Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=.
Witam KOchani!
Nobel dla twórców tego Forum:):):)
Niesamowita działalność, pomoc, wsparcie jakie niesiecie - w dzisiejszej, zmaterializowanej rzeczywistości - zasługuje na najwyższe słowa uznania. Wspaniałe miejsce z cudownymi ludźmi, tylko temat główny wyjatkowo smutny:(
Mam nadzieję, że i mojej rodzinie dodacie troszkę otuchy, wspomożecie i podpowiecie co robić w tej nierównej przecież walce...
Czytam Was od końcówki marca...
Chodzi o mojego Tatę. 68 lat. Badał się i owszem: a to badania na prostatę, a to na jelito grube, a to na cholesterol, a to usg, bo ma kamień w woreczku... często były badania krwi, moczu, wskażnika protrombinowego, bo "zaliczył" zakrzep po endoprotezoplastyce biodra... Niestety, pamietaliśmy o wszystkim za wyjątkiem płuc:( niestety. Tata palił i owszem, ale rzucił 23 lata temu... nie kaszlał, więc jakoś niestety o systematycznym rtg płuc zapomnieliśmy:( No i mamy:(
W ostatnim tygodniu marca, tuż przed Wielkanocą, usłyszałam stojąc blisko Taty, że jakoś "świszcze" wdychając powietrze... od razu pojechał na rtg, nastepnego dnia wynik- jest jakiś cień - ok. 2-3 cm w płucu prawym... niepokój coraz większy... Nastepnego dnia wizyta u pulmonologa, ktory polecił TK klatki...Niepokój coraz większy, choć dr uspokaja, że to mogą być pozostałości po zapaleniu płuc sprzed kilku lat... sympatyczny dr nie chciał żebyśmy mieli "przechlapane" święta wielkanocne...
Załatwiliśmy TK prywatnie więc wynik był już w Wielki Piątek - no i wyszło, że jest guz w prawym górnym płucu wielkości 4,5 cm na 3 cm, dodatkowo, że węzły chlonne są powiększone... W Wielką Sobotę przyjął nas dr pulmonolog no i stwierdził, że diagnozujemy dalej, więc po 14 dniach była bronchoskopia, podczas której pobrano wycinek...już wiedzieliśmy, że to nowotwór:(
Każdy chyba wie, jakim okropnym jest czekanie na wynik... w końcu wyszło...
Adenocarciroma cysticum czyli ACC... G3...:([/b]
Z tego co wyczytałam w necie rak bardzo złosliwy, niby wolno rosnący (?) i bardzo rzadki - szczególnie w płucach, wiem, że Mamanel z tym walczyła, ale Ona miała w śliniance, prawda Mamanel?
Co było dalej? KOlejna wizyta u pulmonologa, ten dał nam nadzieję ( jak wiele to znaczy!!!), że chyba jest szansa na operację... no i skierowanie do torakochirurga...
Wizyta w szpitalu, badanie EBUS, spirometria i inne badania no i decyzja - będa operować, ale najpierw poproszono nas byśmy naradzili się czy zgadzamy się...
DR postawił bowiem jasno, że guz nacieka, więc na 95% nie uda się uratować żadnego płata i mamy nastawić się na wycięcie całego prawego płuca... A to niesie ze sobą zdecydowane pogorszenie wydolności oddechowej... no ale w zamian mamy jakąs szansę na dalsze życie... wiadomo co wybrał Tata i co my - operacja, bo to jakas szansa, może nieduża, ale zawsze ... szansa na życie...wiem, ze może nie na wiele lat, ale choć jeszczę na troszkę....
Operacja była w 20 maja... nie powiem jaki to stres, każdy chyba zdaje sobie z tego sprawę... Operację Tata zniósł bardzo ciężko... był wyczerpany fizycznie no i psychicznie... ból duży ale chyba jeszcze gorsze osłabienie... Lekarze nas bardzo jednak zaskoczyli, bo oświadczyli, że operacja była bardzo udana i jest lepiej niż sądzili:)
Udało się bowiem wyciąć guza, bez wyciecia całego płuca - zrobili bowiem lobektomią mankietową:):):)
Po tygodniu Tata był w domku, potem pojechał na trzy tygodnie do sanatorium - szpitala w Ludwikowie pod Poznaniem....
Niepokoi mnie jednak wiele rzeczy... tata jest cały czas oslabiony i zmęczony.... męczy się oczywiście szybciej rozumiem to... jednak zmizerniał mocno, jest zdołowany, no i często pokasłuje:( nie jest to typowy kaszel, nie kaszlał bowiem przed operacja, tylko pojedyńczo odkasływał - takie odchrzaknięcia... myślałam, że po operacji mu to zniknie skoro guz wycięty... jednak cały czas się utrzymuje, a nas to stresuje....
Tyle na razie, bo mogłabym pisać i pisać, przytoczę później najważniejsze wyniki, a jutro wynik biopsji po operacji, bo czekaliśmy na nia dość długo:(
Przepraszam, że może "sucha" jest ta moja opowieść, ale chciałam przedstawić Taty drogę do diagnozy, do operacji... Jutro dołaczę wyniki i TK i biopsji podczas bronchoskopii...no i ostateczne wyniki... i zadam Wam pytanie "I co dalej?" i jakie mamy rokowania?
Pozdrawiam wszytskich cieplutko... Gdyby wasi Bliscy wiedzieli, jak pieknie o Nich piszecie, jak sie troszczycie, jak walczycie.... BYliby z Was bardzo dumni:):):)
Płaczę gdy czytam niektóre posty... walka z ta chorobą jest straszna...walka o każdy dzień, godzinę...
Teraz i ja do Was dołączam Kochani Forumowicze....
Gdyby wasi Bliscy wiedzieli, jak pieknie o Nich piszecie, jak sie troszczycie, jak walczycie.... BYliby z Was bardzo dumni:):):)
pięknym jest to, że walczymy wiedząc, że nasza walka tak naprawdę kiedyś zakończy się porażką... W tym miejscu wiele z nas znajduje odskocznię od codziennej traumy jaka dotyka naszych bliskich i nas, podświadomie szukając ratunku zagnieżdżamy się w gniazdo forum DSS oczekując dobrego słowa, wypłakując się, próbując znaleźć rozwiązania nierozwiązywalnych dylematów.
Dobrze, że mamy taką możliwość, dobrze, że jest takie miejsce i Ci wszyscy, czasem obcy a jednak bliscy z racji podobieństw w cierpieniu....
Katarzynka36 napisał/a:
Płaczę gdy czytam niektóre posty... walka z ta chorobą jest straszna...walka o każdy dzień, godzinę...
Płacz pomaga, ważne by dotknięci chorobą go nie widzieli u nas i mieli jak najmniej okazji by sami musieli mieć mokre oczy z bólu cierpienia, swojego i swoich bliskich.
powodzenia i wytrwałości
Łysy
_________________ jeśli masz zamiar chorować musisz być zdrowy i mieć pieniądze:)
Witaj Katarzynka 36 !
Przykro mi,że musiałaś dołączyć do naszego grona. Jako miłośniczka w szkole języka polskiego stwierdzam,że Ty również pięknie piszesz.
Wiem jakie to są emocje związane z wieścią o nowotworze u bliskiej osoby, operacją,a potem czekaniem na wyniki, bo przez to przechodziłam. A co do kaszlu to chcę Ci napisać, że u mojego taty też po operacji dość długo się utrzymywał.Brał też przez jakiś czas tabletki na odkrztuszanie.
W razie jakichkolwiek wątpliwości warto poprosić choćby lekarza rodzinnego o osłuchanie- my tak właśnie robiliśmy, by upewnić się,że nie wkradło się np zapalenie oskrzeli.
Trzymam kciuki za wynik histopatologiczny.Zobaczysz, tata z każdym dniem będzie nabierał sił i czuł się lepiej. Motywujcie go do spacerów.Pozdrawiam ciepło.Agnieszka
I Łysy - Tobie też za przywitanie mnie w Waszym gronie:)
Dziekuję Agni5:)
Agni5, Twój Tata też miał z tego co pamiętam, operacje, ale wycięli mu całe płuco - co prawda - tak jak mieli u mojego Taty, jednak - jesli moja kurza pamięć mnie nie myli, to żadnych przerzutów do wezłów nie było u Twojego Taty a i rak chyba o niskim stopniu zlosliwości i obylo się bez chemii i naświetlań?
Jedziemy z Tatą w piątek na kontrolę do torakochirurga no i na pierwszą wizytę do onkologa, więc podpytam o różne rzeczy.
Dotychczas - musze przyznać - lekarze z jakimi miałam do czynienia okazali się bardzo pozytywnie nastawieni do pacjenta i komunikatywni... Jak nas poprosili na naradę rodzinną i siedzielismy w pokoju lekarzy godzinę to normalnie bylam w szoku... czy to mi się śni, czy nie znalazłam się w jakims amerykańskim szpitalu, czy przypadkiem nie pomylili nas z "kimś ważnym"...
Wracając do Taty, Twój tata tez był taki oslabiony? bo to już pięc tygodni właśnie mija od operacji, więc to zmęczenie Taty, oslabienie mnie zaczyna niepokoić:( tata jest dośc samodzielny, jeździ autkiem już od 3 tygodni, bierze się za pracę, ale pozwalamy mu tylko na lzejsze...Ale widać, że się męczy:( On jest - był przed operacją bardzo aktywny, więc teraz się denerwuje, bo czuje ograniczenia jakie stawia mu organizm... No i widzę, że jest zdolowany, jakos mi tak marnieje:( apetyt ma od czasu operacji średni, schudł kilka kg po operacji.... widać, że się stresuje...
Boję się....Boję się, czy wszytsko udało im się wyciąc, czy cos tam jednak nie zostało:(:(:(
Mam jakies złe przeczucia patrząc na Tatusia:(
No i modlę się by nie bylo przerzutów do węzłow chlonnych, bo to bardzo zły znak:(
Zobaczymy co zadecydują lekarze...
Na razie to operacja płuca to i tak niemal jak wygrany los na loterii, bo niestety tylko nieliczni kwalifikuja się na zabieg....
Jako miłośniczka w szkole języka polskiego stwierdzam,że Ty również pięknie piszesz.
A ja jako miłośniczka konkretów - cierpliwie zaczekam na wyniki
Byłabym wdzięczna za pełny opis wyniku badania histopatologicznego materiału operacyjnego (makroskopowy i mikroskopowy).
Teraz mogę jedynie dodać, że jeśli zabieg był mikroskopowo radykalny i stan ogólny taty na to pozwoli to na pewno wskazana byłaby chemioterapia uzupełniająca.
Z tego co wyczytałam w necie rak bardzo złosliwy, niby wolno rosnący (?) i bardzo rzadki - szczególnie w płucach, wiem, że Mamanel z tym walczyła, ale Ona miała w śliniance, prawda Mamanel?
Tak, to prawda. Ja miałam tego raka w śliniance, jak na razie badania kontrolne mam dobre. Po operacji i radioterapii długo dochodziłam do siebie, ciągle byłam osłabiona.
Twój tata przeszedł ciężką operację, ma już swoje lata, więc organizm może potrzebować dużo czasu na regenerację.
Nie martw się na zapas! Tata potrzebuje teraz Waszego wsparcia i wiary w powodzenie leczenia.
No właśnie Tata jest osłabiony cały czas i moim skromnym zdaniem chemia na razie chyba nie jest wskazana - jest za słaby:( Co cały czas podkreśla zresztą...i jest tym faktem załamany:( choć widać postępy... wykonuje drobne prace, ale jest zły, że nie może więcej:(
Podaję wyniki (nie wszystkie, bo za dużo ich i zajęło by kilka stron):
- 30 III - RTG:
W płacie górnym nieregularne zacienienie średnica ok. 2x3 cm ze zmianami włoknistymi na obwodzie, płuco lewe bez zmian.
-31 III - MORFOLOGIA:
WBC - 7,64, RBC - 4,76, HGB - 14
OB - 2, PLT - 188
1 IV - BADANIE TK KLATKI
Wykazuje w górnym biegunie wnęki płuca prawego nieregularną masę o wym. 3,5x4x4,5 zwężającą znacznie oskrzele górnołatowe, drążącą wzdłuże przedniej ściany oskrzela głównego prawego w kierunku śródiersia. Na obwodzie zmiany o charakterze niedodmowym, ze zmniejszeniem objętości płata górnego. W śródpiersiu węzły chłonne dł. do 18 mm pod rozdwojeniem i 21 przedtchawiczy. Płuco lewe bez zmian
7 IV - MARKERY:
AFP - 1,67 ng/ml, CEA - 2,7 NG/ML, PSA - 0,79 NG/ML
13 IV - BRONCHOFIBEROSKOPIA
Stryny prwidlowo, krtań, tchawica, ostroga głowna, drzewo oskrzelowe lewe bez zmian anatomicznych. Drzewo oskrzelowe prawe nacieczenie oskrzla górnoplatowego prawego zwęzające niema w calości to oskrzele - pobrano materiał histop.
16 IV - BADANIE HISTOATOLOGICZNE
CARCIROMA ADENOIDES CYSTICUM (typ sliniankowy raka) M-8200/3
W rozpoznaniu różnicowym uwzględniono adenocarciroma acinare cribriforme
14 V - BRONCHOFIBEROSKOPIA AUTOFLUORESCENCYJNA
Krtań, tchawica prawidlowa. Prawe drzewo oskrzelowe: prawie całkowicte zamknięcie oskrzela górnopłatowego prawego z podejrzeniem nacieku na dystalnyodcinek sokrzela glownego prawego.
14 v - MORFOLOGIA:
WBC - 7,7, RBC - 4,78, HGB - 14,0, HCT - 41, PLT - 188, ALT - 22, AST - 21, APTT - 24,2
W tym dniu jeszcze wiele bada: gazometria i spirometria - wyszły ok i decyzja o operacji
Powiedziano, ze zostanie usunięte całe prawe płuco
19 V - OPERACJA
Manakietowa lobektomia górna prawa oraz limfadektomia
21 V - WYNIK INTRA
Fragment ściany oskrzela bez zmian nowotworowych
26 V - WYPIS ZE SZPITALA
Przebieg zabiegu i znieczulenia bez powikłań, przebieg pooeracyjny tyowy. Rana zagojona per primama. W stanie ogólnym dośc dobrym pacjemta wypisano do domu
31 V - 17 VI - Oddział Pulmonologiczno - Reabilitacyjny - szpital w Ludwikowie
to tyle na razie, dzisiaj odbieramy wyniki histopatolog. płuca po operacji i coraz bardziej się niepokoję, mam złe przeczucia.... boję się okrutnie... że węzły będą złe:( i czy wszytsko wycięli, bo się naczytałam, że często zostaja na linii cięcia komórki:(:(:(
Coś jest nie tak, bo Tata jednak odkasłuje:( a skoro by wszytsko wycieli, to chyba to też powinno zniknąć???
DSS, piszesz o chemii:( a w wątku Mamanel, która miała też ACC znalazłam informacje i linki z których wynika, ze ACC jest odporny na chemię:( że raczej są wskazane naświetlania....albo źle może odczytałam... sama nie wiem:(
Katarzynka36, z tego co wiem co forum to chemia uzupełniająca powinna być podana w ciągu 6 tygodni od operacji.
Mój tata też sporo leżał po operacji, źle się czuł, mimo,ze wcześniej był bardzo aktywny. Przeżywał bardzo,że jest taki słaby, a swojemu bratu powiedział,że nie poddałby się operacji, gdyby wiedział,że tak będzie się czuł po niej.Znacznie ,,ożył'' dopiero 3 miesiące po zabiegu, gdy była kontrolna bronchoskopia, która pokazała,że jest okey.Jednak życie w niepewności i stresie też ma wpływ na samopoczucie ogólne pacjenta.
Myślę,że tata Twój denerwuje się tym co będzie, bo choroba nowotworowa to przecież wielka niepewność jutra.Leżąc w szpitalu na pewno nasłuchał się różnych historii od chorych pacjentów.
Trzyma za Was kciuki.Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Agni5 za wsparcie:)
Twój tata miał szczęscie, że wszytsko było ok - i węzły czyste i linia cięcia...
Też tak bardzo bym chciała, by u nas tak było!!!
Coś mi jednak mówi, że to by było zbyt szczęścia naraz...a coś jest chyba nie "hallo", bo Tata pokasłuje i to mnie jakoś dziwnie niepokoi:(
Agni, czyli podsumowjąc Twój Tata też tak długo dochodził do siebie?! Powiem mojemu, może to Go troszkę pocieszy...
Chociaż w porównaniu z Chorymi, którzy nie mieli tyle szczęścia i na operacje się nie zakwalifikowali, to i tak Nasza Rodzinka troszkę radości od losu (operacja) dostała... mogę sie pocieszać, że mogło być zdecydowanie gorzej, kiedy dr na operację by się nie zdecydowali....
Witaj Katarzynka ja sie chyba nie myle bo Ty piszesz na kafeteri fajnie ze doloczylas i lepiej wybrac nie moglas bo ludzie tutaj bardzo pomagajom pozdrawiam serdecznie.
Oj Wy dzieci chorych!!!
Miałam 7 lat temu operację serca, to ten sam zakres co płuca, przecież to rozcinają człowieka na pół, krew się traci że hej, wszystko w organizmie szaleje, a wy się spodziewacie że skoro chodzi to wszystko już powinno wrócić do normy, wraca ale z czasem, morfologia ok miesiąca, mostek do 16 tygodni, a to pochrząkiwanie z czasem zelżeje ale ja mam je do dziś. Jest tak częstym powikłaniem po długiej intubacji (ja byłam zaintubowana łącznie ok 9 godz.) że właściwie to reguła. Katarzynko nie dawajcie ojcu odczuć presji na wyzdrowienie, raczej tłumaczcie że odnowa organizmu musi trwać. Ja przed operacją czytałam wyznania ozdrowieńców i właściwie każdy miał takie przekonanie że gdyby wszystko wiedział to nigdy by się na to nie zgodził. To uczucie mnie też nie ominęło i właściwie nie umiem go nazwać, to coś z podświadomości, jakiś atawizm, rozumem tego nie obejmuję. 6 mies po operacji jeszcze nie czułam się na siłach wrócić do pracy, poszłam do ZUS po przedłużenie zwolnienia, a tam Dr pyta czy na pewno chcę wrócić do pracy, bo po takiej operacji to przysługuje renta - i to jest ta obiektywna prawda o skutkach tego co ja nazywam przecięciem na pół, a lekarze sternotomią podłużną. Ale da się żyć - pracowałam jeszcze 6 lat a teraz dla zachowania kondycji chodzę na siłownię. Najlepsze życzenia dla Taty.
Gabo58:)
Dzięki za życzenia dla Taty:)
Przykro mi, że miałaś tak poważną operację:( Wycięcie płuca jest ciut łagodniejsze, bo na szczęście mostka nie trzeba ruszać i tnie się między żebrami i je podnosi...ale też jakby czlowie był troszkę jakby przecięty przez pół
Wiem, wiem, że operacja jest potwornie obciążająca organizm, widziałam to po Tacie, który był tak wyczerpany, że nie miał siły ręki podnieść...
Dodatkowo po morfinie powiedział, że 'Mamy przywieź siekierę i Go dobić" - cytuję... i ze gdyby wiedział, że to taki straszny ból i oslabienie to raczej by się nie zdecydował na operację:(
Martwię się bardzo, bo On sam ciągle mówi, jaki jest slaby, zmęczony i nie ma siły na nic:( Wierz mi, ciągle mu mówimy, ze to normalne, że tak wszytscy mają, to nie wycięcie migdałków, ale Tata nas specjalnie nie słucha:( Dolinuje się coraz bardziej, teraz jeszze tym czekaniem na ostateczne wyniki...
Mas zrację, że morflogia mocno spada, bo widzę po Taty wynikach jak spadła hemoglobina - 2 dni przed operacją 14 HB, kilka godzin po operacji 11,5... i krwinki czerwone też strasznie poleciały...
dajemy nutridrinki, mnóstwo owoców i warzyw, sok z buraków, ale Tata apetyt ma średni:( typowych witamin nie dajemy, bo podobno nie można...
ech
Katarzynka36 bardzo mi przykro z powodu taty
Ale trzymam kciuki mysle że jesli operacja sie powiodła ,to wszystko powolutku dojdzie do normy i tatuś odzyska siły trzymam za Was kciuki bardzo mocno.
Dzięki Cleo33
Jesteś wspaniała i wielka czytałam twój wątek i jestem pod wielkim wrażeniem Twojej osobowości, wiary, siły:)
Dr jeszcze miesiąc temu twierdzili, że operacja wypadła super i byli zaskoczeni, bo mysleli, że jest dużo gorzej i trzeba będzie wyciąc całe płuco, tymczasem skończyło się na płacie, więc to jest pozytyw...
No ale to się okaże po ostatecznych wynikach, ktore własnie jadą do mnie, no i chyba nie jest najlepiej:(:(:(
Katarzynka36
Najwazniejsze abys wierzyła że bedzie dobrze moj tato ani mamusia nie mieli takiej mozliwosci aby byc operowanym a jak sama czytałas rózne informacje jest to napewno pozytyw tej walki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum