Sama wiem jak to jest, lato upał, wszyscy na plazy, a jak z Tatą było źle, to gnałam po pracy 65 km do domu ( mieszkam w innym mieście niż rodzice), a potem o 5.30 pobudka i z powrotem półtorej godziny w drodze, bo takie korki na wjeździe i znowu w pracy 9 godzin, bo po godzinach trzeba zostać.
I tak w kółko....
Znajomi zapomnieli jak wyglądam, ale co innego jest wtakim momencie ważnego?!
Nic..... To jest czas na oddanie się z całych sił, ile tylko można !!!!!!!
A jeszcze zapomniała dodać o bieganiu pomiedzy salą weselną a sklepem medycznym po refundowane pieluchy, bo Tata po naświetlaniach nie mógł to toalety pójść, a jak "poszedł" na kupkę z mamą, to mama już myślała, że Taty nie przyprowadzi z powrotem po tym jak jej usiadł i nie miał siły wstać, a mama nie miała siły podnieść.
Ale ja wtedy schudłam....
A najśmiejszniejsze jest to, ze Ci którzy nie wiedzieli co się dzieje, byli zachwyceni moją poprawą sylwetki a ja już nie chciałam tłumaczyć że to nie dieta cud, tylko okropny rak zawitał w nasze progi.
Także, Kochana Marto, wierzę , ze się uda jeszcze niejedną kawę z Twoją mamą wypić,
Będę się modlić o to dzisiaj.....
Dzieki Ci Kochana!! Lepiej herbatkę...Bo kawka wychodzi mi już...
Ja kupuję mamie pielucho majtki.... Bo liczę ,że znajdzie siłę na to by wstać i zdjąć je sama i wysiusiać się do wc... ale póki co... niech załatwia się w nie... Ja je zmienię nasmaruję .... i wogóle...
SilnaBYŁAŚ i zapewne JESTEŚ!!!!!!!! PODZIWIAM,.....
Jestem kierowniczką w kasynie.... brakuje mi i tak dziewczyn do pracy. A te co sa i tak idą mi na rękę ,że biorę chociaż nocki... żeby w dzień móc być z mamą....
Zyczę Ci dużo siły do walki z tą straszną chorobą.Czytając Twoje posty wszystko do mnie wraca.My niestety przegralismy walkę.Hospicjum jest bardzo,ale to bardzo pomocne.Nie trzeba za każdym razem dzwonić po pogotowie.Sama świadomość,że mogłam do Nich zadzwonić w kazdej chwili bardzo mi pomagała.
Kochana myslami jestem z Tobą...
zgadzam się
my zapisaliśmy tatę do hospicjum.Codziennie przychodziła pielęgniarka,robiła wywiad z nami, tatą, podawała leki, które przepisała lekarka z hospicjum, podawała kroplówki, prowadziła zapiski w zeszycie.Pani doktor przyjeżdzała raz w tygodniu. Badała, przepisywała ewentualnie nowe leki. Zawsze mieliśmy wsparcie w nich i mogliśmy liczyć na ich pomoc.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum