Tyle historii czytałam na tym forum, gdzie ludzie odeszli, ale nigdy nie przypuszczałam że każda z tych historii może kryć tyle cierpienia co jest w moim sercu :( ból rozrywa mi serce, zadaje pytanie: czemu tak wcześnie? czy można było zapobiec? a może czegoś nie dopilnowałam :( wielki żal i ból. pogrzeb był dla mnie strasznym przeżyciem, potem, czytałam badania ze szpitala, tam dopiero przeczytałam diagnozę: złośliwy nowotwór tchawicy .. to był przerzut? ale dlaczego laryngolog i onkolog zapewniali Nas że nie ma opcji przerzutu bo wszystko wycięte, uspokoili nasze nerwy tylko po to aby po tym potwierdzić że jest jak jest? powiedzieli: wycięto Panu wszystko więc przerzut nie mógł się zrobić, to właśnie dlatego wszystko się wycina" a potem czytam że jednak to przerzut? że tata nie miał lewej części tchawicy? czytam Jego wyniki ciągle, nic z nich nie rozumiem, ale nadal zadaje sobie pytanie czy to wszystko było nie uniknione? czy gdybyśmy trafiły na innego onkologa to może by .. a może nie? ból, żal, cierpienia - główne uczucia które mną kierują i dźwięk słów lekarza: mamy XXI wiek, i wszystko jest wyleczalne, i tu też powinno być dobrze, oczywiście gwarancji nie daje ale raczej będzie dobrze - te słowa padły we wrześniu a teraz tatę mogę odwiedzić tylko na cmentarzu .. nie rozumiem jak ludzkość mogła iść tak do przodu że możemy odwiedzić księżyc a nie możemy wyleczyć raka :( ostatnio moja mama żaliła się kuzynowi, a on tylko wspomniał, że jego 7 letnia wnuczka nie ma już nerki z powodu raka - i jak tu żyć? ból cierpienie i lęk ..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum