Droga Peti
TO co napisałas to tak jakbym widziała siebie. Mój mąż też miał na imię Robert. Moje życie teraz to wegetacja, wstaję rano, idę do pracy bo muszę, jem bo muszę i wszystko co robię, robię na siłę, z przymusu. Mam tak samo jak Ty. Czuję na codzień obecność mojego Skarba, czuję jakby był obok mnie choć go nie widzę. Coraz bardziej brakuje mi jego słów, przytulenia, pocałunku. Mam 29 lat i również przeraża mnie myśl że będę żyła tyle lat bez Roberta. Nie potrafię nadal zrozumieć tego co się stało. Dlaczego tak wspaniały człowiek, młody musiał odejść.Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie, nigdy nie pogodzę się z utratą kochanego męża. Żyłam tylko dla niego, on był moim sensem życia, a teraz straciłam wszystko co miałam najcenniejszego. Moje życie przepełnia żal, ogromnysmutek, gorycz. Nie potrafię żyć bez niego. Ty masz Wasze dziecko, a my przez chorobę nie mogliśmy mieć dziecka. Pozdrawiam gorąco
Smutno się robi jak tak Was czytam.
Nie wiem, co mnie czeka i jak to wszystko bedzie wyglądało. Wasi mężowie z pewnością nie byliby zadowoleni, widząc Was jak się umartwiacie. Żyjecie! Nie tylko dla siebie,smutek smutkiem ale macie rodziny, dzieci i jeszcze tyle przed Wami. Nie jestem specjalnie religijny ale z zapasem święta-rodzina, pyszne ciasta i święconki no i Lany Poniedziałek/macie splukać z siebie żal i smutek i zacząć cieszyć się/
Macie jeszcze tylko trochę czasu do tego poniedziałku no chyba że wcześniej smutek odejdzie.
Peti, od smierci mojego męża minie za dwa dni 8 miesięcy. No i co tu powiedzic? Życie niby nie stoi w miejscu,a moje staneło. Dociera gdzies z daleka ze on juz nazawsze odszedł. Ale pogodzic sie z tym tak do końca jeszcze nie potrafie. I czy się pogodzę kiedykolwiek,nie wiem. Wierze jak i Ty że ONI są z nami. A może to my chcemy żeby byli. Trudno to jakos wytlumaczyc ale czasami czuje obecnosc Kazimierza bardzo realnie. Wiesz. Ja się staram nie dopuszczac do siebie mysli że brak mi jego ciała,rąk,głosu. Bo to strasznie boli. Nie to że chcę załkowicie zapomniec męża ale po postu zdrowie ostatnio zaczyna szwankowac od nerwów.
Myśmy nie mieli wspólnych dzieci. Ale ja mam córy i wnuki i trzyma mnie przy życiu myśl że jeszcze oni mnie potrzebują,wiec muszę jakoś dbac o swój stan psychiczny dla nich. A ten stan,jak sama to pewnie czujesz,nie jest najlepszy. No i powiem Ci że niestety czas nie leczy (a może zamało go minęło?)
Ogromnie Wam współczuję. Ale w 100% popieram Sebe/Michała.
Musicie wrócić do żywych! Wasze dzieci/wnuki widząc Was w takim stanie, oprócz tego że same borykają się z bólem po stracie martwią się jeszcze o Was. To wszystko powoduje, że same nie mogą dojść do równowagi.
Peti, Najmłodsza już za chwilę zdaje egzaminy gimnazjalne, z Robertem wybierała liceum, niech ON nadal żyje w Waszych czynach i spełnianiu planów, które mieliście.
Wierzę, że Oni tam na górze radują się gdy my jesteśmy szczęśliwi
Serdecznie pozdrawiam, Anka.
[ Dodano: 2011-03-28, 12:05 ]
Sorki, ale chyba wybiegłam do przodu:
Najmłodszą czekają egzaminy na koniec podstawówki i wybiera gimnazjum! Powodzenia!
Wyobrażam sobie jak Wam potwornie ciężko...
Ale kto tego nie przeżył nie jest w stanie sobie tego wyobrazić tak naprawdę...
Inne życie... życie od nowa...
Gosiu, myślę o Was często, zawsze jak wchodzę na forum zaglądam... to już przyzwyczajenie takie... po raz kolejny czytam jak walczyliście... czasami popłaczę nad tymi pieknymi Twoimi słowami, bo Ta Wasza miłośc przepiękna BYŁA I JEST...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum