Witam Wszystkich,
ja też niedawno pożegnałam Mamcię. Cała jej choroba spadła na nas zupełnie nieoczekiwanie. Trwała tylko 3 miesiące i nie zdążyliśmy się nawet dobrze z nią zapoznac. Ja z jej odejściem nie radzę sobie wogóle. Dla siebie noszę już od 5 tygodni czarne rzeczy. Za dnia, w pracy trzymam się jakoś ale wieczorami rozsypuję się na kawałki. Miałyśmy bardzo dobre relacje i strasznie, ale to strasznie mi jej brakuje. Codziennie o godzinie 10:00 do siebie dzwoniłyśmy żeby choc "cześc" powiedziec. Teraz telefon milczy. Najgorsze jest to, że w głowie mam tylko Jej ostatnie "obrazy". Smutną minkę i słowa "jest mi smutno bo muszę umrzec". Ja nie mogłam już zrobic nic.Codziennie ropamiętuję cały przebieg choroby jak w ciągu trzech miesięcy stała się z silnej niezależnej osoby tak słaba i całkiem od nas zależna. Z dnia na dzień słabła - przestała chodzi, samodzielnie jeśc a potem zaczęła tracic kontakt z rzeczywistością....Pod koniec choroby bły momenty kiedy mnie nie poznawała. I ten jej smutny wzrok..... Mówili że po pogrzebie będzie łatwiej. Wcale nie jest. Mówili że z czasem będzie lżej. Mam taką nadzieję bo to co mam teraz życiem nazwac nie mogę....Chcę Ją znowu widziec taką "przed chorobą" a nie potrafię:(
Mówili że po pogrzebie będzie łatwiej. Wcale nie jest. Mówili że z czasem będzie lżej. Mam taką nadzieję bo to co mam teraz życiem nazwac nie mogę....
U mnie GIMD29, jest podobnie. Że będzie łatwiej to w to nigdy nie uwierzę (choć jak mówią: "nigdy nie mów nigdy"), myślę, że będzie inaczej a nie łatwiej.
Czy będzie lżej, nie wiem ale zapewne nauczymy się z tym bólem jakoś żyć.
Cytat:
Chcę Ją znowu widziec taką "przed chorobą" a nie potrafię:(
ja też nie potrafię choć bardzo mocno tego pragnę.
Choroba spłynęła na Naszych bliskich ni stąd ni z owąd a wraz z chorobą ciężkie przeżycia, walka, emocje i ten ciągły strach. Żyliśmy każdy dzień chorobą.
Myślę, że dlatego w Naszych myślach pozostały te smutne wspomnienia z choroby. To przeogromnie ciężkie przeżycie dla Nas, które uświadamia Nas , że w obliczu choroby stajemy bezradni i świadomie "czekamy" na ten najgorszy moment do tego wszystkiego (mając oczy pełne łez a serce zranione) staramy się uśmiechać i wykorzystać jak najlepiej każdą sekundę bycia z bliskim wiedząc jednocześnie, że to ostatnie chwile. Ciężko jest się pogodzić z tym wszystkim. Nic więc dziwnego, że te smutne obrazy zostają w Naszej pamięci na długo....pozostawiając jakiś uszczerbek na Naszym zdrowiu psychicznym
Przez kilka tygodni, miesięcy tak wiele się dzieje, aż za wiele. Tego nie da się tak "o" zapomnieć, niestety ;(
Diagnoza, strach, płacz.
Niedowierzanie.
Ciągłe szpitale, lekarze.
Walka.
Nadzieja.
Nowe diagnozy.
Świadomość przegranej.
Sztuczny uśmiech, pod którym jest płacz.
Świadomość, że bliska osoba odchodzi.
"Czekanie", rozstanie ............itd
GIMD29, daj sobie czas...
U mnie minęło 4 miesiące i smutne obrazy ciągle mam przed oczami, jednak w głębi serca wierzę, że za niedługo pojawią się i te chwile, które w tej chwili ciągle zasłania mi choroba, która zabrała mi kogoś ważnego.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
dziękuję za możliwość "wygadania się"
dziękuję że Ktoś może mnie wysłuchać...
Na stronkę zaczęłam zaglądać jak tylko Mamie postawiono diagnozę. Niestety było już za późno i nie miała szans podjąc nawet najmniejszej próby leczenia. Nie cierpiała, nie miała zadnych symptomów choroby. Ona po prostu gasła. Trzy miesiące później odeszła. Bliscy chorych to - tak jak w przypadku ofiar wypadków - też ofiary choroby. Nie każdy o tym pamięta. U siebie zauważyłam, że z upływem czasu jest mi coraz ciężej. Pierwsze dni po śmierci Mamci wymagały od nas wszystkich wzmożonego wysiłku. Potem jak pierwsze emocje zaczęły opadać zaczełam zdawać sobie sprawę z tej ogromnej straty. Wiem że jeszcze wszystko przede mną i tego się najbardziej boję : pierwsze święta i porządkowanie maminych rzeczy....
Kochani, czy ja też mogę z Wami czasami tu pogadać? Dzisiaj chyba nic mądrego nie napiszę bo w mojej głowie przeogromna pustka.... U mnie właśnie mija tydzień jak nie ma mojej Mamusi..... ja to chyba totalnie wyparłam z siebie, że Mama odeszła - wszystko co robię to robię automatycznie ale wciąż trzymam się myśli, że Mama jest gdzieś w szpitalu gdzieś wyjechała - nie! zupełnie do mnie nie dociera, że Jej już nigdy nie zobaczę.../aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Aga bardzo Ci współczuje i jesteśmy z Tobą ,moj tatuś też walczy z tą choroba czasmi mam wrazenie ,że pomału przegrywamy z tym dziadostwem. Nieraz się zastanawam jak to będzie jak Go już nie będzie cały czas powtarzam,że nie dam rady nie ogarne się .Poprostu Boje się !!!!!
_________________ Tatulek [*] 12-12-2011 godz 7:50 .Spoczywaj w Pokoju.
Witam,za chwilkę będzie 5 miesięcy jak odeszła moja córcia.
Wydawało mi się,że po odejściu dziecka tak się dzielnie trzymałam taka byłam "silna".
Niestety teraz dopiero stopniowo zaczyna dochodzić do człowieka bolesna prawda.
Już nigdy się nie zobaczymy,nigdy nie porozmawiamy,nie powspieramy się na wzajem nie powiemy sobie ja bardzo się kochamy.
W tej nierównej walce przegrała.
Do końca mówiąc ,że wszystko będzie ok dla innych co by się nie martwili.
Taka była nie martwiła się o siebie ,martwiła się o nas swoich rodziców,że zostaniemy sami.
Tak bardzo mi Jej brakuje ,tak krwawi moje serce .
Dlaczego?.........
agamaz nie znajdziesz na swoje pytanie odpowiedzi i na ta na wiele innych dlaczego ???????Ja też ciagle zadaje sobie pytane dlaczego mój tata zachorował tyle ludzi włoczy się po świecie ,pijaków itp a mój tata dobry czlowiek i do dziś nie mam odpowiedzi najwidoczniej Pan Bóg wie co robi tak sobie to teraz tłumacze .Dlaczego Ty jako matka musiałaś pochować swoje ukochane dziecko??? Nie ma odpowiedzi na to Bądź silna bo Córcia gdzieś z góry zerka na Ciebie .Trzymaj się i wiedz ,że jest jej tam zapewne dobrze tam już nie cierpi
_________________ Tatulek [*] 12-12-2011 godz 7:50 .Spoczywaj w Pokoju.
agamaz, myślę, że na pytanie dlaczego? nie ma odpowiedzi.
Nie powinno być tak, że rodzice chowają dzieci. Nie jestem matką, ale ta świadomość mnie bardzo boli jako córkę. Jeśli o coś się boję, to o moją Mamę.
agamaz napisał/a:
Taka była nie martwiła się o siebie ,martwiła się o nas swoich rodziców,że zostaniemy sami.
Myślę, że teraz się Tobą, Wami opiekuje we specjalny sposób. Macie tam na górze specjalnego orędownika.
Przytulam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Byłam dzieckiem kiedy odeszła moja mama.
Zdaję sobie sprawę z tego co Wy dzieci przeżywacie.
Jest to nie do opisania .
Teraz jest internet,psycholodzy.
Kiedy ja zostałam bez mamy był tylko kochany tata.
Miało być tak super już później.
Lecz przeklęte choróbsko zaatakowało moje dziecko ,potem mnie.
Dlatego zadaję sobie pytanie, dlaczego?
Ja już trochę pożyłam na tym świecie.
A Ona co użyła?
Dużo miłości od najbliższych i bardzo dużo cierpienia ze względu na chorobę.
Pozdrawiam moje miłe.
Bez względu ile lat żyła na pewno mnóstwo miłości rodziców, bliskości, i pewnie pełno radości, przyjemności i innych wartości niewymiernych.
Agamaz wiem, że żadne moje słowa nie ukoją Twojego bólu. Jest mnie niezmiernie smutno. Nie wiem co pisać. Mam koleżankę, która straciła 7-letniego syna w wypadku samochodowym i też nigdy nie wiem co jej mówić, gdy ona opowiada o tych przeżyciach.
Dlaczego? - nie zadaje się pytań, na które nie ma odpowiedzi. Ja w czasie swojego ponad 3-letniego chorowania dwa razy zadałam sobie to pytanie. I nie doprowadziło mnie do żadnej odpowiedzi. I staram się nie skupiać na tym pytaniu.
Agamaz pozdrawiam serdecznie Cię.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
wszystko co robię to robię automatycznie ale wciąż trzymam się myśli, że Mama jest gdzieś w szpitalu gdzieś wyjechała - nie! zupełnie do mnie nie dociera, że Jej już nigdy nie zobaczę...
U mnie było to samo. Wydaje mi się, że to jeszcze we mnie jest. Myślę często, że tato jest zdrowy i pracuje i dlatego nie mamy tyle czasu aby się spotkać
GIMD29 napisał/a:
Potem jak pierwsze emocje zaczęły opadać zaczełam zdawać sobie sprawę z tej ogromnej straty.
I u mnie pojawił się ten moment kiedy zaczęłam sobie uświadamiać co tak naprawdę się wydarzyło Ciężki moment.
Śmierć kogoś to jedno z najboleśniejszych przeżyć
(pozwolę sobie przepisać kilka słów jednej z gazet, ponieważ czytając to poczułam, że znam to, znam te fazy i doskonale wiem o czym mowa)
"Utrata bliskiej osoby zawsze pozostawia w Naszej psychice bolesny ślad. Mimo odmiennych okoliczności śmierci, ból i szok jest tak samo trudne do zaakceptowania. Proces uwalniania się od cierpienia trwa czasami dłużej, czasami krócej, a przy tym wymaga przejścia przez kolejne trudne etapy emocjonalne, które trzeba w pełni przeżyć do końca.
Żałobie towarzyszą fazy takie jak:
Faza szoku - to nie może być prawdą !
Nie dowierzamy temu co się stało, często zaprzeczamy temu
Faza buntu - wielki gniew !
mamy ochotę płakać i krzyczeć gdy dociera już do Nas , że kochana osoba nie żyje. To co się wydarzyło, odczuwamy jako wielką niesprawiedliwość, obwiniając o tragedię często siebie, Boga lub otoczenie...
W tym etapie należy mówić o swoich uczuciach. Nie należy udawać twradziela, który na pytanie "Jak się czujesz ?" odpowiada "nic mi nie jest" neleży mówić prawdę "Jest mi ciężko" - nie ma w tym nic złego a czasem nawet wyżalenie się komuś obcemu łagodzi ból.
Staraj się wspominać te sytuacje, w których zmarły przyczynił się do jakiś dobrych, miłych zdarzeń w Twoim życiu. Przywołuj takie pozytywne myśli.
Faza smutku - płacz i żal
Tracimy chęć do życia, wszystko Nam obojętnieje Dokucza Nam przy tym poczucie osamotnienia, lęk, bezradność. Obawiamy się, że nie poradzimy sobie bez zmarłego. Zadręczamy się, że coś nie tak zrobiliśmy.
Zdaniem psychologów odczuwanego wtedy żalu nie powinno się tłumić. Ujawnienie go znacznie łagodzi cierpienie i "skraca je".
Należy unikać też komentarzy ludzi, którzy każą szybko wziąść Ci się w garść ("trudno, stało się pora się pozbierać")
Na takie uwagi najlepiej odpowiadać krótko i stanowczo: "Nie poganiaj mnie, potrzebuję czasu by się wypłakać".
Należy szukać ludzi którzy potrafią słuchać !
Faza akceptacji - trzeba żyć dalej (ta faza jeszcze nie do końca mnie dotyczy)
Czas zaczyna przyzwyczajać Nas żyć z tym bólem.
POWOLI "godzimy"się z nową rzeczywistością i powracamy do dawnej aktywności. Angażujemy się w sprawy zawodowe, rodzinne a nawet towarzyskie.
Jeżeli do tej pory nie zdecydowano co zrobić np. z rzeczami zmarłego można to teraz rozważyć. Można zaprosić rodzinę, przyjaciół i dać każdemu coś na pamiątkę, by niejako symbolicznie zakończyć pożegnanie osoby, której już z Nami nie ma."
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum