Nie wiem jaki to koszt, ale w W-wie można przyjąć chemię w prywatnej przychodni, płaci się wtedy za leki i podanie. Myślę że i na Śląsku coś by się znalazło. To rozwiązanie na raz, a przez miesiąc może przyjdzie kolejka gdzie indziej, bo jak szpital ma takie długi na początku roku to tylko uciekać, bo dalej będzie gorzej. Pozdrowienia
Tak, staram się opanować.... chociaz to niełatwe na prawdę.... A w tym środku ta moja mama, która chce żyć i dziwi się jaki ten świat dziwny, jedni mają kiepskie wyniki - szpitale/lekarze walcza o każdą chemię, żeby podac, żeby walczyć, a ona cóż.... wyniki ma dobre, tylko lekarstw nie ma i nie wiem... chęci...
pewnie nie znam procedur szpitalnych, dzisiaj byłam zszokowana jak usłyszałam, ze szpitale nie kontaktują sie z innymi placówkami, że jak chcę i mam jakieś wpływy to mam załatwić mamie chemię...
Jakie wpływy pytam...
Jedyny moment kiedy sie uniosłam....
Wzięłam wyniki mamy i przejechałam pół Śląska w poszukiwaniu chemii....
a to chyba nie rola rodziny,
jakies prawa pacjenta do leczenia są, zwłaszcza kiedy brak leków może spowodowac nieodwracalne skutki...
Dla mamy zrobie wszystko.
tak bardzo ją kocham....
Witaj, jestem załamana twoimi informacjami, mój brat ma kolejny cykl chemii
20 lutego i do tej pory nawet nie myślałam, że mogą mu tej chemii nie podać.
Znalazłam jednak taką informację i to z 29 listopada 2011:
Witajcie
Moja mamcia dostała dzisiaj chemię w swoim "macierzystym" szpitalu... trudno uwierzyć, że jednak się udało ją zdobyć... Miałam wrażenie, że jakoś bardziej się troszczyli o mamę niż zwykle ... może poczuli, że zawiódł system...
no ale nie patrzmy w tył tylko zawsze przed siebie...
Podziękowałam, uściskałam przełożoną i poprosiłam o napisanie na 500mg Etoposidu - rezerwacja na IV cykl za trzy tyg, żebyśmy nie musiały znowu przechodzić przez taki stres:-)
Na RMF w sobotę był program odnośnie leków "płucnych" i onkologicznych, a raczej o ich braku.
Miejmy nadzieję, że będzie dobrze.
Dziękuję wszystkim za wsparcie.
W sytuacjach beznadziejności najważniejsza jest nadzieja....
...i WY.
Miredo, bardzo się cieszę, że sie udało.
Szkoda, że jakby było mało stresu związanego z chorobą to jeszcze trzeba się martwić "systemem". Oj daleko nam jeszcze do szpitala "w Zielonej Górze".
Trzymajcie się cieplutko i ... oby do wiosny. Jak przyjdą pierwsze słoneczne dni to i Mamie będzie lżej z tym wszystkim.
Pozdrawiam,
Ewelina
Witajcie, czy jest jakiś sposób, żeby wzmocnić nogi mojej mamci, tzn, moja mama ma problem z podniesieniem się i podnoszeniem nóg, nie wiem skąd taka niemoc.
Normalnie chodzi, porusza się, ale jak np klęknie do szafeczki w szpitalu to już koniec , nie potrafi się poddźwignąć, bo nie ma aż takich sił w rękach, żeby unieść ciało.
czy to efekt sterydów?
czy może jakiś efekt uboczny chemii?
Dzisiaj konsultatnt onkolog, poinf, że planuje TK lub PET, żeby można było zaplanować efektywną radioterapię.
Tylko się modlić, żeby nie było przerzutów....
Wierzę, że ich nie ma
Normalnie chodzi, porusza się, ale jak np klęknie do szafeczki w szpitalu to już koniec , nie potrafi się poddźwignąć, bo nie ma aż takich sił w rękach, żeby unieść ciało.
Może to być efekt sterydoterapii.
Miredo napisał/a:
Dzisiaj konsultatnt onkolog, poinf, że planuje TK lub PET, żeby można było zaplanować efektywną radioterapię.
Chcą sprawdzić czy są przerzuty Petem, i ponieważ wszystko wskazuje na to, że guz znacznie się zmniejszył, to pewnie naświetlą guza w płucu - o ile będzie się na naświetlania nadawał...
Wracając do nóg, czy są jakieś leki, może rehabilitacja , czy co sie stosuje w takim wypadku?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum