A jak to jest z tymi węzłami, że ja po identycznej limfadektomii miałam wyciętych 17 węzłów, a u Ciebie wycięto 11. Nie znam się na węzłach ale czy każdy posiada w tym samym miejscu inną liczbę węzłów?
A jak to jest z tymi węzłami, że ja po identycznej limfadektomii miałam wyciętych 17 węzłów, a u Ciebie wycięto 11. Nie znam się na węzłach ale czy każdy posiada w tym samym miejscu inną liczbę węzłów?
Liczba węzłów jest sprawą osobniczą. U każdego może być różna ilość.
Rozpoczęłam wlewy leku. Wszystko jest OK
Znoszę to dobrze, żadnych efektów ubocznych póki co
Aha - nie wnikam za bardzo w moje wyniki badań. Nie oglądałam swojego opisu TK, ani morfologii - ale lekarze nic nie mówią, to musi być dobrze.
Nie zwolniłam ani na moment tempa swojego życia. Nie myślę o chorobie już.
Po prostu tylko prawie co tydzień idę do szpitala, badają mnie, pobierają krew, robią wywiad lekarski, potem nakłuwają, wlewają lek, a ja leżę na łóżku szpitalnym w tym czasie. To jedyny trudny moment, bo przebywanie tak często na oddziale onkologicznym to zawsze dla mnie trauma. Niby pacjenci są aktywni i żartują, ale każdy snuje się z nudów po korytarzu z kroplówkami i pompą infuzyjną, często w kiepskim stanie i bez włosów..... ciężko się to ogląda, tym bardziej, gdy samemu jest się pacjentem. To chwila, gdy dociera do mnie, że też jestem chora. W wypisie szpitalnym mam stan kliniczny IIIC..... i to też mi się nie podoba :(
Mam trochę problemów z mięśniami w udzie. Bolą..... No i wciąż ściągam chłonkę. Dużo tego jest.
Pozdrawiam serdecznie i ślę wszystkim pozytywną energię
bajkaa,
Cieszy mnie Twoje optymistyczne podejście mimo wszystko - dzielna kobieta z Ciebie
Jak Twoja noga? Mnie też bolała bardzo, domyślam się, że pełna limfadenektomia to hardcore.
Moja noga obecnie w niezbyt dobrym stanie - wysłałam dziś maila do profesora Rutkowskiego, czekam na informacje dotyczące ewentualnej rehabilitacji... może załączę w swoim wątku zdjęcie obrzęku kostki, jeśli się odważę, bo wygląda nieciekawie
Grunt, że nastawienie masz dobre i starasz się normalnie funkcjonować. Myślę, że takie podejście bardzo pomaga przetrwać wszystkie trudne chwile - również wizyty w szpitalu, o których wspomniałaś.
Przesyłam kulę energii, trzymaj się dzielnie jak do tej pory!
Poczytałem o różnych terapiach i ich wpływie.
Dbaj o siebie - dobrze się odżywiaj.
Cytat:
Nie zwolniłam ani na moment tempa swojego życia.
Za bardzo się nie przemęczaj, aby oprócz tej terapii, dać siłę organizmowi na walkę.
I napisz czasem, żebyśmy nie pomyśleli, że nie masz dostępu do netu
lady_carrot,
Nie mogę powiedzieć, że z nogą jest u mnie absolutnie dobrze, bo nie jest. Blizna zagojona, ale sprawność nogi do niczego... Mięsień od wewnątrz uda (nie wiem jak on się nazywa) boli, bo został przestawiony. Ale uprzedzono mnie, że upłynie dużo czasu, zanim ta sprawność powróci.
Problemy z obrzękiem rozwiązuję poprzez rajstopy przeciwobrzękowe, które noszę codziennie. Chłonkę też ściągam jeszcze, teraz tak co 3 dni (tzn. robi to pielęgniarka onkologiczna, nie ja osobiście).
Tym sposobem jestem wciąż nakłuwana, bo albo mam pobieraną krew, albo nakłucie do wenflonu do wlewu leku, albo nakłucie do odciągnięcia chłonki (baaarzdo konkretną igłą). Co ciekawe, kiedyś na widok strzykawki mdlałam, teraz chyba zacznę nakłuwać się sama, bo widzę, że moje żyły nie bardzo współpracują z igłą.... taki psikus.
A Ty zadbaj o te swoją kostkę. Niczego Ci nie doradzę, bo ja obrzęku kostki nie mam. Myślę, że to efekt rajstop w II klasie ucisku, jakie noszę. Może Ty powinnaś nosić taką skarpetkę? Ja w każdym razie polecam jej stosowanie, bo ucisk jest faktycznie silny, przez co limfa jest naturalnie pompowana do góry.
mf54,
Z tym odżywaniem to mam fazy: albo dbam bardzo o to, albo w ogóle. Muszę to unormować. Ale jestem hedonistką, to trochę trudno rezygnuje mi się z przyjemności
A swojemu organizmowi właśnie robię niespodziankę, bo w czasie przerwy pomiędzy kolejnymi podaniami leku wsiadam w samolot i lecę.... na małe wakacje. Oczywiście zapytałam lekarza, czy mogę. A on w dobroci swej wielkiej pozwolił
Dziś kupiłam 4 tuby kremu, parasolkę od słońca, zapakuję tylko longsleevy i pareo, i lecę tam, gdzie mi nie wolno, czyli w tropiki . Wiem, wiem - nie powinnam. Powinnam najwyżej w Bieszczady..... Ale ja muszę odpocząć, oderwać się, zapomnieć o tym wszystkim. Robię swojemu organizmowi i umysłowi maleńki reset, dając mu trochę niewinnej przyjemności
Tym bardziej, że czeka mnie ciężki listopad. Dużo podań leków, czyli dużo nakłuć, TK i inne stresy, wynikające z pobytu w szpitalu. Potrzebuję balansu..... I tego życzę wszystkim chorym forumowiczom
bajkaa,
Domyślam się, że ciężko Ci z tą nogą, ale dobrze, że nosisz rajstopy ja też noszę, specjalną pończochę, więc jak widać nie u każdego się sprawdza. Dlatego też umówiłam się do COI na wizytę, może profesor poradzi co robić, bo pomimo noszenia pończochy w II stopniu ucisku, kostka nadal puchnie (choć to zależy od dnia). Cieszę się, że Ciebie to nie dopadło po tak rozległej operacji, bo to nic przyjemnego.
Fajnie, że wybierasz się na krótki urlop - na pewno odpoczniesz psychicznie, mnie krótkie wakacje w cieplejszym klimacie bardzo pomogły. Zrelaksuj się i nabierz sił
lady_carrot,
I jak kostka?
Mam nadzieję, że lepiej.....:)
Angelles,
Och....słońca miałam ostatnio masę, wszak byłam w Afryce
Zatem ślę ciepełko wszystkim tutaj, a zwłaszcza tym, którzy tak jak i ja powinni już tego słońca unikać :(
-----------------------------------------
No cóż, czas wrócić do rzeczywistości........ Zaraz mam kolejne podanie leku. Na razie znoszę to bardzo dobrze, zero objawów ubocznych, co mnie miło zaskoczyło. Po prostu czuję się tak, jak przed wlewami.
I mam nadzieję, że tak zostanie
Jest jednak coś co mi dokuczyło ostatnio bardzo. Zatem podzielę się moim doświadczeniem, bo może komuś to pomoże
W związku z faktem dużego obciążenia mojej psychiki chorobą nowotworową, postanowiłam się oderwać i odpocząć. Ja nie robiłam przerw w pracy po operacjach, i byłam już tym wszystkim przemęczona. Postanowiłam wyjechać daleko, zmienić klimat..... I bardzo mi to pomogło. Teraz, po powrocie czuję się lepej - zatem polecam taką formę terapii psychologicznej każdemu zmęczonemu chorobą.
Ale chociaż ja zapomniałam o chorobie, to ona nie zapomniała o mnie :(
Wyjazd był daleki, aż pod strefę podzwrotnikową, zatem lot samolotem trwał kilka godzin. Leciałam ubrana w rajstopy przeciwobrzękowe, ale operowana noga spuchła mi już podczas lotu, i to bardzo :(. I tak już zostalo do końca pobytu w Afryce, bo temperatury były ok 30 stopni cały czas.... Wiem, wiem - nie powinnam była tam lecieć. Ale ja chciałam, i nie żałuję tego
Teraz walczę z obrzękiem limfatycznym, który bardzo powoli schodzi.... ale schodzi. Mam nadzieję, że uda się wrócić do stanu przed wylotem. Jeśli nie, to będę myśleć, co z tym zrobić.
Jestem 2 miesiące po limfadenektomii radykalnej. Może za wcześnie na takie loty.... Może.
Miłego weekendu życzę
I trzymajcie kciuki za mnie, bo ja zaraz po nim znów będę miała bliskie spotkania ze strzykawkami, igłami, wenflonami, pompą infuzyjną i szpitalem..... :(
[ Dodano: 2017-10-14, 13:08 ]
Mam pytanie: port naczyniowy.
Mam słabe żyły, a wiele pobrań dużej ilości krwi w ramach badania klinicznego oraz podań leku. To coś, z czym muszę się od miesiąca zmagać prawie co tydzień, i już mam wiele śladów po igle na rękach i dłoniach. Często jest tak, że wychodzę z zabiegowego z 7 - 8 plasterkami po nieudanym pobraniu krwi.... trochę mam tego dosyć.
Czy powinnam pomyśleć o porcie?
Co to w ogóle jest i czy można z tym egzystować NORMALNIE przez najbliższy rok (bo tyle będą trwały wlewy leku)?
bajkaa,
Fajnie, że wakacje się udały i odpoczęłaś psychicznie. Z własnego doświadczenia wiem, że to bardzo pomaga i daje dużego kopa energii. Nie ma tu czego żałować, pozwiedzałaś, odpoczęłaś - teraz można dalej walczyć. Szkoda tylko, że ten obrzęk się pojawił - miałam nadzieję, że te nieprzyjemności Cię ominą, ale jak widać ten problem może pojawić się u każdego... Mam nadzieję, że noga wróci do stanu sprzed wakacji i że nie będziesz miała większych problemów z przepływaniem limfy.
Co do mojej kostki... Ostatni tydzień dał mi mocno w kość, a noga osiągała ogromne rozmiary, ale... nie poddaję się, żyję normalnie, a w te najgorsze dni po prostu pracowałam z domu. Od wczoraj widzę poprawę, dziś sporo spacerowałam i noga ma się świetnie - lekki obrzęk jest, ale to nie balon ze zdjęcia z mojego postu (o ile widziałaś ). 23.10 jadę do Wawy co COI, zobaczymy co doradzi mi profesor - jestem pełna nadziei i strachu zarazem (że usłyszę, że tu się nic nie da)... ale trzeba być dobrej myśli, staram się nie nakręcać.
marzena66,
dziękuję za link
póki co daję radę bez tego, chociaż moje dłonie i przedramiona są pełne siniaków od wkłuć... ale cóż, taki los :(
lady_carrot,
Ja wciąż ściągam chłonkę... i wciąż walczę z lekkim obrzękiem nogi.
To jednak nic w porównaniu z jej pewnym "niedowładem", bo nie wiem jak to nazwać. Z powodu porażenia nerwów nie mogę jej za bardzo podnieść do góry, zatem wchodzenie na wysokie stopnie to dla mnie kłopot, nie mam czucia na udzie, i nie wiem, czy jest mi w tę cześć zimno, czy ciepło.... zaczynam mieć tego troszkę dość.
Moje wlewy leku trwają.
Zaczynam odczuwać zmęczenie, szybko zasypiam niedługo po infuzji.... zaczynam trochę tracić włosy. Mój przewód pokarmowy lekko się buntuje. Ale to wszystko, więc chyba nie jest tak źle.
Zobaczymy jednak jak będzie dalej, bo w badaniu nastąpiła zmiana jednego leku. Wkrótce będzie podanie nowego (jeszcze nie wiem jakiego), oczywiście po wyrażeniu zgody przez pacjenta. Ja wyrażam zgodę
Póki co prawie wszystkie wyniki badań mam świetne. Wkrótce mam TK, i wtedy zobaczymy czy nastąpiły jakiekolwiek zmiany od poprzedniego badania. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że wlewy zatrzymają rozwój czerniaka.....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum