Nie odzywam się, czytam jednak forum ale weny mi brak, bo i samopoczucie kiepskie.
Kochani dzisiaj mija 6 miesięcy, pół roku jak Mamy ze mną nie ma.
Ból i tęsknota są ogromne, nie maleją wręcz narastają i nikt ani nic nie potrafi ich ukoić. Kiedy myślę o ostatnim dniu, chwilach Mamci czuję jakby to było wczoraj- widzę Jej ból, cierpienie a jednocześnie ogromną odwagę z jaką stawiała czoła chorobie. Jednocześnie kiedy nachodzi mnie największa tęsknota, czuję jakbyśmy się latami nie widziały. Tej tęsknoty nie da się opisać, tego pragnienia zobaczenia Jej, rozmowy i czułego gestu. To nie jest tak jakby wyjechała- wtedy byłaby możliwość powrotu a tak...
Nie potrafię się ogarnąć, tęsknię, chodzę często na cmentarz (gdyby miała bliżej, byłabym codziennie), "rozmawiam" z Mamą i czekam- tylko nie wiem na co? Dni to się wleką, to znowu pędzą jak szalone a ja stoję w miejscu, bo dla mnie wiele już przepadło.
Czasem potrzebuję ludzi a czasami próbuję się zaszyć na głucho- jednak w dzisiejszych czasach nie bardzo jest to możliwe.
Zaglądam na FORUM prawie codziennie. Czytam tematy, posty i próbuję odpowiadać, jednak kiedy już mi się wydaje, że napisałam to co chciałam nagle kasuję swój wpis przed wysłaniem. Wszystko co chciałabym przekazać, co siedzi w mojej głowie to wszystko nie chce się przekształcić w słowa. Wszystko co napisze wydaje mi się takie płytkie, puste i nic nie warte....dlatego oszczędzam tego sobie a przede wszystkim Wam moi kochani.
Jestem teraz taka bezsilna. Brak mi energii i motywacji. Czuję się wypompowana i pusta. Bardzo dużo złego dzieje się ostatnio w moim otoczeniu a ja niestety zaczynam mieć złe przeczucia....jakby kolejne nieszczęścia wisiały w powietrzu.
Wciąż snuję się po kątach, otwieram szafki i patrzę na Mamci rzeczy, które od Jej ostatnich dni leżą niezmienione w Jej pokoju. Pokoju, który w zeszłym tygodniu pomalowałam na kolor, który z Mamą wcześniej obmyśliłyśmy. Jaśniutki żółty, słoneczny- miałyśmy robić ten remont razem....Takie miałyśmy plany, nie miałam innego wyjścia jak zrobić to dla Niej- mam nadzieję, że się Jej spodoba....
A teraz jak wcześniej napisałam...czuję się bezsilna. Mam zresztą takie napady, kilka dni roznosi mnie energia-kilka dni jakbym była kukłą....
Nie potrafię się określić....
Pół rok to długo jeśli liczymy czas...ale porównując do życia dorosłego człowieka to krótko, zbyt krótko aby przyzwyczaić się do starty, aby zbudować nowe życie....
Dziękuję wszystkim za pamięć, modlitwę i wspomnienia. Również pamiętam....
Kibicuję nadal wszystkim walczącym i jak tylko potrafię modlę się za Tych co odeszli....
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Wszystko co chciałabym przekazać, co siedzi w mojej głowie to wszystko nie chce się przekształcić w słowa. Wszystko co napisze wydaje mi się takie płytkie, puste i nic nie warte....dlatego oszczędzam tego sobie a przede wszystkim Wam moi kochani.
czkawko, tym wpisem wcale tych słów powyżej zacytowanych nie potwierdzasz.
Bardzo piękny wzruszający wpis, bo szczery i prawdziwy, bo Twoje słowa płyną z głębi serca. Wspaniały.
Mama pozostanie w Twoim sercu i pamięci. Mam nadzieję, że czas choć trochę złagodzi Twój ból i na Twojej twarzy pojawi się uśmiech (być może w nieoczekiwanym momencie). Życie nabierze kolorów, pewnie to nie będzie to samo co przed odejściem Twojej Mamy, ale odnajdziesz ukojenie i spokój.
Na wspomnienie o Mamie uśmiechniesz się.
Życzę Ci tego wszystkiego. Pozdrawiam serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
U mnie mija 3,5 m-ca, jest niewyobrazalnie trudno. Dzien za dniem coraz gorzej. Nie moge calymi nocami spac. Pozniej w dzien jestem zmeczona i podwojnie zirytowana. Dzisiaj od godz 24 leze i nie wiem co ze soba zrobic, wciaz gonitwa mysli i wspomnien, i pytan bez odpowiedzi. Tak jak piszesz, w dziem pojawiaja sie przeblyski motywacji i checi do dzialania, ale coraz rzadziej. Za to coraz czesciej zlosc, irytacja, lzy, niemoc.
Rezygnacja.
Nie wiem co dalej. Nie znalazlam jeszcze zadnego srodka, ktory zmniejszylby bol...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum