Boję się właśnie tego Goniu, że bedzie coraz gorzej...
Wcześniej chyba działałam na adrenalinie, było dużo rzeczy do pozałatwiania...Poczułam ulgę, że Tatuś sie już nie meczy, bo tak dyszał potwornie przez osttanie 3 godziny życia, a ja byłam bezsilna, że teraz ta trauma mi sie przypomina...
Teraz... łzy lecą ciurkiem:(
Odwiedzam tatulka dwa razy dziennie, codziennie jestem na Mszy św., choć wcześniej bywało, że i przez miesiąc nie zajrzałam do kościoła... Jak się modlę czuję jukojenie, na dodatek mam ogromną nadzieję, że modlitwą pomagam też Tatulkowi by Jego duszyczka trafiła do Nieba...
Moja rozpacz przeszla chyba jednak w kolejny etap żałoby, bo nie coraz częściej zamiast ulgi, że tatuś się nie meczy, wracam do jego obrazu sprzed choroby i buntuję się strasznie dlaczego to nas spotkało, dlaczego mój Tato zachorował...
Znajoma mi mówiła, że bedzie mi trudniej, bo mieszkając z Tata na 1 działce, wystarczyło przejśc kilka metrów...i juz byłam u rodziców...W czasie choroby było to zbawienie, że i brat mieszkał na sąsiedniej działce - byliśmy niemal ciagle z Tatą. Teraz jednak non stop widzę Taty rzeczy, Taty kule, Taty fotel...odczuwam non stop brak Taty
A im dalej, tym gorzej... Serce krwawi, to w zasadzie jedna, wielka rana...
Jak znieść myśl, że juz nie zobaczę mojego kochanego Taty, że juz nie powie do mnie "Córcia..."...
Domyślałam się, że będzie ciężko, ale ... to jest koszmar...
Kasiu niestety tak jest ,sama przez to przechodzę .Mojego Tatki już nie ma 8 miesięcy ,a ja jego obecnośc czuję wszędzie tylko nie cmentarzu ,jak jestem u Tatki i modlę się przy mogile nie czuje kompletnie nic ,jestem na działce nawet wczoraj był taki motyw siedzę na huśtawce i czuję ,że Tatko siedzi koło mnie i razem się bujamy jest wszędzie ze mną tylko nie na cmentarzu .
Kasieńko Tatuś napewno opiekuje się Tobą tutaj na ziemi i nie chciałby ,żebyś płakała bo i Jemu jest ciężko .
Napewno się spotkamy z Naszymi Tatusiami po tamtej stronie ,nie będzie łez ani smutku .
Ściskam Ciebie mocno
_________________ Tatulek [*] 12-12-2011 godz 7:50 .Spoczywaj w Pokoju.
Kasiu nie wiem czy to dobre będzie co Ci teraz napiszę, ale niech tam - spróbuję. Robię to dlatego, że widzę że naprawdę straszliwie cierpisz i może to co powiem jakoś Cię pocieszy, przynajmniej taką mam nadzieję. Pielęgnuj w sobie wszystkie piękne chwile i wspomnienia które są związane z tatą. Wszystko co Ci dał i wszystko czego Cię nauczył. Na pewno jest ich wiele choć żal że nie więcej. Ja nie mam ANI JEDNEJ szczęśliwej chwili którą mogłabym zaliczyć na konto tych spędzonych z ojcem. Ani jednej... żadnego miłego wspomnienia. Nic, tylko cierpienie i to jak szerokim echem w moim życiu odbił się brak ojca w moim życiu. Oraz ból który zadał mojej teraz na raka chorej mamie. On żyje a ja już dawno temu musiałam go w sobie "pochować". Nie mam nic. Ani jednej perełki, ani jednego uśmiechu, nic. Obaj znikneli z naszych żyć. Twój tata po owocnym, pełnym miłości i dobrze przeżytym życiu, zabrała go śmierć która zabierze każdego z nas. Mój po 9 latach małżeństwa odchodząc od żony i dwóch małych córek w wieku 5 i 7 lat, sam mając 33 lata - odszedł do innej kobiety. To było 28 lat temu a boli do dziś, choć sama jestem dorosłą kobietą. Kiedyś napisałam Ci, że na raka umarł mój dziadek który kochał mnie jak ojciec. Ta śmierć bolała i boli, ale to co zrobił ojciec boli jeszcze bardziej. Twój tata odszedł zostawiając PUSTKĘ, mój zostawiając SPUSTOSZENIE. Wiem, że tęsknisz ale pamiętaj, że tatko nie chciałby abyś tak straszliwie cierpiała. Pozdrawiam Cię Kasiu i życzę choć troszkę ukojenia
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Asiu77,
Mam tak samo... Nie czuję Tatulka na cmentarzu, natomiast Tata jest obecny w każdym zakątku domu i działki...wszędzie czuję Jego obecność i nawet jakby zapach Taty...
Ostatnio siostra sprzątała Taty łazienkę (była dostosowana dla osób niepełnosprawnych) i zdarzyło się coś dziwnego. Nasz pies Leon, wpadł do tej łazienki, zaczął popiskiwać i się łasić jakby tam oprocz siostry KTOŚ był...Nigdy sie tak nie zachowywał...
Dzis była kolejna Msza św. za Tatulka. Tym razem od ulubionego Szwagra:) Wujek - szwagier Taty bardzo się z Nim lubił, choc zawsze sie tak dłodko kłócili i droczyli, ale kto sie lubi ten się czubi... Msza przepiękna, ze specjalnym zespołem grającym i 3 księżmi... Wujek chciał uroczyście... efekt taki, że pół Mszy przepłakalismy - ja i wuja... reszta trzymała się dzielnie...
Nie da sie ukryć, że ryczę coraz więcej i częściej Po prostu tęsknię coraz bardziej i bardziej....
Honoratko - bardzo smutne to co napisałaś... przykro mi, że nie miałaś w sumie Ojca. Bo co z tego, że dał Ci zycie, jak później czmychnął:(:(:( To pozostawia u dzieci chyba straszliwą traumę...
Ja miałam Tatusia przez prawie 40 lat.. i to tak bardzo nas kochającego...
Boże, ile ja bym dała, żeby było to choc 41 lat...
Dziękuję Ci bardzo Honorato za mądre słowa i takie od serca
Katarzynki, też się 'wyzewnętrznie' w Twoim wątku.
Znalazłam dziś taki obrazek:
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/546463_402943933103593_255773810_n.jpg
Są to dla mnie wielkie słowa. Niestety ja takich słów o swoim Tacie nie potrafię powiedzieć. Mój Tata nie opuścił naszej rodziny jak Tata Honoraty, ale ... delikatnie pisząc mam co najmniej nie najlepsze wspomnienia o Nim (nie żyje już ponad 4 lata). Czytam jak bardzo kochacie swoich Tatusiów, o tym jacy są/byli wspaniali (dla Was). Czytając Wasze wypowiedzi próbuję wydobyć z niebytu jakieś dobre wspomnienia o moim Tacie i jest to niezwykle trudne dla mnie. Są to pojedyncze wydarzenia, o ile są.
I napiszę tak jak Honorata, macie ogromne szczęście, to czego ja już nie będę miała i czego już nie doświadczę. Całe życie marzyłam, aby być ukochaną córeczką Tatusia. Nigdy nią nie byłam i nie będę.
Wiem, że teraz w tej sytuacji to dla Ciebie żadne pocieszenie, ale masz wspaniałe wspomnienia o swoim Tacie. Rzecz bezcenna.
Jedynym teraz dla mnie 'dobrym wspomnieniem związanym z moim Tatą' jest sen, w którym Tata mnie się przyśnił, gdy czekałam na wynik PET-a. To był dobry sen. Miałam dobre wrażenie z tego snu. Wynik PET-u był dobry. Chyba jest to namiastka tego o czym kiedyś marzyłam, że miałam kochanego Tatę, o którym marzyłam całe życie.
Po raz pierwszy poczułam, że może się mną zaopiekował, że może jestem dla niego ważna i wartościowa (a nie tylko bezwartościowym darmozjadem).
Przepraszam, że takie rzeczy Ci piszę.
Pomimo Waszych wielki dramatów, od których ściska w dołku, po cichutku Wam zazdroszczę takiej miłości Ojców.
Wasi Ojcowie pięknie Was wyposażyli na życie.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witaj Kasiu
Nie wiem jakie wspomnienia zostawię po sobie swoim dzieciom, myślę że trochę z pogranicza życia Twojego Kasiu i Justyny...
Nie twierdzę, że jestem dobrym ojcem, mam sporo na sumieniu...
Ale bez względu na to jaki byłem w przeszłości, bez względu na to ile błędów i zła popełniłem, zawsze starałem się zapewnić swoją dwójkę dzieci o swojej miłości i przywiązaniu...
Nie wiem czy w chwili obecnej zawsze zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami swoich najbliższych...To bardzo trudne oceniać samego siebie na zimno, obiektywnie.
Kasiu.
Ból po stracie kochanej osoby będzie zawsze dotkliwy, bez względu na to jak długo minie od daty rozstania...
Ale pociechę rzeczywiście możesz odnaleźć u Boga.
Każdy z nas wierzy na swój sposób i zdolność pojmowania dostępny tylko dla nas samych, dlatego musimy sami odnaleźć w sobie przekonanie, że decyzja o zakończeniu lub kontynuacji życia przez nas samych, lub naszych najbliższych zapadła nie na zasadzie ruletki... Bóg powołując naszych bliskich, nas... wie dlaczego to robi, wie, że nasze zadanie, jakie mieliśmy do wypełnienia zostało zrealizowane.
Ta akceptacja i świadomość, że śmierć jest tylko kolejną bramą, za którą znów będziemy mogli się spotkać z naszymi ukochanymi pozwoli nam (mnie) cieszyć się na to spotkanie i z większą pokorą, pogodą i wiarą patrzeć w przyszłość i przeżywać kolejne dni bez bólu.
Życzę Ci z całego serca takiej pewności i takiej siły
" Gdyby wasi Bliscy wiedzieli, jak pieknie o Nich piszecie, jak sie troszczycie, jak walczycie.... BYliby z Was bardzo dumni:):):) " Katarzynka36, jest to cytat z Twojego pierwszego postu. Twój Tata na pewno nie tylko był i jest z Ciebie dumny ale na pewno czuł Twoją miłość. Walczyłaś bardzo dzielnie. Nie poddawaj się teraz. Twój Tatuś niech widzi Cię szczęśliwą. On patrzy na Ciebie i czeka. Kiedyś się spotkacie. Zyj tak żeby nadal dawać mu powody do dumy.
Ja naprawdę czekam na spotkanie z moją Mamą. To tak jakby wyjechała. Ona jest TAM teraz ze swoją Mamą, bratem ... niejednym znajomym czy członkiem rodziny. Jest spokojna, zdrowa i szczęśliwa. A ja czekając kiedy się spotkamy staram się żyć tak, żeby nie miała mnie o co "opierdzielić" Mylę o tym jak Ją przytulę i buzia mi się uśmiecha. Jeszcze tylko muszę przejść swoją drogę.
Ściskam Cię mocno.
Ewelina
Kasiu myślami jestem przy Tobie. trudno pojąć jak ten czas szybko mija...już miesiąc, a jakby wczoraj.
Życzę Ci spokoju i dużo siły na dalszy czas.
Tulę mocno
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Z serca dziękuję Kochane: Jolano, Ewelinko i Czkawuniu...
Dziękuję za dobre słowo i pamięć...
Ewelinko - niesamowita jesteś z tym cytatem...wiesz, ja mam cały czas wrażenie, że tatuś wyjechał albo jest w szpitalu. czekam na Niego, czekam na spotkanie z Nim... Mam nadzieję, że Tatuś mnie widzi...że spotkał tam swoich bliskich, ktorych kochał i po ktorych rozpaczał - ukochaną siostrę, ktora zmarła w wieku 35 lat, starsza siostrę, ktora zmarła pół roku temu, swoich Rodziców... z drugiej strony wiem, że tak bardzo, bardzo chciał zyć, bo nas kochał najbardziej...
Wiem Agnie,
Ja o Tobie i Twoim Tatku bardzo czesto też myślę... Podobnie jak o Marzence i jej Mamuni...
To wszystko tak okrutnie boli:(
A ja ciagle nie wierzę...
Dzięku Elu za pamięć.. jesteś niezawodna i kochana:)
Ja póki co - pisze w wątku "po pogrzebie"...
Przechodzę, że tak to ujmę... trzecią już obsesję...
pierwsza trwała około tygodnia - to obsesyjna myśl, czy Tatę coś bolało, czy mocno cierpiał...czy mogłam ja coś jeszcze dla Niego zrobić... to męczyło mnie okrutnie, cierpiałam niemal fizycznie dopóki rodzina nie postawiła mnie do pionu...
potem pojawiła się obsesja nr 2 - czy pogrzeb był "ładny" - jeśli tak to można ująć.... mysli, że moglam zamówić jeszcze wiekszą wiązankę, jeszcze więcej kwiatów, jeszcze droższą trumnę itp. bo przecież to ostatnie rzeczy jakie mogłam dla Tatulka zrobić...
Ostatnio pojawiła się obsesja nr 3.... znoszenie na taty grób mnóstwa zniczy i kwiatów... jestem codziennie na cmentarzu i codziennie chce coś Tacie zanieść...niestety, to kosztuje... ale wizja szybkiego bankructwa jakoś mnie jeszcze nie odstrasza... bo tak bym chciała jeszcze coś tacie dać ode mnie....
Modlę się za Niego codziennie... i tęsknię tak mocno, że jest to dla mnie cierpienie wręcz fizyczne...
I ciągle nie mogę uwierzyć, że taty nie ma i, że już Go nie zobaczę...
Boli jak cholera...i nadal nie wierzę...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum