Dziś mija rok jak Cię nie ma, Moja Kochana Mamo. Musiałam tu wejść na forum. Nadal jest ciężko a rok minął jak kilka małych tygodni. Wciąż tęsknię za Tobą bardzo , brakuje mi naszych rozmów, uścisków słów, spacerów po lesie zbirania grzybów i Twojego zaangażowania w różne prace. Brakuje mi Twej mądrości i Twojego słuchania, brakuje mi naszych kłótni i wyrażania opinii, brakuje mi .... wszystkiego co z Tobą związane. Wiem, że Ci tam jest dobrze, wiem żę już nie cierpisz, wiem że chciałaś żyć i być z nami, stało się inaczej i już nic nigdy nie będzie takie same oprócz tego że Kocham Cię, to się nigdy nie zmieni Mamo.
Mój Kochany Tatuś zmarł wczoraj wieczorem. Godzinę po tym jak od niego wyszłam. Okropnie bałam się stamtąd wychodzić (wczoraj został przeniesiony na oddział paliatywny), ale sama pani doktor przyszła i powiedziała, że jeszcze chwilę mogę pobyć, ale są też inni pacjenci i trzeba dać im spać.
Tatuś odszedł spokojnie i cicho- we śnie. Podobno rozmawiał chwilę z personelem, powiedział, że jest zmęczony i niedługo potem zasnął i zmarł.
Pisząc to łzy lecą mi ciurkiem po policzkach.
Kiedy wróciłam wczoraj, to otworzyłam wątek o symptomach nadchodzącej śmierci i przeglądając go dostaliśmy telefon, że Tatuś nie żyje.
W nocy nie mogłam spać, za każdym razem, przy zamknięciu powiek, widziałam mojego Tatusia.
Chociaż serce mi pęka, to czuję trochę ulgi. Tata miał raka prostaty z przerzutami do płuc i wątroby, ale nic go nie bolało. Cieszę się, że nie cierpiał, że nie musiał dostawać morfiny.
Co chwilę nachodzi mnie taka cisza i pustka, i zaraz ściska mnie coś w środku i nie potrafię nie płakać.
Mam tylko 18 lat, za miesiąc skończę 19. Czuję się o wiele za młoda chociaż wiem, ze żaden moment życia nie byłby dobry na śmierć Taty. Mam świadomość, że Tata odszedł w dobrym momencie swojego życia. Nie miał żadnych kłopotów, niepewności, zmartwień.
Nie do końca dociera do mnie to, że Taty nie ma. Chyba się cieszę, że nie było mnie przy ostatnim wdechu. Chcę zapamiętać Tatę żywego, świadomego. Teraz ciągle widzę go z okresu choroby, a tak byłoby jeszcze gorzej, bo widziałabym Tatę, który nie żyje.
Od momentu wykrycia choroby minęły 3-3,5 miesiąca. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, ale tak naprawdę od około tygodnia było gorzej. Tata trafił do szpitala na oddział nefrologii. Wczoraj go wypisali, ponieważ wykorzystali wszytskie możliwości leczenia.
Nie mogę uwierzyć, przyjąć do wiadomości, że go nie ma.
Zanim wyszłam to ucałowałam go parę razy, pomówił jeszcze trochę do mnie, ale czułam, że jest trochę nieobecny, że jest inny. Powiedziałam dobranoc i godzinę później Tata zasnął na zawsze.
Moje serce pęka na nowo z każdą chwilą myśli o moim Tatusiu, który, jestem pewna, wiedział, jak bardzo go kochamy. Brakuje mi go bardzo.
egoiści, jak dużo siły i odwagi potrzebowałaś, żeby to napisać... Podziwiam to... Tatuś już nie cierpi. Piszesz, że odszedł bez zmartwień, kłopotów. To na pewno dla Niego było ważne. Tak samo jak ważne było to, że byłaś z Nim w zasadzie do samego końca... Ta godzina, kiedy Cię nie było, była Jego godziną. Przeznaczoną tylko i wyłącznie dla Niego. Dlatego odszedł właśnie wtedy...
Tak jak piszesz - nie ma odpowiedniego momentu na śmierć, zawsze będzie "za wcześnie", bo przecież mamy jeszcze tyle do zrobienia...
Życzę Ci dużo siły... Z całego serca życzę, żeby wspomnienia, które po Tacie zostały, wywoływały uśmiech na Twojej twarzy, a nie wiązały się tylko z bólem i tęsknotą. Może nie teraz, ale za pół roku, rok...
Pamiętaj, że dopóty Tata żyje, dopóki jest w Waszej pamięci... Pielęgnuj to, co po Nim zostało, pozwalaj sobie zatracić się we wspomnieniach...
Wszystko, co najlepsze, pewnie ciągle przed Tobą. A Tatuś zawsze będzie obok Ciebie
_________________ "Pomyśl Choć Przez Chwilę, Podaruj Uśmiech Swój
Tym, Których Napotkałeś Na Jawie I Wśród Snów..."
Egoiści,
Bardzo współczuję...
jednocześnie podziwiam za mądrość - ja mam dwa razy tyle lat co Ty, a ciężko mi się pozbierać po śmierci mojego Tatulka...
Dobrze, że Twojego Tatę nic nie bolało... to ważne, że nie cierpiał...
Dzisiejszej nocy spało mi się tak spokojnie. Jak się budziłam, to oczywiście myślałam o moim Tatulku, ale to dawało mi tylko spokój. W pewnym momencie obudziłam się i pomyślałam, że Tatko stoi gdzieś za mną i pewnie myśli czy mi ciepło, czy się nie odkryłam. Odwróciłam się nawet.
A jak próbuję się rozejrzeć za Tatą w domu.. Tak za czymś co było jego, za jakimiś dowodami, że tu był i żył, to nie wychodzi mi to i wtedy tak czuję w sobie, że to tutaj jest. Tatuś jest we mnie, w moim braciszku, w mojej Mamie. Dzień po tym, jak zmarł Tata była 25 rocznica ślubu Rodziców. W sumie nikt o tym nie pamiętał, bo ani Tata, ani my nie kodowaliśmy w głowie wszystkich dat.
Jak byłam mniejsza, to oczywiście było wiele zabaw, ale jedna szczególna polegała na dawaniu zezwoleń na różne czynności. W końcu Tatko dostał Pozwolenie na Wszystko opatrzone rysunkami i mógł robić co zapragnie. Dzisiaj jest pożegnanie Taty i właśnie przygotowałam mu takie pozwolenie, bo to ważny dokument. Ma pozwolenie od nas, że może odejść i nie martwić się, i robić co tylko chce, i będzie miał je przy sobie. Bezterminowo. Oczywiście pisząc to ponownie pojawiły się łzy.
Tata powoli odchodził z życia. Nie jeździł na zakupy, nie wychodził od pewnego czasu. Dobrze, że tak w miarę powolutku i spokojnie odszedł. Już nie myślę o sobie, ale o nim. Bardzo nie podobało mu się, że musi żyć z jakimiś rurkami- a to cewnik, a to przetoka. Nie znosił kroplówek, przewracał oczami, kiedy przychodziła pielęgniarka założyć nową.
A do mojego rodzeństwa powiedział, że to tak ma być, że dzieci chowają rodziców, bo odwrotnie, to by była okropna tragedia i to w ogóle nie tak powinno być. Tak to powiedział, że nawet nie było smutno. Zdecydowanie, tonem "a tam, nie gadać mi głupot"
Jest mi lżej jak coś tutaj napiszę. Tata wiedział, że dostałam się na studia, na których mnie i jemu zależało. Trochę się obawiam spotkania z tymi ludźmi w moim wieku. Nie twierdzę, że mają złe intencje i są nieczuli, ale na pewno nie będzie dane im zrozumieć tego wszystkiego, bo ich rodzice są i mają się dobrze. Pewnie sama bym tego nie pojęła na ich miejscu.
Dziękuję za wszystkie słowa otuchy, bo to tak wiele znaczy. : )
Ja też jestem na świeżo po stracie taty. W poniedziałek przegrał walkę z chorobą... Byłyśmy z mamą przy nim jak umierał. Na szczęście zasnął w spokoju. Bardzo bałam się tego jak będzie wyglądało umieranie. Ale powiem szczerze, że o ile jest w tej całej sytuacji całe morze dramatyzmu, u taty była taka piękna śmierć... Leżał w szpitalu na zapalenie płuc i w niedzielę jego stan się na tyle pogorszył że ciągle spał. Praktycznie robił się coraz słabszy ostatnie słowa jakie nam powiedział na dobę przed śmiercią, to że teraz już będzie spać. I faktycznie zasnął na zawsze. Odchodził przy nas bardzo spokojnie... zaczął coraz rzadziej oddychać, mama w jednej jego dłoni trzymała zapaloną gromnicę a ja trzymałam go za drugą rękę... Odmawiałyśmy na głos modlitwę. To było w samo południe... I to co zapamiętam do końca życia to cień motyla, który pojawił się nagle w oknie (w rolecie) i nagle się w powietrzu rozpłynął... Po minucie tata już nie oddychał. A jego twarz spokojnie zaczęła się zmieniać. Ten widok i ta bardzo intymna chwila pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Choroba była traumatycznym przeżyciem, cierpiał przez ponad rok... Praktycznie nie było ani jednego dnia żeby nie wył z bólu mimo podawanej mu morfiny. Ale przejśćie na drugą stronę miał bardzo łagodne. Mogę powiedzieć że tata przepiękną śmierć miał i bardzo się cieszę, że mogłam z nim być do końca. Do ostatniego oddechu. Mam nadzieję że pomogłam mu jakoś przejść na drugą stronę. Jeszcze utkwiła mi w pamięci łza w oczach jego... Boże jakie to okrutne że jego już nie ma i nigdy nie będzie. Teraz w domu jest taka ogromna pustka i nie wiem czy kiedykolwiek da się tą stratę czymś zastąpić. To tak jakby się rzuciło kamień do oceanu i on już na zawsze zostanie utracony. Nie wiem czy czas leczy rany... Noszę żałobę w sercu i w ubraniu... Czarny to taki odpowiedni kolor dla wyrażenia tego co czuję. On tak odpowiednio przytłaczający jest i ciężki. Tak mi źle i smutno... Tak bardzo za nim tęsknię...
Mój Boże, tak już jest na tym łez padole. Człowiek rodząc się zaczyna swoją podróż życia. Podróż, której nie przewidzi, nie zaplanuje pod względem jej trwania. Natomiast ma tę świadomość, że pewnego dnia dobiegnie ta podróż do końca. Końca, którym jest śmierć.
Wiem, co odczuwacie Moi Drodzy! Ja byłam obecna przy śmierci mojego Tatusia - zmarł nagle na zawał serca. Niedługo po Nim na to samo zmarł mój jedyny Brat.. Mąż zginął w wypadku samochodowym kilka lat wcześniej... Myślałam, że zwariuję...
dzisiaj mija tydzień... 26 września odeszłaś. rak nie dał nam szansy, nie dał nam nawet oswoić się z chorobą ani przekonać z czym mamy do czynienia... zabrał nam Ciebie po ledwie pięciu tygodniach walki. tak trudno się z tym pogodzić, nie wiem, czy kiedyś to się uda... to dopiero powoli dociera, myślę, że najgorsze przede mną- uświadomienie sobie, że już nigdy Cię nie usłyszę. że nie podpowiesz mi jak zrobić najpyszniejszy rosół... nie powiesz mi, że jesteś ze mnie dumna... tyle przeżyłaś, tyle doznałaś złego od życia, zasłużyłaś na spokojną starość... miałaś jeszcze wiele lat życia przed sobą...
ewelina.wis Bardzo Ci współczuję , dobrze wiem co czujesz.
