Fajne jesteście dziewczyny, bardzo lubię gości. Szczególnie, że z godziny na godzinę czuję się coraz lepiej. Dziś już nawet trochę pracowałam. Senność minęła, ból właściwie też.
Naprawdę jestem ciekawa, co mi powiedzą w CO we wtorek. I w związku z leczeniem i wynikami badań genetycznych, i w sprawie ew. krojenia nogi.
Jakoś wydaje mi się, że ciachnięcie zewnętrznej części raka (to, co rośnie na powierzchni nogi) spowolni jego rozwój. Na, a już na pewno umożliwi założenie stabilizatora na nieźle nadgryzioną kość. No i te codzienne opatrunki... Zrywanie, ropa, krew, trochę bólu (trochę, bo jednak znieczulacze działają).
Znowu zdarzyło nam się zapomnieć o plastrze. A więc jakoś organizm lepiej działa. No i przestałam chudnąć, nawet utyłam. Nie przypuszczałam, że będę się z tego cieszyć...
Trzymajcie się wszyscy