1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
kubanetka
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227509
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-14, 13:31 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Wiedziałam, że domagam się czegoś słusznego, a mnie zbywają. Tylko, ze w tamtym momencie działo się to już tak szybko, ta duszność dokuczała może przez jakieś 2-4 dni. Bardzo mi przykro, że ludzie z Hospicjum to pominęli, zlekceważyli moje zapytania i oczekiwania.
Do wszystkich, którzy mają to przed sobą - pilnujcie swojej pomocy - ludzie z Hospicjum, niestety, czasem działają wg bardzo archaicznych schematów, tak jakby nie sledzili postępów w opiece paliatywnej. Dlatego trzeba czuwać nad tym co robią.
U nas w większości dobrze służyli pomocą, aczkolwiek na koniec jakby nie nadązyli za przebiegiem sytuacji.
Mam bardzo ogromny żal do lekarki, że kazała mamie decydować, czy chce podawać tabletki czy plastry - jak mama, w szoku mogła o czymś takim decydować. Mam żal, że nikt nie pomyślał o morfinie, o tym, że Tata jest bardzo słaby i nie może przyjmować tabletek. Z tych powodów pozostał niestety niesmak. Lekki niesmak również pozostał po pielęgniarce, która 2 tygodnie przed śmiercią Taty, kazała nam nawet na Tatę krzyczeć tak, żeby wykonywał nasze polecenia. Ja mówię, jak można krzyczeć na umierającego Tatę, a ona, że trzeba, bo inaczej można nie pomóc. |
Temat: Anelia - komentarze |
kubanetka
Odpowiedzi: 1194
Wyświetleń: 158767
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2011-07-05, 20:37 Temat: Anelia - komentarze |
Anelio, wiesz jak mi jest bardzo przykro, każdy inaczej przeżywa ból, ale mogę z pełną świadomością napisać, że Cię rozumiem.
Anelio, byłaś z Tatą do końca, to tak jak ja i moja Mama - byłyśmy przez całą chorobę Taty z Nim.
Myślę, że to potęguje jeszcze ból. Ja włożyłam całe swoje serce w opiekę nad Tatą, a jak odszedł poczułam się oszukana - mowiłam sobie, zabrali mi Tatę, którego tak kochałam, którego tak pielęgnowałam...... pielęgnuje się zazwyczaj kogoś żeby był zdrowszy, żeby szybciej wrócił do zdrowia, a my pielęgnowałyśmy naszych Tatków, żeby mogli godnie przejść na drugą stronę. To naprawdę boli, nigdy nie byłam w takiej sytuacji, oddałam całe serce, którego kawałek poszło razem z Tatą. Po śmierci miałam i mam nadal jeszcze obrazy z choroby przed oczami, nasze wspólne chwile te lepsze i gorsze, to jak pomagałam Tacie, to jak płakałam, bo widziaałm, że jest słaby.... wszystko to stoi przed oczami, namalowane bardzo wyraźnie.
Do tego jeszcze nie ma naszych Tatusiów tu z nami - musi boleć - inaczej byłoby to bardzo dziwne - za miłość się płaci niestety, płaci się gdy trzeba się rozstać.
Życzę Tobie bardzo dużo siły i przy okazji sobie również.... |
Temat: Płaskonabłonkowy nowotwór złośliwy oskrzela i płuc |
kubanetka
Odpowiedzi: 508
Wyświetleń: 127972
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-07-05, 20:27 Temat: Płaskonabłonkowy nowotwór złośliwy oskrzela i płuc |
Iwonko, wiem jakie to jest trudne.
Ja sama szłam zapisać Tatę, bo na początku było bardzo źle z Tatą i myślałam, że tylko gorzej będzie.
Tacie nie wiedziałam również jak to powiedzieć, zaczęłam na początku kręcić, że przychodzić do Niego będzie pielęgniarka, bo tak kazał Jego lekarz ze szpitala, bo pielęgniarka musi doglądać Tatę w czasie chemii, bo może być róźnie po jej podaniu.
Tata to przyjął normalnie, tylko się pytał, ale skąd będzie ta pielęgniarka, to mówiłam że nie wiem, bo lekarz kazał przychodzić.
Także nie miałam odwagi powiedzieć wprost.
Gdy przyszła pierwszy raz pielęgniarka, to mama musiała ją powstrzymać od tego, zeby powiedziała, że jest z Hospicjum, kiwnęła tylko głową że rozumie.
Ale na koniec kazała Tacie podpisać listę, a tam jak wół na samej górze pieczątka Hospicjum - a że Tata czytać umie, to się dowiedział tym samym.
Ale nic nie powiedział, nie wyglądał na załamanego, ale tu różnica była taka, ze Tata przyjmował chemię a mieliśmy już Hospicjum. Pielęgniarka przychodziła 11 miesięcy.
Wiem, że to dla Was cios, taki dowód namacalny tego, że Tata jest ciężko chory - ale sama pewnie wiedziałaś, że kiedyś przyjdzie Wam się z taką sytuacją zmierzyć i napewno dacie radę, bo czasu nie da się cofnąć, choroby zabrać, a najważniejsze, żeby Tata i Wy był pod dobrą opieką.
I włąsnie, możecie nie mówić od razu że to Hospicjum, tylko, ze poradnia leczeniu bólu, że oni będą Wam pomagać na wypadek wystąpienia bólu. Mam nadzieję, ze uda się najmniej boleśnie przez to przejść. |
Temat: Guz płuca prawego. |
kubanetka
Odpowiedzi: 561
Wyświetleń: 151048
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-30, 18:57 Temat: Guz płuca prawego. |
Anelio kochania,
Strasznie, strasznie mi przykro
Czytałam Wasze ostatnie zmagania, ale nie miałam czasu za dużo pisać, bo musiałam bardzo pomagać Mamie stawać jej na nogi, po tym co się stało.
Wiem chyba co masz na myśli pisząc, że Cię coś ścisnęło i trzyma - ja też czegoś takiego doświadczyłam. Ściskało coś mocno, teraz już troszkę mniej, ale to jeszcze nie to.
Nie będe się powtarzać za innym, że jesteś wspaniałą córką, oddałaś Tacie wszystko co mogłaś.
Tacie napewno było lżej, wiedząc, że ma takie oparcie.
Dla Taty, wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie! Niech się Tata cieszy teraz pokojem wiecznym!
Trzymaj się dziewczyno dzielnie! |
Temat: PROSZE O POMOC W ODCZYTANIU WYNIKÓW - RAK PŁASKONABŁONKOWY |
kubanetka
Odpowiedzi: 270
Wyświetleń: 72763
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-27, 14:33 Temat: PROSZE O POMOC W ODCZYTANIU WYNIKÓW - RAK PŁASKONABŁONKOWY |
To nie jest tak, ze mi to jakąś przykrość sprawia. Więcej bólu wywoływało u mnie czytanie tego forum, kiedy Tata był chory i miał się nawet dobrze, bo bałam się strasznie jak ja sobie poradzę, kiedy i mnie takie zdarzenia dotkną.
Staram się wracać do normalnego życia, zabraliśmy Mamę teraz do siebie i lenimy się, chodzimy na lody, nad morze - powolutku - głównie mamę trzeba, że tak powiem reaktywować. Ale choroba Taty jest już częścią mojego życia, nic tego nie zmieni, ona mnie napewno troche zmieniła.
Po chorobie Taty, jestem bogatsza o to doświadczenie choroby, choroby - zjawiska, które nie zniknie kiedy przestanę o tym myśleć, kiedy zamknę za sobą wszystkie wspomnienia z tym związane. Kiedy postaram się zapomnieć o tym co przeszłam razem z Mamą i Tatą. My z Mamą nieraz wspominamy jak nam było ciężko, ile trzeba było włożyć pracy w opiekę nad Tatą. Nieraz tzn czasem, bo częściej wspomina się jakieś śmieszne zdarzenia, pogodne, ktore miały miejsce podczas choroby.
Kiedyś też się zastanawiałam, jak można pisać i pomagać komuś, kiedy samemu przeszło się przez takie ciężkie doświadczenia. A teraz robię to , bo chce pomóc, bo wiem, jak jest ciężko przechodzić przez te wszystkie pojawiające się dolegliwości, jak chce się pomóc, a nie wie się jak. A myślę, że najwięcej wiedzą Ci, którzy przeszli przez to wszystko, od początku do końca.
Więc nie trzeba się o mnie martwić, a nie zrozumiałam Cię źle, sama się kiedyś dziwiłam jak tak można, przecież to taki ból. |
Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
kubanetka
Odpowiedzi: 194
Wyświetleń: 41974
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-06-26, 09:19 Temat: Bliscy chorują a my daleko, w pracy itp |
Witajcie,
Po części zgadzam się z Markiem. Niestety, ze względu że mamy taką sytuację w Polsce, jeśli chodzi o pracę, wiele osób uważa, ze musi się kurczowo trzymać tej pracy, bo przecież ona daje srodki do życia itp.
U mnie z pracy zrezygnowała Mama - nie wyobrażam sobie, że przy Tacie przez ten cały rok, miałoby nie być nikogo przez 9 godzin dziennie. Był moment, ze Tata nawet dobrze się czuł, mógł nawet sam ziemniaczki obrać, ale i tak zawsze miał kogooś koło siebie. Tata często nie chciał za dużo rozmawiać, czasem cały dzień wolał przesiedzieć ze swoimi myślami, ale cieszył się, ze jest ktoś w domu zawsze. Moje wspomnienia z choroby Taty dotyczą również tego, że jak mama znikła z horyzontu, to Tata zagodzinię lub dwie zaraz się pytał, a gdzie Mama - to było śłodkie. Po prostu, mimo, że czasem na nią krzyczał, bardzo jej potrzebował.
A ja nie rezygnowałam z pracy, ale zrezygnowałam ze stopnia zaangażowania się w tą pracę - jestem młoda, mam 26 lat, a pracę taką, że jeśli się szybko wielu rzeczy nauczę, to mogę zaraz więcej zarabiać i mieć lepsze stanowisko. Ale wtedy mnie to w ogole nie interesowało. Zrezygnowałam również z zajęć popłudniowych, angielskiego, bo wiedziałam, że i tak się nic nie nauczę, wolę w tym czasie być w domu, a jak nie, to być na telefonie. I tak patrzałam przez rok, jak moje koleżanki pną się w górę.
Ale miałam rownież chyba to szczescie że miałam w miarę wyrozumiałego szefa. Powiedziałam mu, że Tata jest chory, że teraz może się zdarzyć, że będe wołała o więcej urlopu, albo o dzień wolny z dnia na dzień. I tak było - jak trzeba było zawiesć do szpitala - dzień wolny, Tata się gorzej czuł dzień wolny. Czasem godzina 15 - zwalniam się już, bo jadę do rodziców. Czasem bylam bezpośrednia w tych sytuacjach - mowiłam, nie mogę być w pracy, Tata jedzie do szpitala, muszę być z nim - i dostosowywali się do tego.
U mnie Mama była non stop przy Tacie, ja byłam przez połowę choroby, z czego i tak się bardzo cieszę - nie wyobrażam sobie nie przeżyć tego i słuchać tylko opowieści Mamy, jak jej było cięzko. Nie spotykałam się w ogole ze znajomymi, bo siedziałam w domu, rozmawiałam z rodzicami, z Tatą , z Mamą - teraz zostały mi piękne wspomnienia. Piękne rozmowy.
A jak przyszedł już ten czas, kiedy Tata potrzebował pomocy we wszystkim, byłam już non stop w domu- urlop - powiedziałam Tata jest z złym stanie - chcę być w domu. I dziękuje Bogu, że moglam pomóc, że byłam. Mi to pomaga, teraz kiedy Taty nie ma - myślę sobie, ze zrobiłam wszsytko co mogłam, że wykorzystałąam ten pozostały czas, jak tlyko się dało.
Teraz we wtorek mamy wyjazd integracyjny do Danii - ja nie jadę - uwazam, że Mama potrzebuje mnie tu bardziej niż Dania. Myślę, że tego też nie będe żałowała.
Jeśli tlyko ktoś może, ma taką możliwość ( czasem wystarczy odrobina odwagi i szczera rozmowa z szefem) to niech tak ułozy sobie swoje sprawy, żeby być z chorym. Te chwile , mimo, że są cieżkie, są bezcenne - bo nie ma potem tej ogromnje pustki, bezradności i wyrzutów sumienia. |
Temat: Anelia - komentarze |
kubanetka
Odpowiedzi: 1194
Wyświetleń: 158767
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2011-06-24, 14:31 Temat: Anelia - komentarze |
Anelio, bardzo współczuję z powodu tego co musisz teraz przechodzić. Wiem, jak to boli, jak się patrzy na słabnącego Tatusia.
Katarzynko36 , własnie nie wiem dlaczego zlecili taką wizytę.
U mnie było tak, że nawet lekarze z Hospicjum dokładnie nie mówili, że stan Taty jest tak zły, że śmierć może nadejść każdego dnia. W sumie lekarka powiedziała to raz i juz później nie mowiła tego więcej.
A pielęgniarka nie mówiła dosłownie, tylko rozmawiała już tak w ogole o śmierci i jak to jest.
A ja mam żal do lekarki, ponieważ nie zleciła sama stanowczo plastrów przecibólowych, kiedy Mama mówiła, że Tacie źle się podaje leki, że Tata ma problem z ich połykaniem. Zrzuciła odpowiedzialność na Mamę, żeby Mama sama decydowała, a przecież lekarz to powinien sam decydować.
I tak własnie jest, że Ci lekarze nie działają czasem tak jak powinni.
Niestety.
Anelio, życzę Ci dużo siły, bardzo dużo, wiem, że dasz radę, widać to. |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
kubanetka
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227509
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-20, 14:49 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Witajcie kochani,
Przede wszystkim chciałam Wam serdecznie podziękować za wyrazy współczucia.....
Od soboty świat się zmienił, jest inny, zupełnie inny. Łożko mojego kochanego Taty jest puste
Strasznie dziwnie to wygląda. Mama w pierwszy dzień, w niedzielę, nie miała komu podać tabletek, ja nie miałam komu towarzyszyć podczas podawania tych tabletek, nie miałam gdzie siedzieć rano.
Tak jak zawsze, siedzieliśmy w pokoju, tylko Taty tam już nie było.
Tata odszedł spokojnie i chociaż wiedzieliśmy, że koniec jest bliski, nikt nie myślał, ze to będzie ten dzień. Koniec nadchodził powolnymi krokami, ale zupełny przyszedł bardzo szybko. Od czwartku wieczór, Tata był zupełnie nieobecny, jakby nieprzytomny, otwierał swoje zbłądzone oczy, ale nie wiemy czy w ogóle kogoś poznawał. Mój mąż przyjechał w piątek wieczorem, powiedział Dzień dobry a potem do widzenia, Tata zdołął mu odpowiedzieć, ale nie wiem czy poznał swojego jedynego, bardzo lubianego zięcia A patrzał na niego bardzo długo i się przyglądał.
Tata bardzo źle oddychał, można powiedzieć, że warczał tak, przy wydychaniu. Widać były długie bezdechy, widziałam to, bardzo mnie to niepokoiło, ale jak mowiłam Mamie, Ona nie chciała dopuścić do siebie, ze jest bardzo źle. Myślałam, ze to potrwa jeszcze z tydzień, bo był mocz, Tata coś zjadał, bardzo mało, ale zjadał.
W nocy zachodziłam do Taty często, rozumiał co mówię, bo zapuytałam czy chce pić, powiedział tak cichym zmęczonym głosem. Po napiciu wzięłam Tate za rękę i tak posiedzieliśmy, popatrzeliśmy na siebie, On błędnymi oczami a ja ze smutkiem i bólem. W myślach powiedziałam, że jeśli chcesz już odejść, to niech odejdzie. Potem poszłam spać.
Rano było już cięzko - Mama, jak to Mama walczyła do końca - dawała Tacie ostatnie łyżki zupy - a Tata łapał bezdechy, mówię Mamie, ze to nie ma sensu, Mamie było się cieżko pogodzić. Chciała do końca dać Tacie wszystko od siebie, chociaż, może w tamtym momencie to nie miało sensu, Mama chciała do końca, nie chciała słyszeć , że jest tak tragicznie.
Mama została z Tatą do końca i to przy Niej Tata odszedł - byli całe życie razem, mama najwięcej poświecila podczas choroby i chyba wybrał, że chce przy niej odejść.
Mnie zwaliło z nóg, stres olbrzymi mnie dopadl i zmęczenie, po prawie nieprzespanej nocy i poszłam do siebie do pokoju na chwilę i tam zasnęłam ]
Mój brat był z mamą jeszcze, Mama czuwała bo czuła, że to już powoli się zbliża a brat raczej nie był swiadomy, że to może być już. Brat siedział dwie godziny, po czym wyszedł, a po 10 minutach Tata zmarł.
Wydaje mi sie dlatego, że Tata chciał być sam z Mamą, ze tak miało być.
Usłyszałam, jak Tata próbuje do Mamy coś powiedzieć, ale nie można było tego w ogóle zrozumieć, nic a nic. Idę już do pokoju, a Mama woła Tatę po imieniu, jestem już obok, Mama mówi: Tata chyba
zmarł
I niestety zmarł - Mama mówi, że Tacie się ulało coś z buzi, Mama myślała, ze będzie Tata wymiotował, wytarła Tacie i wtedy się zoorientowała, ze Tata odszedł.
Wtedy serce pękło, twarz cała mokra......Mama mówi, nie płacz, wiedzieliśmy, ze Tata odejdzie. Mama zadzowniła do sióstr, które nam pomagały, ogoliła Tatę i straciła pamięć. Była w szoku.
Napisałam, to wszystko, bo może komuś to pomoże, a napewno pomoże mi to również, bo mogę się z kimś tym podzielić. Tylko to co się naprawdę czuję, trudno opisać. Wiedzieć a zmierzyć się z tym to co innego.
Strasznie się boję pogrzebu, ze będzie strasznie, choc tak bardzo chciałabym godnie i świadomie pożegnać mojego Tatę.
Jeszcze raz wszsytkim dziękuje......
|
Temat: PROSZE O POMOC W ODCZYTANIU WYNIKÓW - RAK PŁASKONABŁONKOWY |
kubanetka
Odpowiedzi: 270
Wyświetleń: 72763
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-20, 14:25 Temat: PROSZE O POMOC W ODCZYTANIU WYNIKÓW - RAK PŁASKONABŁONKOWY |
Ewelino,
Przede wszystkim chciałam zacząć od tego, że bardzo mi przykro, że choroba dotarła aż do mózgu.
Wiem, jak jest cieżko opiekująć się osobą z takim przerzutem.
Chciałam się zapytać jak Mama się teraz czuje, bo ogólnie mój Tata bardzo był zmieniony od przerzutów do mózgu - był taki " zawiany" lekko i wolniej reagujący, czasem mylący pewne sprawy. Mówię tu o początku choroby.
Jeśli chodzi o naświetlania, to jest ich 5 zazwyczaj, są to paliatywne naświetlania. Można hospitalizować, to jest najlepsze i zazwyczaj tak się robi, bo wtedy kontrolują stan Mamy, a z tym jest różnie. Mój Tata nie miał jakiś specjalnych dolegliwości, ale potrzebował stałej opieki w tamtym szpitalu polegającej np., na podawaniu posiłków, bo już wcześniej miał kłopoty neurologiczne, a w trakcie naświetlań lekko mu się nasiliły. Jeśli chodzi o hospitalizację, to uważam, że jest to najlepsza opcja, aczkolwiek, oczekiwanie na przyjęcie jest dość długie. Nam się udało, mieliśmy na następny dzień wolne łóżko.
Wiem, że możliwe jest dojeżdzanie również na naświetlanie, ale jak dla mnie, jest to trochę niebezpieczne i przede wszsytkim zbyt obciążające dla chorego.
Więc trzymam kciuki, żeby udało się załatwić coś szybciutko. |
Temat: przerzuty do mózgu w dpr |
kubanetka
Odpowiedzi: 269
Wyświetleń: 61474
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-10, 15:11 Temat: przerzuty do mózgu w dpr |
Macias,
Myślę, że trzeba obserwować, żeby pprzyjść z pomocą w odpowiednim momencie, kiedy np, widać, że Tata nie może wstać, żeby wiedzieć, że to już z postępu choroby i żeby wtedy przyjść z uśmiechem i pomocną ręką.
Albo gdy zaczyna marudzić, jeśli chodzi o jedzenie i nie chce już tak dużo jeść, to też wtedy trzeba wieidzieć, że to choroba postępuje i wtedy już nie zmuszać.
Mój Tata np, nie chciał przez ostatnie trzy miesiące pić ciepłej herpaty, tolerował tylko wodę z butelki.
Mówił, że herbata powoduje, że mu niedobrze.
Więc nie zmuszalyśmy Go, choć wiedziałyśmy, że taka ciepła herbatka byłaby dla Niego bardzo dobra.
Obserwujcie, ale niech Was to strasznie nie załamuje, bo choroba i tak będzie biegła swoim torem, czy tego chcecie czy nie, Wy jedynie będziecie mogli pomóc Tacie przejść przez to jak najbardziej łagodnie się da. |
Temat: przerzuty do mózgu w dpr |
kubanetka
Odpowiedzi: 269
Wyświetleń: 61474
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-10, 13:06 Temat: przerzuty do mózgu w dpr |
Jeśli przeczytasz to może pojawi Ci się mniej więcej obraz jak to u nas było.
Ogólnie mogę powiedzieć tak, że pogorszenie całkowite i przejście do takiego stanu jak mamy teraz nie nastąpiło z dnia na dzień, tylko raczej z tygodnia na tydzień. Gdy doszliśmy do monemtu, gdy Tata nie mógł chodzić, bo się przerwacał to już pogarszało się szybko.
Więc na początku np drętwiały mu palce, nie mógł dobrze tabletek wziąć w palce. Potem poszedł sam do toaltey to się wtywrócił, potem drugi raz też się wywrócił, więc był już koniec z chodzeniem samodzielny a chodził z pomocą. Z pomocą chodził jakiś miesiąc. Potem okazało się że coraz ciężej idzie chodzenie z pomocą. Jak już przeszliśmy dwie takie sytuacje, że Tata ledwo doszedł z pomocą to z tego również zrezygnowaliśmy i Tata już nie chodził.
Potem np. przez dwa tygodnie jednak szedł sam z łóżkana fotel - to są trzy kroki. Ale się okazało, że już powoli nie ma siły wstać z fotela więc zaczęliśmy Mu pomagać, w tym i z chodzeniem z łożka na fotel. Jednocześnie nie mógł sam wstawać z łożka bo cięzko mu się było podnieść. Potem cięzko było nawet iść z fotlea na łóżko, więc to już też się nie obdywało. Przez 3 tygodnie przenosiliśmy Tatę z łóżka na fotel, który był podstawiony pod łożko. Potem się okazało że i to jest za dużo dla Taty, więc od 1,5 tygodnia nie wstaje z łożka:(
Poza tym innym objawem było to , że więcej spał, mniej rozmawiałam - takie braki zainteresowania i brak ochoty na mówienie powoli też przychodziło z czasem, jak również coraz słabszy głos.
Z 3 miesiące temu zaczęły się kłopoty z myśleniem, świadomością - czasem nie wiedział Tata co jadł na sniadanie, czy coś było wczoraj, czy przedwczoraj. Miesiąc temu ja z mężem wyjeżdząłam na dwa dni, to 4 razy trzeba było mówić gdzie jedziemy, ale i tak nie wiedział, kidy wrócimy i gdzie jesteśmy.
Po moim przyjeździe pierwszy raz miał zanik świadomości - nie poznał mnie i Mamy, Tata myślałm\, że jesteśmy pielęgniarkami i jest w szpitalu. Na następny dzień sam wiedział, że nas nie poznał i się bardzo martwił dlaczego tak się stało. Potem z dwa tygodnie jeszcze w miarę poznawał, ale coś tam już widać było, że nie jest jak przedtem. A od dwóch tygodni budzi się nie wie gdzie jest, czasem nas mylił z pielęgniarkami, budzi się i nie wie jaka pora dnia to jest. W tym momencie, to widać pogorszenie każdego dnia, nic tylko gorzej:(
Jeszcze 5 dni temu nie było problemu z moczem, a dzisiaj już mamy cewnik, bo Tata nie panował, czesto nas nie wołał, że chce siku.
Jeszcze miesiac, półtora miesiąca temu pytal jeszcze o mojego męża, a teraz nawet nie wie czy ja jestem w domu czy nie, nie wspominając o moim mężu. Tylko Mamę woła zawsze, bo Mama jest non stop z Tatą.
Czyli nie było to nagle pogorszenie, ze Tata chodził a nagle leży bez kontaktu, powoli szło coraz gorzej, ale pewne elementy - można powiedzieć , że pojawiały się nagle.
Macias, jeśli możesz to bądź po prostu przy Tacie i szukaj na siłę, czy to już czy nie. Tym bardziej, ze piszesz, że Tata nie jest w takiej złej formie.
Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, ze chociaż troszkę dla kogoś będzie to pomocne.
Trzymaj sie mocno
Najbardziej są widoczne wyniki przerzutów w mózgu. Tata coraz mniej kojarzył - najpierw mylił dni, potem dokładnie
[ Dodano: 2011-06-10, 14:10 ]
Najbardziej są widoczne wyniki przerzutów w mózgu. Tata coraz mniej kojarzył - najpierw mylił dni, potem dokładnie
To ostatnie zdanie tojakaś pomyłka - przepraszam, ale musiałam szybko napisać i tak mi wyszło. |
Temat: przerzuty do mózgu w dpr |
kubanetka
Odpowiedzi: 269
Wyświetleń: 61474
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-10, 12:00 Temat: przerzuty do mózgu w dpr |
Witaj,
Mój Tata też miał takie odczucie drętwienia, ręce mu sukcesywnie po prostu drętwiały. I stawały się coraz bardziej bezradne. Mój Tata na początku choroby tracił czucie w palcach i to bylo od przezrutów do mózgu.
Teraz te drtwienia być może również są ,a lbo może jest to efektem chemioterapii. |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
kubanetka
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227509
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-07, 14:46 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Też tak myślę, tylko chyba potrzebujemy troszkę czasu ( paru dni) na to, żeby się przekonać.
To jest dziwne, nie myślalam, że tak pomyslę, ale ten cewnik, to takie coś jako morfina, która wiem, że jest niezbędna, ale jest widocznym znakiem, tego że jest źle. I wtedy się pojawia blokada, że jeszcze mamy czas, taki bunt, że przecież damy radę bez tego.
Ale wiem, że nie damy - a to przekładanie Taty jest okupione wielkimi nerwami, bo On nie widzi sensu i nie chce, trochę na siłę musimy dokonać tej czynności.
Teraz jak leży na boczku to ładnie śpi i nie narzeka.
A do tego te zmienianie pieluch, do żadnej przyjemności nie należy, ani dla Taty, ani dla nas. Bo wtedy zaburza się mu spokój.
Więc tak pisząc sama się powoli już przekonuje, że i tak to niezbędne. Pielęgniarka powiedziała, ze w każdej chwili możemy zadzownić i przyjdą założyć, a jak nie to za tydzień wtedy ewentualnie. |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
kubanetka
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227509
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-06, 11:13 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Dziękuje wszystkim za słowa wsparcia,
Pisałyście, o tym, żeby Tatę trochę uspokoić, ale własnie mi się wydaje, że Tata nie czuje niepokoju , jest bardzo spokojny, tylko własnie myśli, że gdzieś byl, że przyjechał dopiero do domu, że ktoś Go przywiózł.
Rano np. pytał się, jak Go tutaj przywieźli - wtedy mówimy, że zawsze był w domu, nigdzie nie jechał.
Innym razem, jak wyrwany ze snu przez potrzeby fizjologiczne, mówi Mamie, która przyszła z kaczką, że tutaj to pilnują, nie wolno wychodzić z łóżka, żeby się nie zgubić.
To mama nic już nie mówiła, tylko powiedziala, że tak - że trzeba mieć na oku, żeby się nikt nie zgubił. Poglaskała i poszła. Chyba nic innego nie da się zrobić
Straszne to jest, ze Tata już mało co rozumie Dzisiaj mówi Mama, że moze zje truskawki, a Tata się pyta a co to jest ? Przecież tak uwielbiał je, tydzień temu wiedział i sam się domagał. |
Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
kubanetka
Odpowiedzi: 372
Wyświetleń: 227509
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-06-01, 12:31 Temat: rak płuc z przerzutami do mózgu |
Tata trochę ożył - tzn. już jest bardziej taki jak w niedzielę, zajada truskawki i pytał się o pilota i przełączył sobie kanał.
Mierzyłam temperaturę - jest 36,2. |
|
|