Wiesz jak czytam co piszesz to mam takie przemyślenia: napewno to bardzo ciężkie,że choroba nie dała Wam czasu na oswojenie się z chorobą,że Twoja Mamusia tak szybko odeszła, ale wiesz.... nam choroba dała 11 miesięcy i wcale nie jestem przekonana czy dzięki temu jest nam łatwiej, lepiej?? mój kochany Tatuś przez te 11 miesięcy bardzo cierpiał. Każdego dnia było coś, każdy dzień wypełniony po brzegi strachem, niepewnością, bólem najbliższych... Każdego dnia kiedy wracałam z pracy ręce trzęsły mi się ze strachu przed telefonem do rodziców... co usłyszę, co Tatę boli, co mu dokucza, jak się czuje... i ciągłe zastanawianie się ile jeszcze, co jeszcze nas czeka. Nas- tak naprawdę Tatę- bo największy ból i strach czuł Tata nie my - taka jest prawda.
Każdy pobyt w szpitalu, każdy zabieg, słowa Taty- "nie mogę na siebie patrzeć w lustrze, jak ja wygladam"- Tatuś schudł około 40 kilogramów przez rok czasu.
Myślę sobie- nie zadręczaj się ,że choroba nie dała Wam czasu, ja nigdy nie oswoiłam się z chorobą Taty i myślę ,że ile ona by nie trwała z nią się trudno oswoić, pogodzić.
Pewnie nasze uczucia różniły się napewno po śmierci naszych ukochanych bliskich- ponbieważ mój Tatuś tak dużo wycierpiał, jego ciało miało już dość bólu- więc po jego smierci odczuliśmy klrótkotrawą ulgę,że już nie cierpi,że już nic Go nie czeka złego.....
ulgę krótkotrwałą- szybko minęła a w jej miejsce pojawił się wielki, nieukojony ból i żal, że naszego kochanego Tatusia nie ma :(
Jolana chcesz powiedzieć
że Ty straciłaś Tatę, brata a jeszcze wcześniej męża????
Boże....
Formalina, przepraszam, że od razu nie odpisałam... Nie zauważyłam Twojego pytania...
Tak, dokładnie tak było. I teraz tak sobie myślę, po tych wszystkich przeżyciach osobistych i pracy stresującej - dopadło mnie dziadostwo. Lekarz, który mnie operował podkreślił, że właśnie medycy pracujący bezpośrednio z pacjentem narażeni są zachorowanie na raka ze względu na ciągłe stresy....
nam choroba dała 11 miesięcy i wcale nie jestem przekonana czy dzięki temu jest nam łatwiej, lepiej??
o tym nie przekonamy się nigdy- ani Ty czy lepiej by było gdyby Tata odszedł szybciej, ani ja gdyby Mama dostała więcej czasu. jestem ogromnie wdzięczna losowi, że Mama nie zdążyła się wycierpieć, to dla mnie bardzo ważne, jednak żal pozostaje. Mama była bardzo kochaną osobą, zasłużyła na to, żeby spokojnie przeżyć starość. już teraz za Nią tak bardzo tęsknię, przedwczoraj przeszło mi przez myśl, żeby do niej zadzwonić...
strasznie mi żal tych wszystkich, którzy walczą z tą chorobą. wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jakie to trudne i ile osób ma z tym problem.
pozdrawiam ciepło...
mi tego też żal- tego,że Tato już nigdy nie będzie uprawiał swojej ukochanej działki, że nie pobawi się z moim synkiem, nie wypije kawy oglądając teleexpress- to był jego rytuał, nie będzie rozpływał się nad kapuśniakiem mojej Mamy.....
żal wielki żal, chyba już na zawsze, ból i smutek :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum