Sama nie wiem czemu. Boje sie o tate i pewnie tez troche o siebie. Chociaz o siebie chyba nie, bo ja wiem, ze musze dac rade, ale martwie sie, ze tata straci sens zycia, bo jednak wiekszosc zycia spedzil z nia...
iskierko,
Tak naprawdę to martwisz się więc o brak fizycznej obecności Mamy - w życiu Twoim i Taty. Tobie będzie łatwiej, bo masz pewnie bogate życie poza domem rodzinnym, Tacie trudniej.
Po odejściu Mamy (nie od razu, daj mu kilka/naście tygodni na przeżycie tego bolesnego fragmentu żałoby) zapewnij Tacie jakąś "zmianę dekoracji" np. wyjazd, może na Święta Bożego Narodzenia? Jeśli będzie siedział w domu - będzie bolało bardziej. Mieszkasz daleko, więc spróbuj zorganizować na miejscu rodzinę, znajomych, żeby nie pozwolili mu zamknąć się na co dzień w czterech ścianach, bo się zapętli w przeżywaniu żałoby i nie pójdzie do przodu.
Myślę o Tobie ciepło
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Witaj Iskierko!!
Piszesz:
"musze jej jeszcze wyszeptac jak bardzo ja kocham. Tylko to, bo ostatnio nie moglam jej tego powiedziec, niczego nie moglam z siebie wydusic, bo klucha w gardle, lzy na policzkach. Ja wiem, ze mama wie, ze ja kocham, ale cos mnie strasznie pcha i wiem, ze musze jej to powiedziec"
Ja również czułam tę dziwnie silną potrzebę by pojechać do mamy i powiedzieć, że kocham. U mnie sytuacja wyglądała podobnie, choroba mamy galopowała i z dnia na dzień stan się pogarszał.
Dlatego pojechałam pędem do szpitala, gdzie mama leżała już niemal bez świadomości. Odzyskiwała ją na chwilę, po czym zamykała oczka. Powiedziałam mamie wiele ciepłych słów, że kocham, że jestem.. Dziś wydaje mi się, że mama jakby czekała na to.
Ostatnie jej słowa do mnie brzmiały "moja kochana"... potem zasnęła odurzona morfiną i 2 dni później odeszła.
Biegnij kochana do mamci i mów do niej wszystko to, co czujesz, że powinnaś powiedzieć.. Kochaj, bądź, trzymaj za rączkę i wyszepcz te słowa na które dotychczas zabrakło czasu, odwagi, siły...
Piękne i mądre słowa pisze Madzia.
U mnie tak właśnie było. Los, życie, opatrzność.... siła wyższa, Bóg... zaoszczędzono nam - mi i mamie długiej walki z objawami i niepewności co przyniesie nowy dzień. Mama chorowała na inne paskudztwa z którymi radziłyśmy sobie raz lepiej raz gorzej ale o raku nie myślała żadna z nas. Dzięki temu mama do końca nie dowiedziała się /przynajmniej nie wprost, chyba że cos wyczuwała/ z czym przyszło jej sie zmierzyć. Jednak /wydaje mi się/, że na odejście wybrała sobie moment świadomie. Kiedy poszłam sobie...
W całej mojej zagmatwanej historii ważne pozostanie to, że ZDĄŻYŁAM. Powiedzieć kocham, jesteś mi bliska, jesteś najważniejsza...
Dlatego nie zwlekaj i pędź do swojej mamci, abyś również zdążyła.
Trudny to i bolesny okres patrzeć na to jak najbliższa osoba niknie nam z dnia na dzień.
Pozdrawiam i życzę dużo siły oraz jak największej ilości tych ciepłych i serdecznych chwil z mamą...
Madziu, mnie bedzie na pewno latwiej, bo ja nie spedzalam tyle czasu z mama co tata. Wiekszosc swojego zycia mieszkam osobno, bo dosc szybko wyprowadzilam sie z domu rodzinnego. Oczywiscie, byl kontakt telefoniczny, pozniej skype, wiadomo, ze byly tez swieta u mnie albo w domu moich rodzicow, ale ja od dawna zyje swoim zyciem. Nie mialam jej na codzien. Co innego tata. Oni sa nierozlaczni... i z tym sobie najbardziej nie radze. Oczywiscie, ze bedzie mi bardzo mamy brakowac, juz mi jej brakuje, bo wiem, ze nie moge do niej zadzwonic. U mnie jest tak, ze jak mam problem to nie moge spac. Czesto bylo tak, ze wysylalam w nocy wiadomosc do mamy z textem: spisz? I bardzo czesto odpowiadala:dzwon! Teraz tez mam problem i nie spie i wiem, ze mi nie odpisze...
Swiat co prawda nie mamy jakos specjalnie zaplanowanych, ale na pewno tata wtedy nie bedzie sam. To kwestia bezsporna. Mamy to szczescie z bratem, ze od jakiegos czasu mieszkamy w jednym miescie wiec przypuszczam, ze troche bedzie u mnie, troche u brata. O zalobie naszej, a zwlaszcza taty nawet nie pomyslalam! Zalobe wlasciwie znam tylko z teorii! Ja oszaleje chyba... Jak mu pomoc przez to przejsc?
iskra07,
I powiem Ci tyle - Twoja Mama miała pół roku względnego spokoju, bez świadomości, że coś się złego dzieje, że wyrok być może jest podpisany... To też coś warte. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że byłoby to pół roku (może trochę dłużej) walki, nieustannego wsłuchiwania się w organizm: Czy to już? Czy już się uaktywnia, pogarsza? Wyobrażasz sobie, jak Twojej Mamie (i Wam) byłoby z tym ciężko?
Zgadzam się z tym.
My również - jak każdy na tym Forum - przeżywaliśmy ciężkie chwile i także - delikatnie mówiąc - nie mamy najlepszych doświadczeń jeśli chodzi o "służbę zdrowia " - mówiąc oględnie i "wrzucając wszystkich i wszystko do jednego wora ...
Teraz z perspektywy czasu, inaczej się patrzy na tamte wydarzenia i z każdą chwilą, z każdym kolejnym dniem bez Mamy, zaczęliśmy dostrzegać to co można było "pozytywnego" wyłuskać z tych przykrych, traumatycznych wydarzeń.
I takie rzeczy się znalazły.
Bardzo Tobie i rodzinie współczuję, dokładnie wiem przez co przechodzicie.
Jeśli mogłabym coś doradzić ...
Skupcie się teraz na Mamie ... na tym, żeby jak najwięcej czasu z Nią spędzić, żeby Jej było jak najlepiej.
Nie marnujecie teraz czasu na stawianie pytań "dlaczego" bo szkoda na to czasu a odpowiedzi jednoznacznej i tak nie będzie.
Dużo siły Wam życzę.
[ Dodano: 2015-09-04, 12:11 ]
iskra07 napisał/a:
Zalobe wlasciwie znam tylko z teorii! Ja oszaleje chyba... Jak mu pomoc przez to przejsc?
Iskra07 dacie radę, nawet nie wiesz jakie pokłady siły człowiek ma w sobie.
A może Tata da sobie lepiej radę niż sądzisz? Ludzie w pewnym wieku coraz bardziej dopuszczają do siebie myśl o tym że Kogoś bliskiego albo ich samych niebawem może zabraknąć ...
A może Tata da sobie lepiej radę niż sądzisz? Ludzie w pewnym wieku coraz bardziej dopuszczają do siebie myśl o tym że Kogoś bliskiego albo ich samych niebawem może zabraknąć ...
Obys miala racje, obys sie nie mylila... Diekuje za cieple slowa. I mimo, ze jestem w tym trudnym okresie otoczona wspanialymi ludzmi, ktorzy wysluchaja, przytula, poplacza ze mna czy nawet zwyczajnie pomilcza to tak naprawde tutaj sie moglam otworzyc. Bo czuje sie w pelni zrozumiana i zwyczajnie wierze w to co mowicie, bo naprade draznia mnie slynne banaly: bedzie dobrze, wszystko sie ulozy Wychodze z zalozenia, ze czasem lepiej nic nie mowic. Tutaj dostaje rady jak przez to wszystko przejsc i to jest mi teraz bardzo potrzebne.... Dziekuje Wam
Moja mama odeszla dzis o 10:35...
Zdazylam jej wyszeptac do ucha wczoraj wszystko co chcialam... zdazylam!!!
Odezwe sie jak troche ochlone, jak lzy troche obeschna...
Dziekuje za wsparcie i cieple slowa. Bardzo mi one pomogly, moglam przez to przejsc spokojniejsza...
Bardzo, bardzo współczuję. Przyjmij z serca płynące wyrazy współczucia
Dobrze dla Ciebie, że spełniło się Twoje życzenie, zdążyłaś, przytuliłaś i wyszeptałaś mamie to co chciałaś powiedzieć, to jest dla naszych serc - osób, które przeprowadzają na tą drugą stronę jakaś ulga, jakbyśmy spełnili swój ostatni obowiązek, przynajmniej ja to tak odczułam u siebie. To i tak nie ukoi cierpienia po stracie ale jest łatwiej na pewno. Mama i tak wiedziała, że Ją kochasz, to się czuje.
Iskra07,
Bardzo mi przykro. Nie sądziłam, że tak mało czasu Wam zostało, ale zawsze jest za szybko, by się pożegnać z ukochaną Osobą. Zdążyłaś-niech to będzie dla Ciebie pokrzepienie w tym trudnym czasie.
Niech spoczywa w pokoju
Jestem u rodzicow w domu, drugi dzien ze swiadomoscia, ze nie ma juz z nami mamy...
Jestem na granicy explozji. Dzisiaj pojechalysmy z bratowa kupic jakies czarne rzeczy, bo takowych nie posiadamy i poplakalam sie, bo nie moglam znalezc sukienki w swoim rozmiarze...
Mam ochote wpasc w histerie i rozpacz, ale nie moge, bo tata, bo brat....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum