Hej Dziewczyny, co u Was słychać, jak poradziłyście sobie we Wszystkich Świętych? U mnie był duży spadek formy psychicznej, bo od pogrzebu taty nie byłam w domu rodzinnym, gdzie umierał... Wszystko wróciło...
Ale tydzień się zaczął i znów jakoś jest ok. Zauważam w sobie jakąś małą poprawę, ale tak jak u Iskry zdarza mi się nagle się załamywać i płakać. Ostatnio bardzo interesuje mnie temat, co się dzieje "po śmierci", bo jestem strasznie ciekawa, co z tatą teraz sie może dziać, a właściwie z jego duszą... no i tak jakoś próbuję usilnie nawiązać z nim kontakt, mówię dużo do niego albo każę mu, żeby mi się pokazał w snach i coś mi przekazał od siebie, no ale na razie nie słucha:)
U mnie Wszystkich Świętych minęło na... mokro. Tez byłam w domu moich rodziców pierwszy raz od śmierci mamy. Im bliżej go byłam tym bardziej płakałam. Dom ten sam, ale inny... Ja nigdy tam nie mieszkałam, ale widac,ze brakuje w nim mamy, jej rąk,brakuje jej głosu, śmiechu, jej całej... W niedzielę wróciłam do "swojego świata",terminów, zadań, pracy i jest troche lepiej. Dzisiaj mam lekki kryzys i dlatego siedzę w pracy 10-tą godzinę, bo tutaj mogę "wyłączyć" myślenie o niej. Musze sie zmęczyć, bo inaczej jak wsiądę do samochodu to mnie dopadnie... Jutro będzie lepiej...
witajcie, u mnie mozna powiedziec troche lepiej choc wszystkich swietych przebieglo podobnie jak u was. Nurtuje mnie jedna sprawa a mianowicie co bylo przyczyna smierci taty. Po pierwszej chemioterapii czul sie bardzo dobrze po tygodniu dostal dolewke-cokolwiek to znaczy, nastepnego dnia juz bylo bardzo zle wszystko go bolalo, zadzwonilismy po karetke w szpitalu powiedzieli mi ze ustaje krazenie i tata zmarl. Powodem byl zator płucny i duze niedotlenienie. Moje pytanie skad ten zator? czy to ta chemioterapia go spowodowała, ojciec nie mial zakrzepicy.
arnika,
Zaawansowana choroba nowotworowa w ogromnym stopniu zwiększa ryzyko wystąpienia choroby zatorowo-zakrzepowej. Nie mogłaś tego zauważyć w żaden sposób. A jeden niepełny cykl chemii na pewno nie wywołał zakrzepicy. Ten proces zaczął się wcześniej.
Przykro mi bardzo...
Witajcie,
jutro Wigilia... smutne te swieta beda dla wielu z nas, ja jednak chcialabym zyczyc wszystkim, u ktorych bedzie brakowac tych, ktorzy jeszcze w zeszlym roku i kilka lat wstecz dzielili sie z nami oplatkiem... i tym, ktorzy walcza by nie byly to ostatnie swieta w tym gronie... spokoju, wytrwalosci, milosci, zrozumienia i sily... Jest to dokladnie to czego ja bym sobie zyczyla w te swieta...
Przytulam wszystkich,ktorzy pomagaja i potrzebuja pomocy
Witajcie,
piszę po raz pierwszy ponieważ wtedy jak chciałam się tu dostać miałam problemy z logowaniem.Czytałam tu wiele stron, wiele historii o cierpieniu i walce ale sama nie mogłam zasięgnąć opinii nie było czasu na próby pisania. Dziś dołączam do Was wszystkich, których dotknęło to nieszczęście zwane RAKIEM. U nas też nie nastąpił happy end. Moja kochana Mama odeszła od nas tydzień przed Wigilią 18.12.2015r Jednakże dziękuję twórcom tej strony i wszystkim wspierającym, bo Wasze wpisy były potrzebne. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś o chorobie i drodze jaka ma nadejść chętnie wspomogę. Dziękuję iskra07
Podczytuję Was, nieśmiało, zawsze z oczami pełnymi łez. Wytrwałyśmy święta i sylwestra. Zaczął się Nowy Rok. Musi być lepszy, będziemy silniejsze o doświadczenia, które nas zmieniły. Już wiemy, ze i kolejne święta przetrwamy. Życzę Wam, żebyście pełne sił i nadziei i niezwykłej dbałości o siebie weszły w rok 2016. Żebyście znalazły w swoich wspomnieniach o bliskich ich prawdziwa, nie schorowaną naturę i nią żyły.
W Wigilie nad grobem mojego taty przypomniała mi się cała jego hulaszcza, biesiadnicza, a czasami nawet sprośna natura. Pierwszy raz od jego śmierci uzmysłowiłam sobie, ze brał życie pełnymi garściami i tego by chciał ode mnie. Bym żyła pełną piersią. I choć nieraz wyję do poduszki, chcę być dobra dla moich najbliższych, a ciężko to robić z wiecznie zapuchniętymi oczami. Wyrzucam z głowy obraz choroby - jest nie do zniesienia. Wspominam wszystkie dobre i radosne chwile (naturę mieliśmy zbieżną:))
Dbajcie o siebie zwłaszcza, że rak bywa dziedziczny. Pamiętajcie, że po długim stresie organizm szwankuje (mi wysiadły stawy, mam mięśniaki, brak brwi - skutki stresu). Więc: Żyjcie mądrze, dobrze, zdrowo - dla siebie i Waszych bliskich! Z głębi serca - ja;)
_________________ "Jesteś duszą Wszechświata i duszy Wszechświatem!" (złotousty Tuwim)
Dronka kochana, niestety wiesz i to dobrze, że choroba dotyczy całej rodziny.Teraz jak był mąż, to często myślała o tym ,aby to się skończyło, bo wariuję, człowiek traci cierpliwość, sens życia, ileż można znosić. Raz masz pretensje do chorego, raz do świata. Dlaczego inni mają pod górkę, a inni z górki?Powiem, że nieraz się przyzwyczajam się do choroby mojego męża a czasami dziwię się że daje radę.
Choroba to najgorsze co może być, patrzysz na cierpienie najbliższych, cierpimy i my.
Pozdrawiam kochana
Arnika ja działałam jak automat,przypominając sobie wszystko jak robiła Mama, co mówiła...Nadal czuję się dziwnie nie umiem tego nazwać.Dla mnie po prostu jest dziwnie tylko łzy same płyną Dopiero po śmierci tak bliskiej osoby straciłam wiarę że są duchy, że można coś więcej. Teraz wiem co się dzieje na ziemi kiedy nas już nie ma... Nie mogę jej widzieć jaką Była kiedyś, mam przed oczami obraz jak odeszła z zamkniętymi oczami i brakiem Jej uśmiechu
tez mam taki problem ze widze tate w tych ostatnich chwilach a przeciez tyle bylo wspanialych momentow. Smierc tak bliskiej osoby to wielka trauma dla nas podobno to kiedys minie... teraz jest bardzo ciezko...
Dlugo tak miałam że nie mogłam przypomnieć sobie taty z przed choroby. Skorzystałam z pomocy psychologicznej, i może nie tyle że się poprawiło od razu ale psycholog wiele mi wytłumaczyła. Choroba taty była dla mnie tak traumatycznym przeżyciem że wyparła wszystko inne. Od śmierci mojego taty minął prawie rok i powoli wszystko wraca tzn. DOBRE WSPOMNIENIA, pozdrawiam
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
wczoraj minęly 4 miesiące, od odejscia taty dalej bardzo to przezywam, sam koniec nastapił nagle z dnia na dzień. Wczesniej tata czuł się w miare dobrze nie chudł tylko ogolnie chemia go osłabiła, moze dlatego te ostatnie godziny z nim i pozegnanie tak bardzo utkwiły mi w pamieci ze ciagle to widze.... Kraina Świetych mam nadzieje ze te dobre wspomnienia wrócą jak u Ciebie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum