Kochani melduję iż 56kurs rozpoczęty-to fajna wiadomość
Niestety mąż ma coraz częściej ,bo co drugi dzień problemy z serduchem.
Boli go jakby mięsień sercowy i jak wieczorem się kładzie to ma takie silne szarpnięcia które go bolą- nie wiem czy można to nazwać arytmią?
Oprócz tego częściej poboluje go głowa , większy światłowstręt i skoki ciśnienia-nie wspominając o zapominaniu i innych objawach które nie znikają.
Lekarz kazał iść do kardiologa by zapisać się na Holter -i co kolejne leki?
Mam pytanie.
U męża na plecach w miejscu wycięcia czyli na szramach od jakiegoś czasu występuje dziwne kłucie i szczypanie.
Opisuje to jakby miał drzazgi i ktoś po nich jeździł - takie szczypanie i pobolewanie.
Ostatnie dni to się nasila.
Czy jest to niepokojąca oznaka?
[ Dodano: 2021-09-28, 12:10 ] Reszka.78, dziękuję jak zawsze za optymistyczne nastawienie i również pozdrawiam
basik78,
No niestety taka przeczulica w obrębie blizny potrafi wracać nawet po latach. Jeżeli blizna jest pod kontrolą i nic się tam widocznego nie dzieje to znaczy, że pewnie ujawniają się kolejne zrosty. Być może w połączeniu z działaniem Zelborafu, który ogólnie powoduje wiele problemów skórnych ( te wszystkie wysypki, fotouczulenie, nadwrażliwość, swędzenie), te blizny też są bardziej uwrażliwione? Nie wiem, tak tylko przypuszczam.
Ściskam mocno, m.
missy, oczywiście Twoje przypuszczenie było trafne.
Jest to "normalne" , blizna i przez leczenie i samą operację jest uwrażliwiona.
Jeśli chodzi o nasze wieści z frontu to dla pokrzepienia niektórych serc, napiszę że w głowie nadal jest Stagnacja
Niestety u męża widzę mocniejsze osłabienie, niestabilność w chodzeniu, szybszą męczliwość itd itd.....
Kiedy kilka dni temu mąż miał kryzys, płaczki, ponieważ ja rąbałam drewno a On nie mógł- popatrzałam na niego i mówie-Kochanie przecież ja księżniczką nigdy nie byłam, nawet butów na obcasach nie mam, a co najwyżej mogę zostać Fioną-hahahah-tak się uśmialiśmy że aż popłakaliśmy się.
Wiem że dla mężczyzny ważne jest by to On robił te wszystkie cięższe prace i to On był głową rodziny, ale dla mnie najważniejsze jest że jest, bo bez niego nie wyobrażam se życia.
Pamiętajcie nasi kochani pacjenci-że jest nam bardzo ciężko ale cieszymy się z każdej minuty w której jesteście z nami ♥ i nie jesteście dla nas ciężarem.
Przepraszam za grazmoły ale czasami tak mam... (smutne ale prawdziwe)
Nie wiem od czego zacząć i czy uda mi się napisać co się dzieje ale postaram się jakoś:(
Był dzień jak co dzień, 5go grudnia normalnie poszliśmy spać a 6go grudnia mąż potrzebował wózek by poruszać się po domu.
Wszystko wydawało się na zwykłe- jak zawsze- w jego chorobie- pogorszenie stawów, że będzie gorszy dzień lub dwa.
Niestety nagle go gardło zaczęło boleć i katar...przez jeden dzień próbowaliśmy syropki i czosnek i wiadomo domowe sposoby na lekkie przeziębienie.
Na drugi dzień już Krzyś miał przepisany antybiotyk Zinnat i jakby się po dwóch dniach polepszyło ale wciąż ten wózek.
Przeszło gardło ale doszła gorączka 39.9 i zbijałam mu całą noc temperaturę i nawadniałam.
Lekarz nie przyjechał bo bez testu ani rusz więc zbijałam kolejny dzień temperaturę.
Na kolejny dzień przyjechała pielęgniarka-zrobiła w trakcie gorączki test płytkowy antygenowy i wyszły dwie ledwo widoczne kreseczki- i oznajmiono mi że to covid.
