tifany,
Ale to jest zupełnie przyzwoita hemoglobina, poza tym to raczej nie brak żelaza jest powodem lekkiego obniżenia się jej poziomu ( tylko postępująca choroba).
Co do świądu to oprócz pielęgnacji ( nawilżanie, natłuszczanie) przydałyby się pewnie leki - zapytaj lekarza z hospicjum. Moze antyhistamina, może coś skuteczniejszego.
Dziękuję. Już mamy trochę specyfików na to swędzenie, od dzisiaj zaczynamy próbować. A np. Biofer, ja to biore co jakiś czas bo walczę z anemią. Cy mogę podzielić się z mężem?
tifany,
Tak, jak napisałam - u Twojego męża obniżająca się hemoglobina nie jest raczej pochodną braku żelaza ( chyba, że niskie żelazo wyszło w badaniach). A w takiej sytuacji Biofer nie spełni swojej roli.
missy, tak też myślałam. I daliśmy sobie z tym spokój. Męża najbardziej denerwuje to swędzenie. A poza tym , że jest żółty, od czasu do czasu łapie go ból to na razie nic innego się nie dzieje, i funkcjonuje jak do tej pory.
Zastanawia mnie jedna sprawa, skoro odbraczanie nie wchodzi w grę , czy jest jakiś inny sposób na tą żółtaczkę? Obecnie bilirubina wynosi 20,64 mg/dl, czyli wzrosła trzykrotnie w ciągu miesiąca. To za miesiąc co będzie?
tifany,
Jeśli lekarz nie widzi szans na protezowanie/odbarczanie to różne parametry ( w tym bilirubina, transaminazy) będą się pogarszać. Niewydolna wątroba będzie podtruwać powoli ( albo bardzo szybko) cały organizm - oprócz encefalopatii wątrobowej będą się też pojawiać cechy niewydolności innych narządów. Ogromnie mi przykro tifany, nie to się chce pisać...
Witam .
Nie było mnie jakiś czas, ale już jestem. U męża bez zmian, tzn. oczy żółte, skóra swędzi, apetyt dopisuje, ból , o ile taki się pojawia zwykły ibuprom pomaga, sporadycznie ketonal ( raczej na noc).
Ale mam pytanie , bo ostatnio zauważyłam, że skóra jest mniej żółta, w zasadzie twarz, dłonie są blade. Czy jest możliwe, że żółtaczka sama się cofnie? ( może wtedy można by podać chemię?). W ogóle , to mnie zastanawia , że wszystko tak ,,pięknie" wygląda. Normalnie żyjemy, tak jak by nic nie było. Nic już nie wiem, mąż mówi, że to cisza przed burzą.
Mimo ogólnego stanu, który opisujesz, że jest "normalny", że skóra jest mniej żółta to żółtaczka nadal jest
tifany napisał/a:
oczy żółte, skóra swędzi
Przy żółtaczce właśnie te oczy i swędzenie to takie typowe objawy.
tifany napisał/a:
Czy jest możliwe, że żółtaczka sama się cofnie? ( może wtedy można by podać chemię?).
Wątpię ale skoro uważasz, że zażółcenie się zmniejsza to wyniki bilirubiny trzeba by było sprawdzić.
Jeśli stan się nie poprawi to chemii nie podadzą bo jeszcze bardziej uszkodzi to wątrobę.
tifany napisał/a:
Normalnie żyjemy, tak jak by nic nie było.
I starajcie się tak dalej żyć bo nie wiadomo kiedy ten piorun burzowy uderzy, chwilo trwaj.
pozdrawiam
Dziękuję , marzena66. Wyglada na to, że to ja nie widzę żółtej skóry. Każdy z naszego otoczenia twierdzi, że mąż jest żółty.
Jeszcze jedna sprawa, dowiaduję się, że stopy zaczęły puchnąć. To kolejny objaw? Furosemid ( nie wiem czy tak się piszę) pomoże? Do tej pory było ok., ale mąż wytargał z piwnicy adidasy po synu (duży rozmiar), bo własne go cisną.
[ Dodano: 2017-01-27, 08:14 ]
Ile, ile jeszcze nam zostało? Ile to będzie trwało?
Ile, ile jeszcze nam zostało? Ile to będzie trwało?
tifany, wiesz że to bardzo trudne pytanie na, które nie znamy odpowiedzi, nikt jej nie zna. Teraz mąż czuje się dobrze i wykorzystujcie ten wspólny czas, cieszcie się chwilą.
Niestety prawda jest gorzka/bolesna ale jeśli jest żółtaczka to znaczy, że wątroba nie radzi sobie z pracą a jak nie radzi to zatruwa organizm toksynami i to będzie niszczyć kolejne organy, wyłączać ich prawidłową pracę. Ten Wasz wspólny czas może być już krótki, strasznie mi przykro, że napisałam takie gorzkie słowa, nie to chciałaś usłyszeć ale powinnaś być na to przygotowana. Bardzo mi przykro i chcę się bardzo mylić w swojej ocenie.
Nie będę ukrywać, że mój mąż to chodzący ideał , ale w czerwcu będzie nasza 36 rocznica ślubu. I nigdy by mi do głowy nie przyszło , że może go spotkać ta choroba. Bo w jego rodzinie nikt nigdy nie chorował, ani nie choruje, żyją bardzo długo. A tu taka historia, wierzyć mi się nie chce, tyle rzeczy jeszcze do zrobienia, tyle świata do zobaczenia ( oboje kochamy podróże). A tu taka bezczynność. Najgorsze jest, to , że nic nie można zrobić. Czuję , że zaczyna mnie to przerastać.
tifany,
Rozumiem Twój ból bo przechodziłam podobne dylematy jak mój mąż chorował. Nie ma reguły kiedy i kogo dopadnie to raczysko, strasznie mi przykro, że musicie tego doświadczać. Piękne lata ze sobą spędziliście, teraz coraz mniej osób spędza ze sobą tyle lat.
Nie myśl kochana co będzie za chwilę, korzystajcie ze wspólnych chwil, póki mąż ma siły i tego chce, pielęgnujcie każdą chwilę wspólną. Trudno coś mądrego w takiej sytuacji napisać ale wierz mi, że bardzo Cię rozumiem bo ja też nie wyobrażam sobie straty mojego męża.
Trzymaj się kochana, przykro mi, że nie mogę niczym Cię pocieszyć
marzena66, przeczytałam historię Twojego męża, i nie zazdroszczę Ci , tylko się cieszę, cieszę się , że wygrywacie, że nie poddajecie, i tak trzymać.
Ja no cóż mogę powiedzieć, właśnie pogotowie zabrało mojego męża, bo jakaś niedrożność się przyplątała. Boję się , że to początek końca
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum