Jestem z Rybnika i musze pochwalić naszą pielęgniarkę która przychodziła do nas w ramach opieki paliatywnej. To chyba zależy od osoby, my na szczęście przez całą chorobe babci miałyśmy niesamowite szczęście do ludzi. W ostatnich dniach Pani Jola-pielęgniarka przychodziła codziennie, powiadomiła nas jak może wyglądać najczarniejszy scenariusz, na co mamy być gotowe. Na szczęście babcia odeszła spokojnie, bez tych wszystkich okropności które mogły ją spotkać i z którymi my nie mogłybyśmy nic zrobić. Bez Pani Joli nie poradziłybśmy sobie z mamą, bo babcia coraz bardziej cierpiała, ale była dzielna do samego końca. I taką ją zapamiętam, poprostu KOBIETA Z JAJAMI.
Ja też muszę wyrazić wielką wdzięczność dla cudownych ludzi z Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci w Szczecinie.
Pierwszy raz w życiu spotkałam ludzi tak bardzo zaangażowanych w chęć niesienia pomocy zarówno choremu jak i rodzinie.
Gdyby nie Pani Doktor Kasia i Panie Pielęgniarki: Edytka i Bogusia - nie byłabym w stanie pomóc Robertowi w Jego ostatnich dniach.
Jakikolwiek mój telefon do nich nawet o 5 rano był traktowany jako pilna sprawa, zawsze spokojnie i z niewymuszonym usmiechem udzielano mi wszelkiej rady. Byliśmy zaopiekowani pod każdym względem : od silnego bólu do niewinnej czkawki.
Chory jak i rodzina chorego są dla nich czymś bardzo ważnym- i za to chciałabym z całego serca podziekować.
Nawet teraz, gdy Roberta nie ma, nie zostałyśmy same - czujemy nadal ich troskę i zainteresowanie.
Za takich ludzi trzeba losowi dziękować!
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
i ja z moją mamica nalezymy do grona tych szczęśliwców co naprawdę trafiły na cudowne osoby z Hospiucjum. Hospicjum domowe, z Bytomia. I Pani doktor i pani pielęgniarka. Prze cudowne kobiety. Zawsze pod telefonem, zawsze z radą, nie ma problemu podrzucić jakiś lek, kiedy potrzeba, czy poprostu wpadają z wizytą zapowiedzianą ale często też niezapowiedzianą, z czystej troski. Nie ważne czy święta czy nie- zawsze torbę wożą ze sobą- wrazie czego... Naprawdę cudowne dwie kobiety wprowadzające jeszcze cudowniejszą atmoswerę. Narazie naprawdę nie mogę złego słowa powiedzieć.
Więc jak widać to zależy na kogo się trafi.
Ja tez musze powiedziec ze bylismy bardzo wdzieczni lekarzowi i pielęgniarką z hospicjum Sw Tomasza w sosnowcu. Tam naprawdę są ludzie ktorzy mają dobre serca i bardzo pomagają. Jesli sie cos dzialo, to lekarz przyjezdzal nawet o 23 w nocy. Brat odszedl przy jednej z pielęgniarek ktora jak co rano przyszla podlączyc kroplowke. A lekarz nawet przyjechal wieczorem gdzie brat juz nie zyl(zmarl o 8 rano) aby zlozyc kondolencje, w szoku bylam. Jak tylko objeli nas opieką (a bylo to chyba miesiac przed smiercia brata, bo wczesniej miesieczną opieką bylismy pod hospicjum z Katowic z ktorych nie bardzo bylismy zadowoleni bo bylo bardzo male zainteresowanie) to przywiezli nam aparat tlenowy,materac odlezynowy, pampersy i nawet nie ktore leki.Na swieta nawet pielegniarka przywiozla ozdoby swiąteczne dla brata,duzo aniolkow ktore powesilismy w pokoju gdzie lezal Mariusz. Bratowa zalatwila to hospicjum z sosnowca. Przyjechala Pani z lekarzem i z 2 godziny byli u nas, badali brata, rozmawiali, wypisywali leki.. odrazu po nowo zapisanych lekach bylo inaczej.. brak napadow padaczkowych, wymiotow i bol ustąpil wiec brat tak juz nie cierpial. Naprawdę w 100% mogę polecic to hospicjum, wspaniali ludzie tam pracują. lekarz Zawsze byl raz w tyg czy sie zadzwonilo czy tez nie to byl, a po telefonie ze cos sie dzieje zawsze przyjechal. Pozdrawiam
Ja tez musze powiedziec ze bylismy bardzo wdzieczni lekarzowi i pielęgniarką z hospicjum Sw Tomasza w sosnowcu. Tam naprawdę są ludzie ktorzy mają dobre serca i bardzo pomagają. ...
My również na razie jesteśmy zadowoleni z tej pomocy - są z nami już 9 miesięcy i nigdy nas nie zawiedli. Mamy dwie Panie, Pani pielęgniarka nawet załatwiła nam zasiłek pielęgnacyjny czy coś takiego, nie wiem dokładnie, ale ten dodatek do renty, bo jego nam nie dali od razu.
Przecież nie musiała tego załatwiać.
Poza tym, również pani pielęgniarka przyjmowała często rolę psychologa, bo medycznej pomocy jako takie, mój Tata od pielęgniarki jeszcze nie potrzebował. Ale dużo rozmawiała, tłumaczyła, motywowała. Czasem nawet się pokłóciła z moim Tatą, gdy Tata miał już dość wszystkiego.
Także, ja również przekazałam 1 % na to Hospicjum.
Uważam, że jest to niezbędna forma opieki nad ludźmi, nie tylko już w ostatnim, terminalnym stanie choroby, ale również właśnie ciężko chorymi, którzy nie zostaną wyleczeni. Taka opieka należy się każdemu. Szkoda mi bardzo ludzi z młaych miejscowości, gdzie opieka nie dochodzi.
Tylko, również uważam, że powinni tam pracować osoby, które mają do tego serce, wielkie serce, bo w tych sytuacjach nie miejsca na błędy, jakieś złe odniesienie się do rodziny, chorego. Tu potrzeba ludzi wrażliwych, kochających ludzi.
My byliśmy z Mamą do końca pod opieką czegoś co nazywa się "Poradnia medycyny paliatywnej „DOTYK ANIOŁA” w Gorzowie przy Towarowej.
Jeśli coś złego musi Was kiedyś spotkać to obyście spotkali na swojej drodze takich ludzi.
To mój pierwszy post, choć od kilku dni staram się napisać o mojej mamie - może się wkrótce uda...
Poszukuję informacji nt. hospicjum w Błoniach pod Warszawą. Czy ktoś korzystał z ich pomocy?
Chcemy by mama była w domu gdy wyjdzie ze szpitala...
moja Mama od postawienia diagnozy do momentu swojego odejścia chorowała dokładnie 3 miesiące. Większość tego czasu spędziła w szpitalach. Z dnia na dzień gasła. Na miesiąc przed śmiercią została objęta opieką najpierw hospicjum domowym a w ostatnich 10 dniach stacjonarnym. Życzyłabym każdemu choremu aby miał takie wsparcie medyczne jak moja Mamcia i my. Pani doktor - rewelacyjna. Zawdzięczamy jej bardzo dużo. Była dostępna o każdej porze dnia. Odpowiadała na każde zadane pytanie i podsuwała najlepsze rozwiązania. Pielęgniarka też była cudowna. To dopiero przy nich poczułam, że kogoś oprócz rodziny interesuje los chorego. To samo mogę powiedzieć o hospicjum stacjonarnym. Umieszczenie tam Mamci było dla mnie ogromnie trudną decyzją ale tyle ciepła i miłych słów jakie otrzymałam życzę każdemu. Przykro mi tylko , że na pięć pobytów Mamci w szpitalach gdzie była pod opieką różnych lekarzy tylko jedna pani doktor (pani Mario, dziękuję) potraktowała nas nie jak intruzów i osoby przeszkadzające ale jak ofiary choroby która zabijała nam najbliższą osobę.
Mój tatko około miesiąc przed śmiercią został zapisany do hispicjum. Tzn. pomoc, lekarz i pielęgniarka przyjeżdzała do Nas do domu.
P.doktor wspaniała, mądra kobieta. Wyjaśniała wszystko tak długo aż wiedziała, że rozumiem o co chodzi. Pielęgniarka, przemiła Pani ! Opieka bez zarzutów !
O każdej porze i każdego dnia odbierały telefon, wyjaśniały wiele moich pytań i dawały wskazówki od siebie. Kiedy była potrzebna wsiadała w auto i po 20 minutach była u Nas.
Tata był zadowolony z opieki jaką uzyskał od pielęgniarki z hospicjum.
Do każdej mojej wątpliwości podchodziła (co najważniejsze) ze zrozumieniem i z sercem.
Kiedy tatko był w ciężkim stanie, pewnego dnia przyjechała obejrzeć tatę, zostawić leki. Spojrzała na tatę i delikatnie poinformowała Nas , że tatko umiera, że to nie potrwa długo. Jeżeli jest ktoś kto chciałby tatę odwiedzić musi to zrobić szybko. Od momentu kiedy wypowiedziała te słowa tato zaczął umierać
Pielęgniarka spakowała Swoją torbę i chciała jechać. Z płaczem poprosiłam Ją aby została, bo ona była jedyną osobą przy której czułam ciepło (a takiej osoby szczególnie potrzebowałam w tej ciężkiej chwili), i którą tata bardzo lubił.
Została. Powiedziała też dość delikatnie abyśmy tacie pozwolili już odejść. Płakałam, po godzinie zawołała mnie i powiedziała, że musi już jechać do innych pacjentów, którzy czekają. Przytuliła mnie bardzo mocno do siebie. Do tej pory pamiętam ten szczery, ciepły uścisk. Była jedyną obcą mi osobą, która przytuliła mnie prawdziwie mi współczując. Odjechała a po godzinie tatko odszedł
W tym dniu jeszcze do mnie zadzwoniła i jakiś czas po pogrzebie.
Osoby z hospicjum, które pomagają chorym są wspaniałymi duszyczkami nie tylko dla chorego ale często i dla bliskich chorego.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
cleo ja mieszkam przy tym hospicjum
szczerze ci powiem ze gdyby nie oni , nie dałabym rady, jestem zachwycona.i zawsze juz zostanę im wdzięczna szczególnie pani doktor i pani Ani,
, wszystkie problemy dało się rozwiązać w mig
wszystko działa tam jak w szwajcarskim zegarku
swiadomośc ze mozna tam zawsze zadzwonic i zawsze pomogą, jest niesamowicie cenna
więcej takich miejsc
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
witam,
od jakiegoś czasu czytam to forum i dziękuje że jest ...
Moja Mama ma raka trzustki.... nieoperacyjnego ...niestety....
Od niecałego m-ca jesteśmy pod opieką hospicjum domowego. Na początku nie za bardzo wiedziałam jak mają nam pomóc - bo Mama (jak na tą chorobę) nieźle sie czuje.
Lekarka - jak "prawnik z urzędu" i totalny brak powołania :( wypełniła mnóstwo papierów, niby Mamę zbadała, ale jest plus - nie trzeba biegac po recepty do przychodni. Za to pielęgniarka CUDOWNA. Tchnęła trochę optymizmu w cały dom. Potrafi Mamę zmotywować, wymóc na niej rzeczy ktorych nam się nie udaje (Mama jest potwornie upartą osobą, po drugie od lat leżącą (po wylewie)) BARDZO JEJ ZA TO DZIEKUJĘ zostawiła do siebie numer telefonu i zawsze moge doniej zadzwonic, poradzić się, wytłumaczy wszystko spokojnie i ma w sobie tyle ciepła i werwy. Często mam wrażenie że wie duuużo więcej niż lekarka.
Chciałam Was zapytać czego można oczekiwać od takiego lekarza (nawet nie mam do niej telefonu a nazwisko poznałam po przeczytaniu na recepcie), czy to zawsze jest lekarz internista? Na razie sobie radzimy ale nie wiem jak choroba będzie postępować i wtedy będziemy potrzebować większego wsparcia i chce wiedzieć do kogo mogę się zwrócić. Na co mogę jezcze liczyć ze strony hospicjum. wiem o psychologu. Dobrze że mamy naszą Panią Krysię bo dzięku niej naprawde jest nam dużo lżej
Pozdrawiam wszytskich i czekam na odpowiedź
Marlena2012, niestety lekarz to też tylko człowiek. Moi rodzice też korzystali z opieki hospicjum domowego, jak byłem zadowolony, rodzice wiem, że też. Kompetencji lekarza nie sprawdzałem, ale wiem, że w związku z pracą dla hospicjum robił coś dodatkowo w zakresie wiedzy, nie wiem, czy nie dotyczyło to właśnie kwestii związanych z terapią paliatywną. Też mieliśmy "bliżej" do pielęgniarki, niż do lekarza. Nie wiem, czego oczekujesz od lekarza, ale jeśli mama ma raka nieoperacyjnego, to popytaj lekarza co do perspektyw ( to smutne, ale należy liczyć z pogarszaniem się stanu zdrowia ). Wiem, że lekarz hospicyjny bywa o podopiecznych co jakiś określony czas ( 14 dni ? ).
Dziękuję za odpowiedź. nie oczekuję cudów ale odrobiny ciepła, zroumienia. ja wiem że ci ludzie mają swoje życie i nie mogą żyć każdym przypadkiem bo by zwariowali. Ale nie każdy ma do tego powołanie i tyle. Nasza pani doktor raczej go nie ma....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum