Witajcie w tym smutnym gronie
Czytam od jakiegoś czasu wątek żałoby po stracie bliskich i dzisiaj postanowiłam napisać. W lutym tego roku straciłam męża. Zabrał mi Go nowotwór. Nie potrafię sie z tym pogodzić. Mąż miał całe życie przed sobą, mielismy tyle planów. Teraz zostałam sama i nie potrafię bez Niego żyć. Nic nie ma już sensu, nie mieliśmy jeszcze dzieci, czuję że zostałam całkiem sama. W piatek mam urodziny, będą to pierwsze samotne urodziny. Nie chce mi sie zyc, nie mam juz siły na walkę o każdy dzien. Wszystko jest takie bezsensowne.Mąż był całym moim światem, był moim powietrzem, bez którego duszę się, nie potrafię żyć.Tak bardzo mi ciężko. Może ktoś powie że użalam się nad sobą, ale tak naprawdę nie mam komu wygadac sie.
Może ktoś powie że użalam się nad sobą, ale tak naprawdę nie mam komu wygadac sie
Fioko7 z całą pewnością nikt tutaj nie powie, że się nad sobą użalasz. Każdy z nas przeżywa inaczej przeżywa żałobę po stracie bliskich osób i własnie tutaj znajdziesz zrozumienie ( wiem to z autoposji że na forum jestem bardziej rozumiana niż w "realu"). Napisałaś, że nie masz się komu wygadać ( wiele osób z forum ma pdobnie) więc dobrze, że zdecydowałaś się tutaj napisać. Zrobiłas pierwszy krok a to bardzo ważne!!!
fioko7, bardzo mi przykro. Ja straciłam Mamę. Jest mi bardzo ciężko ale chyba łatwiej jest się pogodzić ze smiercią rodzica niż męża czy dziecka. Ja staram się sobie racjonalnie tłumaczyć, że przecież taka jest kolej rzeczy. Gdyby nie umarła na raka teraz zmarłaby może na zawał, udar ... za kilka/kilkanaście lat. Boli mnie że tak wcześnie, miała dopiero 54 lata. Jeszcze tyle było przed Nią. Ale jednoczeście wiele już przeżyła.
Nie wiem w jakim wieku był Twój mąż, ale mysle, że im młodszy człowiek umiera tym trudniej jest sobie z tym poradzić.
Nie napiszę Ci, że wiem co czujesz, bo nie jestem sobie w stanie tego nawet wyobrazić. Jest mi bardzo przykro. Na forum na pewno zanjdziesz zrozumienie.
Ewelino mój mąż miał dopiero 29 lat. Całe życie było przed nami i zostało tak drastycznie przerwane. Tak bardzo Go kocham i tęsknię. Ból rozrywa me serce.
fioko7, właśnie czytałam Twój blog. Nie potrafię Ci nic napisać. Sama mam 30 lat, to tak młodo! Nie wiem jak Cie pocieszyć. Zresztą Ty sama wiesz, że pocieszenia nie znajdziesz w żadny ch słowach. Nie po to tu jesteś, żeby ktoś Ci powiedział - "dobrze będzie". Bo jak ma być dobrze.
Opowiem Ci historię mojej dosyć bliskiej koleżanki. Nie wiem czy pomoże Ci to w jakis sposób bo jestem przekonana że dla Ciebie t e r a z Twoje życie sie skończyło, ale ... przeczytaj i po prostu daj sobie szansę.
Koleżanka była ze swoim mężem ok 10 lat (jakieś 5 przed ślubem i 5 po slubie). Od czasu ślubu starali się o dziecko. Przeszli trzy invitri i dwa poronienia. Nie wspomnę o finansach, które przez te 5 lat ich zjadały (invitro jest strasznie drogie) a do tego jeszcze okropny ból po straicie ciąży, strach przed kolejnym poronieniem ... można sobie to wyobrazić. Wkońcu po tym 5 latach zmagań udało się, koleżanka przeleżała całą ciążę ale urodziła zdrową dziewczynkę. Wszystko wydawało sie układać Wzieli kredyt, kupili dom w stanie surowym i ... kilka tygodni przez pierwszymi urodzinami córki - mąż zmarł. W ich nowym domu, który wykańczał poraził go prąd. Niecały rok dane im było przeżyć wreszcie spokojnie. Koleżanka wielokrotnie mówiła, że gdyby nie córka Ona juz byłaby ze swoim mężam. Świat dla niej stanął w miejscu.
Pomału pozbierała się w sobie. Dziś (minęło 4 lata) spotyka sie z pewnym miłym panem. Sama mówi, że z zachowania jest identyczny jak jej Paweł. Wciąż pamieta męża, tęskni i nie rozumie nadal DLACZEGO, ale musiała nauczyć się żyć. I teraz zaczyna wierzyć, że dla niej tez kiedyś zaświeci słońce.
Dziś wydaje Ci się to niemozliwe ale musisz po prostu to przezyć. Staraj sie zajmować mysli czyms innym i nie traktuj tego jako zdrady "pamięcie męża". Ona na pewno nie chciał by Cie widzieć w takim stanie. Staraj się po malu nie "zapominać" ale strarać się "nie mysleć, nie wspominać" zbyt często.
Dziękuję Ewelino za Twoje słowa. Bardzo boje sie przyszłości. Myślę że gdybysmy mieli dziecko to miałabym własnie dla kogo życ, a tak straciłam wszystko. Mój mąż był dla mnie wyjątkowy, jedyny, kochany. Nie wiem nawet czy umiałabym nawet w przyszłości być z kims innym. Nie miesci mi sie to w głowie. Z drugiej strony przeraza mnie samotnosc. Dziękuję za to, że sie odezwałas, to bardzo ważne dla mnie.
Nie wiem nawet czy umiałabym nawet w przyszłości być z kims innym.
teraz to ja jestem pewna, że nie mieści Ci się to w głowie, bo jak to ogarnać ? Dlatego na razie skup sie na małych sprawach. Staraj sie "wyłączyć myślenie". Po prostu ŻYJ. Ja czasami, gdy za bardzo się "zapomnę" np. usmieję po pachy z dobrego kawału czuję wyżuty sumienia. Moja mama nie żyje a ja sie śmieje. Wiem jednak, że Mama tego by chciała. Była taka osoba jak Twój Mąż - dobrą i myślę, że nie cieszyłaby się z mojego cierpienia. Ja pochowałam wszystkie mamy zdjęcia, wykasowałam sms i na razie dopóki nie bedzie mi lżej staram się odganiać wspomnienia. Staram się życ dniem dzisiejszym. Przyjdzie czas na pielęgnowanie wspomnień, na razie za bardzo boli.
Bardzi Ci współczuję, tyle jeszcze mogliści razem przeżyć. Przyro mi.
[ Dodano: 2011-09-21, 11:13 ]
Nie wiem czy Tobie to pomoże ale może postaraj się nie otaczać "wsponieniami", zdjęcia, sms, ubrania męża ... może lepiej to na chwilę pochować. To nie będzie "zdrada".
No i dzisiaj wieczór mam straszny, wróciło wszystko ze zdwojoną siłą, jak wytrzymać... Wahania nastroju są straszne, w dzień unosiłam się z optymizmu, teraz spadłam, mocno boli... Beznadzieja
[ Dodano: 2011-09-21, 21:48 ]
Jeszcze nigdy tak długo się nie widziałyśmy, a to dopieo początek...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Ech Moi Kochani.
Przeczytaliście moje punkty, przeanalizowaliście je (każdy na swój sposób) i każdy ma rację. Wypunktowałam myśli nagłe - o ile mogę je tak określić. Moja żałoba jest nagła stąd natłok wszystkiego. Cóż walka z rakiem mojego Taty dobiegła końca ale teraz walczę z rakiem teściowej. Rak piersi z wieloma przerzutami. Na kości ( kręgosłup, bark, żebra) na wątrobę, na płuca. Pani radiolog miała zrobić naświetlanie ale dziś powiedziała teściowej, że to tylko załagodzi ból i jedynie w konkretnym miejscu. Teściowa zrezygnowała. Zdaje sobie sprawę co ją czeka (była Prezesem w Stowarzyszeniu Kobiet po Masterkomii). My też sobie zdajemy
Wiecie ja chyba jakoś się trzymam. Najbardziej boli mnie smutek mojego dziecka. Najpierw ukochany Dziadek, dziś myszoskoczek a perspektywy dalsze wcale nie lepsze. Brak mi już entuzjazmu
anetax2, przykro mi. Chciałam napisać, że ciężka walka przed Wami czle czy to jest walka? Juz na starcie jesteśmy przegrani i tylko tak staramy się "oddalić" umieranie.
Mój tata zmarł 17 września, wczoraj był pogrzeb. Ja również nie moge sobie z tym poradzić. 2 lata walczyliśmy o jego zycie. Teraz mam wrazenie, ze zostałyśmy z mamą z niczym, tylko pustka. Nie chce mi się nic planować, wogóle nie mam siły. Jak z tym walczyć?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum