Kurcze smutne to że diagnostyka trwa tak długo. Pamiętam na swoim przykładzie,że wszystko też się ciągnęło jak flaki z olejem. Dopiero jak trafiłam na Wawelską na konsultację do dr Cichockiego coś się ruszyło. Operacja a potem już z górki ( a może pod górkę?), obecnie walczę z przerzutami jak mąż Grażki, ale wierzę,że będzie dobrze. Mam tylko dwa guzy, jeden na wątrobie, drugi w trzonie trzustki ( ten w trzonie trzustki znalazł mi doc. Smereczyński, oczywiście TK nie widzi go jak poprzednio) .
Ale na razie daję radę i z mamusią też będzie dobrze.
ankita,
16, to za późno. Przez kilkanaście m-cy przebywania z mężem na oddziale chemioterapii doskonale poznałam grafik lekarzy. Onkolodzy znikają z oddziału ok. 14., zostaje tylko jeden na dyżurze. Można ich później znależć w różnych prywatnych ośrodkach.
Prywatnie przyjmuje też ordynator oddziału chemioterapii dr Jerzy Piotrowski. Tam gdzie dr Kryński. Dr Piotrowski nadzoruje leczenie mojego męża w CO w Warszawie na ul Wawelskiej. Komunikatywny. Może z nim spróbuj się skontaktować. Pozostaje tylko prywatnie, bo w CO jak pisałam, pracują rano chyba, że mają popołudniowy dyżur.
[ Dodano: 2012-05-22, 10:51 ]
albo, oczywiście dr Cichocki - czwartki 15 - 17 - w Fundacji.
[ Dodano: 2012-05-22, 11:05 ]
gabi30,
pewnie, że będzie dobrze
Ankita,
cały czas trzymam za Was mocno kciuki, nie odzywam się, ale na bieżąco śledzę - Gabi i Grażka mają więcej doświadczenia i doradzą Ci lepiej w obecnej sytuacji.
Uwielbiam Was, dziewczyny:*
Będzie dobrze, musi!
_________________ Tatulek ur. 23.07.1945 - zm. 29.01.2012 godz.22.56 [*] Przegraliśmy batalię...
31 maja dr Cichocki, 29 maja dr Kryński, jeszcze poluję na prof. Szczylika. Teraz rezerwuję loty. Mam nadzieję, że uda mi się do tego czasu dostać wynik biopsji węzła. No i rezerwuję loty póki co bez mamy bo ona tam co najśmieszniejsze najmniej potrzebna....dzięki dziewczyny za czuwanie nade mną. tak mnie zmobilizowałyście że dziś jak dzwoniłam po tych prywatnych ośrodkach po prostu mówiłam że muszę mnie wcisnąć, że nie ma opcji itd. i się udało
dzięki dziewczyny za czuwanie nade mną. tak mnie zmobilizowałyście że dziś jak dzwoniłam po tych prywatnych ośrodkach po prostu mówiłam że muszę mnie wcisnąć, że nie ma opcji itd. i się udało
I bardzo dobrze, właź oknem, jeśli wywalają Cie drzwiami, niestety w polskiej służbie zdrowia niewiele można zdziałać inaczej...:*
_________________ Tatulek ur. 23.07.1945 - zm. 29.01.2012 godz.22.56 [*] Przegraliśmy batalię...
Strasznie jestem zła na system służby zdrowia. Od zdiagnozowania choroby mojej siostry do podania chemii minęło juz pół roku. Przez ten okres tylko badali i badali a na każde badanie trzeba było czekać!!!!!
Mam pytanie do Was wszystkich - jutro mam wziytę u dr Kryńskiego, ale dziś mogę być u prof Szczylika - wiem że wybitny ale chodzi mi o informację czy rzeczywiście specjalizuje się w nowotowrach układu pokarowego - trzustka, z tego co widze publikacje dot. głównie układu moczowego, nerki itd. Widzę że na forach ludzi często błędnie podają dane jakiś lekarzy bo pomogli w ich przypadku - ale nie wspominają o rodzaju choroby (np. Prof Bebenek z Wrocławia cuodwny człowiek itd. ale od razu powiedział mi że co do trzustki odsyła dalej - a na forach wskazują go jako specjalistę od tego)
Ankita, napiszę Ci, że Twoja mama może być dumna z takiej córki. Ja, choć obcy człowiek też jestem z Ciebie dumna:-)
_________________ 32 lata, rak szyjki macicy za mną. Myślałam, że guz trzustki mojego Tatusia mnie zabił. Ale nie, podniosłam się...żyję dla mojego Taty.
Hej, napisze co się działo bo się działo - zaraz po ostatnim wpisie udało mi się dostać do Prof. Szczylika - zalecenie było jedno: pobrać nowy wycinek z guza, żadne tomografie, biopsje, pety itd. Więc wybłagaliśmy u prof. Lampe ponowne pobranie wycinku i jutro mama trafia na salę operacyjną... Dziś przyszły wyniki ze Szczecina - z biopsji węzła chłonnego z okolic trzustki a najbardziej powiększonego: brak cech atypii, brak komórek nowotworowych. Oczywiście to nic nie znaczy. Ufam temu ze tylko drugi wycinek pozwoli nam wiedzieć z czym mamy do czynienia.... trzymajcie kciuki bo zabieg ryzykowny, mama znowu będzie osłabiona. Ale wole to niż po prostu liczenie na ślepy los i życie na tykającej bombie. dzięki za wsparcie.
Operacja - pobranie wycinków nie odbyła się. Był spór czy warto narażać mamę na kolejne cierpienie, nowe zrosty itd. o ile prawdopodobnie nowopobrany wycinek da takie wyniki - chirurg dokładnie opisał pobrany wycinek, wszystkie laboratoria potwierdziły że był on spory, obrazowy i albo sam rak umiejscowiony jest w środku guza (rak obrósł tkanką zapalną) albo to nie rak. Postanowiono jednak jeszcze raz wykonać eus z biopsją termin 9 sierpnia niestety dopiero będę walczyć o wcześniej. Onkolog zaleciła dodatkowy TK bo wg niej z opisu kolejnych usg wynika zmniejszanie guza więc zanim ktoś mamę otworzy trzeba zobaczyć czy guz nie maleje (zapalenie nie schodzi).
Nie wiem czy to dobrze czy źle, wiem że rozmawiałam z 5 lekarzami i każdy ma własną opinię ale skłaniają się ku temu że albo to wczesne stadium albo wygrana w totka. Ja w totka nie gram i nie wierzę - proszę o ocenę przez profesjonalistów czy w ogóle możliwe jest podawanie chemioterapii bez wyniki hist potwierdzającego raka (bo guz nacieka, marker C 19.9 ponad 400, i na usg i tk i wszędzie widoczny jest guz więc jest na pewno)> czy ktoś z Was mimo braku diagnozy rak ze względu na badania obrazowe i markery dostawał chemię?
Na podstawie markera nie stawia się diagnozy - marker nie jest jednoznacznie diagnostyczny, bardzo często bywa podwyższony mimo braku choroby nowotworowej, jak i może być w normie przy zdiagnozowaniu nowotworu.
Nie mając histpatu nie ma możliwości dobrania chemioterapii do rodzaju nowotworu, a ponieważ to leczenie obciążające nie można narazić pacjenta na skutki uboczne leczenia, które - być może - okaże się niewłaściwe.
Pamiętam, że u mojego taty była taka sytuacja, że nie wiadomo było, czy uda się z pobranego materiału zrobić hist pat i wtedy taty lekarz powiedział, że jeśli jednoznacznie z histpata nie wynika rak to nie ma możliwości podawania chemii bo w takiej sytuacji NFZ nie refunduje leczenia. W końcu hist pat udało się jednak zrobić i tata chemioterapię dostał.
_________________ 32 lata, rak szyjki macicy za mną. Myślałam, że guz trzustki mojego Tatusia mnie zabił. Ale nie, podniosłam się...żyję dla mojego Taty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum