Tata się niecierpliwi i zaczyna się rozglądać wokoło. Ja siedzę jakieś 3 m od niego.
Tata mówi - M..., Ten nosek w bucie ci się odkleił(miałem buty sportowe z takim jakby noskiem na czubku)
W tym momencie, wszyscy oczekujący pacjenci spojrzeli na mój but
chichram się się z tego i chichram, głupawki dostałam
Majbas,
Przeżywałam chorobę męża, to była najgorsza trauma w moim życiu, nie liczyłam się ja liczył się tylko mąż, jego wyniki, jego stan, jego operacja, tak jak Ty jestem bardzo związana z mężem więc rozumiem każdego gdzie ta więź między małżonkami jest ogromna, to jak jedność i te przysłowiowe połówki pomarańczy. Tak jak ja to zapewne i Ty nie wyobrażasz sobie życia bez swojego męża. Ty to mąż, mąż to Ty. To jest piękne.
mf54
Cytat:
Oczywiście w tym gronie są też moderatorki - Marzena i Justyna
Ale czepliwy
Każdy jest inny i każdy inaczej postępuje.
mf54 napisał/a:
ktoś napisze "mamy Clark3", co to znaczy mamy...
To czepianie się słów. Ty nie chcesz nikogo obciążać i zapewne mąż koleżanki też nie chce, mój też nie chciał ale ja nie wyobrażam sobie żebym nie towarzyszyła mężowi w jego chorobie, nie pojechała z nim do lekarza, nawet wchodzę razem do gabinetu, tak może jestem przewrażliwiona, może nadgorliwa ale wiem, że lepiej to wszystko ogarnę, wiem, że mąż nic przede mną nie zatai, a mógłby to zrobić żebym ja nie cierpiała. Mam to wszystko pod kontrolą. I tak jak napisałam jak w rodzinie ktoś bardzo bliski jest chory to choruje cała rodzina.
U Ciebie panują takie zasady u koleżanki czy u mnie inne i nie uważam żeby zarówno Twoje jak i nasze postępowanie zasługiwało na jakąś ocenę, każdy ma prawo postępować tak jak uważa za słuszne i jak mu odpowiada.
Masz rację mf54. Myślę podobnie jak Ty. Tylko spróbujmy postawić się na miejscu naszych bliskich. Nigdy nie zamieniłabym się rolami. My jesteśmy świadomi swej choroby i na miarę naszych możliwości i chęci działamy, a nasi bliscy chcieliby pomóc i często nie wiedzą jak to zrobić. Na ile się da nie chcemy ich obciążać swoimi obawami ale żyjemy pod jednym dachem i stanowimy przecież jedno ciało. Myślę że warto docenić naszych najbliższych, że są z nami na dobre i na złe. Czasem warto im to powiedzieć.
Marzena To jest tak, że często posty piszą nie osoby dotknięte chorobą, lecz ich partnerzy. Nie ma tak, że partner zna wszystkie myśli i tajemnice.
A myśli są najważniejsze.
A propos odklejonych nosków. Ostatnio siedzimy na onkologi z mężem i czekamy na wizytę, oj długo się siedzi a na przeciwko mnie siedzi pan w wieku 60+, bardzo elegancki, czyściutki i do tego przystojny mimo wieku i tak siedzę sobie patrzę no bo był taki bardzo zadbany aż wzrok sam szedł w Jego kierunku i nagle mój wzrok pada na buty a te były takie głodne, oba, dosłownie podeszwa odlatywała od reszty buta i już na niczym innym nie mogłam się skupić tylko na tych butach
że partner zna wszystkie myśli i tajemnice.
A myśli są najważniejsze.
prawda
Nie dogadamy się w tej kwestii ani Ty mnie nie przekonasz do swoich racji ani ja nie będę Cię przekonywać do swoich. Ty piszesz z pozycji osoby chorej ja piszę z pozycji osoby, której odeszło na rękach z powodu choroby nowotworowej parę najbliższych osób. Nie wiem do końca co Ty czujesz nie wiesz co ja czułam jak mój mąż/mama, babcia/dziadek itd. zachorowali więc nie licytujmy się na słowa.
Muszę zweryfikować bo nie doczytałem tego co Marzena napisała
Cytat:
U Ciebie panują takie zasady u koleżanki czy u mnie inne i nie uważam żeby zarówno Twoje jak i nasze postępowanie zasługiwało na jakąś ocenę, każdy ma prawo postępować tak jak uważa za słuszne i jak mu odpowiada.
Nie oceniałem. Napisałem tylko jak u mnie i jakie jest postępowanie/informacja do bliskich.
Oczywiście napisałem/oceniłem informację praktycznie niemerytoryczną, jak partner napisze "mamy bóle... itd"
Tzn, kto ma ? Oboje?
Oczywiście, że być może w większości przeżywanie choroby jest wspólne. Ale jak widać, nie zawsze. Nie każdy dotknięty chce się dzielić swoimi doznaniami i przemyśleniami. Robią to ich partnerzy, którzy (moim zdaniem) nie znają ich wszystkich myśli.
Tak sobie myślę, że jeżeli nie pasuję do schematu "faceci są z Marsa" to może jestem z Jowisza?
Przeżywałam chorobę męża, to była najgorsza trauma w moim życiu, nie liczyłam się ja liczył się tylko mąż
Dokładnie tak jest Marzenko u nas....dla mnie tylko liczy się mąż.
Gdzieś mf napisał że uprzątnął jakieś wyjście z domu itp....U nas jest dokłądnie tak samo-mąż w tym roku zrobił więcej niż przez całe nasze małżeństwo-pomomo takiego stanu zdrowia-dobrze wiem co myśli bo o tym rozmawiamy.I wiem czego się boi najbardziej-tego żebym poradziała sobie z dziećmi i domem i żebym się uśmiechała-bo to ponoć moja głowna wizytówka-i jeszcze jedno-nie chce cierpieć jak mój tata-a przedewszystkim chce żyć!
Jesteśmy JEDNOŚCIĄ.Tak bardzo się kochamy.Mamy dzieci i nawet one wiedzą jak jesteśmy dla siebie ważni-i wszyscy znajomi i cała rodzina .
Myślę że jak raz za kiedy napiszemy że czekamy na wyniki to jest to raczej normalne i zrozumiałe.
marzena66 napisał/a:
To czepianie się słów. Ty nie chcesz nikogo obciążać i zapewne mąż koleżanki też nie chce, mój też nie chciał ale ja nie wyobrażam sobie żebym nie towarzyszyła mężowi w jego chorobie, nie pojechała z nim do lekarza, nawet wchodzę razem do gabinetu, tak może jestem przewrażliwiona, może nadgorliwa ale wiem, że lepiej to wszystko ogarnę
U mnie też jest dokładnie tak samo-lekarze jak zobaczyli męża z kolegą bo nie mogłam pojechać to się zdziwli gdzie żona.Jak lekarz widzi nas i wywołuje to nie Pan' Nowak' tylko 'Nowaczki' zapraszam....
Mogę napisać teraz po rozszyfrowaniu tych postów-tak chorujemy razem- bo więcej wiem-może komuś się to nie podoba ale tak jest.
mf jeśli masz rodzinę to może ona chce Ci jakoś pomóc wesprzeć pogadać - może nie chcą byś sam ze sobą walczył...nie wiem...trudno mi pisać nbo mam inna sytuacje.
Umówmy się że nie bedziemy się czepiać słówek.
Jutro jedziemy po wyniki-Ty mf chyba dziś...
Marzenko dziękuję jeszcze raz za zrozumienie-wśród znajomych nie mam pary tak zakochanej w sobie jak my- a tu proszę na forum jest koleżanka♥
Marzenko dziękuję jeszcze raz za zrozumienie-wśród znajomych nie mam pary tak zakochanej w sobie jak my- a tu proszę na forum jest koleżanka♥
Pisz moja droga tak jak czujesz i tak jak chcesz to wszystko nam przekazać, wiem doskonale, że to Wasza wspólna choroba jakkolwiek to dla innych znaczy.
Miłości, troski, zakochania nie należy się wstydzić, to jest piękne zwłaszcza w tych czasach gdzie młode małżeństwa tak szybko się rozstają/rozwodzą, nie próbują nawet pokonywać wspólnie kłopotów.
Trzymajcie się i życzę Wam dużo siły w tym trudnym dla Was czasie, pozdrawiam
"Stał się cud pewnego razu ..." Potwierdzam w 100%, dodzwonić się do CO albo jakiejkolwiek poradni onkologicznej graniczy z cudem. A Ty tak od razu na poniedziałek wizytę dostałeś, może jednak masz jakieś "wtyki" w WCO? W sumie, to nie wiem czy zazdrościć czy współczuć, ale z Twoim podejściem do życia, to nas tu wszystkich przeżyjesz Niemniej jednak, trzymam kciuki za tylko dobre wyniki
Generalnie, każdy Ci tu klaszcze, a ja mam ochotę Cię opier...ć. Nie bądź przykładem dla innych, ponieważ wczesne wykrycie w Naszym przypadku to ileś lat(cennych lat)....(dlatego badajcie się i diagnozujcię).
Pozdrawiam
może jestem już zaznaczony na czerwono(stan agonalny ) i w poniedziałek mam umówioną wizytę.
Jak stan agonalny to po co w poniedziałek jechać
Oczywiście riposta na Twoje słowa.
A na poważnie wiem, że żartujesz ale nie dopowiadaj sobie historii. Już zapewne masz tam w swoim WCO wyrobioną ścieżkę i jak lekarz zobaczył wyniki to chce Cię na dywanik.
Kolejna sprawa, nawet gdyby coś tam wyszło, pfuuu, pfuuu, oby nie to tak jak napisałethos,
ethos napisał/a:
ponieważ wczesne wykrycie w Naszym przypadku to ileś lat(cennych lat).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum