1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: missy
2016-03-05, 16:45
Kilka wątpliwości
Autor Wiadomość
Madzia70 
LEKARZ Med.Rodzinnej Lekarz Hospicyjny



Dołączyła: 26 Lut 2011
Posty: 3397
Skąd: okolice Warszawy
Pomogła: 1777 razy

 #46  Wysłany: 2016-06-03, 05:47  


Justyna2007,
To jest na pewno obrzęk limfatyczny i to zaawansowany. Odbiałczenie na pewno mamy (Protifar 3x2 miarki do posiłków od zaraz) ale przede wszystkim potrzebny jest rehabilitant, który ten obrzęk choć trochę odprowadzi. Hospicjum powinno dysponować takim specjalistą, ale gdyby terminy były odległe - bierz prywatnie, akurat tu warto Mamie pomóc szybko, bo to znacznie poprawia komfort życia.
Niestety w sytuacji "cieknącego" obrzęku często dochodzi do otwierania się ranek na nogach - warto temu zapobiec.
Gdybyś rozmawiała z rehabilitantem, to powiedz, że chodzi o drenaż limfatyczny. Nie każdy to umie.
_________________
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
 
Justyna2007 


Dołączyła: 04 Mar 2016
Posty: 32
Pomogła: 1 raz

 #47  Wysłany: 2016-06-04, 11:37  


Przedwczoraj była po raz pierwszy pani doktor z hospicjum i też dała Protifar 3 razy 1 miarka, ale chyba faktycznie zwiększymy te dawki. W poniedziałek idę na rozmowę z rehabilitantem i będę szukała takiego, który ma szybkie terminy. Dziękuję za radę.

Mam jeszcze takie pytanie. Do tej pory w każdym badaniu wychodziło, że drogi żółciowe są niepowiększone, więc każdy wyszedł z założenia, że jest to żółtaczka miąższowa.

W rezonansie natomiast wyraźnie jest napisane: Drogi żółciowe wewnątrz wątrobowe w zakresie obu płatów znacznie poszerzone. W świetle końcowego odcinka lewego przewodu żółciowego wątrobowego widoczny ubytek sygnału (być może zagęszczona żółć)

Czy w związku z tym możliwy jest drenaż przezskórny? Zapytałam o to Panią doktor i powiedziała, że tak, że trzeba walczyć nadal i Mamusia dostała nowej energii. Niestety lekarz, który Mamusię operował będzie uchwytny dopiero około 10-go czerwca.

W poniedziałek jadę po opinię z warszawy, ale tam już na wstępie powiedzieli, że się czymś takim nie zajmują, że u nich się tego nie robi. Czy jest jakiś najlepszy ośrodek w Polsce, który się tym zajmuje? Czy po prostu jeździć po całej Polsce i liczyć, że ktoś się tego podejmie?

[ Dodano: 2016-06-04, 12:43 ]
Doczytałam tutaj, że drenaż jest możliwy nawet, gdy bilirubina wynosi 10 – 30 mg% . Dodatkowo Pani doktor z hospicjum powiedziała Mamusi, że wtedy można by było chemię podać i Mama tak się tego uchwyciła, że muszę kogoś takiego znaleźć... może jakieś namiary mi podacie, będę bardzo wdzięczna.

[ Dodano: 2016-06-04, 12:44 ]
Nie podałam linka, przepraszam, ale jestem już tak ostatnio zmęczona, że wszystko z głowy mi wylatuje : http://www.sciencedirect....507136703707317
 
Madzia70 
LEKARZ Med.Rodzinnej Lekarz Hospicyjny



Dołączyła: 26 Lut 2011
Posty: 3397
Skąd: okolice Warszawy
Pomogła: 1777 razy

 #48  Wysłany: 2016-06-04, 12:42  


Justyna2007,
Nikt Mamie nie zrobi w tym stanie żadnego zabiegu, bo byłoby to zwyczajnie niehumanitarne. Mam jest w ciężkim stanie (nawet jeśli tego nie czuje i ma nadzieję na zdrowie) - wątroba jest zajęta przez liczne ogniska przerzutowe i coraz więcej miąższu wątroby jest wyłączone z działania - stąd żółtaczka, odbiałczenie. I jedno i drugie będzie postępować lawinowo. Operowanie chorego w tym stanie byłoby przedłużaniem umierania, nie życia.

Niestety zdarza się, że w obliczu ogromnej nadziei chorego nawet lekarz jest bezradny i nie umie powiedzieć wprost - umiera pani, nie ma leczenia. Czasem wydaje się, że te kilka dni przeżytych w nadziei jest lepsze niż te same dni bez nadziei. Natomiast porozmawiaj z tą lekarką bez obecności Mamy i zapytaj o prawdziwe rokowania. Założę się, że nie powie - "szukajcie miejsca, gdzie zoperują", tylko - "bądźcie przy Mamie, niech odejdzie spokojnie".

Justyna, ja wiem, że to trudne. Ale daj Mamie spokój z tym leczeniem. Powiedz, że jak tylko się stan poprawi, to coś zaczniecie w temacie...
_________________
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
 
Justyna2007 


Dołączyła: 04 Mar 2016
Posty: 32
Pomogła: 1 raz

 #49  Wysłany: 2016-06-04, 13:12  


W zeszłym tygodniu stwierdziłam, że faktycznie Mamusi teraz najbardziej zależy na spokoju, odpoczynku, nie chciałam Jej męczyć.
Nie wiem czy teraz będę miała serce, aby Mamusi odebrać nadzieję. Pani doktor powiedziała, że natychmiast trzeba dzwonić do lekarza operującego, szukać kogoś do odbarczenia żółci i wtedy od razu brać chemię... że nie wie dlaczego nikt wcześniej tego nie zrobił...
Rozumiem co do mnie napisaliście i bardzo Wam dziękuję za szczerość, ja wiem na czym stoimy dzięki Wam.
Dla spokoju ducha pojadę jeszcze w kilka miejsc w Łodzi, ale już bez Mamusi. Najgorsze jest to, że Mamusia znów się tak bardzo rozczaruje. Przestaję już Wam truć, chyba, że w Warszawie zdarzy się cud, bo w poniedziałek jedziemy po odbiór płyty z rezonansem i usłyszymy ostateczna odpowiedź,
dziękuję za to, że jesteście, nawet takie wypisanie na chwilę mi pomaga, pozdrawiam
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #50  Wysłany: 2016-06-04, 16:39  


Justyna2007,

Ja wiem, że mama w miarę dobrze się czuje, jest samodzielna i pełna chęci do leczenia ale tak jak pisze Madzia70, wątroba jest mocno zajęta przez chorobę. Stan mamy jest w obecnej chwili stabilny ale jak sama widzisz uszkodzony chorobowo miąższ wątroby już sobie nie radzi o czym świadczy żółtaczka, która się niestety nie cofa, doszło odbiałczenie.

To wszystko świadczy, że jest to żółtaczka miąższowa, nie mechaniczna, bo przy mechanicznej coś by się poprawiało z bilirubiną.

Wiem, że chciałabyś dla mamy wszystko, ale przychodzi moment, że medycyna jest bezradna.

Myślę, że lepiej w chwili obecnej żebyście ten czas poświęcili sami sobie, nacieszyli się sobą, "nachłonęli" siebie niż kolejne szukanie nadziei. Pewnie, że lekarz jeden czy drugi może mieć jakieś pomysły ale podejrzewam, że jakby przyszło do ich realizacji żaden się nie podejmie bo wiedzą, że czas mamy jest ograniczony i każdy zabieg, operacja mamie dostarczyłaby dodatkowego obciążenia i cierpienia a efektów żadnych, nie męczy się pacjentów jak nie widzi się nadziei, to byłoby nieludzkie.

Chemia w wypadku mamy też jest niemożliwa, bo trzeba mieć dobre wyniki wątrobowe żeby ją przyjąć a mamy wyniki są mocno kiepskie.

Przykro mi Justynko, że nic optymistycznego Ci nie piszemy, nie tego od nas oczekiwałaś ale trzeba czasami prawdzie spojrzeć prosto w oczy.

:tull:

[ Dodano: 2016-06-04, 17:42 ]
Justyna2007,

Jedź dla uspokojenia własnego sumienia, żebyś później nie miała wyrzutów sumienia ale jedź bez mamy ze wszystkimi wynikami.

Porozmawiaj sobie szczerze z lekarzem, bez mamy, wypytaj wszystko, zaproponuj jak Ty to widzisz. Jak będziesz z lekarzem sama bez mamy na pewno usłyszysz prawdę.
 
Justyna2007 


Dołączyła: 04 Mar 2016
Posty: 32
Pomogła: 1 raz

 #51  Wysłany: 2016-06-06, 21:40  


W piątek prawdopodobnie będzie pierwsza wizyta rehabilitanta, więc mam nadzieję, że troszkę pomoże na nogi, bo dziś całe były wilgotne. Mama oczywiście twardo sama na zakupy poszła, chociaż obiecałam, że jak wrócimy z Warszawy to kupimy wszystko.

W Warszawie byliśmy bez Mamy i lekarze powiedzieli, że niestety sytuacja jest taka, że to nie Mama ma raka a juz rak ma Mamę, że sytuacja jest bardzo bardzo ciężka.

Jednocześnie zapytałam czy można coś zrobić czy ich zdaniem nic już nie pomoże i stwierdzili obaj, że bardzo zalecają odbarczenie dróg żółciowych ECPW lub w drugim rzucie przezskórne i na moim miejscu z tym by nie czekali.

Operacji usuwania przerzutów ich zdaniem Mama na pewno by nie przeżyła, ale powinniśmy zaryzykować i spróbować pozbyć się żółci i teraz sama już nie wiem. Dostałam ich opinię na piśmie i jutro będę się kontaktowała z chirurgami z Łodzi, bo chcę jeszcze usłyszeć jedną, dwie opinie.

Mam straszny mętlik, nie wiem co dalej robić. Mamusia ma już Protifar, nawet toleruje go w posiłkach, bo bałam się, że będzie problem.
 
Justyna2007 


Dołączyła: 04 Mar 2016
Posty: 32
Pomogła: 1 raz

 #52  Wysłany: 2016-06-09, 21:43  


Dziś było bardzo kiepsko z Mamusią, zaczęła zapominać słów, plącze się. Po południu poszła spać i przez pól godziny nie mogłam Jej dobudzić. Mama mowiła, że mnie słyszała, widziała, że najpierw siedzę spokojnie a później biegam z jednego miejsca w drugie. Mnie przeraziło, że Mamusia najpierw zaczęła przewracać oczami a później pytać o zupełnie bezsensowne rzeczy np. dlaczego nie mogę wchodzić do kuchni.

Dziadek wpadł w rozpacz, ale w pewnym momencie Mamusia się rozbudziła i wróciła do "formy".
Pod wieczór Mamusia chciała się wykąpać i ciężko było Jej wejść do wanny, ale najgorszy problem był z wyjściem. Powiedziała, że jest tak słaba, że nie da rady wyjść i musi koniecznie mój mąż przyjechać bo inaczej nie wyjdzie. Na szczęście Adi przyjechał i jakoś udało nam się Mamusię z wanny wyciągnąć.
Zauważyłam, że z Mamusi wylatuje żółta ciecz... czy to może być podbarwiona chłonka?

Nie wiem co o tym myśleć, 2 dni temu było w porządku a dziś jest strasznie splątana, czy stan Mamusi tak nagle mógł się pogorszyć? Szykuję się, że w przyszłym tygodniu będę musiała się do Mamusi przeprowadzić, bo martwię się jak będzie funkcjonowała z Dziadkiem.

Strasznie to przeżyłam. gdy nie mogłam Mamusi przez 30 minut dobudzić to ciśnienie mi tak skoczyło, że aż słyszałam świst w uszach, to jest cholernie niesprawiedliwe. Jest mi dziś tak źle, że nie wiem co mam ze sobą zrobić. Tak bardzo chciałabym jej ulżyć, pomóc a nie mogę nic zrobić.

[ Dodano: 2016-06-09, 23:01 ]
I mam jeszcze pytanie, Mamusia ma w tym momencie ciśnienie 86/60 i tętno 84, cukier też niski - 78, czy są to wartości, które powinny mnie martwić? Na razie pije mocniejszą herbatę, ale nie wiem czy to pomoże.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #53  Wysłany: 2016-06-09, 22:59  


Justyna2007,

Pisali wszyscy, że mamy stan jest b. ciężki. Mama jeszcze funkcjonowała w miarę dobrze ale to było do przewidzenia, że stan mamy może się raptownie pogorszyć i to się niestety już dzieje. W tej chorobie tak często bywa, że z dnia na dzień wszystko się diametralnie zmienia.

Mama ma silną żółtaczkę, bilirubina zatruwa mamy organizm, wątroba nie daje sobie rady i mama może wpadać w śpiączkę. Przy takich kiepskich wynikach mama staje się coraz słabsza, nie ma sił i dlatego nastąpiła taka niemoc. To wszystko wynik postępu choroby, teraz wszystko może pójść lawinowo.

Justyna2007 napisał/a:
czy stan Mamusi tak nagle mógł się pogorszyć?

Tak mógł, pisaliśmy Ci o tym, że nastąpi to lada moment i zamiast szukać i wozić mamę po kolejnych lekarzach, którzy już nic nie są w stanie zrobić dla mamy skupcie się na jakości życia mamy.

Justyna2007 napisał/a:
Szykuję się, że w przyszłym tygodniu będę musiała się do Mamusi przeprowadzić,

Zapewne tak, mama już nie powinna zostawać bez opieki.

Justyna2007 napisał/a:
ciśnienie 86/60 i tętno 84, cukier też niski - 78, czy są to wartości, które powinny mnie martwić?


Ciśnienie bardzo niskie, tętno trochę podwyższone ale jeszcze nie tragiczne, cukier w tej niższej granicy. Ciężko wyrokować, czy to stan alarmowy, poczekaj, zobacz co się zmieni za jakiś czas, bądź po prostu czujna, niech mama popije sobie, może jest w stanie coś zjeść, tylko nic na siłę.

Trzymaj się, Justynko przykro mi, że nastał ten ciężki czas dla Was :tull:
 
missy 
MODERATOR



Dołączyła: 05 Paź 2014
Posty: 5198
Skąd: Trójmiasto
Pomogła: 1336 razy


 #54  Wysłany: 2016-06-10, 10:45  


Justyna2007,
Nie pamiętam już - czy załatwiałaś opiekę HD? Skoro pojawiło się takie załamanie, pogorszenie to następne etapy mogą być trudne do ogarnięcia w pojedynkę.
Cytat:
Zauważyłam, że z Mamusi wylatuje żółta ciecz... czy to może być podbarwiona chłonka?

Czy masz na myśli wysięk z opuchniętych nóg? Bo o takim obrzęku pisała Madzia70.
Justyno, bądź silna i czujna, stan Mamy może się chwilowo ustabilizować, ale może też dramatycznie szybko się pogorszyć. Jeżeli macie obydwie jakieś ważne sprawy, ustalenia, rozmowy do przeprowadzenia to nie odkładaj ich. Zatrzymaj się teraz, poczuj, że chwilowo czas płynie inaczej, postaraj się o spokój.
Myślę najserdeczniej, m.
 
Madzia70 
LEKARZ Med.Rodzinnej Lekarz Hospicyjny



Dołączyła: 26 Lut 2011
Posty: 3397
Skąd: okolice Warszawy
Pomogła: 1777 razy

 #55  Wysłany: 2016-06-10, 21:29  


Justyna2007,
Przeprowadź się do Mamy w ten weekend, a nie w przyszłym tygodniu.

Ciśnienie niskie, ale bez dramatu (może jeszcze spadać), tętno może być (pewnie się będzie przyspieszać), glukoza w miarę, pilnujcie.

Myślę ciepło.
_________________
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
 
Justyna2007 


Dołączyła: 04 Mar 2016
Posty: 32
Pomogła: 1 raz

 #56  Wysłany: 2016-06-11, 07:37  


marzena66 napisał/a:
Pisali wszyscy, że mamy stan jest b. ciężki.


Wiem, że pisaliście, nie raz. U mnie to chyba działa na takiej zasadzie, że gdy ktoś daje mi nadzieję to jej się łapię, a gdy ktoś pisze prawdę, to wiem, że tak jest, ale serce chce inaczej.

marzena66 napisał/a:

Tak mógł, pisaliśmy Ci o tym, że nastąpi to lada moment i zamiast szukać i wozić mamę po kolejnych lekarzach, którzy już nic nie są w stanie zrobić dla mamy skupcie się na jakości życia mamy.


Mamusia z nami nie była, w Warszawie ostatnio byliśmy z mężem tylko, bo zostawiliśmy oryginał rezonansu magnetycznego i chcieliśmy odzyskać płytę...
Mama prawie 40 lat pracowała na chirurgii i była w dobrej formie psychicznej i sama chciała, wyraźnie mówiła, że jeszcze tam chce pojechać i uważam, że to też musieliśmy uszanować. Sama dzwoniła też po lekarzach i szukała. Czy naprawdę uważacie, że robiłam źle, jadąc tam gdzie Mamusia prosiła? Miałam Mamusi zabrać telefon i powiedzieć, nie dzwoń, bo to bez sensu?

Mamusia jeszcze przedwczoraj rozmawiała ze znajomym lekarzem, sama dzwoniła o EPCW, że ona chce i bardzo prosi aby wykonać jeżeli jest to możliwe... Mamusia była w świetnej kondycji psychicznej i to, że coś robi myślę, że w przypadku Mamy nie pozwoliło Jej się poddać a nadzieję trzeba mieć.

marzena66 napisał/a:
Zapewne tak, mama już nie powinna zostawać bez opieki.


Codziennie byłam u Mamusi a wtedy, gdy pisałam to pojechałam z samego rana, jak tylko zawiozłam córcię do szkoły i zostaliśmy wszyscy do 22. Nie zdążyłam już Marzenko przeczytać Twojej odpowiedzi, bo od razu pojechałam do Mamusi i zostałam z Nią, odwołałam te kilka ostatnich zajęć i byłam do dziś do prawie 3 w nocy cały czas.

missy napisał/a:
Nie pamiętam już - czy załatwiałaś opiekę HD? Skoro pojawiło się takie załamanie, pogorszenie to następne etapy mogą być trudne do ogarnięcia w pojedynkę.


Tak, mamusia jest pod opieką HD, do tej pory lekarz była 2 razy, był też rehabilitant, była pielęgniarka.

missy napisał/a:
Czy masz na myśli wysięk z opuchniętych nóg? Bo o takim obrzęku pisała Madzia70.


Do tej pory ten wysięk był przezroczysty a nagle zrobił się mocno żółty, dlatego chciałam się upewnić czy nic się nie zmieniło. Mamusia w piątek jeszcze się wykąpała, ale pierwszy raz nie miała siły wyjść z wanny, mój mąż ją musiał wyciągnąć. Od tej pory sił już ma coraz mniej.
Tutaj też przyznaję, że pisałyście, że to może pójść lawinowo, ale myślałam, że będą po prostu jakieś symptomy jeden za jednym a nie, że stan się zmieni w półtorej godziny...


Madzia70 napisał/a:
Przeprowadź się do Mamy w ten weekend, a nie w przyszłym tygodniu.

Ciśnienie niskie, ale bez dramatu (może jeszcze spadać), tętno może być (pewnie się będzie przyspieszać), glukoza w miarę, pilnujcie.


Cisnienie była w porządku, problemy były z glukozą, która od piątku zaczęła szaleć... Największy spadek był do 48, na szczęście pod telefonem miałam ciocie pielęgniarki, one monitorowały co należy robić, co 30 minut dzwoniłam i mówiłam co się dzieje. To wszystko jest tak straszne, moja Mamusia tylu ludziom pomogła, jest tak dobrym człowiekiem, to jest niesprawiedliwe, po prostu cholernie niesprawiedliwe... że nagle gorzej się poczuła, nie wiem czy jest szansa aby było jeszcze choć troszkę lepiej, dziadek płacze, cukry ma też w cały świat a ja się czuję taka bezradna, bezsilna jak nigdy dotąd.


Dziękuję Wam za dobre słowa, za pomoc, wsparcie, przepraszam, że piszę nieskładnie... Gdy będę miała moment to dam znać co z Mamusią, dziękuję Marzenko, Missy, Madziu i wszystkim, którzy poświęcają mi swój czas.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #57  Wysłany: 2016-06-11, 08:45  


Justyna2007,

Kochana nikt z nas nie miał zamiaru Cię krytykować czy zaprzeczać Twoim decyzjom. Przecież logiczne jest, że robimy wszystko co tylko możliwe żeby swoim najbliższym pomóc i robimy wszystko co w naszej mocy żeby nastąpił "jakiś cud" ozdrowienia, przedłużenia życia, ulżenia, wszystko dla dobra chorego, dla nas bardzo drogiego.

Nie taka była nasza intencja, żeby Cię od czegoś odciągnąć, nie szukać, zwłaszcza jak mama tego chciała. My tylko uświadamialiśmy Tobie, że jest źle a to, że szukałaś/szukałyście z mamą ratunku to normalne. Dopóki chory jest samodzielny i chce poszukiwać nadziei, to Mu ją dajemy.

Stan mamy był od początku Twoich wpisów mocno niepokojący, dający małe nadzieje, dlatego nasza propozycja była taka, żeby nie męczyć i skupić się na jakości tego życia. Wy wybrałyście poszukiwania, zwłaszcza, że mamy kondycja mimo kiepskich wyników była dobra. Oczywiście to był Wasz wybór i miałyście do tego prawo, zwłaszcza jak mama chciała tych wizyt i poszukiwań, zrobiłaś to dla Niej i dobrze.

Co do opieki nad mamą, to wiemy, że jesteś przy Niej ciągle, tylko przychodzi moment, że trzeba być 24/dobę z chorym dla Jego dobra, bo nie jest w stanie łyknąć leków, bo nie zrobi sobie herbaty, jedzenia, bo robi się skołowany, traci orientację i może sobie wyrządzić krzywdę.
Mamy stan się pogarsza i jak sama zauważyłaś mama potrzebuje więcej opieki i ochrony.

Cukier 48, to już jest b. niebezpieczny stan. U mnie przy tak niskim spadku podawałam mamie wodę do picia z 6 łyżeczkami cukru, jak jeszcze była świadoma i przytomna. Niestety zdarzało się zwłaszcza w nocy, że cukier tak spadał, że już nie byłam w stanie podać tej słodkiej wody i mama była na pół przytomna, nieświadoma i dając picie mogłaby się zachłysnąć, wtedy szybko pogotowie, podawali zastrzyk. To z mojego doświadczenia opowieść, uczulam żebyście byli czujni. Takie spadki cukru są niebezpieczne.

Trzymaj się Justynko.
 
Madzia70 
LEKARZ Med.Rodzinnej Lekarz Hospicyjny



Dołączyła: 26 Lut 2011
Posty: 3397
Skąd: okolice Warszawy
Pomogła: 1777 razy

 #58  Wysłany: 2016-06-11, 08:49  


Justyna2007,
Justyna2007 napisał/a:
Czy naprawdę uważacie, że robiłam źle, jadąc tam gdzie Mamusia prosiła? Miałam Mamusi zabrać telefon i powiedzieć, nie dzwoń, bo to bez sensu?


Nie uważamy, że robiłaś źle. Po prostu z doświadczenia pisaliśmy, że to nie przyniesie żadnego efektu w sensie medycznym. Natomiast jeśli przyniosło pozytywny efekt w sensie psychologicznym - pomogło Mamie, Tobie - to bardzo dobrze zrobiłaś :flower:

Załamanie w chorobie nowotworowej przychodzi nagle, może przyjść z godziny na godzinę.
U Was chyba przyszło. Bądź teraz z Mamą. Tyle możesz, tyle trzeba.
_________________
"Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
 
ilo07 


Dołączyła: 01 Lut 2015
Posty: 14

 #59  Wysłany: 2016-06-18, 08:47  


Witaj Justyna2007, co u Was słychać? Jak czuje się Mama? Jak Ty dajesz sobie radę? Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. Wiem, że walczysz o każdy dzień Swojej Mamusi i za to Cię podziwiam. Przechodziłam przez to niedawno i wiem jakie to trudne. Pozdrawiam.
_________________
ilo07
 
Justyna2007 


Dołączyła: 04 Mar 2016
Posty: 32
Pomogła: 1 raz

 #60  Wysłany: 2016-06-25, 10:16  


Przepraszam, że nie odpisywałam, ale tyle się działo od mojego ostatniego posta, że nie miałam na to czasu.

Zanim przeczytałam odpowiedź Marzenki już byłam u Mamy, mąż przywiózł mi rzeczy i się do Niej wprowadziłam. To było w czwartek 9 czerwca. Po drodze kupiłam Mamusi jakieś kropelki na podwyższenie ciśnienia. Ciśnienie się unormowało, ale stwierdziłam, że zostanę na noc i spałam przy łóżku Mamusi i wyglądało na to, że wszystko był ok. W piątek około szóstej nad ranem coś mnie tknęło i próbowałam Mamusię obudzić, ale nie dawałam rady, spanikowałam i zadzwoniłam do ciotek, które kazały mi zmierzyć cukier, było około 50, brak kontaktu z Mamusią. Zadzwoniłam po pogotowie a w międzyczasie smarowałam mamusi delikatnie wnętrze ust (policzki) glukozą w żelu i gdy pogotowie dojechało to Mamusia się wybudziła i czuła się dobrze, więc zmierzono cukier, ciśnienie i tyle.

Później przyjechała do mnie córcia, zwolniłam ją ze szkoły, bo nie miałam z kim zostawić i mamusi znów spadł cukier do poziomu 48, było pogotowie po raz drugi i sytuacja się powtórzyła. Miałam wrażenie, że gdy Mamusia widziała pogotowie to jakby "wracała". Wypiła mocną herbatę z 3 łyżeczkami cukru, zjadła kanapki i było ok.

Niestety cukier dalej szalał, zadzwoniłam w międzyczasie do naszej lekarki hospicyjnej i podjechała do nas po południu i kazała dać słowo, że za trzecim razem Mamusia się zgodzi na szpital aby glukozę unormować. Ja jeszcze wyszłam za nią i zapytałam czy jest możliwe, że Mamusia pójdzie na dzień dwa i wróci i dowiedziałam się, że tak.

Niestety mimo, że Mamusia piła słodkie, zjadła sernik, cukier znów zaczął spadać i w nocy z piątku na sobotę musiałam wezwać karetkę po raz trzeci i znów sytuacja się powtórzyła, gdy karetka dojechała to Mamusia się w miarę ocknęła. Nie dałam jej do karetki, tylko zamówiłam prywatny transport medyczny, bo Mamusia chciała leżeć w szpitalu, w którym pracowała i tam Ją zawieźliśmy.

Pierwsza noc była straszna, siedziałam przy Niej całą noc i była bardzo słaba, ale gdy podłączono kroplówki wyglądało na to, że wszystko wróciło do normy. Rano pojechałam do domu i gdy wróciłam do szpitala to mamusia wymiotowała, potem znów wszystko się unormowało do wieczora. Noc z soboty na niedzielę była taka, że chciałabym Ją wymazać z pamięci, Mamusia wymiotowała chyba krwią ( był taki specyficzny słodki, oblepiający zapach, zapach śmierci), nie wiem jak to przetrzymałyśmy... coś strasznego patrzeć jak osoba, którą tak bardzo kocham musiała się męczyć... Nad ranem wszystko się uspokoiło i pojechałam do domu się wykąpać i do dziadka zrobić mu obiad.

Gdy wróciłam do szpitala mamusia była w świetnej formie psychiczne, kompletnie na szczęście nie pamiętała nocy. Fizycznie niestety była bardzo słaba. Nie miała siły nawet wstać, usiąść, ale mówiła, że bardzo się cieszy, że dostaje leki, że trochę ją wzmocnią.

Ja właściwie zamieszkałam w szpitalu, jechałam tylko na godzinę do dziadka zrobić mu obiad i do domu się wykąpać i byłam przy Niej około 18 godzin na dobę, nie wiem jak to wszystko tak ogarnęłam, skąd miałam siły, ale dostałam takiej energii jak nigdy.

Niestety mamusia nie miała siły wstawać ani siadać, dziadek kompletnie odleciał. Z dnia na dzień robiła się słabsza, ale ciągle chciała zostać aby Ją wzmocnili, wierzyła, że to pomoże.
Na szczęście nie leżała na paliatywie a na oddziale na którym pracowała 20 lat, więc znała wszystkich, lekarzy, pielęgniarki, pól szpitala do Mamusi przychodziła i widziałam, że była szczęśliwa, że mogła ze wszystkimi się spotkać.

Kilka dni temu Mamusi zmienił się charakter, nie pozwalała mi od siebie odchodzić, kazała cały czas siedzieć na krześle, gdy szłam do dziadka kazała koleżankom do mnie dzwonić, że mam natychmiast przyjechać, bo będę tego żałowała. Ostatnie 3 dni w ogóle prawie nie spałam i do domu już nie szlam się umyć, tylko przemywałam się w umywalce na oddziale, jechałam tylko taksówką do dziadka zrobić mu obiad.

2 dni temu Mamusię zaczęło wszystko boleć, krzyczała z bólu, zaczęła dostawać morfinę. Miała problemy z oddychaniem i nie było z Nią kontaktu, leżała i tak strasznie charczała, poprosiłam o niepodawanie Jej już kroplówki, chociaż serce chciało inaczej. Czytałam co pisałyście o nawadnianiu...
Rano wnuczka kończyła pierwszą klasę, zadzwoniła i chociaż mamusia nie mówiła to dałam Ją na głośnik i wszystko babci opowiedziała, mój mąż też zdążył się pożegnać. Przyjechała jej chrześnica, która miała wczoraj urodziny a mamusia miała imieniny, więc dostała mnóstwo kwiatów,

Wczoraj w swoje imieniny o 18.25 przy mnie odeszła.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group