"nakręcaniem" do leczenia niekonwencjonalnego - dostają albo bana albo ostrzeżenia. Mam nadzieję, że jesteś tego świadom, ponieważ to kolejny post w kolejnym wątku po raz kolejny sugerujący pochwalne działanie terapii niekonwencjonalnych
nie mające dowodów w badaniach klinicznych (a o to nam chodzi).
Dziękuję, dobranoc.[/quote]
Zaraz zaraz czyż nie znajdujemy się własnie w wątku "Niekonwencjonalne metody leczenia" ?
W końcu nie ja go zacząłem a tylko chciałem dodać swoje 3 grosze i to na podstawie konkretnych doświadczeń z życia wziętych a nie snucia tylko teoretycznych pogaduch.
Myslę ,że skoro juz taki wątek na tym forum istnieje to wartościowym była by na nim konstruktywna polemika za i przeciw , jakas wymiana zdań , poglądów a nie tylko wszyscy jednym chórem "to jest złe , tego nie popieramy i koniec tematu " Czy taka jest idea forum ?
I ciągle ten nadrzędny srogi regulamin jak jakaś recenzja i bat który wisi nad wszystkimi
Rozumiem ,że jest to forum w którym przede wszystkim propaguje się akademicką medycynę w konfrontacji z nowotworami ale nie dajmy się zwariować . Ja nigdzie nie napisałem ,że jestem jakimś wrogiem medycyny konwencjonalnej ja tylko uważam ,że jest jeszcze sporo ciekawych , być może pomocnych i pożytecznych wspomagających metod leczenia. Jestem dozgonnie wdzięczny pomimo zgrzytów z pewnym lekarzem za całą nie ocenioną pomoc jaką otrzymała moja mama. Za udaną operację w której była w rękach wybitnego specjalisty , za opiekę na oddziale szpitalnym za przeprowadzone badania itd.
Pomimo mojej subiektywnej wiary w skuteczność B17 nigdy nie odważył bym się na namawianie mamy do rezygnacji z pomocy szpitalnej ! Co do operacji wiedziałem ,że jest ona konieczna i bardzo pomocna i ma najmniej ew. efektów ubocznych natomiast modliłem się o to by udało się uniknąć chemii a przede wszystkim naświetlań ze względu na katastrofalne skutki uboczne. Istnieją badania które dowodzą ,że w pewnych ciężkich stanach rakowych większą skuteczność od chemii procentowo wykazuje efekt placebo.
W mojej najbliższej rodzinie poza mamą, niestety ostatnio na raka zachorowały jeszcze 2 ciocie i kuzyn. Wszyscy przeszli albo dalej przechodzą chemię i naświetlania. Kuzyn 30 lat (nowotwór jądra) po chemiach utył strasznie i nabawił się cukrzycy , dalej się leczy jest na rencie. Jego mama czyli moja ciocia jeszcze gorzej , rak drobno komórkowy płuc nie operacyjny z przerzutami do mózgu w toku leczenia chemią i radioterapią , jakoś się trzyma ale rokowania wiadomo bardzo słabe. Druga ciocia rak jelita grubego jest już kilka miesięcy po operacji i leczeniu i na szczęście nieźle się trzyma. To osoba o bardzo silnym charakterze.
Wracając jednak do niekonwencjonalnych metod to proszę mi powiedzieć czy tak jak negatywnie postrzegacie amigdalinę to taki sam stosunek macie także do innych składników które matka natura stworzyła ? Ot choćby kurkuma którą słynny ze swojej walki z nowotworem dr.David Servan Schreiber opisywał w książce "Antyrak" jako bardzo wartościowej przyprawie mającej silne działanie przeciwnowotworowe ? Czy ktoś z Państwa
przeciwników amigdaliny zadał sobie trud i przeczytał książkę " Świat bez raka" Edwarda Griffina i jakie ma zdanie o tym co można tam wyczytać ? Czy to są wszystko brednie wyssane z palca ? Sam nie podzielam tezy ,że nowotwory są wynikiem nie doboru B17 w ludzkim organizmie tak jak szkorbut był skutkiem braku wit C ale jeśli potraktujemy tą tezę jako pewną przenośnię to kto wie ..... Może faktycznie przez taki a nie inny tryb życia jaki niesie z sobą cywilizacja w czym najistotniejszy wydaje się sposób żywienia ludzie coraz bardziej są pozbawieni określonych składników żywieniowych przez co stajemy się coraz bardziej narażeni na choroby nowotworowe. Może własnie dlatego powinniśmy profilaktycznie i z rozsądkiem zażywać amigdalinę, kurkumę, czosnek, wit. C, kwasy omega 3, enzymy trzustki , selen itp. itd tym bardziej jeśli nie jesteśmy w stanie radykalnie zmienić diety.
Teraz kilka słów na ten temat ze strony Opolskiego Centrum Onkologii cyt."
Nie jest też prawdą, twierdzi autor, że „występowanie nowotworów jest przede wszystkim uwarunkowane genetycznie i nie ma związku ze stylem życia”. Otóż badania dowodzą (m.in. szwedzkich uczonych nad bliźniętami jednojajowymi - KR), że „styl życia ma podstawowe znaczenie dla podatności na raka” a "(…) czynniki genetyczne są przyczyną nie więcej niż 15 proc. zgonów z powodu raka”. Innymi słowy: „nie wisi nad nami genetyczny wyrok. Wszyscy możemy nauczyć się bronić”.
W swojej książce dr Servan Schreiber przedstawia nowy pogląd na mechanizmy choroby nowotworowej, odwołując się „do podstawowych, lecz wciąż jeszcze mało znanych zasad działania układu odpornościowego, do odkrycia procesów zapalnych, warunkujących rozwój guzów nowotworowych, i możliwości zablokowania ich rozprzestrzeniania się poprzez uniemożliwienie nowym naczyniom krwionośnym dostarczania im pożywienia”.
Jedna z kluczowych hipotez na temat przyczyn rozwoju guzów nowotworowych łączy się z odkryciem dokonanym w latach 60. przez amerykańskiego badacza prof. Judaha Folkmana, a mianowicie, że rak nie może się rozwinąć, jeśli nie zdoła wytworzyć odpowiedniej sieci kapilarów, czyli naczyń krwionośnych, dostarczających komórkom tlen i substancje odżywcze, (jak też odprowadzających odpady z procesów metabolicznych). Skoro guzy nowotworowe rosną bardzo szybko to również naczynia krwionośne muszą się szybko rozwijać. Proces ten badacz nazwał angiogenezą (z greckiego angio - naczynie, genesis – narodziny). Sama angiogeneza jest skądinąd procesem naturalnym, występującym m.in. po menstruacji lub przy zranieniach, aczkolwiek jego mechanizm „sam się ogranicza” i pozostaje pod ścisłą kontrolą organizmu. Niestety, komórki rakowe, tzw. mikroguzy, w określonych sytuacjach przejmują tę kontrolę, gdyż naczynia krwionośne są niezbędne dla odżywiania i wzrostu guza. Można zatem zapobiec jego rozwojowi, uniemożliwiając rozwój naczyń krwionośnych.
Oczywiście przemysł farmaceutyczny nie ustaje w poszukiwaniach leków, które w komórkach rakowych będą zatrzymywać proces angiogenezy. Nie brakuje osiągnięć, ale i rozczarowań. Dlatego dr Servan-Schreiber postuluje, aby „zamiast czekać na cudowne lekarstwo” spróbować „wykorzystać metody naturalne, które silnie wpływają na angiogenezę nie powodując efektów ubocznych”.
Niebagatelne znaczenie ogrywa w nich właściwa dieta, obfitująca w owoce, warzywa, zioła, nasiona, która z kolei prof. Richardowi Beliveau, biochemikowi, szefowi jednego z największych na świecie laboratoriów medycyny molekularnej, specjalizującego się w badaniu biologii nowotworów złośliwych, otworzyła oczy na to, co zdrowa dieta może uczynić z rakiem."
Kończąc na dziś czy komuś z Państwa tu na forum znane są jakiekolwiek badania laboratoryjne nad amigdaliną ale zaznaczam NIE ZALEŻNE ! od jakichkolwiek korporacji farmaceutycznych bądź agencji rządowych które w sposób nie budzący wątpliwości udowadniają całkowitą jej nie skuteczność działania antynowotworowego ?