Wyobrażam sobie co czujesz, ale tak jak Roman mogę CI tylko powiedzieć, że jesteśmy z Tobą. Mnie też bardzo pomaga pisanie tutaj, bo słowa tych wszystkich ludzi sprawiają, że choć na chwilę przestaje boleć dusza. Ja z kolei czasem czuję się jak straszna egoistka, myślę o tym, że nie poradzę sobie z emocjami,kiedy mama odejdzie choć przecież żyje...Czasem zdaje mi się, że myślę o sobie, a nie o niej.. o tym jak bardzo mnie to boli, a to przecież ona jest tu najważniejsza... dlatego bycie tutaj pomaga mi...Nie wahaj się pisać i pytać,zawsze chętnie pomożemy...
Przyjaciele są jak anioły, które podtrzymują nas, kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać....nawet Ci wirtualni przyjaciele...
Pozdrawiam
_________________ Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
Madziu, nawet nie wiesz jak bardzo ciężko jest mi czytać dziś Twoje słowa, nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym móc Was przytulić i pokazać że jestem z Wami.
Bez względu na to kiedy i w jakich okolicznościach odejdzie Twój Tatuś... Ty zawsze jesteś przy Nim, pokazujesz każdym swoim czynem, myślą, że fizycznie może odległa, jesteś ze swoim Tatusiem. Dzięki temu, my również możemy przesłać mu swoją energię, sympatię, współczucie i zrozumienie.
Dzięki Twoim myślom możemy powiedzieć Mu: Jesteśmy z Tobą Bracie.
Madziu Robisz wszystko co jest w Twojej mocy, nie katuj się tym, że być może można więcej. Niczego nie zmienisz, niczemu nie zapobiegniesz.
Pozdrawiam serdecznie
Katuję się. Bo nie wiem czy ta tomografia była potrzebna. Co ona zmienia na chwilę obecną? Przedłużyła pobyt w szpitalu. Może gdyby nie to, to tato byłby w domu już. A ja bym była spokojniejsza. Paraliżuje mnie na samą myśl, że dzisiaj znowu zostawiamy tatę w szpitalu, że znowu wbrew jego woli... i ten stan zagrażający życiu. Nie daje mi to spokojnie funkcjonować. Ciągle myślę jak będzie wyglądała ta noc. Czy mogę być spokojna. Czy nic się nie stanie.Nie wiem na prawdę co oznacza to i czego się spodziewać.
Tato w końcu normalnie je, pije, może mniej niż wczoraj, ale jednak... nie ma żadnych objawów które wskazywałyby na większe pogorszenie.
Ja wiem, że w chwilach tak zaawansowanej choroby pozostaje modlitwa i wiara, że będzie dobrze... ale chciałabym żeby ktoś mnie uspokoił, żeby powiedział, że jeszcze mamy czas.
No nic. Jadę do szpitala. Nie lubię tych wieczorów kiedy musimy zostawiać tam tatę :(
Rozumiem Cię, ja czuję ten sam strach o mame. Wiemy że ma coś nie fajnego w płucach od 11 dni. Ja kiedyś mieszkałam we Wrocławiu, ale wyjechałam za przysłowiowym chlebem do Anglii. Z mamą będą dwie siostry i prawdopodobnie moja ciocia. Bardzo bym chciała być z mamą bo zaraz po Świętach ma operację. Póki co miała rtg i tomograf. A ja tu mam maleńkiego synka którym muszę się opiekować, bo mąż co dnia pracuje. Oprócz nas dwojga synek nie ma nikogo. Mama będzie operowana na ul. Grabiszyńskiej. Boję się i rozumiem także Twój strach. Ale musimy iść do przodu. I żyć tak jak nas nauczyli rodzice. I być dzielni. Ściskam Cię mocno. Honorata
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Hmm, czy to oznacza, że śmierć może być nagła? Bez poprzedzających ją oznak- chodzi mi o wszystko co zawarte w wątku- "jak rozpoznać, że to już blisko..."?
moze..moja mamusia umarla dzis w nocy....o 22 jak wychodzilam pielegniarka mowila ze nic nie wskazuje na to ze to sie stanie tej nocy..chciala pic..polykala...w dzien jadla...nie bylo poprawy....o 19 byla w ubikacji....odczuwala potrzeby...odczuwala pragnienie...a mimo to umarla...zaluje ze mnie przy niej niebylo choc podobno stalo sie to we snie...czuwalam caly dzien i dalam sie namowic na pojscie do domu na noc...niestey..mam nadzieje ze mi wybaczy...bo chocby mnie nie widziala to moze mialaby swiadomosc ze jestem....przyjechalam w nocy ja przytulic i sie pozegnac...mam nadzieje ze mi wybaczy....moja biedna kochana mamusia
U mnie w szpitalu byłam na 4 oddziałach i na każdym przestrzegają godzin odwiedzin, choć w dzień jak nie ma obchodu da się rodzinie tak po cichu wejść, i na każdym oddziale może ktoś być w nocy z rodziny ale tylko za zgodą ordynatora, i nie ma z nią problemu, można też zostać na noc bez tej zgody nie wyrzucą choć krzywo będą się patrzeć.
pielęgniarki mówią co mogą powiedzieć , bo nie mają dostępu do dokumentacji
Kasiu kochanie , tak mi przykro, do końca trzymałam kciuki , mama Ci nie wybaczy, bo nie ma czego, ona rozumie, ja zawsze uparcie stwierdzam że Ci ludzie co chcą umrzeć sami , znajdą nawet 2 minuty, i wyczują i odejdą . leżałam na sali z kobietą już w ostatnim stadium raka , zawsze przy niej ktoś był bo powiedziała że ona umrze jak będzie sama.
jej córka poszła po picie do sklepiku bo akurat mama zasnęła, gdy wróciła i do niej podeszła , mamy nie było juz duchem. to jest najbrdziej intymne przeżycie, i mimo że powtarzamy że chcemy być z kimś w tej chwili jak odchodzimy to na chwilę przed tym , chce się być samym....
gorzkajakmokka....modle sie za Twojego tate....i za Ciebie....musisz miec duzo sily....jak to mawiala do konca moja mama...damy rade...bo musimy..bo bardzo ich kochamy...
gorzkajakmokka, tak jak wspominałam mój tatko również był bardzo nerwowy w szpitalu, mówił dziwne rzeczy i każdego dnia non stop powtarzał, że chce do domu, chciał torbę, chciał wstać mimo iż nie mógł chodzić ... krzyczał : "tego nie mogę, tamtego nie mogę, to co ja jeszcze mogę ?" (Boże kochany łzy same lecą jak sobie o tym przypomnę)
Mimo tego iż tatko nie bardzo wiedział co się z Nim dzieje, nie wiedział co mówi, nie wiedział po co jest w szpitalu - to wiedział tylko, że jest poza domem i koniecznie chciał do tego domu wrócić. Wrócił - był bardzo spokojny (tak jakby na ten dzień czekał, jakby tego chciał) ...
Co do wyników / wypisu to się nie znam ale z pewnością znajdzie się ktoś kto określi znaczenie tych symboli.
Poprosiłam Ciebie o umieszczenie wypisu, bo może tak ktoś będzie mógł coś więcej powiedzieć czy może Was nakierować ...(np czy już na hospicjum?)
Pozdrawiam i pamiętaj, myślami jestem z Wami ....
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Zgadzam się z Romanem. Trzeba chyba w ten sposób to robić by tata czuł się jak najlepiej a on najlepiej czuje się w domu. Każdy w domu czuje się bezpieczniej. Wielkie uściski i uszka w górę. Musimy się trzymać dla naszych kochanych osóbek!
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
ale jest w domu. to dla niego ważne, w śród swoich, nie pielęgniarzy lekarzy itd. poczekaj trochę może odzyska siły. ja po pierwszym życiu pobycie w szpitalu czułam się makabrycznie, weszłam na oddział prawie zdrowa, o własnych siłach ale wyszłam tak wymęczona że przez 3 dni spałam tak mnie to leżenie osłabiło
pozdrawiam i dużo sił życzę
Też się cieszę, że jest obok chociaż nie sądziłam, że może być momentami tak ciężko, ale damy radę- w końcu chodzi o dobro taty.
Tato co jakiś czas wstaje. Nie ma sił, ale i tak nie odpuszcza sobie i twardo gdzieś podąża.
i dobrze, nawet jak padnie ale jak chce wstać, pomagajcie, ja spacerowałam przy chodziku jak byłam 18 godzin po brzusznej operacji, pielęgniarki ręce załamywały że ja chodzę przy ścianie ale widziały mój upór i dały chodzik, było iężko ale z godziny na godzine lepiej,
po pierwszej operacjii nie dawano mi wstawać 4 dni odchorowałam to strasznie, psychicznie najgorzej było, z tych nerwów że nie pozwalają wstać aż migreny dostałam i mi cewnika nie wyjęli
pomagać tacie ale obserwować, jak da rade niech siedzi , da rade niech chodzi
Madziu. Myślę, że dobrze robisz pisząc o swoich problemach, o rozterkach związanych z Twoim Tatusiem
To nie jest forum gdzie ludzie szukają sensacji, taniej podniety do swojego marnego życia.
Czytam, czując wzruszenie i troskę, nie mogę pomóc fizyczne ale wszystkie dobre myśli, wszystką przyjaźń jaką czuję wysyłam do wszystkich osób, które mogą tych uczuć potrzebować.
Dzielę się swoją nadzieją, siłą, wiarą, wszystkim tym co jeszcze w nas ludziach zostało dobrego.
Madziu, Tatuś miewa momenty "pomiędzy", które w jakiś sposób są dla Ciebie zrozumiałe, choć bolesne, dlatego lepiej jest, że świadkiem tych momentów jest najbliższa rodzina, a nie przypadkowi pacjenci szpitala, jego personel. Dla innych może być to dziwne, śmieszne, głupie... dla Ciebie może być to bolesne, ale zawsze będziesz rozumieć swojego Tatusia, będziesz nawet wystraszona współczuć mu, i kochać go bez względu na wszystko, a takiej miłości i akceptacji potrzeba mu teraz najbardziej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum