Z całym szacunkiem dla tych, którym to całe biadolenie się nie podoba- nikt nikogo nie zmusza do czytania i pisania w tym wątku.
Otóż,to.
Pewnie wszyscy mamy dobre intencje...jednak bywa, że zaczynamy brukować piekło...
Do tych mądrzejszych o czas, już zapomnieliście jak to było. Po co te komentarze?
Nie chcę podsycać ognia sporu. Przecież nie w tym rzecz.
Miałem nic tu nie pisać, ale...
Jutro miną 3 miesiące od śmierci Taty.
Któregoś dnia, jak byliśmy na cmentarzu, moja siostrzenica (2 latka i 3 miesiące) chodziła wokół grobu. Próbowała podnieść wiązanki, zaglądał pod nie. Wołając: "Dziadziu. Dziadziu! Gdzie jesteś!?". Wskazaliśmy jej niebo. Podniosła głowę. Zaczęła krzyczeć, tym swoim głosikiem: "Dziadziu! Dziaadziuu! Dziaaadziuuu!!!" Serce chce pęknąć...
To jest moje życie, moja żałoba.
Nie każdy musi mnie rozumieć.
Uśmiecham się, ale też płaczę, walę głową w mur, chociaż wiem, że go muszę obejść.
To jest miejsce, gdzie mogę o tym napisać.
Dziękuję za to.
_________________ "tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe,
bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe..." J. Kaczmarski
To jest moje życie, moja żałoba.
Nie każdy musi mnie rozumieć.
Uśmiecham się, ale też płaczę, walę głową w mur, chociaż wiem, że go muszę obejść.
To jest miejsce, gdzie mogę o tym napisać.
Bardzo mi się spodobało w jaki sposób to napisałeś. Krótko i na temat.
AdArk napisał/a:
To jest miejsce, gdzie mogę o tym napisać.
Dziękuję za to.
Ja również dziękuję za to !!!
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Dzisiaj minęło 5 miesięcy od smierci Mamy. Już? Dopiero?
A ja wciąż nie wierzę, stało sie tak nagle. Czekam na telefon ? Chcę rozmawiać, usłyszec w słuchawce Jej słowa " stęskniłam się już za tobą" .Jechać i wypić razem kawę .
Ale to niemożliwe . Czas nie wróci. TĘSKNIĘ BARDZO .
Myslę też o Tacie, odszedł dwa lata temu. Najbardziej się boję , że zapomnę brzmienia Jego głosu. I tak myslę, że gdyby On żył to i Mama by jeszcze była z nami .
U tu jest własnie miejsce , gdzie mogę to napisać , bo wiem, że inni też tak czują i mnie zrozumieją.
Przecież nie będę o tym bez przerwy mężowi, dzieciom, koleżance w pracy.
Oni nie chcą żyć moim smutkiem , a ja nie chcę ich tym obciążać.
Dziękuję za temat " Żałoba".
Pozdrawiam wszystkich smutnych. Musimy sami sobie z tym poradzić.
Nie wiem czy oglądaliście film "Tatarak" z Jandą w roli głównej. Opowiadała tam o swoim mężu a głównie o jego ostatnich chwilach.
I położyło mnie na łopatki jedno...zostawiła sobie komórkę męża, opłaca sobie abonament i czasami do niego dzwoni....odsłuchuje wtedy komunikat, który nagrał na poczcie!
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Wow, chyba temat rozruszałem, a jeśli tak to dobrze. Żałoba żałobą, każdy człowiek przechodzi ją na swój sposób zwykle więcej niż raz w życiu, ale żadne życie nie kończy się na żałobie, myślę, że Wasi - szczególnie aktywnych uczestniczek wątku - bliscy nie byliby zachwyceni nadmierną celebrą żałoby. Żałoba to stan ducha, który ... przechodzi ( poprawia się nastrój człowieka, rośnie "libido", zaczynają pachnieć kwiatki, itp ), a zatem i ona ma swój czas i miejsce. Poświęćcie koleżanki zmarłym co zmarłych, a żywym - co im się należy.
Poświęćcie koleżanki zmarłym co zmarłych, a żywym - co im się należy.
Żałoba to bardzo delikatny i dość drażliwy temat - uszanujmy cudze uczucia (moje też). Dzisiaj mija 26 dzień bez mojej mamy - nie płaczę po nocach - choć uwierzcie mi bardzo bym chciała (czy się to komuś podoba czy nie). Ale najwyraźniej nie zaakceptowałam tej sytuacji - mojaj Mama nadal jest - tylko gdzieś wyjechała (jest w szpitalu czy coś takiego). Nie zwariowałam. Po prostu tak mi jest lepiej. I chcę o tym tu pisać. Lepiej mi. / aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Żałoba to bardzo delikatny i dość drażliwy temat - uszanujmy cudze uczucia (moje też). Dzisiaj mija 26 dzień bez mojej mamy - nie płaczę po nocach - choć uwierzcie mi bardzo bym chciała (czy się to komuś podoba czy nie). Ale najwyraźniej nie zaakceptowałam tej sytuacji - mojaj Mama nadal jest - tylko gdzieś wyjechała (jest w szpitalu czy coś takiego). Nie zwariowałam. Po prostu tak mi jest lepiej. I chcę o tym tu pisać. Lepiej mi. /
i mnie ten temat duzo dał - pozwoliłam sobie na wyrzucenie z siebie mojego bolu i zalu, i tak jak Bblondi tez zwyczajnie odsuwam od siebie to ze taty nie ma, on jest , tylko na razie go nie ma,stoje na cmentarzu patrzę na tabliczke i dalej nie rozumiem po co tam jestem , i co to za miejsce , przeciez tu taty nie ma, nie ma , jest tylko grob
za kilka dni mina 2 miesiące od jego odejscia boli i to bardzo,
pomyślałam sobie żeby ból i łzy przekuć na coś dobrego, i jesli tylko mnie zaakceptują i moi lekarze pozwola mi na taka działalność to zacznę pomagać -tym ktorzy odchodzą
zamiasat płakać, lepiej działać i to chyba będzie najlepsza droga , w ten sposob pomoge i innym i sobie ,
to taka forma uczczenia taty , za jego dobrć w zyciu ja tez będe starać się dawać dobro
przemyslałam to sobie na wszystkie strony- jesli tylko moj prof nie będzie mial zbyt duzo wątpliwosci to zacznę pomagać tym, ktorzy są na koncu tej ziemskiej drogi, kiedy jest tak trudno i tak cięzko ten wolontariusz jest promykiem który może ulzyć i pomoc
na razie zupełnie bez ostrzezenia cos mi sie przypomni , jakis urywek z zycia , i juz zapadam się w sobie i płyną łzy.
moze lepiej swój zal zamienić właśnie na pomaganie innym
chciałabym ale czy to wyjdzie to juz jest inna sprawa
dobrze ze jest ten temat , na pewno nie jeden raz tutaj napiszę
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
przemyslałam to sobie na wszystkie strony- jesli tylko moj prof nie będzie mial zbyt duzo wątpliwosci to zacznę pomagać tym, ktorzy są na koncu tej ziemskiej drogi, kiedy jest tak trudno i tak cięzko ten wolontariusz jest promykiem który może ulzyć i pomoc
niki napisał/a:
moze lepiej swój zal zamienić właśnie na pomaganie innym
Bardzo chwalebne
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Ja dodam tylko od siebie 3 grosze- dajmy każdemu przeżywać żałobę po swojemu. Nawet jeśli ktoś czuję potrzebę dzieleniem się czymś tak intymnym- pozwólmy mu na to. Ja, jako osoba wrażliwa, rozumiem to. Sama poniekąd pewnie przeżywałam żałobę dość podobnie, choć jak znam życie- po cichu, w swoim pokoju, za zamkniętymi drzwiami. To trochę jak w piosence: albo nie umiesz albo życie tak sprawiło, że o bólu nic nie powiesz i ukryjesz wszystko nawet miłość daj zdrowie moim bliskim, dla mnie tylko trochę siły, może trochę mniej poczucia winy (Eldo- Rozmowa).
I choć wielu z nas nie stara się w swoich opiniach stara się nie używać słów (epitetów) dotyczących przeżywania żałoby: lepiej, gorzej, szlachetniej, ostentacyjnie; to mi te słowa cisną się na usta, jak czytam niektóre posty. Nie dopuśćmy do tego, żeby się różnicować; wątek powstał po to, żeby Ci, którzy mają ochotę i czują potrzebę podzielenia się swoimi uczuciami zrobili to. Pozwólmy im na to.
a u mnie dziś mija 6 miesięcy
I muszę przyznać, że od jakiś 2 tygodni czuję się psychicznie gorzej niż 2- 3 miesiące temu. Nie wiem z czego to wynika - czy może dociera do mnie dopiero teraz nieodwracalność tej sytuacji i dodatkowo dochodzi przygnębienie jesienne.
W ostatnich dniach nie mogę powstrzymac łez (płyną po policzkach w róznych sytuacjach np. idę ulicą, jadę autobusem itd), zawsze kiedy wspomnę Tatę.
A wydawało mi się, że nawet coraz lepiej zaczynam sobie radzić - pojawiały się wspomnienia związane z Tatą te sprzed choroby, przypomnialiśmy sobie różne śmieszne historie jakie miały miejsce. Nie było ciągłego rozpamiętywania czasu kiedy Tata chorował.
I nagle zaczęłam być coraz smutniejsza,apatyczna, nic mnie nie cieszy i te ciągle pojawiające się łzy, nie umiem nad tym zapanować.
U mnie za 3 dni minie miesiąc - cały długi miesiąc... Czasami biorę komórkę i odsłuchuję nagrany głos mojej mamy. Ona nawet nie wiedziała jak któregoś dnia siedząc razem na łożku i plotkując o tym czy o tamtym włączyłam nagrywanie... Teraz zawsze mam jej głos przy sobie.
Myślałam, że brak akceptacji tego co się stało to tylko mój sposób na radzenie sobie ze stresem, smutkiem i tęsknotą ale chyba to częste zjawisko. Pozdrawiam Was!/aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum