Nadziejo
nie ważne , że nie nosisz czarnych ubrań , tańczysz bawiąc się ze swoimi dzieciaczkami , ważne jest to , że nosisz mamcię w sercu , pamiętasz o Niej ,
pozdrawiam cieplutko i ściskam
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
zebra pomysl o tym ze mama chiciałaby zebys była szczesliwa ty nie mozezesz takiego marzenia kazdej matki po prostu przekreslic,
zniszczyć bo dziecko nie może zawieśc rodzica ktory go kochał z wzajemnością
musisz zyc dla siebie
wiem ze to nie jest łatwe, bo sama przez to przechodzę
mieszkam sama , jestem sama stale
sama choruję i czasem mam wszystkiego dosyć
chcesz cos robić, prosze bardzo, zaangazuj sie w jakies dobroczynne akcje, albo pojedz w podroz dookoła swiata od skrajnosci w skrajność ale zyj dla siebie i mamy
i nie wolno ci szukac pocieszenia w układaniu scenariusza swojej smierci bo krzywdzisz i siebie i mamę
a przecież kochasz ja nadal
Nadzieja
ta pustkę nosimy w sobie wszyscy , nie da się ot tak przejśc do dnia dzisiejszego lekko, i bezbolesnie to nie lezy w naszych emocjach,
jesli to my walczylismy o kazdy dzien , teraz nam tego zabrakło , płacz przychodzi łatwo ale niczego nie rozwiązuję
kochane dziewczyny przytulam mocno
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
niki, żeby jakos zyć, mówię sobie ze taka jest kolej rzeczy, taka jest kolej zycia, jedni umierają później inni niestety w bólu i cierpieniu wześniej (dla mnie mamci zabraklo za wczas...) Ale myślę sobie ze ksiądz, podczas pogrzebu powiedział coś naprawde wyjątkowego- "...nasi najbliźsi odchodzą, aby przygotować dla nas miejsce tam u góry..." Może tak właśnie jest?
nadzieja tak na pewno jest
moj tata mi powiedział ze będzie na mnie czekał , rzecz jasna powiedział to jak jeszcze zył i ja w to wierzę
tata dzien przed smiercią jak majaczył powtarzał imię swojego zmarłego kilka lat wcześniej brata, o ktorym praktycznie się nie mowiło a tata miał po tamtej stronie 2 braci i rodzicow ale wołał tylko jego
wierze ze to on po niego przyszedł i tata poszedł za nim, na pogrzebie dowiedziałam się ze oni umarli o tym samym czasie. własnie mijała 5 rocznica smierci brata kiedy tata umarł
wiem przypadek , ale wierzę ze tata tam czeka
zebry mama tez czeka ale nie czeka juz teraz, zebra ma cos do zrobienia tu na tym świecie ,tu jest potrzebna ale jak będzie umierać -mama poda jej rękę
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Nadzieja, po pierwsze witaj ponownie na forum, cieszę się jednak, że odważyłaś się tu wejść i napisać co u Ciebie...
Nadzieja napisał/a:
"...nasi najbliźsi odchodzą, aby przygotować dla nas miejsce tam u góry..." Może tak właśnie jest?
Może to troszkę osobiste ale jednak napiszę:
Kiedy się modlę, na koniec modlitwy mówię do taty. Mówię tacie, jak bardzo tęsknię i wiele innych życiowych zdarzeń.
Mówię tacie również aby nie tęsknił za Nami aby cieszył się teraz tatmtym życiem i aby pamiętał, że teraz dzieli Nas tylko czas, bo przecież i Nasze życie na ziemi nie będzie trwać wiecznie. Proszę tatkę aby cierpliwie za Nami poczekał a kiedy przyjdzie i Nasz dzień aby Nas przywitał i oprowadził po Nowych drogach ... Dodaję też, że on już przeszedł tą trudną granicę, która przed Nami jest nieunikniona i jest ciągle wielką niewiadomą
Nadzieja napisał/a:
Może tak właśnie jest?
Może. Ja przynajmniej tak myślę...
Nadzieja, mama odeszła, pozostawiła cząstkę siebie-Ciebie. Ty masz dzieci, które potrzebują Ciebie i zapewne chciałabyś być dla Nich taką mamą jaką Twoja mama była dla Ciebie...
Pustka pozostanie, nie da jej się tak po prostu wypełnić ...
Myśli pozostaną ich również nie da się zagłuszyć muzyką ....
Ale :
sonia21 napisał/a:
nie ważne , że nie nosisz czarnych ubrań , tańczysz bawiąc się ze swoimi dzieciaczkami , ważne jest to , że nosisz mamcię w sercu , pamiętasz o Niej
i żyjesz dalej dla dzieci , które również Ciebie potrzebują !
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Kochane moje ja sobie ostatnio nie radzę z żałobą- ostatnio czyli od kilku tygodni.
Czasami wydaje mi się, że trzymałam się lepiej po samy pogrzebie, że choć byłam zrozpaczona to miałam jakąś siłę, żeby się pozbierać i żyć jak najlepiej właśnie dla Mamy.
Niestety tęsknota za Nią mnie przytłacza, dodatkowo wszystko to co dzieje się ostatnio w moim życiu podcina mi skrzydła- to jakiś koszmar. Ciężko jest się w takich chwilach pozbierać...nie ma już we mnie nadziei i wiary. Kiedy żyła Mama miałam wszystko (w sensie duchowym) co potrzebne do życia- kiedy odeszła zabrała ze sobą ogromną część mnie i jestem niekompletna. Nie chcę tu rozwijać tematu mojego życia, ale czuję, że wydarzenia, które mają w nim miejsce wpływają na mój nastrój. Sypie się wszystko wkoło i nawet nie ma komu o tym powiedzieć.
Zaczynam unikać tematu Mamy. Już nie przeglądam tak często zdjęć, nie wchodzę do Jej pokoju (tylko gdy sprzątam) i nie ciągnie mnie na cmentarz. Nie wiem co się dzieje, bo nie ogarniam tego, po prostu wspomnienia mnie dobijają do tego stopnia, że miewam okropne ataki płaczu do uduszenia niemal. Wizyty na cmentarzu kończą się ogromnym dołem...
Ostatnio w głowie mam jedno zdarzenie z Mamą: to było w tamtym roku przed świętami Bożego Narodzenia. Mama leżała w łóżku, ja się pochyliłam, żeby poprawić Jej kołdrę a wtedy Ona mocno ścisnęła mnie za ręce (Mama była wtedy mocno bólowa, ale umysł miała jasny). Spytałam "co Mamuś się stało?" a Ona na to "dziecko, bo ja cę tak bardzo kocham", odpowiedziałam "Mamuś ja Ciebie też bardzo kocham". Prześladują mnie te słowa i gesty i uświadamiam sobie, że już nigdy tych kochanych rąk nie uścisnę, nie ucałuję. Nigdy nie pogłaszczę Jej po włosach, nie przytulę. Zaczynam się bać, że zapomnę Jej głos, zapach i ciepło tych kochanych oczu kiedy patrzyła na mnie z taką miłością. Ile ja bym dała aby choć raz uściskać Ja i przytulić, żeby powiedzieć, ze kocham i nigdy nie zapomnę jak dobrą i kochaną osobą była.
Mam totalny mętlik w głowie. Podły nastrój potęguje zbliżający się Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki....nie wiem jak dam sobie radę w te dni?
Przepraszam za to marudzenie i użalanie się nad sobą....
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Zebra to i odemnie bęcki dostanie za głupie myśli...
Nadzieja właśnie za to Cię lubię
I przyłączam się do życzeń
Zebra wracaj maciupkimi kroczkami do normalności - mimo że wszystko w Tobie mówi abyś tkwiła w miejscu .
A jeśli potrzebujesz pogadać to bryknij Mi na pm Twój nr tel . - to do Ciebie tyrknę .
_________________ " Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
czkawka, nawet nie wiesz jak ja doskonale Ciebie rozumię... Jak barszo wiem co właśnie czujesz... Choć dla mnie wizyta u maci na cmentarzu, szczególnie kiedy sama zostaję- to ukojenie, mogę sobie z nią orozmawiac, popłakac...
[ Dodano: 2011-10-23, 22:09 ] erin29, czkawka, niki, Zebra I kto tylko chce- dajcie mi na PW namiary na Was na FB jeżeli macie konta!
Zebra- mi jak i Tobie jest strasznie ciężko- ale musimy się wspierać zeby stanąć na nogi i znów móc się uśmiechać!!!
czkawko kochana jesli chcesz pogadac napisz do mnie, na pewno cie nie zostawię
ja tez jestem pogubiona , nic nie ma dla mnie sensu
kompletnie wszystko olałam
na razie bo znam siebie i wiem ze się pozbieram
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Ostatnio w głowie mam jedno zdarzenie z Mamą: to było w tamtym roku przed świętami Bożego Narodzenia. Mama leżała w łóżku, ja się pochyliłam, żeby poprawić Jej kołdrę a wtedy Ona mocno ścisnęła mnie za ręce (Mama była wtedy mocno bólowa, ale umysł miała jasny). Spytałam "co Mamuś się stało?" a Ona na to "dziecko, bo ja cę tak bardzo kocham", odpowiedziałam "Mamuś ja Ciebie też bardzo kocham". Prześladują mnie te słowa i gesty i uświadamiam sobie, że już nigdy tych kochanych rąk nie uścisnę, nie ucałuję. Nigdy nie pogłaszczę Jej po włosach, nie przytulę. Zaczynam się bać, że zapomnę Jej głos, zapach i ciepło tych kochanych oczu kiedy patrzyła na mnie z taką miłością. Ile ja bym dała aby choć raz uściskać Ja i przytulić, żeby powiedzieć, ze kocham i nigdy nie zapomnę jak dobrą i kochaną osobą była.
czkawka,
Nie potrafię pomóc mimo szczerch chęci.
Czkaweczko mnie również jest coraz ciężej .
Siedzę, niby jest ok a po chwili płaczę chowając się po kątach.
Ja również mam od kilku tygodni taki przykry "obraz"
Widzę tatę leżącego na łóżku, uśmiechał się, rozmawialiśmy, byliśmy sami.
Ja w jednej chwili wstałam spojrzeć przez okno, spojrzałam, odwracam się spowrotem do tatki patrzę a tatusia uśmiech stał się przerazliwie smutny. To były pierwsze duszności. Tatko zrobił się czerwono siny, patrzał na mnie wzrokiem proszącym o pomoc (nic nie mówił, był zapewne przerażony tym co się dzieje) ... zadzwoniłam po pomoc. To jedyne co mogłam zrobić. Czas przyjazdu karetki wydawał mi się ciągnąć w nieskończoność. Usiadłam szybko przy tatusiu patrząc w te Jego oczy wyrażające tak wiele słów i bólu oczy zrozpaczone, wystraszone, oczy wołające: pomocy!
Pomogłam tacie usiąść , tata mocno się mnie złapał ...
Chciałabym znowu poczuć ten uścisk taty ale ten wzrok spoglądający w moją stronę wyrażający tyle słów chciałabym choć na jakiś czas wymazać z pamięci.
ALE:
Jak to wymazać z pamięci ? Jak z tym żyć ?
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Pustka po bliskich pozostaje na długo, bywa też, że długo musimy się zbierać, by "zobaczyć" tych co z nami pozostali. Żałoba to stan w jakim przeżywamy odejście od nas naszych bliskich, ja np. chodzę na cmentarz, zwykle raz w tygodniu, nie po to by się modlić, bo żaden ksiądz nie potrafiłby mi wytłumaczyć tego co zaszło, ale by z rodzicami "pobyć" przez chwilę.
Mark- patrząc na nagrobek mojej mamusi widząc tam widniejący napis Elżbieta KOzalska... Nadal do mnie nie dociera ze je już nie ma... Że pozostał tylko napis na sercu z marmuru... Ja musze sobie jakoś tłumaczyć zeby nie zwariowac.
Anelia- ja mam przed oczami wiele chwil, niestety smutnych- np kiedy moja mamcia spojżała na moją córcię i powiedziała " wreszcie doczekałam się ukochanej wnusi... i trzeba mi umierać" popłakałyśmy się obie, choc mamusia resztkami sił
Moment kiedy rozmawiałam z mamcią o pogrzebie, o ubraniu, o stypie, ze jej nie chce... Żebym dbała o tatę... Popłakałam się, przeprosiłam ją ze nie wytrzymałam ze tak ciężko mi patrzec na jej cierpienie i pogodzić się z tą sytuacją, popłakała się razem ze mną... Ten płacz był oczyszczający :( A łzy mamusi z resztkami sił...
Ostatnie wspomnienie takie które mocno we mnie siedzi. Mamcia już ledwo przytomna, potrafiła tylko skinąć główką na tak lub nie... Położyłam sie koło niej, zaczełam opowiadać o dzieciach, wiedziałam ze mi nie odpowie, kiedy mamcia z wielkim wysiłkiem powiedziała "Ania ja nie chce" zamilkłam. Powiedziałam tylko "dobrze, ja tu jestem" i nic nie mówiąc leżałam koło mamci trzymając ją za rękę.
Jest wiele wspomnien, wiele przykrych, takich z którymi nie potrafię się uporac. Ale cóż zrobić :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum