cleo33 - dla mnie to bardzo ważna informacja. Bo gdy czytam, że moje szanse na przeżycie trzech lat od czasu diagnozy równają się 5% (tzn. jeszcze 1,5 r. ) - jakoś robi mi się nieswojo. Jednak, gdy wezmę pod uwagę przy obliczeniach to, że nie mam katechsji (podobnie jak ok. 10 % chorych na raka płuca), to wyraźnie moje szanse rosną. Inaczej - ten artykuł to dla mnie nadzieja.
kruszyno - dziękuję za kciuki, naprawdę wzruszają mnie takie gesty.
Ale chciałam napisać dziś coś dziwnego. Bo rozmawiam często z pacjentami "płucnymi" i większość często mówi, że mają napady "zachciewajek" jedzeniowych jak kobiety w ciąży. Faceci też.
Ja żywię się od początku choroby według takich napadów apetytu. I nie miałam ani razu problemów z krwią. Przechodziłam różne etapy, od dwóch tygodni jestem na fasolce, porzeczkach i wiśniach. Szczególnie na myśl o kwasie czuję, że dostaję ślinotoku (nie przesadzam, serio). Pożeram łubiankę dziennie, tj. 3 kg, praktycznie poza tym na nic innego miejsca nie mam.
Pamiętam, że na samych początku, przy pierwszej chemii, kazali mi bardzo dużo pić. Zwykłej wody mineralnej. Piłam, sikałam, piłam, sikałam - aż zaczęłam mdleć. Poczułam, że muszę rosołek knorra. Jak najbardziej zagęszczony. Po drugim kubku doszłam własnym rozumem, ze po prostu wypłukałam sobie sól z organizmu - i właśnie uzupełniam.
Przy radioterapii przeszłam na kisielki i budynie słodka chwila. Co gorzej, te budynie "wzmacniałam" jeszcze mlekiem skondensowanym. Nawet niespecjalnie zauważyłam problemy z przełykiem, za to, niestety, utyłam.
Przy drugiej chemii weszłam w okres kapusty pekińskiej. Źle się czułam, więc leżałam, gapiłam się w telewizor albo czytałam książkę i obierałam z liści kolejną główkę. Jak chipsy. Poza tym ewidentnie uzależniłam się wtedy od tartej marchwi z jabłkami i żółtego sera.
Zawsze zaczynałam dzień od dwóch kaw. Taka norma. Przyzwyczajenie i uzależnienie na raz. Od roku kawy nie piję. Nie, bo nie. Bo niedobra.
Podobnie z mięsem. Czasem, wyjątkowo. Choć chodzi za mną prawdziwa szynka. Co jakiś czas więc mąż kupuje jakiś produkt szynkopodobny - ale nie. Zdaje się, odrzuca mnie chemia.
Serdecznie pozdrawiam