Moja mama też się broniła i nawet jak bolało to "różowej" tabletki nie wzięła- wzięła IBUM i jej przechodziło (przynajmniej tak twierdziła). Kiedy już bardzo bolało po konsultacji z HD zwiększyłyśmy plasterek. Brała steryd ale on nie "namówił" jej do jedzenia, dopiero Megalia po niej znacznie zwiększył się apetyt i "zachciewajki". "Boli wszystko" to też może być oznaka zmęczenia "materiałem" , osłabienia itp.
Małgosia81 jak tak właśnie czuję, ze mama jest tak osłabiona i wycieńczona, że wszystko boli.
Megalię mama pije, ale nie działa.
Tzn nie jest już tak, że mama nic nie je, ale sząłu nie ma. To są 2 posiłki dziennie + soki wielowarzywne do których 3x dodaję odżywki.
Walczę o brak utraty każdego dekagrama, ale czuję, że przegrywam.
Boję się piątkowego ważenia.
to może trzeba porozmawiać z lekarzem i zmienić sposób podawania leków, nie tabletki a zastrzyk podskórnie.
jussti napisał/a:
Walczę o brak utraty każdego dekagrama, ale czuję, że przegrywam.
Niestety nasi chorzy na pewnym etapie choroby zjadają coraz mniej a później już wcale. Pilnuj picia, żeby mama się nie odwodniła.
A nutridrinki próbowała/chce? gotuj jakiś kisiel, budyń, może bardziej płynne będzie lepsze dla mamy. Ja już bliżej końca to nawet próbowałam obiadki/deserki dla dzieci Gerbera, choć to jakoś wchodziło.
Jussti staraj się podsuwać mamie małe porcje, jeśli nie ma apetytu. Oczywiście wtedy zwiększamy częstość posiłków.
I... wiem, że się boisz. Ale cokolwiek by się nie działo, na pewno sobie poradzisz Nie trać czasu na gdybanie i wyobrażanie sobie co może być potem. Ważne jest tu i teraz Oddałabym wszystko za minutę z tatą, nawet jeśli byłaby to minuta w czasie jego choroby. Ty masz dużo więcej niż minutę:) Zresztą mama na pewno wyzdrowieje:) Będę się o to modlić:) Wszystko będzie dobrze, wszystko udźwigniesz, nie bój się
Kasiastka W pełni podpisuję się pod tym co napisałaś... Najważniejsze to nie myśleć co będzie w przyszłości, liczy się tylko TU I TERAZ. Taka postawa uwolni Cię od lęku i niepokoju, znam to z mojego doświadczenia.
Słuchaj św. Jana Pawła II "Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest twoje"
Modlę się za Was.
Wyniki krwi na tyle dobre, że Mama została w szpitalu na chemię
ale już na sali jak się przebrała zaczęłą tak oddychać - duszność, że zapytałam czy mam jej tlen załatwić
Już jak jechałyśmy do szpitala mówiła że jej duszno, ale myślałyśmy, że to nerwy
obu nam się stres udzielił czy uda się tym razem z chemią
I mama poprosiła o materac przeciwodleżynowy, bo ją boli bok jakby coś się miało zrobić - pielęgniarka z hospicjum jutro przywiezie
rano wmusiłam w nią kisiel z odżywkami, bo oczywiście ze stresu już nic nie jadła
a tata jeszcze mnie wczoraj dobił, bo chciał żebym już załatwiała grawerowanie ich literek na nagrobku - mam wrażenie, że robi tak, żeby umrzeć przed mamą
jussti,
Czy duszność jest tylko subiektywnym uczuciem i wynika ze stresu można łatwo sprawdzić, mierząc wysycenie krwi tlenem, czyli saturację - badanie jest nieinwazyjne, polega na założeniu aparaciku na palec i myślę, że w szpitalu będą mogli je wykonać.
Jeśli chodzi o zachowanie Taty względem literek na nagrobku, to jest ono wynikiem jego stresu - ot, taki ma wentyl, żeby go nieco upuścić. Niektórzy członkowie rodziny po usłyszeniu diagnozy dotyczącej bliskiego kompletują sobie strój na pogrzeb i okres żałoby, inni przygotowują miejsca na cmentarzu i nagrobki. To wynik bezsilności - są tacy, którzy płaczą, inni próbują "cudownych" pozamedycznych metod - każdy sposób jest dobry, jeśli nie szkodzi choremu, a zdrowemu, towarzyszącemu chorej osobie pozawala odreagować. Radzę Tacie powiedzieć, żeby to on zajął się tymi literkami. Nie wiem, w jakiej jest kondycji fizycznej, ale niech zrobi samodzielnie w kwestii literek tyle, ile się da. Powiedz mu, że Ty nie chcesz/nie możesz się tym zająć. Tym sposobem Tata się czymś zajmie - faceci bardzo potrzebują mieć "konkret" do zrobienia.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Madzia70 mój tata od 11 lat choruje na POChP i szczerze pisząc spodziewałam się, że to on pierwszy mnie opuści.
Chociaż nie jest powiedziane, że nie; ale licze na to, że jeszcze pożyje.
Od 1,5 roku ma tlenoterapię domową resztę zapewne wiesz - problem z dojściem do WC, przy gorszej pogodzie zatyka itd. Stres związany z chorobą mamy znacznie osłabił go i psychicznie i fizycznie.
Wczoraj zakupiłam krzesło do kąpieli na wannę, bo obmywanie się w misce to porażka, a nie ma mi kto go wyjąć z wanny. W sobotę próba wodna
Przyjecie do spzitala na rediagnozę 16 listopada
wyniki przed ostatnią chemią;
Leukocyty:11,800
Erytrocyty: 3,28
Hemoglobina 10,4
Hematokryt 31,20%
MCV 95 fl
MCH 32 pg
Płytki krwi 241,0
RDW-CV 12,4%
MPV 7,3 fl
Neutrofile - 6,19
Limfocyty 4,25 tyś
Monocyty1,16 tys
Eozynofile 0,11
Bazofile 0,1
Neutrofile 52,3 %
Sód 139
Potas 4,63
Kreatynina D1 0,98
eGFR 56,61 ml/min/1,73m2
Poproszę o interpretację wyników
[ Dodano: 2015-10-28, 10:15 ]
Dzięki za poradę mierzenia saturacji - nie pomyślałam o tym, a tata posiada pulsoksymetr.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum