Ciśnienie ma prawo w tym wieku skakać, a zwłaszcza u kobiet. Głowa mnie też boli, wiosenne przesilenie
To niezła jesteś w tych jajkach :lol:widzisz, jak dobrze Ci robi takie zajęcie? A do tego jeszcze pomagasz innym się uczyć
_________________ [*] 07.08.2016- Na zawsze w sercu mym!!!
Niestety kobitka już się robieniem jajek znudziła, więc zostałam sama na posterunku
Ja niestety po dwóch tygodniach dobrego i właściwie bezstresowego samopoczucia, znowu zaliczam zjazd. Robię dzisiaj jajko i myśl taka, że mama mi cięła te wstążki, dotykała tej wstążki, że pamiątka... i gorąco mi się tak zrobiło, że nie wiem. Jakby mnie ktoś wrzątkiem oblał. I niepokój o wszystko. Gadamy o jutrzejszym obiedzie, a ja czuje niepokój. Muszę jutro kilka spraw załatwić - czuje niepokój na myśl o tym. Mama wróciła do domu jakieś 45 minut temu, usiadła sobie i teraz znowu tnie wstążki, a ja patrzę na nią i czuję niepokój. Masakra.
Normalnie aż chce mi się płakać, bo już tak dobrze było. Całe dwa tygodnie normalności. No czasami jakieś drobiazgi, które szybko mijały, pojawiały mi się w głowie, ale tak... czułam się normalnie jak bez mała przed tym wszystkim, jak w zeszłym roku.
Oby to było tylko chwilowe i szybko minęło.
Odpędzam, odpędzam jak tylko mogę, bo MUSI być dobrze
Przepraszam, że tak znowu się żalę, zamiast pozytywnie, po prostu mnie dobiło, bo serio tak dobrze już było, tak fajnie, że myślałam, że już właśnie zjazdów nie będzie, że owszem jakieś tam myśli będą się pojawiać, ale będą znikać szybko jak przez ostatnie dwa tygodnie, a tu takie coś.
Mam nadzieję Betsi, że u Ciebie i Twoich bliskich jest okej, bo myślę co tam u Was. I o Emes też myślę i Asi, która już się bardzo dawno nie odzywała.
Reszka.78,
Nawet łykając antydepresanty będziesz miała jakies chwilowe zjazdy raz na jakiś czas. Tabletka wszystkiego nie załatwi, to co "wsadzasz" do swojej głowy, myśli, w tym wypadku negatywne wywołują w Tobie stany lękowe. Musisz nauczyć się odganiać to negatywne myślenie. Żeby wrócić do równowagi psychicznej potrzebna jest tabletka ale przede wszystkim własna praca nad swoją psychiką. Jak dopada Cie jedna zła myśl to żeby to odgonić od razu uruchamiasz swój umysł i wkładasz do niego 10 pozytywnych myśli, żeby zagłuszyć to co negatywne. Nie, że
Reszka.78 napisał/a:
że mama mi cięła te wstążki, dotykała tej wstążki, że pamiątka.
tylko
mama ma zajęcie, jak mama pięknie to wszystko robi, fajnie jest robić to razem z mamą, jak dobrze, że mam tyle pamiątek związanych z mamą (to jest coś dobrego a nie złego) itd.
Bedziesz jeszcze raz miała te gorsze dni ale życze Ci żeby więcej było tych lepszych.
pozdrawiam
Dziękuję za Twoje słowa Marzenko Zdaję sobie z tego sprawę i walczę właśnie z moją psychiką, odganiam te negatywne myśli i przez ostatnie dwa tygodnie mi się to udawało. Wczoraj niestety było gorzej. Dzisiaj jest lepiej, ale jeszcze nie najlepiej. Wiem, że na wszystko potrzeba czasu i cierpliwości. Nie od razu Rzym zbudowano, nie wystarczy garść tabletek by wyleczyć psychikę. Na to potrzeba czasu, a także w wielu przypadkach pomocy psychologa, psychoterapeuty i czasem nawet wieloletniej terapii.
Na razie staram się sobie radzić sama, właśnie myśleć pozytywnie, nie poddawać się, nie załamywać itd. Po prostu nie jestem jeszcze dość silna by radzić sobie za każdym razem i pewnie jeszcze kilka razy "upadnę" zanim wrócę do normalności.
Po prostu nie jestem jeszcze dość silna by radzić sobie za każdym razem i pewnie jeszcze kilka razy "upadnę" zanim wrócę do normalności.
Jesteś silna tylko w to uwierz, znasz swój problem, wiesz jak z tym walczyć teraz musisz to wszystko wprowadzać do działania. Upadniesz nie raz ale ważne żeby te chwile Twojej słabości nie załamywały Cię, nie skupiaj się nad nimi, daj sobie przyzwolenie, że możesz mieć dni gorsze. Jak z góry założysz, że takie dni-tygodnie będa się zdarzały to za każdym razem łatwiej będziesz je pokonywała i beda coraz mniej występowały. Mamy prawo miec gorsze dni, każdy je ma tylko nie trzeba nad tymi słabszymi dniami się skupiać.
Marzenko, silna, ale jeszcze nie dość, bo właśnie jeszcze zdarza mi się, że pozwalam tym złym myślom się rozgościć tak jak przedwczoraj zamiast posłać je do diabła. Bo można mieć właśnie gorsze dni, ale właśnie nie powinniśmy się nad nimi skupiać i pozwalać by nami rządziły. Na co jeszcze pozwalam. Więc chociaż coraz silniejsza, to jeszcze to tych pełni sił mi sporo brakuje
Ale będzie lepiej, wierzę w to
Pozdrawiam serdecznie i wspaniałego, słonecznego dnia życzę
Kochana pomyśl o tym jak o długiej podróży - czasem trzeba się zatrzymać, żeby zatankować, coś zjeść, odpocząć, czasem trzeba się cofnąć, gdy pomylimy drogi, bywają objazdy, więc musimy zboczyć z głównej drogi, ale najważniejsze że jednak zbliżamy się do celu.
_________________ Gdyby miłość mogła uzdrawiać, a łzy wskrzeszać... byłbyś z nami Tato (*) 27.01.2019
Emes postaram się tak robić jak mówisz Dużo pracy przede mną, a jestem na początku tej drogi.
Ja dzisiaj skończyłam jajko, w czasie gdy mama poszła do koleżanki. Zrobiłam jej niespodziankę. Jak wróciła i jajko zobaczyła,była zachwycona No i kolejnego jajka też nie odda
Pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru życzę
[ Dodano: 2019-04-04, 21:34 ]
P.S. Powtórzę tu to, co już napisałam do Betsi w wiadomości prywatnej.
Właśnie zaliczyłam kolejny zjazd. Aż zrobiło mi się słabo, gorąco i niedobrze. Chce mi się płakać.
Przynajmniej jednak chyba uświadomiłam sobie co ze mną jest nie tak i z czego się biorą te moje lęki. Jestem najzwyczajniej w świecie książkowym przykładem osobowości zależnej, a do tego mam coś z osobowości niedojrzałej i lękliwej.
I to powoduje moje schizy, bo wiem, że bez mamy po prostu zginę w świecie. Jestem w sumie od niej całkiem zależna. To mama płaci rachunki, nawet gdy przynoszę pieniądze do domu, to po prostu te pieniądze jej daje, to ona wypełnia wszelkie druki i inne takie, na dobrą sprawę zajmuje się domem i ogarnia wszystko. Ja pomagam, ale właściwie ciągle oczekuję od mamy żeby mi bez mała palcem pokazała co mam zrobić, bo bez niej czasem nie mogę się zabrać za głupie sprzątanie... W pracy właściwie jest to samo. Wiem co mam robić, ale mimo to szukam aprobaty i pomocy innych, wskazania co mam robić.
Teraz sobie to uświadomiłam i normalnie cała się trzęsę, uderzają mnie fale gorąca, czuje strach. Naprawdę chce mi się płakać jak jakiemuś dziecku. I jak dziecko mam ochotę się do niej przytulić. Makabryczne to jest.
I rozumiem też skąd te moje myśli, że jakby się coś mamie stało, to musiałabym się przeprowadzić do ojca i ciotki... bo po prostu sama bym zginęła. Bo potrzebuję opiekuna... Ja, dorosła baba i wydawałoby się że ogarnięta...
