Jestem, jestem...
Mój optymistyczny lekarz chce mnie włączyć do jakiegoś nowego super programu badawczego, całościowego (i chemia i naświetlanie i w ogóle full servis). On mówi w takim tempie, że nawet nie zdążam potakiwać. Ale w każdym razie jest 18 miejsc rocznie, a w miesiąc już 300 osób się zgłosiło.
Najważniejsza jednak jest kwalifikacja. Z poprzednich bronchoskopii próbki za małe, 6 V mam nową w znieczuleniu (nie pełnym, ale zawsze) i od tego wszystko zależy.
Poza tym mojemu lekarzowi bardzo nie podoba się moja noga, progresja idzie (RTG)oraz jej coraz większy naciek na zewnątrz (jak piłka tenisowa już). Mówił o "zaopatrzeniu rehabilitacyjnym", ale tez na wydechu. Rozumiem, ze mam sie udac do chirurga ortopedy (CO nie ma) i ten już mi wytłumaczy).
Poza tym zrobili mi rtg żeber i mostka, bo chcą dokładnie - i zmian na szczęście nie ma. Ale kota i tak w końcu kopnę.
Noga boli coraz bardziej, myślę już o plastrach 75, bo oprócz zwykłej 50 jem codziennie 20 mg stevrodolu. (tj. morfiny).
To chyba już pełne sprawozdanie. Jeszcze martwię się, bo nawalam z pracą, wlaściwie nic nie robię.
Acha - i dziś dziabnął mnie pierwszy komar w ogródku.