytam dlaczego?
Niedługo będzie 3 miesiące jak nie ma mojego dziecka ,a ja nie mogę się zabrać za poukładanie Jej rzeczy.
Jej zapach towarzyszy mi na każdym kroku już nie raz tak myślę uratowała mnie od katastrofy.
Typu zostawione żelazko ,garnek na gazie / a ja śpię budzi mnie spadający telefon / .Może to się komuś wydać dziwne ,ale ja wiem ,że Ona czuwa nad nami. Moja kochana córeczka.
Pozdrawiam Wszystkich A.
_________________
aga
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #45  Wysłany: 2011-08-29, 20:21  


U mnie dziś mija 2 miesiąc jak nie ma taty i choć nie ma go wśród Nas to w moim serduszku był, jest i będzie zawsze w tym samym, szczególnym miejscu!

Ból ciągle jest taki sam. Tęsknota coraz większa.

Małe skromne rzeczy taty potrafią doprowadzić mnie do łez, bo choć małe to wiążę z nimi duże wspomnienia :cry: ehhh już tylko wspomnienia pozostały. Nie potrafię się z tym pogodzić, że już nigdy nie wymienimy spojrzeń, słów, uśmiechu ...
Ta świadomość jest okropna (brak mi słów aby to opisać).

Tak bardzo byłam związana z tatą, że nie potrafię zasnąć nie odwiedziwszy taty na cmentarzu. Może przez wielu wyda się to dziwne ale na cmantarzu jestem teraz codziennie :cry: i mimo iż nie czuję jeszcze, że to właśnie w tym miejscu teraz jest tatko, że teraz to miejsce jest jego "adresem" nie potrafię przejechać obok lub zakończyć dnia nie odwiedzając tego miejsca.

Moje emocje są strasznie pomieszane. Raz jadę tu a raz tam, tak bez celu byleby tylko coś robić, przemieszczać się. Czasami siedzę i niby jest ok a po chwili wyję z żalu i niedowierzania :cry:
Serce pęka na miliony kawałków.
Wiele pytań krąży po głowie. Chciałabym żyć normalnie ale nie potrafię :cry:

Ciągle mam przed oczami tatusia. Jak się śmialiśmy, jak piliśmy kawusię, jak mnie chwalił, że jestem jego prywatną pielęgnaiarką, jak próbował mnie czegoś nauczyć,jak planowaliśmy kolejne dni i miesiące...
Oraz te gorsze chwile. Kiedy ostatni miesiąc zmieniał się z godziny na godzinę. Jak pomagałam tacie wstać , usiąść, przekręcić się na drugi bok. Jak karmiłam tatę :cry: jak myłam, jak pomagałam dojść do toalety, jak próbowałam wybudzić, jak pielęgniarka oznajmiła, że to już nie potrwa długo (SZOK) i jak tatko łapał resztkami sił oddech a ja leżałam przy Nim na łóżku trzymiąc go mocno za rękę, całując po twarzy, przysłuchując się bicia serca, modląc się o cud ale po taty policzku spłynęła jedna łza i zasnął :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Bożeeeeeee jak boli ...
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group