Szkoda, że nie można kasować, czy edytować swoich wpisów. Tak strasznie mi wstyd, za to co napisałam. Przepraszam.
Dzisiaj jest dużo, dużo, dużo lepiej. Byłyśmy z mamą na wspaniałym, godzinnym spacerze, pogoda przepiękna, aż do domu się wracać nie chce. Posadziłyśmy bratki do skrzynki i teraz stoją radośnie na parapecie. Jest dobrze i pięknie. I żeby tak pozostało. Po tym paskudnym ataku paniki i głupoty własnej, jeszcze nie doszłam w pełni do siebie. Czuje się rozbita i wyczerpana psychicznie, ale jest okej, a to najważniejsze.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie, ściskam mocno i przepraszam za moje głupoty
Reszka.78,
Wiesz dokładnie, że kiedyś mamę stracisz, takie jest życie, że odchodza nasi dziadkowie, później rodzice, później my, oczywiście czasami jest inaczej ale tak przynajmniej wygląda kolejność żegnania się z tym światem. Kiedyś ten moment nastapi, ja wiem, że to jest straszne i odganiamy te myśli, ja też sobie nie wyobrażam jak dojdzie to kiedyś u mnie ale oswajam się z takim myśleniem bo wiem, że kiedyś rodzice odejdą, będę musiała się z Nimi rozstać, tak jak Ty ze swoją mamą. Powinnaś to przepracować z psychologiem, oswajać się z tematem śmierci. Dasz sobie radę, tak jak każdy z nas, życie toczy się dalej i my idziemy dalej przez to życie, zranieni, pogrążeni w smutku, rozpaczy ale żyjemy dalej i Ty też bedziesz żyła dalej i będziesz sobie radziła. Teraz mama jest tą osobą, która Cię prowadzi ale kiedyś Jej zabraknie i będziesz musiała być samodzielna, będziesz musiała być Panią swojego życia, musisz po mału starać się usamodzielniać, nie możesz się wciąż trzymac maminej spódnicy. Ja wiem, że może to napisałam ostro ale nie taki byłmój zamiar, musisz to przyjąć do swojej wiadomości, zakodowac w głowie, oswajać takie myślenie bo inaczej sama będziesz się ciagnęła na dno. Mając takie negatywne myślenie, nie tylko myśli będa Cię przerażały, nie tylko będziesz się bała przyszłości ale wpadniesz w silną nerwicę lękową, gdzie dojdą silne ataki paniki, gdzie będziesz miała wrażenie, że umierasz bo jak nie serce Cię będzie bolało, straszyło, waliło, to ciśnienie rozsadzało głowę, bóle wędrujące jak nie w głowie, to żołądku, nogach, dojdą lęki, ze nie wyjdziesz z domu bo będziesz się bała, że padniesz na ulicy, chcesz się doprowadzić do takiego stanu?, to nie życie to wegetacja, ratuj się póki jeszcze jesteś na tym lżejszym etapie.
Marzeno, to absolutnie nie było ostro Uwielbiam Cię wiesz o tym? Powiedziałaś dokładnie to, o czym ja dzisiaj myślałam. I dziękuję Ci za to
I ja wiem, że sobie poradzę. Z moją nerwicą i z życiem za tych lat kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt. Ja to wiem. Niestety dopadło mnie załamanie, dopadł mnie ten paskudny, obrzydliwy zjazd i najprawdziwszy atak paniki o którym wspominasz. I dlatego tak bardzo Was wszystkich przepraszam, bo to co pisałam to były straszne głupoty, napisane właśnie pod wpływem tego ataku. Zamiast pisać na szybko, powinnam najpierw się uspokoić. A ja zrobiłam odwrotnie. Najpierw napisałam, a potem się wzięłam za uspokajanie. I niestety zrobiłam z siebie rasową idiotkę, do tego w momencie w którym to pisałam, pozbawioną całkowicie wyczucia, taktu, empatii i sumienia. Bo tu są osoby, które by się ze mną chętnie zamieniły miejscami żeby mieć tylko takie problemy jak ja, a ja się żalę, bo właśnie mam nerwicę lękową, pewnie deprechę także (a przynajmniej może jej początki), zaliczam zjazd i wyskakuje z moimi dołami, jak jakaś kretynka.
Jest mi autentycznie wstyd za tamten wpis i żałuję, że nie mogę go skasować, bo chętnie bym to zrobiła.
Pozdrawiam serdecznie, ściskam mocno i dobrej, spokojnej nocy życzę
Reszka.78,
Nie masz się czego wstydzić, pokierowały Tobą emocje, które skumulowały się w danej chwili, takie wyrzucenie z siebie bólu pomaga na chwilę, gdyby był ktoś bliski koło Ciebie pewnie wypłakałabyś się tej osobie, byliśmy my i tutaj wylałaś "gorzkie żale", spokojnie to tylko emocje.
Reszka.78 napisał/a:
Bo tu są osoby, które by się ze mną chętnie zamieniły miejscami żeby mieć tylko takie problemy jak ja, a ja się żalę, bo właśnie mam nerwicę lękową, pewnie deprechę także
No cóż odpowiem szczerze, bo chyba szczerość będzie uczciwa. Oczywiście, że tak, bo rak jest często śmiertelny z nerwicą lękową trudno żyć, bo czasami jest to czas wegetacji, czesto wydaje się nam, że umieramy albo mamy objawy, które podszywają się pod poważne choroby ale żyje się z nią, raz lepiej, raz gorzej ale żyje długie lata.
Jeżeli sama/z psychologiem nie popracujesz nad swoją psychiką to trudno Ci będzie z niej wyjść a również Twój stan bedzie się pogłebiał. Musisz/powinnaś skorzystać z psychiloga/psychoterapii, polecam behawioralną albo grupową, czasami spotanie ludzi z takimi samymi problemami, wysłuchanie ich otwiera oczy albo wysłuchanie, że ludzie na prawdę mają realne, poważne poroblemy otwiera nam oczy, że my sami mamy problemy, które sami sobie tworzymy ciągnąc się na dno.
Dziękuję Marzenko za Twój wpis i Twoje mądre słowa Zawsze wiesz co powiedzieć, by postawić mnie do pionu, dodać otuchy. Jesteś naprawdę super
Ja nerwicę już trochę poznałam, bo kilkanaście lat temu zostałam zdiagnozowana, właśnie miałam ataki paniki, bóle, omdlenia, kołatania serca i inne takie. Wszystko o czym wspominałaś w poście wyżej. Potem przyszedł spokój. Może nie było idealnie, ale był okres porządnego wyciszenia się. Prawie zapomniałam o tej nerwicy. Czasem w nocy zdarzało mi się budzić z walącym sercem, ale zdarzało się sporadycznie i kompletnie się tym nie przejmowałam. Ot zdarza mi się. A teraz najwyraźniej nerwica wróciła ze zdwojoną siłą, bo autentycznie tak silnych ataków paniki jakie miałam w tym roku, jako żywo nie pamiętam, a zaliczałam wrażenie, że umieram i za chwilę będzie koniec. Wielokrotnie tak się budziłam w nocy. Tyle że wtedy lęk był z niczego. Nie dotyczył żadnej konkretnej sprawy, po prostu był. Teraz właśnie przybrał taką, a nie inną formę i dotyczy konkretnych rzeczy, ludzi, spraw.
Dzisiaj znowu jest pięknie, słońce jasno świeci, a ja zaczynam otwierać się na świat Kto zmagał się z nerwicą czy depresją, pewnie domyśla się o co chodzi. Człowiek czuje się jakby zamknięty w sobie, jakby od świata odgradzała jakaś niewidzialna bariera, jakaś bańka, jest skupiony na tym co wewnątrz, na emocjach, lękach itd. Moja bańka zaczyna pękać, robią się w niej szczeliny i dziury. I bardzo mnie to cieszy. Wiem, że łatwo nie będzie i dojście do siebie zajmie mi więcej czasu niż te kilkanaście lat temu, że jeszcze upadnę, ale dam radę
Pozdrawiam serdecznie, ściskam mocno i życzę przepięknego popołudnia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum