1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak płuca- nieoperacyjny.
Autor Wiadomość
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #136  Wysłany: 2016-05-11, 18:17  


patrycja7 napisał/a:
Zastanawiam się tylko, czy nie powinnam była wysłać go na tą chemię czy cokolwiek zrobić. W końcu lekarze nie dawali mu szans już w grudniu, a On jest z nami więc może jednak nie jest/był tak słaby jak im się wydawało?


Lekarze na jakiejś podstawie nie podali tacie chemii, czym to tłumacząc? czy Wy nie chcieliście leczyć chemią?

A może gdyby była chemia przy taty osłabieniu szybciej by odszedł a tak bez skutków chemii żyje dłużej, tego nikt nie wie, to tylko gdybanie, w sumie niepotrzebne.
Teraz nie ma co się zastanawiać, co by było gdyby......
Przy tej chorobie to co byśmy nie zrobili to i tak mamy z tyłu głowy myśli, że gdybyśmy poszli inną drogą to może by nam się udało.
Nie rób sobie wyrzutów sumienia, wiesz z czym walczycie, wiesz jak często ta choroba kończy się źle choćbyśmy stawali na rzęsach.

W tej chorobie nie ma winnych i nie ma lepszych - gorszych wyborów.
Robimy wszystko tak, aby naszym najbliższym było jak najlepiej przejść tą trudną drogę i robimy wszystko żeby im ulżyć.

Pozdrawiam i przytulam :tull:
 
patrycja7 


Dołączyła: 12 Lis 2015
Posty: 101
Pomogła: 2 razy

 #137  Wysłany: 2016-05-11, 19:23  


marzena66 napisał/a:

Lekarze na jakiejś podstawie nie podali tacie chemii, czym to tłumacząc? czy Wy nie chcieliście leczyć chemią?



Pierwszym lekarzem który oceniał stan taty po uzyskaniu wyników był torakochirurg. Jasno powiedział, że jest źle, w sumie bardzo źle. Miała być wykonana brachyterapia, ale było to nie możliwe. Tato w tamtym czasie był bardzo słaby. Aby go nie męczyć pojechałam na prywatną wizytę do onkolog, usłyszałam to samo co od chirurga. Chemia oczywiście była możliwa do podania, ale jak to pani onkolog określiła: Chemia to trucizna, więc ona nie da nam gwarancji, ze tato ją wytrzyma. Mieliśmy przyjechać z tatą na kolejną wizytę (również prywatną, w przychodni znajdującej się na piętrze) i w końcu nie pojechaliśmy. W tamtym okresie tato ledwo wstawał do łazienki. Nie było mowy o wejściu po schodach.
Później był szpital, 2 razy na oddziale wewnętrznym. Tato tracił przytomność, był strasznie słaby. Znajomy lekarz z tego oddziału sam radził, żeby dać tacie w spokoju odejść...
Teraz biję się z myślami czy dobrze zrobiłam. Tato od stycznia/lutego na zmianę ma lepsze i gorsze dni. Od lekarza z HD usłyszałam, ze tak naprawdę w jego przypadku nikt by nie podjął się leczenia, ale gdzieś tam w głowie mam myśli czy jednak nie powinniśmy byli spróbować. Boje się, ze nigdy sobie tego nie wybaczę.
 
zeta 


Dołączyła: 02 Mar 2016
Posty: 72
Skąd: Warszawa
Pomogła: 8 razy

 #138  Wysłany: 2016-05-11, 20:42  


Patrycjo - czytam, jak towarzyszysz swojemu Tacie i pragnę Ci powiedzieć, jako osoba chora na raka płuc, że całym sercem wspieram Cię i gorąco proszę, żebyś nie zmieniała swojego postępowania i nie miała żadnych, ale to żadnych zastrzeżeń do swojego postępowania.

Postępujesz, moim zdaniem, wspaniale - z szacunkiem, chronisz Tatę przed bólem, nie starasz się dla poprawy WŁASNEGO samopoczucia udowadniać sobie, że "zrobiłaś wszystko" i nie eksperymentujesz, nie narażasz Taty na zbędne badania i "leczenie".
Tobie jest trudniej, ale Twojemu Tacie jest łatwiej - podziwiam Cię za nie myślenie o sobie
 
Spinqa84 


Dołączyła: 07 Mar 2016
Posty: 79
Skąd: Kraków
Pomogła: 7 razy

 #139  Wysłany: 2016-05-11, 21:07  


patrycja7 napisał/a:
gdzieś tam w głowie mam myśli czy jednak nie powinniśmy byli spróbować. Boje się, ze nigdy sobie tego nie wybaczę.

Od trzech niezależnych, kompetentnych (moim zdaniem) osób usłyszałaś taką samą opinię, więc obiektywnie rzecz biorąc, sumienie powinnaś mieć spokojne.
Ale wiem, że o to trudno. Że natrętnie powracają pytania o te drzwi, których się nie otworzyło.
Mój Tato też nie dostał chemii i wtedy rozdzierał mi serce fakt, że nie mogę o jego zdrowie walczyć. Jakiś czas temu przeczytałam o badaniach przeprowadzonych wśród pacjentów - pytano ich, czy wydłużaliby życie kosztem komfortu i znakomita większość odpowiedziała, że wolą żyć krócej, ale lepiej. Zresztą jak samej sobie zadaję to pytanie, odpowiedź jest identyczna.
Uważam, że wybraliście właściwą ścieżkę i że możesz być z siebie dumna.
I pewnie jeszcze będziesz.
Spokojnie i do przodu!
Trzymaj się dzielnie.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #140  Wysłany: 2016-05-11, 21:43  


patrycja7,

Jeśli pacjent jest słaby a tata był bo miał problemy z przejściem z jednego pomieszczenia do drugiego, jeżeli pacjent ma słabą morfologię, zasłabnięcia w wypadku Twojego taty to uwierz, że żaden lekarz nie poda chemii bo prędzej chemia go zabije niż pomoże.

Wyobraź sobie Twojego tatę, który nie ma siły na nic wozić na chemię, wiesz jaki dla Niego byłby to ogromny wysiłek, wiesz jaki dla Niego byłby to stres a dołóż do tego skutki pochemiczne.

Oszczędziłaś tacie dodatkowego obciążenia, zadbałaś o Jego jakość życia.

Tak na marginesie. Moja ciocia była bardzo słaba, morfologię miała kiepską, lekarze twierdzili, że nie powinna dostać chemii, my wręcz błagaliśmy, żeby dali, że to przedłuży Jej życie, Ona również się cieszyła. Po przyjęciu jednej dawki chemii miała straszne skutki uboczne i żyła po jej podaniu trzy dni.

Jak widzisz nigdy nie wiadomo co jest lepsze ale na pewno najlepsze jest zadbać całym sercem i z miłością o tą naszą kochaną osobę i zapewnić Jej godne życie ile by jego nie było i godne odejście.

:tull:
 
tessa 



Dołączyła: 26 Sie 2011
Posty: 244
Skąd: Bielsk Podlaski
Pomogła: 20 razy

 #141  Wysłany: 2016-05-16, 19:10  


Co u Was Patrycja? Jak Tata się czuje?
_________________
Agnieszka
 
 
patrycja7 


Dołączyła: 12 Lis 2015
Posty: 101
Pomogła: 2 razy

 #142  Wysłany: 2016-05-17, 11:26  


Dziękuję Wszystkim za wsparcie i ciepłe słowa. Przepraszam także, że się nie odzywałam, ale musiałam sobie wszystko poukładać. Troszkę się pogubiłam w poprzednim tygodniu, dopadło mnie zmęczenie i pełno wątpliwości, ale jest już dobrze :)

Tato, na szczęście całkiem nieźle się czuje. Tzn, ma zawroty, czasami go mdli, ale jest przytomny, rozgadany, nie przesypia. Musiałam jednak zwiększyć dawkę Targinu, teraz bierze 2*2 tab. Staram się jednak cieszyć z tego co jest i oby było tak jak najdłużej. Jedynie te puchnące stopy bardzo mnie martwią :uuu: Naprawdę są mocno napuchnięte.


zeta, Spinqa84, wiem, że podjęliśmy właściwą decyzję, ale faktycznie dopadają czasem myśli czy zrobiłam wszystko by pomóc?
Oceniacie mnie jednak zbyt dobrze. Nie potrafię być z siebie dumna, zbyt często dopadają mnie myśli, o sobie, o odzyskaniu swojego życia i spokoju. Smutne to, tak bardzo chciałabym zając się sobą, a to jest równoznaczne wiadomo z czym. Pomagam ile mogę, ale czasem mam dość i z tym jest ciężko.

marzena66, dziękuję za tak rzeczowe opisanie sprawy. Niby to wszystko wiedziałam, słyszałam, ale dopadły wątpliwości i złe myśli. Dziękuje. Wierzę, że pomagam w ten sposób a nie szkodzę.

tessa, a Ty jak się trzymasz?
 
zeta 


Dołączyła: 02 Mar 2016
Posty: 72
Skąd: Warszawa
Pomogła: 8 razy

 #143  Wysłany: 2016-05-17, 14:52  


Chyba większość ludzi, którym udaje się pozostać w miarę normalnymi w tak trudnej sytuacji, jak ciężka choroba i umieranie bliskiej osoby, ma takie myśli "o sobie", o chęci powrotu do normalnego życia.
Myślenie o śmierci jako czymś w pewnym sensie dobrym, czymś, czego się oczekuje, a czasem wręcz pragnie, to, moim zdaniem, normalne, uczciwe myślenie. Tyle, że nie każdy ma odwagę przyznać się do takiego myślenia.

Ja byłam wdzięczna, kiedy zmarła moja Mama, bo przestała się męczyć, a ja przestałam cierpieć patrząc na jej cierpienie (umierała 2 tygodnie w szpitalu). Teraz ja jestem chora, mam raka i mam ogromną nadzieję, że nie będę umierać długo i w cierpieniach, przysparzając tym cierpienia moim bliskim. Chciałabym, by w Polsce dostępna była eutanazja na życzenie chorej osoby.
 
patrycja7 


Dołączyła: 12 Lis 2015
Posty: 101
Pomogła: 2 razy

 #144  Wysłany: 2016-05-17, 17:28  


zeta, pewnie masz rację. Sama się boję takiego myślenia. Przecież nie chcę, żeby tato od nas odchodził...
Już samo to co piszesz o eutanazji sprawiło, że mam łzy w oczach. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś z moich bliskich zdecydował się na taki krok. Myślę, że Twoi bliscy też by tego nie chcieli. Z drugiej strony, nikt nie zasługuje na cierpienie i odchodzenie w męczarniach. Chciałabym zaoszczędzić tego tacie.

Pozdrawiam Cię serdecznie
 
zeta 


Dołączyła: 02 Mar 2016
Posty: 72
Skąd: Warszawa
Pomogła: 8 razy

 #145  Wysłany: 2016-05-17, 17:35  


Dziękuję Ci, Patrycjo, za Twoje słowa.
Tak sobie pomyślałam, czytając je, że tak to wygląda, jak ludzie się kochają :)
serdeczności łączę
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #146  Wysłany: 2016-05-17, 20:39  


patrycja7,

patrycja7 napisał/a:
Jedynie te puchnące stopy bardzo mnie martwią Naprawdę są mocno napuchnięte.


Narastające obrzęki np. nóg to znak, że choroba upośledza wiele ważnych funkcji organizmu. Jeśli obrzęki będą większe, czy postępowały trzeba to pokazać lekarzowi.

patrycja7 napisał/a:
zbyt często dopadają mnie myśli, o sobie, o odzyskaniu swojego życia i spokoju. Smutne to, tak bardzo chciałabym zając się sobą,


Nie wiń się za takie myśli, wiele osób ma podobne. żyjemy cały czas w biegu, strachu, lęku, boimy się o osobę która choruje, boimy się śmierci. Patrzymy na cierpienie, ból to wszystko nas przeraża. Jesteśmy wiele razy bezsilni, nasze życie odchodzi na plan dalszy, żyjemy właściwie życiem osoby chorej, pod nią wszystko robimy, czujemy się wyczerpani fizycznie i psychicznie.

Nie ma się więc co dziwić, że choć z całego serca pragniemy życia dla naszego chorego to w pewnym momencie opadamy z sił i mamy tego wszystkie dość, chcemy już stabilizacji, spokoju i powrotu do dawnego naszego życia. Poza tym jak patrzymy na ogromne cierpienie i brak jakiejkolwiek nadziei, że będzie lepiej to wielu z nas wręcz prosi o szybką śmierć, żeby ulżyć choremu, bo nikt nie powinien tak okrutnie cierpieć.

patrycja7 napisał/a:
Tato, na szczęście całkiem nieźle się czuje

I to jest teraz najważniejsze, cieszcie się tą chwilą, bo sama wiesz, że nie wiadomo jak długo będzie trwała.

Musisz się trzymać, być silna, dla Twojego taty, On Cię właśnie teraz potrzebuje bardzo, później będziesz miała czyste sumienie, lekkie serce, że zrobiłaś dla taty wszystko co mogłaś i przeprowadziłaś na drugą stronę.

Trzymaj się dziewczyno i sił Ci życzę.
 
patrycja7 


Dołączyła: 12 Lis 2015
Posty: 101
Pomogła: 2 razy

 #147  Wysłany: 2016-05-20, 11:48  


marzena66 napisał/a:

Narastające obrzęki np. nóg to znak, że choroba upośledza wiele ważnych funkcji organizmu. Jeśli obrzęki będą większe, czy postępowały trzeba to pokazać lekarzowi.


Zgłaszałam już tą opuchliznę lekarzowi. Na razie nic nie zrobił. Powiedział jedynie, że mogą być przeżuty stąd ta opuchlizna.
Ogólnie tato raz lepiej raz gorzej. Ma coraz większe zawroty, jest słaby. Bolą go mięśnie, mówi że ma wrażenie, ze ciągną go żyły. Szczypią oczy, boli głowa i sama nie wiem co jeszcze. Do tego bolą go pośladki, kość ogonowa. Widzę, ze robią się jakby odparzenia? Skóra jest taka sucha, na samej kość ogonowej jest jakby strupek mały. Smaruje to jakimś kremem ochronnym z Seni. Tato leży już na materacu przeciwodleżynowym. Nie wiem jeszcze jak mu pomóc, ulżyć.
Targin podaje 2 razy dziennie po 2 tab, ale widzę że niewiele to daje. Nie wiem czy nie musi być coś mocniejszego podane? Nie chcę, żeby on się męczył, ale nie chcę też za wcześnie naciskać na mocniejsze leki. Tato tłumaczy, że te bóle to na zmianę pogody i ja chyba też już się tak wkręciłam.

Dzisiaj znowu mówi, że lekarz musi przepisać mu jakąś kroplówkę, ale co to da :-(


Cytat:
Musisz się trzymać, być silna, dla Twojego taty, On Cię właśnie teraz potrzebuje bardzo, później będziesz miała czyste sumienie, lekkie serce, że zrobiłaś dla taty wszystko co mogłaś i przeprowadziłaś na drugą stronę.


Tylko to daje mi jeszcze jakąś silę, ale nie ukrywam że chwilami nie daje rady. Tato zawsze miał dość "trudny" charakter, a teraz to jeszcze bardziej daje o sobie znać. Mimo wszystko wiem, ze muszę i chcę być przy nim. Inaczej nie potrafię.
 
Marcin J 


Dołączył: 01 Gru 2015
Posty: 665
Skąd: Trojmiasto
Pomógł: 91 razy

 #148  Wysłany: 2016-05-20, 13:07  


Patrycja, poszukaj kremow zapobiegajacych odlezyna, one ciezko sie lecza, sa okropne do opanowania.

Zglos lekarzowi skale bolu Taty, bol jak sie "rozchusta" to strasznie ciezko bedzie go opanowac, nie boj sie zwiekszenia dawki leku, badz zmiany go na silniejszy, naprawde lepiej jak Tata w czasie dnia sobie pospi niz ma cierpiec z bolu.

W tej chorobie niestety tak jest, zwroty nastepuja szybko, dzis nie boli jutro troche a pojutrze z bolu sie przyslowiowo wyje, my u SP Tescia stwierdzilismy ze go boli gdy on nie widzial, tak mowil tak troche boli, ja udajac ze wyszedlem z pokoju a on az sie zwinol z bolu, takze wiedzialem ze trzeba zastosowac silniejsze leki aby nie cierpial.

Zycze wam sily do walki i pozdrawiam mocno.
_________________
NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #149  Wysłany: 2016-05-20, 17:41  


patrycja7,

Może podpytaj w aptece o jakąś maść ze srebrem. Zapobiega odleżynom, nawilża skórę, likwiduje podrażnienia i zaczerwienienia. Trzeba szybko działać, bo odleżyny potrafią się robić w zastraszającym tempie a jak już do nich dojdzie są paskudne do leczenia.

Z kroplówkami na prawdę ostrożnie, wiele już na tym forum było na ten temat.
patrycja7 napisał/a:
Nie chcę, żeby on się męczył, ale nie chcę też za wcześnie naciskać na mocniejsze leki


Niech tato w skali od 1-10 poda jakie jest natężenie bólu, wtedy będziesz miała rozeznanie. Nie ma co obawiać się silniejszych leków, jeśli boli trzeba coś zmodyfikować. Jeśli potrzebne są silniejsze leki to trzeba brać i nie zastanawiać się, przecież chodzi o to, żeby zabezpieczyć przed cierpieniem.

Pozdrawiam, wiem że Ci ciężko i trudno ale jesteś teraz taty podporą.
 
patrycja7 


Dołączyła: 12 Lis 2015
Posty: 101
Pomogła: 2 razy

 #150  Wysłany: 2016-05-20, 17:54  


Siedzę właśnie z tatą, wrócił z toalety i miał jakiś atak, zrobiło mu się duszno, brakło powietrza, zaczął kaszleć i tak łapał powietrze. Nie wiedziałam co robić podałam tlen i niby lepiej, ale tato woli się nie odzywać bo gdy mówi to brakuje mu powietrza. Nie mam pojęcia co robić, nie chcę panikować. Do tego jest mu zimno a temp. nie ma podwyższonej.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group