Staram się jak moge, ale jestem u kresu wytrzymałości:(
Gdyby nie te jak mówi Tata - slabe nogi - jak chodzi to mówi, że ma takie troche jak z waty, dlatego chodzi z kula, to generalnie czuje się dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Głowa nie boli, kaszlu nie ma, apetyt spory, wyniki krwi ok, dlatego trudno mi sie pogodzić, że możemy juz nie mieć szansy na nic innego poza Gamma Knife, a i to może nam zostać 'odebrane"...
Ciężko znieść i pogodzić się, że nie ma juz więcej opcji, jak widzę jak tata dzisiaj pędził nowym autkiem z radościa na twarzy... jak to znieść, że jest już "skazany"???
Cholerka jasna co jeszcze mogę zrobić, gdzie się udać, kogo nagabywac???
Doradźcie coś, bo zwariuję!
Łepetynka znowu mnie boli...
Kasiu kochana nietstey, sama doskonale wiesz, że zrobiłaś i robisz wszystko pod kątem leczenia taty właściwie.
Ciesz się każdym uśmiechem na twarzy tatki i chociaż spróbuj nie myśleć czasami o przyszłości, bo liczy się każdy nowy dzień.
Wbrew rokowaniom tych dni może być jeszcze bardzo, bardzo dużo, czego Wam życzę.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Wiem, że statystyki nie zawsze się sprawdzają i skoro po WBRT jest 5,5 miesiąca zycia (średnio), to jeden może przeżyć 3 miesiace, a drugi 7 miesięcy i stąd takie uśrednienie... ale chcialabym zrobić wszystko, by wydłużyć tą średnią 5,5 miesiąca.. chociażby o jeszcze kilka...
chociaz o tyle, bo wiem, że skoro są przerzuty do mózgu, to niewiele już można zrobić... Chcialabym wykorzystać maksymalnie wszystko co możliwe, bo kilka kolejnych, wspólnych miesięcy z Tatkiem jest warte wszystkiego...
Ona tak czeka na Wnuczka...
On ma takie plany... Nie potrafię/nie mogę/ nie chcę ich burzyć...
On ma nadzieję...
[ Dodano: 2012-03-11, 21:34 ]
Jutro kolejny telefon do Czech, mam nadzieję, że uda sie połaczyć z dr Liscakiem i bedzie miał dla Nas dobra informację...
Łzy mi kapią na klawiaturke, ale ze szczęścia:)
Tak, mamy kwalifikację na Gamma Knife!!!!
jedziemy już pojutrze, w środę wieczorem tata ma się stawić w Pradzie, w czwartek rano ma mieć zabieg.
Nie jestem w stanie na razie nic więcej napisać, bo cała się trzęsę...z emocji...
Mam tylko nadzieję, że pan dr po obejrzeniu Taty nie zmieni decyzji!!!
Nadal nie dowierza, nie wierzę, że to prawda!!!!
Boże, dziękuję...
KOchani, bardzo dziekuję za wsparcie!!!
to dla Was:
Napiszę więcej jak ochłonę troszkę...
ściskam mocno
Kasiu, to cudowna wiadomość, od poniedziałku takie dobre nowiny:) cieszę się bardzo, że Tato zakwalifikował się do GK. Wszystko się dobrze ułoży, czekamy na same dobre wiadomości.
Uściski:)
Kochani Moi:)
Wróciliśmy z Pragi, z Gamma Knife
Udało się!!! Tata miał Gamma Knife - albo "Gamma nuż"- po czesku!!!!
rezonans nie wyrwał endoprotezy czego obawiano się w Polsce i nie wykrył żądnych innych małych guzków, co wielu lekarzy sugerowało, że zapewne oprócz duzych sa i maleńkie niewidoczne w TK..
Padam na pyszczek ze zmęczenia - (więcej opisze więc jutro), bo wczoraj ( środa) wyruszylismy o 5.00 z Poznania by stawić się w Pradze o 13.00 a dzisiaj rano też pobudka o piątej, bo tata miał być w szpitalu o 6.00.
O 11.00 był po rezonansie, zabiegu Gamma Knife, rozliczeniach finansowych i z wypisem ze szpitala!
Chyba nie muszę pisać, jaka - mimo strasznego zmęczenia - jestem szczęśliwa.
Mam nadzieję, że GK Tacie pomoże byc z Nami dłużej...
Ogromnie wszystkim dziękuje za wsparcie, dziękuje za pw i maile, które mi bardzo pomogły i zagrzały do dalszej walki...
KOchani - dziękuję Wam ogromnie! To dla Was:
Mialam opisać dokladnie naszą wizytę i wrażenia z Gamma Knife, ale najnormalniej w świecie nie mam czasu:( Ostatnie dwatygodnie mam potężne zawirowania w pracy i siedze po 16 godzin:( Migreny mam co kilka dni, serce kolata, moje liche włosy wypadają tonami... Potrzebuje odpoczynku, ale... nie mam czasu
Ale wracając do Tatki mojego kochanego:)
Przez pierwszy tydzień - 10 dni po GK było gorzej:( Ale uprzedzali w Pradze, że może być większy obrzęk, samopoczucie gorsze itp. Padła nawet informacja o miesiącu- dwóch meisiącach gorszego samopoczucia.
Tymczasem Tatko od kilku dni ma się lepiej.
Zawroty - nawet przy szybkim wstawaniu - zniknęły, nogi (na które tata narzekał) już nie są takie słabe i Tata po domu chodzi nawet bez kuli, a do Pragi jechał z dwoma kulami i chodził kiepsko...
Wczoraj tata wybrał się nawet z Mama na zakupy i prowadził autko pierwszy raz od kilku tygodni. Domagał sie tego strasznie, ale to niechybny znak, że jak marudzi, że chce prowadzić auto to znaczy, że wraca do formy, bo jak czuł się źle, to sam się bał jeździć...
Oczywiście dopada Go senność i ma jakieś 10- minutowe drzemki przed TV (2-3 dziennie), no ale to w tym wszytskim pikuś.
Mam nadzieję, że ta poprawa trochę się utrzyma...
Jakby nie było...obliczyłam, że dwa tygodnie temu minęło 2 lata od wstepnej diagnozy....
Dwa lata walki, życia w ciągłym stresie...
Jest bardzo ciężko, Tata jest na pierwszym miejsce, przez to zaniedbuje zycie prywatne i zawodowe, ale najwazniejsze, że Tata jest ciagle z nami...
Kasiu, to Ty walczysz najdzielniej o swego Tatę.
Niestety, ja nie mogę się tym pochwalić, bo u nas za dużo przerzutów i nic się nie da zrobić, żaden Gamma Knife nie da temu cholerstwu rady...
Katarzynka36 napisał/a:
Jakby nie było...obliczyłam, że dwa tygodnie temu minęło 2 lata od wstepnej diagnozy....
U nas dwa lata od diagnozy minęło w styczniu.. teraz , 30 marca minie dwa lata od wykonania mediastinoskopii...
Cieszę się w3aszym szczęściem... i życzę #Wam radosnych chwil bez strachu i bólu.
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Witajcie Kochani,
Troszke niepokoju i strachu wkradło się do mojego serca... tzn. niepokój o Tatę mam ciagły, ale żyłam od połowy marca - kiedy miał Gamma Knife - nadzieję, że Tatko niebawem poczuje sie lepiej.
Jak pisalam, przez pierwszych 10 dni po GK było widac pogorszenie - gorszy chód, zaburzenia równowagi itp. po czym Tata poczuł się lepiej (pisalam o tym w poście wyżej).
Teraz się denerwuję, bo w Wielkanoc było dobrze, a od wczoraj Tata siedzi jakiś słaby, osowiały i "smętny". Mowi jakby mnie, jest taki smutny i widać, ze nie bardzo ma ochotę na cokolwiek. Chodzę, obserwuję, pytam jak sie czuje, czy coś boli, czy jest senny/oslabiony. Widzę, że coś jest nie tak, ale Tata dokladnie nie chce powiedzieć.
Chodzi w miarę dobrze, zawrotów jak twierdzi nie ma, mówi tylko, ze jest 'do niczego", że nie ma siły, jest zmeczony i śpiący. Fakt - od dzisiaj rana ma wielka opryszczkę na wargach, a zawsze mu wychodzi przy oslabieniu. Po WBRT oslabienie silne Go dopadło miesiąc po lampach, teraz zbliża się nam miesiąc po Gamma K. więc może to jest tylko zwykłe osłabienie po tych naświetlaniach?
Moja wyobraźnia jednak pracuje... Boję się, że Gamma Knife nic nie dało i guzy rosną:(
Szukam informacji w necie, zeby porównac Taty przypadek z innym, ale chyba niewiele jest osób w Taty sytuacji (po operacji płata, po przerzutach do mózgu, po WBRT i gamma Knife), chociażby z racji tego, że w Polsce praktycznie oprócz Allenortu za kasę niekt GK nie wykonuje.
Na naszym Forum jest tylko Homer po operacji pluca i GK, ale On miał tylko 1 przerzut w głowie...
Czytałam, że GK nie działa szybko i guzy obkurczają się powoli (kontrolne MRI kazano nam zrobić dopiero za 3-4 miesiące). Czy zatem w niecały miesiąc po GK Tata może mieć jeszcze obrzek po GK? Czy raczej powinien juz odczuwać pozytywne objawy GK?
Wiem, że GK może nie zadziałac i tego się wlaśnie boję...:(
Chociaż nie ukrywam, że mam nadzieję, że to tylko chwilowe pogorszenie... ale wiecie, jak juz było lepiej, to jak się pogarsza to człowiek wpada od razu w panikę i stres...
Kasiu skutki radiacji mogą być odczuwane do 6 miesięcy od ostatniego zabiegu, ja zakończyłem napromieniania prawie 7 tygodni temu a do dziś czuję się jak wypluty. miejmy nadzieję że jest to chwilowe osłabienie, które wkrótce minie, tego życzę z całego serca
Tak, wiem, że lampy działają mocno osłabiająco, zresztą już to 2 razy przerabialiśmy (6 tygodni naświetlan radykalnych na płuco i tydzien naświetlań na głowę).
Tyle, że się martwię, bo jednak Gamma Knife to nie wielotygodniowe naświetlanie, tylko wersja 'skrócona" i tak się wystraszyłam, szczególnie, że już było lepiej i teraz gorzej, więc wyobraźnia pracuje, że guzy zamiast się zmniejszac rosną:(
A porównać nie za bardzo mam z kim, bo niewiele osób miało robione GK przy przerzutowych guzach. Ciężko znaleźć więc osobę z podobnym doświadczeniem...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum