Jestem urażony głęboko (wiadomo przez kogo) więc piszę sam do siebie
Moja siostra (Ania) jest ode mnie 3 lata starsza i na wakacje jeździliśmy często do babci. Pewnego razu ja robiłem coś z babcią na podwórzu a Ania byla w domu. Po jakims czasie zauważyliśmy, że Ania się dziwnie kręci po domu. Jak wchodziliśmy to już od progu widzieliśmy jakiś dziwny dym. No i tylko kątem oka zauważyłem jak w pokoju naprzeci wejścia płonie coś w kącie a Ania biega z kubeczkiem wody i podlewa metrowy ogień
Złapałem wiadro stojące na schodach i płomień ugasiłem.
Obyło się bez większych strat. Musicie jednak wiedzieć, że moja Kochana Siostra jest chyba moim przeciwieństwem bo Ona działa powoli i przemyślanie a ja nie za bardzo jak widzicie tu
http://www.forum-onkologi...nych-vt5196.htm
Poza tym to Ania odziedziczyła po rodzicach urodę i rozum a ja..... no sami widzicie
Jest jednak wniosek z opowieści - CZasem żeby coś zmienić nie należy próbować tak po trochu ale zadziałać raz a zdecydowanie (ale to nie zawsze działa
)
Zauważyliście że już mam coraz bardziej pogłębiającą się paranoję bo pisze posty sam do siebie
Na koniec pare słów od jednego ze Św Tomaszów: Zechciej, o Panie, dać mi duszę, której obca jest nuda, i która nie zna szemrania, wzdychań i utyskiwań. Nie pozwól, żebym kłopotał się zbyt wiele wokół tego panoszącego się czegoś, co się nazywa moje „ja”. Panie, obdarz mnie zmysłem humoru. Daj mi łaskę rozumienia się na żartach, abym zaznał w życiu trochę radości, a i innych mógł nią obdarzać.
I marzenie Majkelka (strasznie głupie ale moje)
http://www.youtube.com/watch?v=V-csaBBACas