Powtarzam znowu - koniecznie trzeba pogrubić te światłowody, żeby można było przesłać kawę z ciastem. Jakoś głupio trzymać gości o suchym pysku.
Żeby zgrabnie podłączyć się do grona gości: jestem kundlem polsko-niemieckim. Tzn. przodkowie mojego ojca to wredni Prusacy z osiedleń w czasie zaborów. Ale przed drugą wojną spolszczyli się na amen, byli nawet w AK. Moja kuzynka mieszka w Konstanz (na granicy niemiecko-szwajcarskiej, nad jeziorem Bodeńskim), traktowałam ją jako oparcie dla różnych wypraw turystycznych. teraz z kolei "używam jej" jako eksperta, bo z zawodu jest pielęgniarką geriatryczną i świetnie umie doradzić w wielu codziennych sprawach.
Faktycznie ciepło i przytulnie się zrobiło - ale to zasługa gości.
billyb napisał/a:
opłatek to tylko zgrzebna, materialna koszulka czegoś czystego i dobrego, jak nie z tego świata. Co tam real....!
Pięknie to napisałeś. Naprawdę.
Ale w ogóle to ciekawe wyszły refleksje o realności netu. A w każdym razie o realności naszego forum. No i początek sezonu składania życzeń.
Konstanz... miasto we mgle. Miasto kaźni Jana Husa. Zimny wiatr z Alp i ciepła woda Jeziora Bodeńskiego. Zabytki, jak przystało na duże miasto średniowieczne.
Ładnie i bogato. Pielęgniarki geriatryczne muszą mieć tam niezłe życie, bo sporo bogatych klientów. Najdziwniejsza znana mi granica: w środku miasta szlabany w poprzek sennych uliczek. Sluza między dobrobytem i jeszcze większym dobrobytem. Celnicy nieśpiesznie kontrolujący, czy Niemcy nie wożą lewej gotówki do dobrych, dyskretnych banków konfederacji helweckiej. Ze Szwajcarii wozi się artykuły spożywcze niedoścignionej jakości.
Poznałem je pierwszy raz, kiedy koledzy chcieli koniecznie pomalować dach kościoła i potrzebowali tłumacza. Oczywiście, na czarno, czytaj: bez faktury. Zarabiali tak w Polsce na życie i dwadzieścia lat temu pojechali podbijać Zachód. Na próżno tłumaczyłem im zasadnicze różnice ustrojowe: od czasów konkordatu z XIX wieku, księża dostają pensje od państwa, budżetem parafii niepodzielnie rządzą rady parafialne, a kościół żyje z podatków ściąganych co miesiąc z pensji każdego zadeklarowanego katolika. Tłumaczyłem, że chyba nie ma tam miejsca na proboszcza z lewą kasą.
Nie uwierzyli, więc pojechaliśmy do Konstancji. Tam był namiar.
Polecony ksiądz uśmiechnął się i wyjaśnił, że kwestie remontów załatwia się urzędowo poprzez biskupstwo i gminę, a on sam nie dysponuje nawet pieniędzmi z tacy. Tę liczy komisyjnie rada i wysyła dalej. Innych datków od wiernych nie ma, bo za posługi związane z udzielaniem sakramentów i innymi okolicznościami katolicy zapłacili już w ramach podatku.
Dzisiaj idę napić się grzańca. To tutaj jazda obowiązkowa, tak jak kolacja wszystkich pracowników firmy przed Bożym Narodzeniem. Niestety, już po mrozie i śniegu. Jarmarki bożonarodzeniowe pachną tu niezwykle. Orgia zapachów. Wędliny, migdały, orzechy, grzane wino, piwa, sery, pieczywo (najlepsze na świecie), kapusta, owoce, słodycze - wszystko praży się smaży, gotuje, paruje, bucha. Te jarmarki i niemieckie pochody karnawałowe warto by zainstalować w Polsce. Czy te jarmarki występują poza niemieckim kręgiem kulturowym? Nie wiem. Identyczne są w Alzacji, ale kulturowo jest to dalej obszar niemiecki.
Pięknie napisane, super się czyta.
Aż się cieplej na sercu robi jak ktoś zauważa piękno i klimat mojego miasta. Klimatu, którego mam nadzieje miasto nigdy nie zatraci we wszędobylskiej komercji.
Inka podpisuję sie pod ostatnim zdaniem billyb
Billyb - bardzo dziękuję za kartkę świąteczną, zapachową w dodatku. U mnie właśnie tak pachnie teraz - po wizycie przyjaciół, którzy nawieźli mi świątecznego jedzenia dla pułku ułanów przynajmniej. Kotka zwiedza porozstawiane po stole i blatach pudełka, pudełeczka, półmiski, słoiki i zawiniątka - niucha, aż nosek wpadł w stałe drgania. Pewno czuje się tak, jak Ty na jarmarku.
Billyb przypomniałeś mi prześliczne kamieniczki z Konstanz, tak podobne przecież do toruńskich "piernikowych" awilema. Piernikowych, bo mam takie pamiątkowe pudełeczka-puszeczki na pierniki, z malunkami najważniejszych zabytków Torunia. Choć i tak sama najbardziej pamiętam bar mleczny w centrum, gdzie podawali naleśniki z wiśniami i bita śmietaną. Pycha niesłychana wręcz.
Dzięki też wszystkim "wpadającym" choć na chwilę - trochę ruchu przedświątecznego dobrze nam wszystkim robi.
Zrobilo sie cieplo i nastrojowo...zapalam swieczke, gasze swiatlo i jestesmy sobie tak wszyscy razem - w zapachach, wspominkach, nadziejach...pachnie choinka i jest nam dobrze..spokojnie i cicho....niech ta chwila trwa...
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Ineczko, dzielna dziewczynko, jak się miewasz w Nowym Roku? Widać Cię na forum więc zakładam, że dobrze..ale brakuje mi tu Ciebie więc daj znać...
BuziAga
_________________ Niemożliwość jest opinią. Możliwość jest stanem ducha.
Ta dziwna choroba ma to do siebie, że czuję się albo bardzo źle albo dobrze. Środek, czyli "byle jak", "nieźle" - jakoś wycięło.
Znowu kilka dni leżałam, właściwie spałam, całe dnie i noce. Bolały wszystkie mięśnie, bolały tez kości. Najtrudniejsze noce, gdy trudno jest nawet obrócić się z boku na bok. Wracając z łazienki zaglądałam do Was, czasem coś napisałam.
Waga skacze jak oszalała - 5 kg w tę, 5 w tamtę - i znowu... Myślę, że stąd są te bóle mięśniowe.
A teraz znów z godziny na godzinę coraz lepiej. Nawet usiadłam do pracy.
Muszę przyzwyczaić się do tej stałej zmienności, do niemożliwości robienia planów nawet na tydzień naprzód. Na szczęście Sienkiewicz oddany po ostatniej korekcie. Choć ambit bardzo, bardzo boli - bo sporo niedoróbek.
Za to w tym tygodniu wyrzuciłam z domu męża na narty, wraca jutro w nocy, a okazało się, jak jednak był potrzebny. Jednak sobie poradziłam, a kto wie, kiedy znowu okazja się mu zdarzy....
Dzwoniła pani z C.O. - że przesunięto naświetlanie o tydzień (z 18 na 25 I). Trochę niezadowolenia, bo chciałam zajrzeć do swoich papierów. Chciałam też prosić już o wizytę lekarza z hospicjum - myślę, ze dużo mógłby pomóc. Ale teraz - kiedy znów czuję sie lepiej?
Jak widzicie - jeszcze sporo bałaganu w głowie. Pozdrawiam wszystkich.
JaInka, ,przykro mi ,że tak paskudnie u Ciebie.
Trzymam kciuki,aby tych lepszych dni było więcej.
Obiecaj,że następnym razem nie będziesz czekać,tylko jak poczujesz sie gorzej to zadzwonisz po lekarza.
Pozdrawiam!
JaInko, przeczytałam właśnie Twój wątek od początku...chylę czoła przed taką osobą jak Ty:-)
Masz niesamowita energię, mądrość i dojrzałe "wnętrze".
Mam nadzieję, że nie raz i nie dwa zgłoszę się do Ciebie po radę, a w zasadzie po duchowe wsparcie w chorobie mojego Taty :-)
Pozdrawiam ciepło
_________________ "W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum