Z jednej strony cały czas nie dowierzam i wydaje mi się, że Tatko jest w szpitalu... Z drugiej strony czuje spokój - taki dziwny... Nie mogę płakać. Czyżby przez 2,5 roku walki wypłakała już wszystkie łzy, że teraz przyszedł czas na ukojenie?
To niedowierzanie będzie jeszcze długo trwało...
a ten dziwny spokój, to raczej odrętwienie, szok.... który minie po pogrzebie i pożegnaniu wszystkich żałobników, wtedy to ja rozpadłam się na milion kawałków a każdy z nich krwawi i zalewa się potokiem łez
Ja też 2,5 roku walczyłam...i przegrałam a w przegranej pomógł mi polski system zdrowotny, postawa i zobojętnienie służby zdrowia....ach..nie będę już wymieniała...co jeszcze....
"Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw
mieszkańcy chwały, wszyscy Święci Boży,
z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie,
z rzeszą zbawionych śpieszcie na spotkanie.
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
a pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi
aż przed oblicze Boga Najwyższego......
Niech cię przygarnie Chrystus uwielbiony,
On wezwał ciebie do królestwa światła.
Niech na spotkanie w progach Ojca domu
Po Ciebie wyjdzie Litościwa Matka.
Promienny Chryste, Boski Zbawicielu
Jedyne Światło, które nie zna zmierzchu,
bądź dla tej duszy wiecznym odpocznieniem
pozwól oglądać chwały twej majestat.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie,
a Światłość Wiekuista,
niech mu świeci na wieki wieków.
Amen.
[ Dodano: 2012-08-08, 23:52 ]
PS - Mam nadzieję, że nie obraziłaś się za to, że wkleiłam słowa pieśni, którą jutro usłyszycie podczas mszy pogrzebowej
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Dziękuję wszystkicm z całego serca...
Teresko, oczywiście, że się nie obraziłam za pieśń.
Masz rację - wiele osób mi mówiło, że kiedy rodzina po stypie wyszła rozsypali się... dopiero wtedy dotarło do nich. Teraz były mysli, czas zajęte przygotowaniami do ostatniego pozegnania Taty. Niby jest nam obojetne co ludzie powiedzą, ale jednak człowiek biega i organizuje wszytsko tam by Tatus miał wszytsko co najlepsze... Może to materialistyczne podejście, ale co nam pozostało oprócz modlitw? Tylko godne, wspaniale pożegnanie Tatki... Chcielismy by Tatko miał wspaniały pogrzeb. Tylko tyle i aż tyle moglismy dla Niego tutaj na ziemi zrobić....
Kasieńko cały czas łączę się z Tobą w bólu
Każdego dnia z ciągłym niedowierzaniem o Was myślę
Jutro choć tylko myślami ale też będę z Tobą.
Zdjęcia tatusia i zdjęcie tatusia z Tobą jest cudne. Te zdjęcia mówią tak wiele. Bez słów pokazują przeogromną miłość. Z oczu widać jakim człowiekiem był Twój tatuś.
Był wielkim człowiekiem ! I wychował wielką córkę !
Kasiu ... dużo sił i jeszcze raz wyrazy ogromnego współczucia dla całej rodziny
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Kasiu piszesz:
"Z jednej strony cały czas niedowierzam i wydaje mi sie, że Tatko jest w szpitalu... Z drugiej strony czuje spokój - taki dziwny... Nie moge płakać"
Uwierz mi.Miałam tak samo. 31.07.2012 pochowałam moją Mamusię.Ku mojemu zdziwieniu i zdziwieniu wszystkich dookoła byłam nadzwyczaj spokojna.Mimo, iż w silnym stresie potrafię z nerw wpaść w jakąś furię, pogrzeb przetrwałam bez większej rozpaczy. Dla niektórych wydawało się to może dziwne, bo wyglądało, jakbym nie była zbytnio zrozpaczona, ale zapewniam, że kocham ją bardzo.Najbardziej na świecie. A mój dziwny spokój wynikał jedynie z tego, że byłam pogodzona z faktem jej odejścia.Po prostu pozwoliłam jej spokojnie odejść.Odejść do lepszego świata, gdzie nie ma bólu, cierpienia i łez. Mało tego. Jestem spokojna do dziś. Kilkakrotnie po pogrzebie czułam ją obok.Czułam ją w powietrzu.Nie bałam się bo wiem że odeszła również spokojnie, pogodzona z Bogiem. Wiedziałam, że jest, że czuwa nade mną.Miałam już tylko ją. A mimo tego coś nie pozwala mi płakać.A miałam naprawdę niewiele czasu żeby się pogodzić z jej chorobą.Bo tylko 4 miesiące.Ale jestem spokojna bo dzięki Wam, dzięki temu Forum posiadłam niezwykła wiedzę na temat tej choroby.Wiedzę, której bez przyjaciół z tąd nigdy bym nie miała.I wiem, że zrobiłam wszystko, żeby jej pomóc i wszystkiego dopilnowałam do samego końca.I nic nie mogę sobie zarzucić.Stąd ten stoicki spokój. I jestem przekonana, że u Ciebie Kasiu jest podobnie. Ty dodatkowo miałaś to szczęście być z nim w tych ostatnich chwilach.Ja się chwilę spóżniłam i to jest jedyna rzecz z którą mogę się nie pogodzić.
Pożegnałam dzisiaj Tatulka
Doznanie szczególne, choć chyba poziom emocji i rozpaczy był u mnie większy w piątek, gdy Tatko umierał. Bo wówczas - mimo wszytsko - był to dla mnie jakiś szok, trauma, chciałam wyć, krzyczeć, drzeć się wniebogłosy, by ratowano mojego najdrozszego tatulka. Nie panowałam wtedy nad moimi emocjami, o mały włos pobilabym wtedy lekarza i wyzwala pielęgniarki...
Dzisiaj było inaczej. Wylałam oczywiście morze łez, ale mimo łez czulam jakis taki wewnętrzny spokój, że Tatulek nie cierpi.
Uroczystość to był wyciskacz łez, ale w sumie sami sobie coś takiego zafundowalismy.
Chcąc by było wyjatkowo, bo Tatus byl wyjatkowy, było kilka trąbek i przepiekne śpiewy, wielka Taty fotka, na której był radosny i uśmiechnięty, było bardzo wzruszające kazanie i taki filmik na stypie o Tacie. Było też dużo oficjeli z naszego miasta, i mnóstwo ludzi więc Taty grób pokryly tak przepiekne wiązanki kwiatów i tak dużo, że byliśmy w głębokim szoku. Na dodatek mój brat przemówił nad grobem, choc bardzo sie bał, czy da radę. Opowiedział o Tatusiu, opowiedział o jego walce, czym wzruszył wszystkich...
To miłe doznanie, ze tyle osób - prawdziwy tłum przyszedl Go pożegnać. Byłam bardzo dumna, że mialam takiego Tatę...
Niby ta strona materialna pogrzebu nie jest ważna, ale z drugiej strony, człowiek sie cieszy, że pogrzeb - ostatnia uroczystość, ktorą można zrobić dla ukochanej Osoby - wypadla niezwykle i wspaniale - tak jak wspaniały i wyjatkowy był moj Tatuś.
Widziałam Tatusia po raz ostatni. Bardzo bałam sie tego spotkania, tej konfrontracji, tych emocji... A było - jak na mniej - tak... spokojnie. Tylko my, najbliżsi poszlismy Tatusia zobaczyć. I tu takie dziwne odczucie... To jakby nie był mój tatuś...:( Tatko sie zmniejszył, skurczył, zmienil... I poczułam, że to tylko ciało, że Tatki w tej trumnie jakby nie było, że jest gdzies indziej...
Inna sprawa - ja ciagle nie dowierzam. Mimo, że dzisiaj widziałam Tatusia, łapię się na tym, ze moja podświadomość - pewnie dla mojego dobra - odgania myśl, ze tata nie żyje. Wydaje mi sie, że tatko jest cały czas w szpitalu...
To tyle u mnie. jestem zmeczona piekielnie, bo o był cięzki dzień.
Sama siebie podziwiam, ze dałam radę.
Dla mnie wytłumaczenie tego stanu jest jedno - Tatko dał mi siły, by to przetrwać, bo On wiedział, że jestem najbardziej wrazliwą "jednostką" z calej rodziny, ze łatwo sie wzruszam, stresuje najbardziej i panikuje najbardziej.
tatusiu, dziekuje za te siły, ktore mi dałeś!!!
Przyśnij mi sie proszę. Moze wtedy będzie latwiej...
dziekuję z całego serca za wsparcie. Czulam je dzisiaj bardzo wyraźnie!!!
Sama siebie podziwiam, ze dałam radę.
Dla mnie wytłumaczenie tego stanu jest jedno - Tatko dał mi siły, by to przetrwać, bo On wiedział, że jestem najbardziej wrazliwą "jednostką" z calej rodziny, ze łatwo sie wzruszam, stresuje najbardziej i panikuje najbardziej.
tatusiu, dziekuje za te siły, ktore mi dałeś!!!
Kasiu to samo myślałam po pogrzebie mojej Mamci....ja tak płaczliwa trzymałam się jak nigdy. Ta jakby nasi kochani rodzice dawali nam spokój aby ich godnie pożegnać, bo to ostatnia rzecz, która możemy dla nich zrobić tu na ziemi.
Kasieńko życzę Ci ukojenia, spokoju i dużo siły abyś w tym trudnym czasie odnalazła bliskość i życzliwość tych, którzy są przy Tobie. Pamiętaj, ze ja tu jestem i wiele innych osób, które rozumieją Twe cierpienie.
Pozdrawiam i tulę....
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
juz nic nie będzie lepiej
nie będzie inaczej
nic się nie zmieni
swiat dalej idzie naprzód,
ktoś się urodzi, ktos będzie szcześliwy, ktos będzie płakał
wasze zycie zatoczyło koło a nikt się nie zatrzymał,
nawet słonce jest to samo i księzyc ten sam,
odpocznij kochana teraz. odpocznij , może Ci się tata przyśni
dopiero jak się obudzisz poczujesz ,że to juz koniec,
czasem to przynosi ulgę ale nie zawsze,
zycze ci wewnętrznego spokoju
tata dla Ciebie będzie zył wiecznie
wszak nie umiera ten , kto jest na zawsze w naszych sercach
dla Ciebie tata będzie zył wiecznie , we wspomnieniach wspólnie spędzonego czasu
zyczę ci spokojnej nocy , odpocznij
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Witajcie Kochani,
Bardzo dziękuje za słowa wsparcia, otuchy i pomocy.
Podobnie jak Marzenka - banialuka, nie za bardzo mogę płakać. Albo inaczej, jestem zszokowana tym, że nie rozpaczam, nie szlocham całymi dniami, mogę iśc do Taty na grób i nawet dowcipnie stwierdzić: Tatusiu, to znowu ja, to juz trzeci raz dzisiaj jestem u Ciebie...
Dla mnie to prawdziwy szok. Kiedy dowiedzialam się w październiku, ze Tatko ma przerzuty do móżgu, wiedziałam co to oznacza. Wiedziałam, że rokowania są tak fatalnie, że szczęściem niemal bedzie jesli Tata dozyje do Bożego Narodzenia... na sama myśl - bo i takie sie pojawiały w tym czasie - było myślenie o Taty smierci, egoistyczne - ja tego nie przeżyję... i na sama myśl wpadałam w spazmy i ryczałam jak bóbr. Teraz, kiedy Tatko odszedł tak naprawdę, to ja jestem nadzwyczaj spokojna, za spokojna.
Mój chłopak ma swoją teorię - stwierdził, że po prostu ja już żałobę zaczęłam w październiku w dniu diagnozy i ta trauma związana ze śmiercią, pogrzebem gnębiła mnie wiele meisięcy temu i rozłożyła się w czasie na te iles tam miesięcy.
Nie ogarniam jeszcze tego wszystkiego. Na cmentarzu "nie czuję" Taty. Natomiast Jego obecność jest wyczuwalna w domu, gdzie na każdym kroku sa Jego rzeczy, Jego kule, Jego ulubiony sweterek, czy filizanka do kawy...
Czekam kiedy mój najdroższy Tatule mi się przyśni...
Bo odwiedza po kolei Rodzinę. Był u ulubionego szwagra...cos tam postukał, popukał. był u mojego Brata - alarm w aucie mu się włączył nagle o 3 w nocy (auto zamkniete w garażu), wczoraj był u kolejnych krewnych - rozmawiali o Tacie, o Jego pogrzebie i w tym momencie spadlo im wielkie lustro ze ściany... Lustro jest olbrzymie, więc nie wiem dlaczego się nie potłukło spadająć na wielkie ceramiczne plyty podłogowe. Na dodatek, gwóźdź został w ścianie, więc jak spadło lustro???
dzisiaj minął tydzien od śmierci tatulka. Tęsknię ogromnie, tak niemal fizycznei za Nim... Ale jestem przy tym dość spokojna. Chyba Tatus dał mi taką siłę, wiedząc jaką znerwicowaną ma córkę - płaczkę...
Chyba... chyba, ze to cały czas jest taki szok i żyje na adrenalinie...i za kilka dni się "rozsypię"...
Tatusiu, kocham Cię bardzo, proszę mi też daj jakis znak...
Mój chłopak ma swoją teorię - stwierdził, że po prostu ja już żałobę zaczęłam w październiku w dniu diagnozy i ta trauma związana ze śmiercią, pogrzebem gnębiła mnie wiele meisięcy temu i rozłożyła się w czasie na te iles tam miesięcy.
Nie ogarniam jeszcze tego wszystkiego. Na cmentarzu "nie czuję" Taty. Natomiast Jego obecność jest wyczuwalna w domu, gdzie na każdym kroku sa Jego rzeczy, Jego kule, Jego ulubiony sweterek, czy filizanka do kawy...
Czekam kiedy mój najdroższy Tatule mi się przyśni...
Kasiu ja myślę podobnie, niby ludzie mówią że nie można się przygotować na śmierć najbliższych, ale ja uważam inaczej. Nie można się przygotować na samą chwilę śmierci, bo ja mimo iż wiedziałam ze od odejscia dzielą nas minuty to nie umiałam sobie tego wyobrazić bo "nie byłam przygotowana że to juz,że to tak szybko" mimo iż wiedziałam jakie są rokowania i byłam na to przygotowana. Ale z drugiej strony wydaje mi się ze znając rokowania już po operacji ciągle czekałam na moment kiedy wystąpią przerzuty bo ciągle gdzieś byłam na to przygotowana że wcześniej czy później wystąpią ale zawsze to nie był ten moment i ciągle prosiłam Boga "jeszcze nie teraz". Potem jak juz wystąpiły to wiedziałam ze mamy malutko czasu ale ciągle była iskierka nadziei i tak do ostatniej chwili. Tyle co ja łez wylałam w tym czasie i tyle stresu co przeszłam przez ostatani czas to myślę ze to było to co przeżyłabym gdyby moja mamusia odeszła nagle, nie chorując z tym że tu się to cierpienie rozłożyło w czasie. Takie są moja spostrzeżenia.
U nas dzisiaj 2 tygodnie najbardziej boli mnie jak widzę jak moje dzieci płaczą na cmentarzu za babcia i jak mówią "cześć babciu, paaaa babciu,szkoda ze nie mogę ci opowiedzieć...., szkoda że nie mogę Cię zobaczyć i przytulić" serce mi chce wtedy peknąć, ból nie do opisania
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum