Dziękuję z całego serca kochani. Kobietki i Ty Romanie jesteście cudowni. Stefcio klaska w rączki a ja mu śpiewam: "Kosi, kosi łapci lecimy do babci". To jedyny lepszy dzień od 3 tygodni
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Moja mamusia taka smutna... Zawsze jak rozmawiałyśmy, żeby rzuciła palenie, nawet teraz jak w grudniu była u mnie to mówiła:"Przestań, ja palę już prawie 40 lat myślisz, że jak teraz przestanę to to usunie szkody z płuc jakich ja tam do tej pory narobiłam?" Ja jeszcze w grudniu jej o raku płuc mówiłam. Ona jako położna, która zamykała oczy wielu kobietom które schodziły z tego świata na różne nowotwory narządów kobiecych, zawsze mi mówiła, kiedy "pyskowałam" na temat palenia "Nic to już nie da, ja palę tyle lat, że to prędzej czy później coś wyjdzie. Rak płuc jest bardzo inwazyjny"-zwykła mawiać. I to wszystko dla mnie jest jak jakiś koszmar na jawie. Już myślę, w przypływie rozpaczy, że ja tym gadaniem na nią tą chorobę ściągnęłam Pracowaliśmy z Darkiem tyle lat, bardzo ciężko, by mieć swoje miejsce na ziemi. I udało nam się. Kupiliśmy, piękny, stylowy budynek poniemiecki z dużym ogrodem. Była to szkoła podstawowa do której chodziła mama jako mała dziewczynka. Potrzeba nam jakieś 5-6 lat by go doprowadzić do świetności. Ja mamę każdego wieczoru widziałam w tym ogrodzie, jak sadzi kwiaty, jak siedzimy tam razem na kawce. Ostatnie 6 lat jestem z dala od Polski i z dala od niej. Tyle straciłam. Musiałam wyjechać bo nie było pracy. Mama planuje swój pogrzeb. Chce być pochowana na wsi tam gdzie stoi ten dom. Razem ze swoim ojcem. Wiem, że to wszystko zbyt wcześnie ale ona jest taka przenikliwa jeżeli chodzi o te sprawy. Wczoraj mi powiedziała: "E tam, oni tylko mnie nie potrzebnie pochlastaja a raczysko i tak zrobi swoje" Ja jej na to że to nie prawda i niech nie bawi się w lekarza ani w Pana Boga, bo w nowotworze drobnokomórkowym płuc nie robi się zwykle operacji więc skoro lekarze chcą "chlastać" to coś na rzeczy być musi i wiedzą przecież co robią. I że nie wszyscy szansę operacji mają a walczą i żyją. Babcia (mama mamy) z kolei się zawzięła, że u nas w dalekiej rodzinie jest przypadek kobiety chorej na raka piersi z przerzutami do wątroby i ta kobieta nie miała żadnej operacji a guzy po chemii się zmniejszyły i kobitka zaczęła normalnie żyć. Babcia tam pojechała i ta pani pije taki specyfik z papryki habanero z olejem lnianym. Babcia się zawzięła i mówi, żebym tu w Anglii tą paprykę znalazła. Ja mówię, że ja po nią nawet do Meksyku mogę polecieć, ale raczej medycyna nie pochwala niekonwencjonalnych metod leczenia w walce z nowotworami. Ale potem pomyślałam, że chyba papryka nie zabije mamy więc oblatałam wszystkich hindusów i pakistańczyków i znalazłam ten "cud". Mówię do hindusa, że w Polsce co niektórzy myślą, że te pana kolorowe cudaki leczą raka. On tylko się uśmiechnął i mówi: 'My tam jemy, paprykę najostrzejszą, pijemy hebatę, imbir, przyprawiamy wszystko i u nas alergii nie ma i ludzie biedni jak myszy kościelne a dłużej żyją" No to tak mówię co wieczór do tej naszej Mateńki Częstochowskiej: Spraw kochana, żeby Polacy mieli tyle zdrowia co hindusi i niech wszystkie koncerny tytoniowe świata jeden wielki szlag trafił. I niech zleci ten czas do 24-tego jak najszybciej bo spieszno mi do mojego "muminka. Wam kochani życzę dobrego dnia i mocno Was wszystkich ściskam.
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Honoratko, trzeba było spytać się tego hindusa, czy jego rodacy też leczą się na raka...http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/wspomaganie-konwencjonalnego-leczenia-onkologicznego-vf16.htm
Wklejam Ci cały segment poświęcony leczeniu niekonwencjonalnemu, nie chcę polecać Ci żadnych postów, bo gdzie się nie dotkniesz wychodzi jedna informacja Nie istnieje cudowny lek na raka, poczytaj co pisze Richelieu ( http://www.forum-onkologi...ych-vt1813.htm)
i Viom (http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/niekonwencjonalne-metody-leczenia-raka-vt4218.htm)
Picie oleju z papryką może nie zaszkodzi, ale na pewno nie pomoże.
Pikantna papryka jest świetnym dodatkiem do mięsa, pomaga spalać tłuszcze... słyszałem że w Polsce kilogram tej papryki kosztuje 100 zł, myślę że cena powstała ze względu na swoją cudowną moc... czyszczenia kieszeni.
Honoratko, życzę ci siły i ROZWAGI.
Jeżeli koniecznie chcesz cudu... cudów nie ma na zawołanie.
Musisz naprawdę ciężko pracować, aby oglądać cudowne efekty...
Kilka lat temu jeździłem ze swoją znajomą do Tychów, do jakiegoś cudotwórcy uzdrowiciela...czekając na swoją pasażerkę zobaczyłem gościa, który na cały głos wołał: ludzie będę chodził!!! Zaszokowany spytałem :uzdrowił cię? - nie, ale auto mi za..bali.
Byłem świadkiem cudu
Oh Romanie ja tam nie mam auta ani nawet prawa jazdy, więc zmuszona jestem chodzić cały czas W sprawie mamy nie liczę na cud. Mam nadzieję. Ale wiesz co - ja jestem osobą wierzącą, mimo że do kościoła od lat chodzę tylko gdy jest pusto w środku. I zostawiam mamę w rękach Boga i lekarzy. Nie naciskam, nie buntuje się już i nie targuję z Bogiem. Odrętwiałam duchowo. Pochylam głowę przed Panem i przygotowuję się na przyjęcie tego czym uznał za stosowne by nas doświadczyć. Ufam mu. On wie co robi. Mama póki co nie miała zbyt szczęśliwego życia. Może uznał, że teraz dość tej bylejakości i zamierza zabrać ją tam gdzie będzie niewyobrażalnie szczęśliwa? Nie wiem. Tego nie wie nikt. Ale ja fizycznie wręcz doświadczyłam wiele razy w swoim życiu jego opieki i obecności. Więc nic, ani nikt nie przekona mnie, że Boga nie ma. Czekam i mam nadzieję. I nie szarpię się z sobą i losem, mniej już płaczę. Łzy oszczędzam na potem. Przyjdzie ich jeszcze wiele wylać najprawdopodobniej. Chcę do niej, chcę byc z nią. I będę. I to jest teraz najważniejsze. Ale muszę trzymać się w kupie dla Stefanka i Darka. Darek w sobotę płakał jak dziecko, ja już nie. Chodzę jakby zamrożona, odrętwiała. Nie mogę. Dziamdziak jak tylko widział że robię grymas do płaczu to dostawał cholery. On ma tylko 14 miesięcy. Ale wyczuwa mnie jak nikt Taka z niego sprytna bestyjka. Wiem, że mama jest silna, bo wiele w życiu zniosła. Jeśli się jej uda przejść operację usunięcia prawego płuca i przejdzie chemię, to już się będę cieszyć
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Bardzo dobrze że masz w sobie Wiarę, Myślę że kwestia choroby nie nadaje się na temat do dyskusji z Bogiem... to nie ten poziom.
Dla mnie wiara jest podstawą do życia, do radości.. wiara nie daje prawa do targowania się z Bogiem, robienia wyrzutów czy stawiania warunków, tak jak powiedziałem jest to podstawa życia i radości, wszelkie inne pomysły są... naciągane.
Choroba nie jest ani karą, ani zemstą... jest faktem, a z faktami się nie dyskutuje.
Honoratko nie wybiegaj zbyt daleko w swoich planach, nie baw się w próby przewidywania przyszłości, staraj się żyć dniem dzisiejszym (carpe diem),
Będziesz widziała drobne cuda dnia powszedniego, będziesz miała czas cieszyć się z drobnych rzeczy, które decydują o naszym szczęściu.
Wyznaczaj sobie cele i zadania krótkoterminowe, ale staraj się realizować je dokładnie... uwierz mi to jest sprawdzona metoda, dzięki niej funkcjonuję i staram się być szczęśliwym człowiekiem, a ci którzy nie wiedzą o mojej chorobie nie domyślają się nawet, że chodzę z wyrokiem w kieszeni in blanco.
Honoratko, myślę że do czasu zanim znajdziecie z Mamusią swoją własną metodę na szczęśliwe życie... możecie korzystać z mojego patentu na dobre życie, praktycznie bez stresu i wielkiego wysiłku.
Jeżeli nie dostajesz tego co lubisz... musisz lubić to co masz, inaczej dorobisz się tylko wrzodów żołądka ("stresowych")
No i znowu mój drogi Romanie przejrzałeś mnie na wylot - 26.04 będę miała gastroskopię we Wrocławiu. A bez Twojej mądrości to chyba nie dałabym rady przez to wszystko przechodzić. I choć to ja jestem zdrowa to czuję, że na tą chwilę to Ty leczysz mnie. Nie wiem jak Ci dziękować ale moze dobrym pomysłem będzie coś do obejrzenia i posłuchania. Nie jestem zbyt dobra jeżeli chodzi o sprawki komputerowe, więc najprostszą drogą będzie jeśli wejdziesz na You Tube i wpisz: Katherine Jenkins Ave Maria Faenol Festival 2005. Mam nadzieję, że Ci się spodoba i kobieta i jej głos. Mój Stefcio już karpia wali jak to widzi i słyszy. Darkowi nie pokazuje, jeszcze by się chłop rozwiódł Ja przez Twój blog posłuchałam sobie dziś Gajosa i "Teściową". "sznureczki"-ha,ha
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Honoratko Dla mnie istnieje tylko jedno wykonanie Ave Maria
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Każde inne nie wywołuje we mnie takich emocji, mimo, że wykonują tą pieśń największe sławy...
Jestem konserwatystą i słuchając najpiękniejszych wykonań zawsze będę odwoływał się do tego co pokochałem.
Dla Twojej mamusi polecam http://www.youtube.com/wa...feature=related
A Stefciowi i Tobie http://www.youtube.com/wa...feature=related
Darek będzie miał ubaw patrząc na Was
Pozdrawiam serdecznie życząc naprawdę szczerego uśmiechu i radości każdego dnia pomimo sk...wiela gnębiącego nas wszystkich.
Trzeba pokazać dziadowi, że nie boimy się.. damy radę... tu i teraz, oraz zawsze
Dzień dobry Honoratko U mnie słoneczko świeci,a u Ciebie jak?Przygotowania do wyjazdu do Polski trwają?Wiesz ja mam siostrę,która z mężem mieszka i pracuje w Danii.O chorobie Taty dowiedziała się przez telefon.Jak czytam Twoje wpisy próbuję sobie wyobrazić,co Ona czuła wtedy.Pisałyśmy często do siebie i rozmawiałyśmy przez skype.Informowałam ją o wszystkim.Dwa dni przed Dniem Dziadka powiedziała Tacie,że jest w ciąży.Jak Tato był w szpitalu,to mówił,że teraz jak wyjdzie z tego,to wnuka we wózek i do sklepu na zakupy i spacerki będzie jeździł.Wnuk/wnuczka rośnie w brzuszku a Taty już nie ma.Pozdrawiam Was serdecznie.Całuski dla Stefanka
Witam Was serdecznie moi drodzy! Ewuniu-przygotowania trwają, sprzątam nasz domek, bo lubię zastać porządek po powrocie, no i płacenie wszystkich rachunków, odwoływanie fizykoterapii dla Stefcia itd. W poniedziałek po południu pakowanie walizek i we wtorek po obiadku ruszamy. Strasznie przykre jest to co piszesz o swoim tacie i o dzidzi... Mam ogromną nadzieję, że tatko opiekuje się Wami i że ciągle przy Was jest, choć nie można go zobaczyć. Ogólnie jest bardzo ciężko mieszkać za granicą, a koszmarem staje się pobyt tu gdy ktoś bardzo bliski jest poważnie chory. Nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Im ciężej i uczciwiej pracujesz tym podlej jesteś traktowany. Tak jest w mieście w którym nam przyszło żyć. Na palcach jednej ręki mogę policzyć życzliwych nam ludzi. Każdego jednego dnia przychodzi nam walczyć z głupolami i zazdrością. A gdy choruje ktoś bliski to ludzka podłość boli stukrotnie. I tego znów dziś doświadczyłam (pracodawca). Ale nic, damy radę.
Romanie-wersja Anny German-piękna... Dziękuję, za wszystkie filmiki. Oglądałam pożerając krupniczek przez siebie naważony. Cudownie jest Was tu mieć. No i dziamdziak trzyma mnie przy życiu. Dziś wylał sobie na głowę moją kawę Inkę (na szczęście była wystudzona) a teraz rozgniótł na wykładzinie biszkopta. Daje mi chłopak ciągle coś do roboty co bym się za bardzo nie smuciła. Boże, wielkie dzięki za dzieci, za to, że są... Pozdrawiam Was i ściskam mocno. Honorata
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Honoratko, życie potrafi nieraz zaskakiwać.
Praca na obczyźnie zawsze była niezwykle ciężka i stresująca, jesteście szczęśliwi będąc z Darkiem oboje razem, będąc dla siebie wsparciem i radością Stefciu jest tym najcudniejszym szczęściem, jakie może człowiek od życia otrzymać.
My Polacy jesteśmy biednym narodem, za granicę wyjeżdżają nie zawsze wartościowe jednostki, zawiść jest naszą cechą wrodzoną, więc nie ma się co dziwić, że dochodzi daleko od domu do dramatów nieprzystosowania, stresu związanego z brakiem stabilności zawodowej, jesteśmy w wielu wypadkach tanią siłą roboczą, bez względu na posiadane wykształcenie i predyspozycje...wykonujemy za kiepskie pieniądze podłą robotę.
Nie chcę przesadzać, ale jednostki które zarabiają godziwe pieniądze i mają dobrą robotę są otaczani powszechną niechęcią i zazdrością.
Znam to niestety z autopsji.
Honoratko dla Ciebie i Stefcia
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Smarkula jest rozkoszna, za chwilkę taki sam będzie Stefcio.
Pozdrawiam
Roman - kto to jest Smarkula? Czy Ty aby masz wnusię? Ja to z Anglikami mam problem, non stop. Z polakami da się żyć. Jak to leciało :"Wróg a wróg, ale mój, swój, nasz - na własnej krwi wychodowany" No ale z angolami to od 2003r. to ja nie wyrabiam. Cóż to za okropni ludzie są, do jasnej cholery! Plemię żmijowe. Niech ich wszystkich mój dziamdziak biszkoptami oklei !!!
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Mój mąż pracuje w Niemczech.W tym roku, w czerwcu minie 9lat,jak pracuje na obczyźnie.Nazwa firmy się zmieniała parokrotnie,ale szefowa nie.Szefowa męża pochodzi z Polski,ale już dawno o tym zapomniała.Jej mężem był Niemiec i z nim to się mój mąż lepiej dogadał i więcej załatwił,niż z nią.Niestety, szef kilka lat temu zmarł.Mój mąż jest pracowitym i pojętnym pracownikiem,szybko się uczy,dlatego na jakim stanowisku go postawią tam pracuje(miejsce pracy-masarnia).Ile razy on się już z nią "ściął".A to urlop sobie zaplanował w tym czasie,co jej nie odpowiada,a to,że na przerwie za długo w stołówce siedzi itd.Mąż mówi,że przeważnie to są jakieś błachostki,które nie mają wpływu na efekt jego pracy albo wynikają ze zmęczenia(12godz.przy taśmie).W tej masarni pracują również Niemcy,i jak myślicie do kogo szefowa ma najwięcej pretensji?Niemcy rzadko są"ruszani"za to do naszych są wieczne pretensje.Zamiast pomagać swoim,to ona im jeszcze"dokłada".Pozdrawiam Honoratko.
.
Honoratko. Smarkula to dziewczynka z filmiku, który przesyłam dla Ciebie i Stefcia, jest rewelacyjna, dlatego, wierzę że Stefcio za 3 latka będzie taki sam.
Sytuacja z naszymi rodakami opisana przez Ewę jest mi znana z wielu innych krajów, zawsze krew mnie zalewała gdy widziałem ja wspierają się i pomagają sobie wszystkie nacje, a my Polacy dajemy sobie w dupę, bo było to dobrze widziane przez "innostannego" pracodawcę. Wychodzi na to, że są reguły i wyjątki od reguł.
Zawsze czułem coś w rodzaju patriotyzmu, byłem w jakiś sposób dumny z bycia Polakiem... dziś, myślę że :"tam jest mój dom, gdzie żyję i czyje pieśni śpiewam" i nie czuję się już dumny... ośmieszony tak.
pozdrawiam
Tak to jest kochani, ja o zwalczaniu się wzajemnym przez Polaków w pracy dużo wiem i dużo słyszałam od innych. Ale ja na to patrzę już raczej pobłażliwie. Zawsze w takich sytuacjach myślę, że biedak lub bidula wyrwała się z tego naszego kochanego kraju, z tej nędzy i zaczerpnąc chce wielkiego świata. I teraz jak już robi gdzieś za te parę funtów, dolarów czy euro to złapał(a) wiatr w żagle i wydaje się biedactwu że i pana Boga za pięty przy okazji. Ja szczerze współczuję rodakom za granicą (a i wielu w Polsce również -naprawdę jeszcze bardziej). To jest tak, że gdyby wszyscy Ci dostali nagle pracę w Polsce i za godne wynagrodzenie, to wierzcie mi - większość z nich już by dziś pakowała manatki i wracała do Polski. Ja nie znoszę tu być. Ale nie mam wyremontowanego domu, a tam wszystko jest do zrobienia od okien, elektryki aż po ogrzewanie, więc musimy nazbierać na to kasę, bo poprostu tam są teraz gołe ściany. Liczymy jakieś 5 lat, bo dziamdziak musi pójść do szkoły już w domu. To znaczy rzynajmniej do tej 2-3 klasy, by zdążył pokumać materiał i nie miał za dużo zaległości. Ja miejsce pracy mam na miejscu-mały sklep spożywczy na parterze naszego budynku, który od 30 lat prowadzi moja rześka 74-letnia babcia Helenka (mama mamy, babcia-pra dziamdziaka ). Tylko Daro musi się jeszcze potem gdzieś się zaczepić i mamy nadzieję, że to nam się uda. Anglików (a żyję w tym kraju 9 lat), mam za zazdrosnych ignorantów, bez żadnych zasad moralnych, którym wydaje się, że są pępkiem świata. Przepraszam, że wylałam tyle złośći na nich, ale wierzcie mi-dobrych ludzi których tu spotkałam można na palcach policzyć. Tak czy nie owak( ) niech ich angielski obślizło-obwisły buldog po mordach lizał i tylko szkoda naszych chłopców z dywizjonu 303 co dla nich kiedyś latali w bitwie o Anglię. Bo gdyby nie ich pomoc, to kto wie czy już by Hitler ze swoją diabelską świtą nie zrobił z nich zwyczajnych pretzel.
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Witaj Honorato
Jak czytam Twoje posty to jedno nasuwa mi się na myśl-wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.
Tak jak napisał Roman (witaj ) tam jest mój dom ....itd.Zgadzam się z tym w zupełności.
Nie wszyscy się przyznają do tego,że jest im gdzieś źle,większość twierdzi ,że mają raj na ziemi.
Nie wierzę w to.Wszędzie trzeba pracować nikt nikomu za darmo pieniędzy nie da.
A my Polacy mamy to do siebie,że lubimy się przechwalać,do porażki nie przyznając się.
Jeśli chodzi o Polaków za granicą to czasami wstyd się przyznać ,że jesteśmy rodakami.
Słownictwo nasze jest znane na całym świecie.Oczywiście te niecenzuralne.
Pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum