jussti, wszystko się zgadza - teraz było podane "N" z tego schematu. Na nudności macie Atossa. Staraj się aby posiłki były względnie niewielkie, kaloryczne i często. Uważaj na infekcje w okresie jesiennym!
Czekamy na rediagnostykę.
Pozdrawiam serdecznie.
O piciu też wymyśliłam, że powinna więcej, ale ... mama nie chce.
[ Dodano: 2015-09-30, 13:04 ]
A infekcje, uważam, ale większość domowników już ma objawy.
Myślałam nad maseczkami, ale mama się zezłości, że przesadzam.
Więc unikamy jej
I płyn bakteriobójczy taki szpitalny chce kupić do rąk.
[ Dodano: 2015-09-30, 13:06 ]
Dzisiaj dostarczam skierowanie do hospicjum domowego i będziemy czekać na miejsce.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: majkelek: 2015-09-30, 13:09 ] Z hospicjum bardzo dobrze, z płynem do rąk jeszcze lepiej!
[ Dodano: 2015-09-30, 13:11 ]
Atossa nie pomaga tak jak się spodziewaliśmy, ma doraźnie brać jeszcze awiomarin.
Ja również pozdrawiam.
[ Dodano: 2015-09-30, 14:11 ]
Czy jest możliwość przeniesienia tego wątku do tematu Opieki Paliatywnej?
[ Dodano: 2015-09-30, 21:50 ]
Jeszcze raz o ręce.
Jaśniejsze miejsca zrobiły się bolesne.
Dla mnie to wygląda jak poparzenie.
Czy poza tą maścią ze szpitala mogę coś jeszcze zrobić.
Aktualnie zrobiłam z niej okład, żeby cały czas nawilżać to miejsce.
Czy jest możliwość, że to się przeobrazi w otwartą ranę?
Witam
Wczoraj od rana kombinowałam jak nawodnić mamę, bo jest strasznie słaba.
Bardzo mało pije i nie je.
Zadzwoniłam na alarmowy, wytłumaczyli co i jak i żebym zadzwoniła do pomocy doraźnej bo oni mają możliwość przyjechać i podać kroplówkę.
W pomocy doraźnej odmówili, bo mają jednego lekarza, a ktoś musi być cały czas jak kroplóka będzie leciała.
Prywatne pogotowie też odmówiło.
Ostatecznie przyjechali panowie ratownicy medyczni i podali kroplówkę.
Od chemii mama się nie wypróżniała, a brała ksenne i po południu ją "ruszyło".
teraz ma dla odmiany biegunkę.
Mdłości nie ustępują.
Jakiś zaklęty krąg się robi.
A mama nawet siadać nie chce, bo wtedy bardziej niedobrze.
I zaczyna się słaniać na nogach, ledwo się umyła.
Nie mam pomysłu co robić poza hospitalizacją i próbą jakiegoś żywienia alternatywnego tylko nie wiem czy to tak po prostu się należy.
Po to własnie jest Forum, żeby pomóc, podpowiedzieć.
A co z HD? pisałaś w głównym wątku, że czekacie na miejsce, tzn. na wizytę pielęgniarki i lekarza?
Nie wiem, jak jest u Was, u nas wyraźnie powiedziano, że jeśli stan się będzie pogarszał, czy też potrzebna będzie pomoc, to należy to zgłosić i będą starali się przyspieszyć wizytę.
jussti, co z HD? Czy długo będziecie czekać na miejsce? To bardzo ważne, pomoc hospicjum domowego jest bardzo ważna dla Twojej Mamy i Ciebie.
Jeżeli nie ma szans na natychmiastową pomoc lekarza z HD, wydaje mi się, że w tej sytuacji najlepsza będzie hospitalizacja.
[ Dodano: 2015-10-06, 08:41 ]
Przepraszam majkelek, kiedy się brałam za pisanie, nie było Twojej wypowiedzi. Dość długo się zastanawiałam, co napisać, żeby pomóc i dlatego tak...
[ Komentarz dodany przez Moderatora: majkelek: 2015-10-06, 08:48 ] No co Ty, nie masz za co przepraszać Każda chęć pomocy połączona z rozsądkiem się bardzo tutaj przydaje!
_________________ Monika -------
Gdzie jest mój Tatuś?
Sytuacja wygląda tak:
W hospicjum czas oczekiwania do miesiąca
Stan się pogorszył nagle, ale spodziewałam się tego bo normalne że człowiek słabnie jak przestaje jeść i mało pije - stąd pomysł z kroplówką
W poniedziałek w HD mi powiedzieli, żebym spróowała załatwić miejsce na Oddziale Opieki Paliatywnej, ale tam też się czeka
Wydzwaniałam, az w końcu pojechałam osobiście, bo przecież nikt nie odbierał
nawet miałam problem z ustaleniem przez tel bezpośredniego nr tel do nich
Mama jest w kolejce 3
Pani doktor powiedziała, mi, że niestety w PL jest katastrofa jeśli chodzi o opiekę nad pacjentami między podaniem jednej chemii a kolejną
Pacjenci sa pozostawieni sami sobie - no oczywiście jest lekarz rodzinny (ha ha ha - co on może)
Poradziła mi załatwienie prywatnie pielęgniarki i podawanie kroplówki
i tu kolejny problem - gdyby była obecna rodzinna nasza to pewnie wszystko bym załatwiła
ale w POZ mi pielęgniarka powiedziała, a kto ma podawać te kroplówki
w poniedziałek wydębiłam w aptece NaCl i sama mamię podłączyłam - bo ratownicy zostawili przewidując konieczność podania kolejnych
po tej kroplówce trochę "odżyła" - usiadła
we wtorek przyjechała pielęgniarka- moja kuzynka (dziękuję Bogu że jest ktoś taki)
niestety żyła odmówiła posłuszeństwa i musiała przyjechać jeszcze raz, bo prywatnie mi odmówiono pomocy, na rejonie też - ja chciałam zapłacić, ale odmawiają, bo się boją (nie wiem jakie są zagrożenia związane z wymianą wenflonu)
Przepłukiwałam 3x, masowałam żyłę, no kapała ale jak za przeproszeniem krew z nosa.
Po wymianie wenflonu poszło już gładko.
Mama wstała, zaczęła palić.
Słąba, ale przemieszczałą się trochę.
No i do wieczora już siedziała, a nie leżała.
CHyba piszę bez łądu i skłądu.
Jeszcze rano zapytała mnie czy słyszę muzykę - zdębiałam
Ja nie słyszałam, ale mieszkamy w wieżowcu może coś niosło po ścianach i ona akurat na te dźwięki zwróciła uwagę.
Aczkolwiek realnie myśląc od razu pomyślałam
WŁĄŚNIE ODEBRAŁAM TEL, ŻE JUTRO DO MAMY LEKARZ Z HD PRZYJEDZIE
JUUUPI
[ Dodano: 2015-10-07, 09:14 ]
o przerzucie do mózgu.
Mama powiedziała jeszcze Dorotce-pielęgniarce, że boli ją kręgosłup.
A przedwczoraj zaczęło ją boleć podbrzusze, ale to akurat myślę, że od biegunki.
Co jeszcze istotne - mama nie miała zmienionego plasterka p.bólowego.
Jak leżała to już jej nie chciałam "szarpać" i kleić, a następnego dnia ona nie chciała żeby ją ruszać.
I jak wczoraj dopytałam to powiedziała, że nie boli to co boałao - czyli lewy bok.
Jednak plaster nakleiłam.
Czy mogło ją przestać boleć bo była tak słąba i już nawet ból nie docierał?
Przez cały dzień wmuszałam wodę mineralną z orsolitem i wypiła nutridrinka oraz zjadła dwa razy kawałeczki wielkości 1x1 cm smażonego karpia.
Wczoraj po południu nie było jej niedobrze.
Po 20 zaryzykowałam jeszcze z kroplówka z glukozy.
A dzisiaj od rana znowu źle się czuje.
Niedobrze i jakaś taka jak określila rozbita.
Ja jestem w pracy.
Mam nadzieję, że po atossie jednak zrobi się lepiej.
WYmyśliłąm system lekó p.wymiotnych: atossa zanim wstanie, później ok 16 i na noc awiomarin.
Z dobrych wieści to wczoraj jak wieczorem odłączałąm kroplówkę poleciała krew z wnflonu - był efekt nawodnienia.
A z innych objawów powiedziała mi przed chwilą przez tel, że bardzo się pociła w nocy.
Dziękuję za pomoc - wsparcie i możliwość wylania tego z siebie.
Pewnie niedługo złąpię kryzys, bo teraz czuję się oskuropiona i jakby to było gdzieś z boku mnie.
DO tego śmiałam się że kroplówki kotu robiłam, ale tego nie przeżył. Czarny humor mnie ratuje.
Sytuacja wygląda tak:
W hospicjum czas oczekiwania do miesiąca
Stan się pogorszył nagle, ale spodziewałam się tego bo normalne że człowiek słabnie jak przestaje jeść i mało pije - stąd pomysł z kroplówką
W poniedziałek w HD mi powiedzieli, żebym spróowała załatwić miejsce na Oddziale Opieki Paliatywnej, ale tam też się czeka
Wydzwaniałam, az w końcu pojechałam osobiście, bo przecież nikt nie odbierał
nawet miałam problem z ustaleniem przez tel bezpośredniego nr tel do nich
Mama jest w kolejce 3
Pani doktor powiedziała, mi, że niestety w PL jest katastrofa jeśli chodzi o opiekę nad pacjentami między podaniem jednej chemii a kolejną
Pacjenci sa pozostawieni sami sobie - no oczywiście jest lekarz rodzinny (ha ha ha - co on może)
Poradziła mi załatwienie prywatnie pielęgniarki i podawanie kroplówki
i tu kolejny problem - gdyby była obecna rodzinna nasza to pewnie wszystko bym załatwiła
ale w POZ mi pielęgniarka powiedziała, a kto ma podawać te kroplówki
w poniedziałek wydębiłam w aptece NaCl i sama mamię podłączyłam - bo ratownicy zostawili przewidując konieczność podania kolejnych
po tej kroplówce trochę "odżyła" - usiadła
we wtorek przyjechała pielęgniarka- moja kuzynka (dziękuję Bogu że jest ktoś taki)
niestety żyła odmówiła posłuszeństwa i musiała przyjechać jeszcze raz, bo prywatnie mi odmówiono pomocy, na rejonie też - ja chciałam zapłacić, ale odmawiają, bo się boją (nie wiem jakie są zagrożenia związane z wymianą wenflonu)
Przepłukiwałam 3x, masowałam żyłę, no kapała ale jak za przeproszeniem krew z nosa.
Po wymianie wenflonu poszło już gładko.
Mama wstała, zaczęła palić.
Słąba, ale przemieszczałą się trochę.
No i do wieczora już siedziała, a nie leżała.
CHyba piszę bez łądu i skłądu.
Jeszcze rano zapytała mnie czy słyszę muzykę - zdębiałam
Ja nie słyszałam, ale mieszkamy w wieżowcu może coś niosło po ścianach i ona akurat na te dźwięki zwróciła uwagę.
Aczkolwiek realnie myśląc od razu pomyślałam
WŁĄŚNIE ODEBRAŁAM TEL, ŻE JUTRO DO MAMY LEKARZ Z HD PRZYJEDZIE
JUUUPI
[ Dodano: 2015-10-07, 09:14 ]
o przerzucie do mózgu.
Mama powiedziała jeszcze Dorotce-pielęgniarce, że boli ją kręgosłup.
A przedwczoraj zaczęło ją boleć podbrzusze, ale to akurat myślę, że od biegunki.
Co jeszcze istotne - mama nie miała zmienionego plasterka p.bólowego.
Jak leżała to już jej nie chciałam "szarpać" i kleić, a następnego dnia ona nie chciała żeby ją ruszać.
I jak wczoraj dopytałam to powiedziała, że nie boli to co boałao - czyli lewy bok.
Jednak plaster nakleiłam.
Czy mogło ją przestać boleć bo była tak słąba i już nawet ból nie docierał?
Przez cały dzień wmuszałam wodę mineralną z orsolitem i wypiła nutridrinka oraz zjadła dwa razy kawałeczki wielkości 1x1 cm smażonego karpia.
Wczoraj po południu nie było jej niedobrze.
Po 20 zaryzykowałam jeszcze z kroplówka z glukozy.
A dzisiaj od rana znowu źle się czuje.
Niedobrze i jakaś taka jak określila rozbita.
Ja jestem w pracy.
Mam nadzieję, że po atossie jednak zrobi się lepiej.
WYmyśliłąm system leków p.wymiotnych: atossa zanim wstanie, później ok 16 i na noc awiomarin.
Z dobrych wieści to wczoraj jak wieczorem odłączałąm kroplówkę poleciała krew z wnflonu - był efekt nawodnienia.
A z innych objawów powiedziała mi przed chwilą przez tel, że bardzo się pociła w nocy.
Dziękuję za pomoc - wsparcie i możliwość wylania tego z siebie.
Pewnie niedługo złąpię kryzys, bo teraz czuję się oskuropiona i jakby to było gdzieś z boku mnie.
DO tego śmiałam się że kroplówki kotu robiłam, ale tego nie przeżył. Czarny humor mnie ratuje.
Mój mężczyzna (skomplikowana relacja dodatkowo) kompletnie nie jest wspierający - powiedział, że nie umie, w sumie dobrze, że wprost, ale że wie, że ja sobie radzę ogarniając to wszystko.
Przedwczoraj jednakże zabrał nasze dzieciaki do swojego mieszkania i przynajmniej nimi wszystkimi nie musiałam się zajmować, a wczorajszy dzień mnie wykończył fizycznie. Bo psychicznie to widziałam rezultat pozytywny kroplówki więc nadzieją na dłuższy czas z mamą wzrosła.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum