Dziękuję za pamięć. Nie piszę, bo zwyczajnie nie mogę się za bardzo pozbierać po czwartku.
Wizyta w domu rodzinnym Mamy, gdzie na każdym kroku widać Jej obecność, gdzie spędziłam pół dzieciństwa i gdzie mieszkały i żyły tak kochane przeze mnie osoby- rozstroiła mnie. Choć Mama była tam ( i tylko zimą tutaj) to miałam pewność, że zawsze mogę pojechać, odpocząć, wypłakać się i pośmiać. W momencie kiedy wsiadałam do samochodu albo busa czułam się lepiej ze świadomością, gdzie i do kogo jadę.
Cieszę się, że pomimo choroby udało nam się spędzić na wsi ten czas pomiędzy chemiami, że Mamcia mogła i miała na tyle siły abyśmy prawie całe lato tam spędziły. Miejsce to kojarzy mi się tylko z dobrymi wspomnieniami, nigdy i nikt nie wyrządził mi tam krzywdy..teraz kojarzy mi się z pustką.
Od czwartku nie mogę się ogarnąć, jakbym pękła i dopiero teraz z całą wyrazistością dotarło do mnie, że rozstałyśmy się na zawsze....
Potrzebowałam jednak tej wizyty, żeby oczyścić emocje chociażby przez łzy.
Dzisiaj Dzień Kobiet, niedługo jadę na cmentarz zapalić znicz- Mamuś miałam dla Ciebie upatrzony inny prezent, nie spodziewałam się, że już tak szybko będę zapalała znicze na Twoim miejscu spoczynku. Dziś jest też rocznica śmierci Twojego ukochanego Brata a mojego chrzestnego (był mi jak ojciec). Smutny to dzień. Idzie wiosna a ja jej nie czuję i pierwszy raz się nie cieszę.
Wczoraj kupiłam nasiona aby obsiać ogród Mamy, nie wiem czy będę miała czas dbać o niego tak jak w zeszłym roku. To była Mamy odskocznia, coś co uwielbiała robić (ja też). Szkoda tylko, że nie będzie mogła skosztować już pomidorów prosto ze słońca, truskawek i innych smakołyków.
Na razie się miotam i czekam aż coś zacznie się układać...już nie będzie jak dawniej, ale jakoś być musi...
Ewelina Żurek, też się bałam jak czytałam wątki innych kiedy u nas było w miarę dobrze, jednak trwało to bardzo krótko. Wiedziałam, że nie mogę dać się sparaliżować strachowi, bo przed nami walka i muszę stanąć na wysokości zadania i pomóc Mamie tyle ile potrafię. Mama mówiła mi, że nie spodziewała się, że mam tyle siły, zawsze uważała mnie za strachliwą, zawsze to o mnie bała się bardziej. Okazało się, że ci których uważała za silnych i odważnych podwinęli ogony i schowali się w swoim małym świecie. Nie chcę tu od nikogo pochwał, tylko chcę coś udowodnić, że w chwilach zagrożenia takie słabiaki jak ja staną na głowie.
Ewelina nie bój się, w takich chwilach instynktownie będziesz wiedziała co i jak.
Niektórzy twierdzą, że można się przygotować: i tak i nie. Można się przygotowywać medycznie na odejście, zastosować leki, obserwować objawy. Psychicznie jest to według mnie niemożliwe- każdego dnia widzimy cierpienie naszych bliskich, każdego dni ich ból dotyka nas do głębi, każdego dnia obserwujemy jak ciało słabnie i nie możemy nic zrobić. Choć wiemy, że koniec jest nieuchronny to ciągle się okłamujemy i łudzimy, że uda nam się przeżyć jeszcze wiele wspólnych chwil. Takie myślenie daje nam często siły na każdy kolejny dzień.
Ewelina, życzę Wam wspaniałych wakacji nad morzem. Przykro mi, że choroba Mamy postępuje, ale musisz być dobrej myśli, takie myślenie pomaga też Mamie.Ona czuje każdy lęk, każdy smutek choć dobrze skrywany.
Uściskaj Mamusię ode mnie bardzo mocno.
Ps. widzę, że jesteś z Radomia. Mam sentyment do tego miasta, mieszkałam tam jakiś czas i kojarzy mi się ze świetnymi ludźmi, których tam poznałam. Pozdrowienia również dla Radomia
Gonia, kochana dziękuję- wiesz za co
Pozdrów Tatusia bardzo serdecznie, myślami jestem przy Was.