Ziemia mi się ugięła pod nogami.
Zapach był, smak był , węch był....i covid- nie rozumię i nie rozwijam tematu bo nie mam sił
Krzys dostał kolejny antybiotyk 3 dniowy-zapomniałam nazwę -min na zapalenie płuc i oskrzeli...
Świstów nie miał ale osłabł mi do tego stopnia że ponad tydzień był na kroplówkach a ponad 2 tygodnie walczyłam o każdy jego oddech.
Był nieprzytomny, obolałe ciało.
Przerobiłam z nim pampersy i umierał mi na rękach kilka razy.
Płakał z bólu a ja z bezsilności.
Przeszedł bardzo silne zapalenie pęcherza moczowego gdzie przez dwie noce umierał z bólu bo ja nie widziałam co się z nim dzieje a on nieprzytomny nie umiał pokazać gdzie go boli...to był koszmar.
Gdy mnie ocknęło że to pęcherz, zadzwoniłam do lekarza że to chyba kamień jakiś rodzi mąż-bo w TK wyczytałam że ma jakiś złóg w kielichu - poinstruowano mnie bym podała Furagin 4x 2 tableki, nospa 80 mg i podawać płyny...
Z samego rana kroplówki z lekami na zapalenie pęcherza i przeciwbólowe i pomału przestało boleć.
Po kroplówkach mąż zaczął wracać do świata żywych ale już nie wrócił jak był 5 go grudnia:(
Nie mieliśmy Świąt bo walczyliśmy o każdy oddech.
Widział diabły które ciągły go i Anioły które pozwoliły mu wrócić do mnie ale to co przeżyliśmy to nie da się tego opisać choćbym nie wiem jak chciała.
Na dzień dzisiejszy wydaje mi się że miał 2 mikrowylewy po drodze, bo miał opadający kącik i bezwład lewej ręki a teraz czasami ma dziwne uczucie jakby lewa część ciała się zapadała..i jest słabsza.
Z początku gdy się ocknął nie miał czucia w lewej ręce i najgorsze było gdy jadł zupę i palce mu wpadły do miseczki a On biedny łyżką próbował nabrać "ziemniaki".Koszmar.
Jest jak małe dziecko- zaczął chodzić jakiś tydzień temu sam po domu- a raczej TUPTA.
Ja jestem jak jego cień by się nie przewrócił.
Po drodze miał jeszcze atak padaczki.
Zachowuje się beztrosko, jest zadowolony z życia, opowiada mi ciągle WSPOMNIENIA, i potrafi z śmiechu i się rozpłakać na zawołanie jak o czymś smutnym mówi.
Ma inny ton głosu i używa wiele nowych słów których wcześniej nie używał.
Nie dociera do niego prośba by wyciszył np. muzykę- po prostu bierze mnie do tańca i koniec-to jest ten moment, to jest ta chwila.
Ma apetyt jak słoń i nawet słodycze je i nie potrafię mu zabronić by ich nie jadł:(
W nocy kilka razy mu szykowałam obiad lub kanapki.
Teraz idzie spać o 19ej i o 6ej już mamy pierwsze śniadanie....a są 3 śniadania.
Przez kilka dni na zlecenie lekarza podawałam mu Deksamethazon 1mg bo w kroplówce lub zastrzyku przez dwa dni dostawał 4mg-nie wiem dokładnie w czym bo sama ledwo kontaktowa byłam bo nie spałam przez 3 tygodnie.
Dostał ten Deksamethazon ze względu na podejrzenie że to mikrowylew i ewentualne obrzęki i stan zapalny.
Od 5ciu dni nie dostaje Deksamethazonu i nie wiem czy zasadne było by podawanie dalej?
C.O. nie widzi zasadności podawania a lekarz rodzinny kazał podawać więc podawałam do kiedy mi zlecono.
Osłuchowo zaraz po dojściu do siebie zero szmerów, szumów i czegokolwiek co miało by związek z płucami covidowymi.
Wczoraj problem z spaniem i dziś i poprosił mnie sam Krzysiu o Relanium-więc podałam i śpi.
Od 10 grudnia jest wstrzymane leczenie Zelborafem i Cotelic .
Lekarze zalecają nie podawać ponieważ jak to określili nie chcą na koniec zaszkodzić pacjentowi.
Mieliśmy 3 razy przekładane wizyty i Rezonans głowy.
Teraz w przyszłym tygodniu muszę jechać z mężem do C.O .
Będzie badanie krwi i wizyta kontrolna - lekarz ma stwierdzić co dalej-a ewentualny Rezonans pod koniec stycznia-nie wiem co nas czeka i czy będzie kontynuacja leczenia czy zmiana.
Nie będę pisać co czuję i jak mi cholernie źle, bo już znacie mnie na tyle że wiecie że serducho mi krwawi i nie wiem czy jeszcze je mam.
Chcę- cóż za określenie- chcę- mojego Krzysia z przed dwóch miesięcy-chcę-małe słowo.
Niestety nie udało mi się opisać wszystkiego jak bym chciała bo wiele zapomniałam napisać co po drodze się wydarzyło jak np. że przewróciliśmy się razem gdy na siłę Krzysiu chciał iść do toalety na siku a nie do kaczusi.....
Idę się położyć i z duszą na ramieniu nasłuchuje oddech mojego ukochanego i każda minuta jego TU i TERAZ jest bezcenna-wiem:(((((((((
apach był, smak był , węch był....i covid- nie rozumię i nie rozwijam tematu bo nie mam sił
Przy omikronie nie traci się ani węchu ani smaku i zapewne ten rodzaj miał. Ale przebieg jest "lżejszy". Przy delcie mogło być gorzej....
basik78 napisał/a:
Chcę- cóż za określenie- chcę- mojego Krzysia z przed dwóch miesięcy-chcę-małe słowo.
Bardzo mi przykro, to oczywiste że tego chcesz ale to może albo długo potrwać albo niestety nie wrócić.
basik78 napisał/a:
Będzie badanie krwi i wizyta kontrolna - lekarz ma stwierdzić co dalej-a ewentualny Rezonans pod koniec stycznia-nie wiem co nas czeka i czy będzie kontynuacja leczenia czy zmiana.
Zapewne będzie to uzależnione od ogólnej kondycji męża. Oby był na tyle silny żeby mógł kontynuować leczenie.
Uściski, trzymaj sie , pozdrawiam serdecznie.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Ma apetyt jak słoń i nawet słodycze je i nie potrafię mu zabronić by ich nie jadł:(
Tak działają sterydy.
Sądzę zresztą, że sporo z tych nietypowych dla Ciebie zachowań Krzysia może być efektem posterydowym - nadmiar energii, zmiany nastroju, itd.
Pytanie przez ile dni w sumie był podawany deksametazon? Bo jeśli tak przez ok.tydzień to można potem przerwać z dnia na dzień - a jeśli dłużej to odstawia się stopniowo, żeby organizm się „odsterydował”. Lekarz powinien był Ci to powiedzieć.
Melduje z frontu iż przeżyliśmy podróż i długie oczekiwanie na wizytę.
Wróciliśmy do domu z lekami które przyznano mężowi na kolejne 28dni więc 59 kurs rozpoczęty.
Pod koniec stycznia mamy Rezonans głowy a w lutym TK klatki piersiowej i wyniki.
Jednym słowem luty będzie jednym z najważniejszym starć jak do tej pory i ciężkim oczekiwaniem.
Mąż dalej TUPTA , apetyt kosmiczny i naprawdę dużo słodkiego pochłania.
Czas stanął w miejscu 😘
Pozdrawiam Was wszystkich
basik78, zawsze Cię czytam, i wciąż o Tobie i mężu myślę. Obserwuję Waszą walkę, i jestem pełna podziwu dla Ciebie, dla Twojego zaangażowania i serca włożonego w opiekę męża. I wiesz co? Bardzo mu zazdroszczę, że ma TAKĄ żonę! Sądzę, że on to czuje, pomimo choroby. On wie, że jesteś przy nim, i jestem pewna, że dla Ciebie walczy. Bardzo mocno trzymam za Was kciuki, bardzo mocno wspieram dobrymi myślami... I bardzo bym chciała, żeby czerniak zniknął z organizmu Twojego męża, byście mogli wrócić do normalnego życia. Ja wiem, że to może infantylne życzenie, ale tylko ktoś, kto cierpi z powodu choroby aż tak zaawansowanej, jest w stanie mnie zrozumieć. Bo ja jestem po tej samej stronie barykady, co Twój mąż. I wiesz co? Ja walczę, on walczy, inni z tego forum - każdy z nas się nie poddaje, każdy z nas ma nadzieję...
Nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Może być źle, ale może też być dobrze. Robisz wszystko co możliwe, by ratować męża. To najwspanialszy dar, jaki możesz mu dać.
Pozdrawiam Was serdecznie Kochani
bajkaa, aż mi łzy poleciały czytając Twój wpis.
Dziękuję😘💕
Mam wrażenie jak byś znała bo Ci co nas znają to wiedzą że Ja i Krzyś to jedno serce jedno ciało ❤🙏🙈
U nas rozpoczął się 61 kurs.
W wynikach z mózgu jest jakby bez zmian poza wylewem.
Lewą stronę ciała mąż ma słabszą ale neurolog nie stwierdził by trzeba było podawać dodatkowe leki na ukrwienie mózgu.
Na padaczkę leki bez zmian.
W płucach jest widoczna mgła ale to po Covidzie.
Jak uda mi się wkleić wyniki to wkleję jutro bo dziś piszę z bólem głowy po wizycie w CO.
Przez ostatnie miesiące mąż strasznie pocił się w nocy. Codziennie po kilka razy go przebierałam.
Materac musiałam wymienić.. tzn kupić nowy.
Pani dr nie wie dlaczego takie poty i z taką informacją zostałam.
Od dwóch nocy był spokój..... Poty ustały.... Zobaczymy na ile.
Osłabienie w ciągu dalszym.
Widać brak sił i niestety póki co mój kochany mąż już jest innym człowiekiem niż przed listopadem 2021.
Nic nie wróciło na stare tory.
Mąż nie jest samodzielny ale jest sukces bo zaczął chodzić i korzysta sam z toalety co dla niego jest luksusem.
Jednak jestem mimo wszystko szczęśliwa bo Go mam i moje serce bije dla niego a w grudniu było tak źle .
Podczas picia lub jedzenia ręka się okropnie trzęsie.
Do spożywania pokarmów obracam garnek do góry nogami na stole i na niego kładę talerz z jedzeniem by było wyżej i mniej chlapania.
Wybaczcie za chaotyczne pisanie ale tyle bym chciała przekazać a na telefonie ciężko mi się pisze no i głowa boli... przez ciężki dzień.
Dobrej nocy i dziękuję za duchowe wsparcie i ciepłe słowa.
Jestem z Wami każdego dnia .
Pozdowionka i ściskam
Dodam jeszcze że kilka dni temu na piszczelu pod kolanem wyskoczył mężowi jakiś guzek jakby brunatny i pani dr. stwierdziła że to niby pocovidowe -do oserwacji ale dziś w nocy doszedł kolejny guzek też taki sam i taki sam kolor.
[ Dodano: 2022-03-17, 04:09 ]
Jeśli są nieczytelnie załączone opisy to jutro -tzn dziś, wkleję jeszcze raz a w razie "wu" proszę o usunięcie zbędnych załączników
basik78 dzielnie sobie radzisz z tą trudną sytuacją. Wyniki jak czytam nie wniosły dużo nowego - tzn złego nowego, czy sie mylę? Cieszmy się z jak najdłuższej stabilizacji.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
TP53, na dzień dzisiejszy jest 6 guzków.
Nie powiększają się choć rosły w oczach.
Na dzień dzisiejszy są twardawe i w dotyku lekko bolące.
Nie znikają.
[ Dodano: 2022-03-30, 21:51 ] Ola Olka, dziękuję😘💕
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum