abigail, bądźcie przygotowani (psychicznie), że na wyznaczoną godzinę nie wejdziecie i że być może będzie to długie czekanie. Weźcie ze sobą dużo dużo dużo cierpliwości.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Co do rezonansu, postarajcie się żeby oprócz płytki mieć klisze z najważniejszymi klatkami, na ogół za niewielką dodatkową opłatą dają je bez problemu. To mocno ułatwia rozmowę, prawdopodobnie prof. Rutkowski sobie od Was te klisze wypożyczy żeby na spokojnie je przeanalizować w szpitalu przed zabiegiem.
lekarz spojrzał na usg - tak jak siostra cytowala - guz o wymiarach, hipoechocoś tam, żywounaczyniony,dobrze ograniczony
z biopsji - guz pochodzenia nerwowego lub mięśniowego
i powiedział że to nowotwór złośliwy tkanek miękkich
babcia twierdzi,że teraz po biopsji ten guz zaczął ją bolec
jutro Warszawa
wyciągnęliśmy dzis opis biopsji, usg jest
dlaczego do rezonansu chcą wynik kreatyniny? babcia dzis w CO w Bydg, robiła badania krwi i powiedzieli,ze wynik dostanie dopiero po wizycie u lekarza w styczniu,my potrzebujemy ten poziom kreatyniny już na czwartek właśnie do rezonansu
Widocznie planują podać kontrast, to obciąża nerki i osobom z niewydolnością nerek kontrastu się nie podaje. Ocenę wydolności nerek przeprowadza się mierząc poziom kreatyniny. Zdrowe nerki wydalają kontrast stosunkowo szybko (trzeba dużo wody pić zaraz po badaniu). Powodzenia
Babcia niczego się nie dowiedziała,lekarz zrobił biopsję jakąs bardzo grubą igłą,było to bolesne,zlecił rtg płuc (w Bydgoszczy wystarczył ten z lipca) także boczny i coś jeszcze (dopiszę jak mąż wróci). W sumie to dziwił się,że nie chce się leczyc w Bydgoszczy i pytał czy zdaje sobie sprawę ze tu będzie musiała długo czekac i często przyjeżdzac. Zobaczymy co powie prof.Rutkowski (będzie już rezonans),ale myślę,że trzeba trzymac się tej Warszawy chocby ze względu na to,ze robią tych operacji 800 rocznie i mają doświadczenie a w Bydgoszczy zaledwie 5-8 rocznie.
Teraz myślę gdzie w Warszawie szukac jakichś noclegów na czas operacji.
Dziękuję,że uprzedziłyście,że ten czas czekania na wizytę jest taaaaki długi - babcia weszła o 14,była w szpitalu o 8 rano.
Ja bym się zdała na to co powie prof. Rutkowski. CO jest koszmarne pod względem tego czekania (choć samo przyjęcie do szpitala u mnie przebiegło dość sprawnie), ale to jednak najlepsi w Polsce specjaliści od nowotworów tkanek miękkich. Na samym oddziale jest bardzo dobra opieka, jedyne czego musiałam pilnować to żeby mi ktokolwiek cokolwiek powiedział. Nie liczcie na to że jakiś lekarz porozmawia z własnej inicjatywy z Babcią, wyjaśni cokolwiek. Nie liczcie że przy wypisie będzie jakaś rozmowa podsumowująca ani tym bardziej nie liczcie na szczegółowe informacje w wypisie. Trzeba twardo pytać, pytać, pytać, wykorzystując każdą okazję. Oni mają po prostu tylu pacjentów i tyle pracy że nie są w stanie fizycznie pochylić się nad każdym indywidualnie bardziej niż jest to konieczne z czysto medycznego punktu widzenia.
Wydaje mi się że warto zapytać prof. Rutkowskiego jak widzi taki układ że w Warszawie operacja + kontrola ze zdjęciem szwów (teoretycznie wtedy powinien być wynik histpat ale u mnie nie było i musiałam przyjechać raz jeszcze) a reszta leczenia w Bydgoszczy wg wytycznych CO. Pacjenci na chemię też muszą bardzo długo czekać i myślę że to musi być dużo bardziej uciążliwe niż czekanie na normalną wizytę, mnie to na szczęście ominęło więc szczegółów nie znam. Zapytajcie też czy w dokumentacji szpitalnej której kopię można zamówić za jakąś niewielką kwotę jest więcej szczegółów niż w wypisie - ja bym się na podstawie samego wypisu nie odważyła leczyć w innym ośrodku (lakoniczny opis w stylu: był guz, został wycięty, koniec opisu).
A i pytania: koniecznie spiszcie w domu (w kilku wariantach w zależności od tego jakich opcji opinii się spodziewacie) i idźcie na wizytę z kartką. Przepraszam że o tym piszę, to niby oczywiste ale mnie też zdarza się o tym zapomnieć a o drugą szansę na zadanie zapomnianego pytania będzie bardzo trudno.
Babcia miała rezonans zdjęc nie załatwiliśmy,bo nie robią pojedynczych,a komplet kosztuje ponad tysiąc złotych ,potem wizyta u prof.Rutkowskiego (też parę minut ale konkretnych).Potwietdził diagnozę,powiedział jak widzi leczenie - najpierw radioterapia, potem operacja.I leczenie w jednym ośrodku.
Po 2 dniach zadzwonił z informacją,ze umówił 13 stycznia (piątek) wizytę u radioterapeuty i od następnego tygodnia radioterapia,Najgorsze,że w związku z tym że nie mamy nikogo w stolicy babcia będzie musiała lezec na oddziale przez ten czas.
Dał nadzieję,że jest szansa na wyleczenie,ale trzeba się za tego dziada zabrac od razu,na plus działa tez to,ze guz babcia ma już parę lat (prawdopodobnie) co oznacza,że szybko nie rośnie.
Mam nadzieję,ze ten rok będzie dobry (choc pewnie cieżki) dla nas wszystkich.
Wydaje mi się że to nie jest wcale zła opcja że Babcia będzie na oddziale, bo nie będzie musiała codziennie koczować w tych potwornych wielogodzinnych kolejkach.
Ufam że Rutkowski wie co mówi i skoro mówi że jest szansa na wyleczenie to trzeba się tego trzymać.
rany, nie pomyślałam,ze nawet na radioterapię są kolejki
mam pytanie - radiot.jest codziennie tak? Przez jaki czas mniej więcej? tydzień,dwa? kilka? potem operacja i znowu radiot? wiem że wszystkiego babcia dowie się na wizycie,ale wolałabym coś wiedziec wcześniej
i jak się znosi radiot? Bo z tego co czytam ja - różnie,ludzie jeżdżą w przerwie w pracy a siostra czytała,że raczej ciężko - temperatura,choroba popromienna? jak to jest?
Ja radioterapię przeszłam bez większego uszczerbku.
I tak jak pisze powyżej Zufed, zależy od 'planu' napromieniowania i organizmu.
Ja miałam przez 4 tygodnie. Odczyn popromienny 'niewielki', zabrązowiona skóra, ale nie bolało mnie, nie szczypało, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu.
Spadły wyniki morfologii krwi (głównie białe i płytki krwi). Mija ok. 5 m-cy od zakończenia radioterapii i wyniki krwi bardzo bardzo powolutko się podnoszą.
Ja miałam w CO w W-wie na godz. ok. 8.00. Dojeżdżałam co dzień. I tak naprawdę, gdy nie miałam kontroli to na wejście do 'gabinetu' czekałam najdłużej 15 minut (być może takie małe opóźnienia były, ponieważ umówiona godzina była wczesna). Dwa czy trzy dni czekałam dłużej (ok. 1 godz.), ale dlatego, że aparat, na którym byłam napromieniowana był w naprawie i musiałam korzystać z innego aparatu.
Także każdy ma swoje (różne) doświadczenia.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum