często miałam wrażenie, że moje opisy i emocje w Nich zawarte raczej działają w drugą stronę, dobrze jest jednak się czasami miło rozczarować
Moim ""lekiem"" jest to, że nie muszę w sobie emocji dusić, mogę je przelać na klawiaturę na miejsce gdzie ludzie też przechodzą żałobę i w milczeniu często mnie rozumieją...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Czas leczy rany......... to taki slogan jak ........wszystko będzie dobrze ,myśl pozytywnie etc,etc.
Ten czas i te rany muszą" same dojść do siebie " powolutku.
Anelio jak napisali poprzednicy fajnie się Ciebie czyta.
Pozdrawiam
minęło 631 godzin jak odeszła moja mamusia, bylem z Nią do konca razem z tatą w szpitalu na onkologii w koszalinie, spedzilismy z nia kilka dni,i prawie 2 noce , niektorzy z Was znaja moja historie z watku HCV HBV guz na wątrobie , tez mi jest bardzo ciężko i nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzic, zwlaszcza , ze jestem na statku rzecznym tylko ja i holender kapitan i nie ma z kim pogadac, komu sie wyzalic, ale z drugiej strony jak byl moj kolega ze mna tu 3 dni to tez mnie to denerwowalo i zdawalo mi sie ,ze wole byc sam ,takze w naszej sytuacji moi drodzy naprawde nie wiadomo co nam bedzie pasowac,wszytkie wpisy ,ktore sa w tym watku to prawda i tez tak mam,a zwlaszcza bardzo zaluje jak mama mi w piatek 7.10 mowila przyjdzcie do mnie wieczorem z Madzią (synowa) i Kubusiem (wnuk) ,a ja nie pojechalem tego wieczoru do szpitala choc bylem tam do 13ej, a nie pojechalem bo pojechala do mojej mamy moja zona z moja tesciowa i ja nie chcialem ,zeby bylo tam za duzo ludzi bo sala 3 osobowa ,a byl juz tam moj tato no i nie wiedzialem ,ze juz tak zle z moja mama,a w sobote byl juz mocno utrudniony kontakt z moja mamą bo zapadala w spiaczke watrobowa i nie zdazyla juz zobaczyc swojego jedynego wnuka bo odeszla o 3ej rano w poniedzialek 10.10 ,a w niedziele juz tylko lezala pod kroplowkami z morfina i srodkiem uspokajajacym, a jeszcze w piatek dzwonilem do Gdanska do lekarzy ,ktorzy wykonywali chemoembolizacje mojej mamie,tak mi ciezko ,ze nie poszedlem do szpitala z moim synem wieczorem,ale i widok dla 10 letniego chlopca tez nie byłby dobry,duzo zrobiem dla mojej mamy ,wywalczylem nexavar, zabieg chemoembolizacji ,ale czy zrobilem wszystko co moglem? nie wiem? wyrzuty mi zostaja ,ze nie poszedlem z synem.Kocham nadal mame rozmawiam z Nią codziennie w trakcie modlitwy i po za nią i czekam kiedy Mamusia mi się przyśni, nie ma dnia żebym nie płakał kilka razy.Pozdrawiam wszystkich z kanału Miteland za Hanoverem. Bądżmy dzielni i rozmawiajmy z naszymi bliskilmi,a jednocześnie pamietajmy , ze musimy dalej zyc,pracowac bo mamy innych bliskich
_________________ Mamusia odeszła 10.10.2011 o 02:50. Spoczywaj w pokoju.Byłem razem z Nią i tatą do końca. krzysiek-matros
U mnie minęło 10 dni... Mamy brakuje mi na każdym kroku.. Mama zawsze była. I choć nie mieszkałyśmy już od dawna razem to ostatnie 15 miesięcy trochę wywróciło do góry nogami życie. W sumie oprócz kilku dni widziałyśmy się codziennie. Oczywiście brakuje mi Mamy ale brakuje mi też tej gotowości, którą miałam w sobie. Na każdy kryzys mniejszy czy większy byłam gotowa. Zawsze doradzałam, zawsze wszystko organizowałam. A teraz co?? Pustka. Taka głucha cisza. Nie trzeba nic już załatwiać, w niczym pomagać. W trakcie Mamy choroby miałam straszną rozterkę bo oprócz bycia córką musiałam być mamą - i ciężko nieraz było pogodzić te dwie funkcje - ja musiałam pojechać do Mamy a w domu czekała na mnie córka, która też chciała obecności swojej mamy. Wiecie jak to jest - robiąc wszystko nie robisz niczego. Więc teraz kiedy nastąpiła taka cisza jest ona dla mnie nie do zniesienia... Mówię do Mamy i wciąż pytam - gdzie jesteś Mamo??? No właśnie gdzie? .........aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Czas leczy rany......... to taki slogan jak ........wszystko będzie dobrze ,myśl pozytywnie etc,etc.
Ten czas i te rany muszą" same dojść do siebie " powolutku.
tak czas leczy a przynajmniej czas wycisza, tylko tak trudno przezyc ten czas w trakcie miedzy odejsciem bliskiego a tym wyciszeniem,
, wszedzie widze tatę, idąc do mamy automatycznie mowie do rodziców, przecież byli zawsze a teraz jest tylko mama
brakuje mi taty spokoju , on miał tyle wewnętrznego spokoju w sobie,
ten spokoj był zawsze wokół niego
ja wolałam zawsze iśc do taty,od dziecka chodzilismy podpisac do niego uwagi w dzienniczku, poskarżyć się jesli ktos nam dokuczył, on rozumiał, pocieszył, jesli mógł pomagał, wszystkie wnuki tak bezgranicznie kochały dziadka ze aż babcia była zazdrosna
Asia , krzysiek i wszyscy pozostali ktorzy są w żałobie, musimy to po prostu przeżyć, nic innego nam nie zostaje, takie jest zycie i trzeba sie z tym pogodzić
wiem jak to trudno w końcu jestem, tak jak i wy
bądzmy z bliskimi i często tych ukochanych z nimi wspominajmy
Monika
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Zadałam ostatnio to pytanie głośno. Ze ściśniętym gardłem. "Gdzie jest moja matka?" Głos leżącego obok mnie powiedział: "Jest gdzieś tu, blisko, zawsze będzie".
NIECH TAK BĘDZIE!
Dzisiaj rodzinny, niedzielny obiad. Be z Niej. Bez zrazów, bez gołąbków - bo komu innemu chciałoby się je robić? Tylko obrus poplamiony jak zwykle. Kto go odplami? Rano zdjęcie dzieciaka słodko śpiącego - do kogo wysłać???*
Pierdy, szare codzienne pierdy...widziane przez pryzmat BRAKU wymuszają łzy...
*dziękuję za forum - miałam do kogo wysłać i ktoś w zastępstwie powiedział, że mnie kocha ALE SIĘ ROZKLEIŁAM
_________________ "Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
Ja też dzisiaj jestem rozklejona.
Minęło 5 miesięcy.Bardzo długich i bardzo,ale to bardzo smutnych.
granda tak jak piszesz właśnie te codzienne nawet wysłanie zdjęcia,nie wspomnę o rozmowie........
Jak tego strasznie,przeogromnie brakuje.
Łzy same cisną się do oczu .
I te pytania bez odpowiedzi .......za co ? dlaczego ?
Nikt nam nie odpowie za co i dlaczego.... nikt... wierzycie, że wszystko ma jakiś sens? że nie ma sytuacji spraw zupełnie bez sensu? ja w to wierzę - choć nie widzę na chwilę obecną odpowiedzi na moje ZA CO? to myślę, że kiedyś sie o tym dowiem...../aga
_________________ czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija, nawet mnie to dotyczy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum