lulu81 te pierwsze pytania bez odpowiedzi są najgorsze,nie powiem Ci że będzie lepiej -bo nie będzie .Będzie inaczej z czym musisz się pogodzić kochana.
Mąż będzie nad Tobą czuwał .Wspieram Cię w Twoim bólu
lulu81, ja nie zdarzyłam się pożegnac z moim Tatusiem.. i moze to dobrze, bo widziałąm tych ostatnich chwil, tego piekła.. ciesze sie ze w ostatnim dniu Taty nic nie bolało ale to mnie jakos juz nie pociesza.. Wiem ze to samolubne ale chce Tate tutaj, przy sobie, ciałem.. Dusza jego jest z Nami ale ja chce jego całego.. Z czasem wcale nie jest lepiej, jest gorzej, mija miesiac a człowiek dalej czeka na powrot ukochanje osoby do domu a TA uparcie nie wraca.. z tego bólu czasem nie moge oddychac, jestem wsciekła na Boga..
Mojej Mamy nie ma już 7 miesięcy. Ból jest ciągle ten sam. Ból tęsknoty, taki ściskający, dławiący. Ciągle tak samo bolą wspomnienia Mamy cierpiącej. I to pytanie dlaczego tak cierpiała?
Tak bardzo Ciebie kocham Mamusiu
Takich rzeczy się nie zapomni nigdy.Moje dziecko odeszło rok temu,a nic nie jest lepiej .Tęsknota,wspomnienia ,pustka .Wielka pustka!!!!
Kocham i bardzo tęsknię.Nikt mi Jej nie zastąpi.
Moje krwawi.
I moje pytania dlaczego taka młoda ,pełna życia i wiary w swoje wyzdrowienie musiała odejść??
Kochana agamaz strata, smutek po stracie ukochanego Dziecka jest przeogromna.
Pamiętam jak moja babcia straciła syna, miałam 14 lat. Doświadczenia ze śmiercią i bólem nie miałam żadnego. Ale ciągle pamiętam moje myśli; jak moja babcia to przeżył?"
Pisałam wcześniej jestem pełna podziwu dla Ciebie.
Ja bardzo się cieszę, że jest to forum, że są tu ludzie , którzy rozumieją mój ból. Ludzie, których cierpienie przeżywam razem z nimi i razem z nimi opłakuję odejście ich bliskich.
W rzeczywistości jest inaczej ludzie, których znam lata myślą, że skoro minęło 7 miesięcy to już mnie nie boli odejście mojej Mamy.
Chodzę w czarnym i to nie dla ludzi tylko dla szacunku i pamięci o mojej Mamie. Moje wnętrze jest smutne i czarne.
Dla Ciebie agamaz
Droga agamaz, serdecznie Ci współczuję, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że słowa tutaj nic nie znaczą. Utrata dziecka jest bowiem największą tragedią, jaka może spotkać człowieka w życiu. Podziwiam Cię za taką piękną postawę.
Balagan, Ty straciłaś Mamę, ja pół roku temu na zawsze pożegnałam się z Tatą. I chociaż minęło już sześć miesięcy, to w dalszym ciągu nie mogę przyjść do siebie. Bardzo za Nim tęsknię, czasami odczuwam straszny ból i nigdzie nie mogę znaleźć ukojenia. Podobnie, jak Ty, chodzę w ciemnych kolorach. Ludzie, zwłaszcza rówieśnicy, nie rozumieją mnie, zastanawiają się, jak można jeszcze rozpaczać po upływie pół roku. Przyznam , że sama myślałam już, że ze mną coś nie tak, ale widzę,że Ty masz podobnie. Moje życie utraciło dawne barwy: nie cieszy mnie lato, dzień za dniem jest taki sam- beznadziejny. Wspominam tylko etapy choroby Taty, zastanawiam się, czy ta śmierć była nieunikniona. Rozpamiętuję Jego cierpienie-zarówno fizyczne, jak i psychiczne oraz moją bezsilność i niemoc.Nie wiem, kiedy się to skończy...
Postanowiłam do Was napisać, bo w zasadzie nie mam komu się zwierzyć. Ci, którzy nie przeszli przez tę tragedię, nie rozumieją mojej zranonej psychiki. Ja też jeszcze rok temu byłam zupełnie inną osobą i kierowałam się innymi kategoriami niż obecnie.
Pozdrawiam serdecznia, atram
Gdy się miało szczęście,które się nie trafia:czyjeś ciało i ziemię całą
a zostanie tylko fotografia,
to -to jest bardzo mało../M.Pawlikowska Jasnorzewska/
- bardzo mało...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Za 4 dni minie 7 miesięcy od śmierci Mamy. Już 7 miesięcy, a może dopiero... Każda myśl o Mamie nadal boli, może nie tak intensywnie, jak w chwili, gdy dowiedziałam się, że odeszła, ale nadal jednak boli...
W środę wróciłam z niemal 3 tyg. urlopu. Po raz pierwszy podczas mojej nieobecności mieszkania doglądała moja siostra. Niby było wszystko ok, a jednak, to nie było to... Bo kiedy to Mama doglądała mieszkanka, wszystko było idealne...balkonowy ogródek doskonale nawodniony, pościel na nowo wyprana, choć zmieniałam kilka dni wcześniej, mieszkanie "bez kotów na podłodze", zabawki na swoim miejscu...
Tuż po powrocie z urlopu dzwoniłam do Mamci dzieląc się na szybko wrażeniami...
Już nigdy tego nie zrobię...Nie zadzwonię już do Niej więcej. Nie opowiem, jak było, co widzieliśmy i robiliśmy...Moje dzieci, nie wyślą kartki z wakacji...
Niestety świadomość tego nadal boli. I chyba to się nigdy nie zmieni...
Mamusiu najukochańsza...ogromnie tęsknię...
_________________ --
Bernadeta
...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
ja bęąc mama chciałabym żeby moi synkowie , przychodzili do mnie na cmentarz ze swoimi dziećmi, żeby maluchy zostawiały mi laurki.... mże naiwne to ale nie raz widzę na grobach laurki od wnuków dzieci.... nie umim tego powiedzieć .... ale chciałabym żeby jakaś laurka czy nawet przyszedł Paweł czy Kuba ze swoją symptią i ,,pokazał,, mi ja...
ja swoim teściom zaniosłam swoich synków pokazałam im że mają maluszki... wnuczki.
w tym roku dziadki dostali na swoje święto serudszka od wnuków...
i choć moje dzieci ich nie widzieli ( dziadki zmarli przed ich urodzeniem (( no babcia zmarła 5 dni po tym jak kuba się urodził)) ) ale nie raz jest awantura MAMA JA CHCE NA CMENTARZ DO DZIADKA ODWIEDZIĆ, i idzie rozmawia z dziadkami...
sama nie wiem czy dobrze robie... Kuba martwi się jak wiatr za mocno wieje żeby tylko nie spadła gałąź na grób... on tak sam z siebie..
ja nie chcę żeby żałoba była czymś smutnym, żeby na cmentarz przychodzili i tylko płakali lub smucili się... chcę żeby przychodzili i dzielili się wszystkim
nie wiem jak inni ale ja chodzę sobie z tatą pogadać, nadal nie potrafię się modlić ale porozmawiać juz mogę, opowiadam mu o tym co zawsze, co go interesowało , nawet streszczam mu olimpiadę aktualnie
wiem że i moj brat nie jeżdzi na grob ale jeżdzi do taty,także zeby mu powiedziec co się dzieje w jego zyciu i o tym jak dbamy o mamę bo on zawsze się o Nią martwił
moze to dziwne ale dla nas to naturalne
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Ukojenie i taki wewnętrzny spokój daje mi pójście do Mamci na cmentarz. Nie tylko modlę się przy Jej grobie, ale przede wszystkim opowiadam Jej o swoim życiu, rozterkach, radzę się... i choć fizycznie mi nie odpowie, to w głowię słyszę niemal co by powiedziała... i wtedy uśmiecham się do swoich myśli...
Dzieci również bardzo lubią odwiedzać grób ukochanej Babci i dzielić się z Nią swoimi przemyśleniami, opowiadaniami z co było w szkole, w domu...
To taka mała namiastka...
_________________ --
Bernadeta
...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
Witajcie kochani,
ja straciłam mojego kochanego Tatusia 3 i pół tygodnia temu .... :(
Czytam co piszecie i myslę,że odczucia nas wszystkich są bardzo podobne. straty bliskiej osoby nie da się opisać. Tego żalu, pustki i smutku po Tacie. Tata chorował 11 miesięcy, wszystko miało być dobrze, miał żyć długie lata, a wszystko potoczyła się tak szybko, za szybko.
Ciągle mam w pamięci Tatę w ostatnich minutach swojego życia, nie mogę zrozumieć ani pogodzić się z tym jak bardzo się zmienił :( to nie był ten sam człowiek. Miał zaledwie 67 lat a wyglądał jak staruszek :(
Ciągle wyrzucam sobie,że nie wycałowała Taty, nie wyściskałam go wychodząc z hospicjum tylko pocałowałam w rękę. A przecież wiedziałam,ze już mogę Go żywego nie zobaczyć. Byłam okropnie przerażona tym co sie działo, wręcz sparaliżowana sytuacją.
Niestety zawiodłam jako córka :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum