Tak tak, jest Inaczej bym nie pytała Będę jeszcze wdzięczna jak ktoś napisze jak tam jest z przyjęciami, czy długo trzeba czekać. Dziękuje za wszystkie odpowiedz, naprawdę ułatwiają mi trochę sprawę bo ta choroba spadła jak grom z nieba a człowiek jest zielony w temacie niestety, a może i dobrze ..
Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale każdy tu miał taki grom z jasnego nieba, nic nie rozumiał i był przerażony. Nie denerwuj się. Ja byłam leczona w Warszawie, ale niedawno skończyłam więc o sukcesach jeszcze za wcześnie mówić. Gdyby chodziło o Warszawę mogłabym Cię pokierować, ale masz bliżej do Gliwic a to bardzo dobre miejsce. Jestem zdania, że lepiej być leczonym w optymalnie dobrym szpitalu nawet jeśli trzeba poczekać, bo lekarz świetnie będzie wiedział ile tata może poczekać niż leczyć się szybciej a bez pewności, że dobrze. To ma decydujące znaczenie. Na pomyłki nie ma czasu.
No i lekarz powiedział że to wymaga natychmiastowej operacji a oni mają tylko jedno łóżko i trzeba by było czekać min 2 miesiącie, i kazali jechać do Czewy po kolejne skierowanie i szukać dalej, naszczęście ciocia się wykłóciła i dali łaskawie skierowanie ale do Katowic na Franciszkańską, nie wiem nawet co tam jest. Oni teraz tam jadą. Ja zadzwoniłam do Gliwic i wstępnie zamówiłam wizytę na 3 sierpnia, jest to najbliższy możliwy termin. Jestem już tym wszystkim załamana.
Liczę, że odezwie się do Ciebie ktoś kto podpowie jak wjechać na konsultację do Gliwic wcześniej. Nie znam tamtej kliniki ani obyczajów. Każde dobre miejsce jest zapchane, wszędzie się czeka. Pamiętam mój szok kiedy otrzymałam wynik, w którym napisano rak a tu nikt się tym nie przejął. Tomograf miesiąc, rezonans półtora a wszyscy mówią, że czas jest decydujący. Tak to tylko na filmach i w telewizji. Wchodzi medyk na wizję i mówi o istocie czasu. Poza kamerami jest proza życia. Mnie kazano natychmiast do szpitala a w efekcie na stół trafiłam prawie dwa miesiące później, bo nie dałam się pociąć byle gdzie.
Miejmy nadzieję, że ktoś zorientowany się odezwie.
Dzwonił wujek i w Katowicach go będą operować we wtorek. Miejmy nadzieje że wszystko się dobrze skończy. A do Gliwic na 3 sierpnia dopiero byłaby konsultacja a nie wiadomo za ile operacja a tu będzie szybko. Potem najwyżej pojedzie się na te konsultacje już po operacji.
[ Dodano: 2012-07-18, 12:01 ]
A to chyba ul. Francuska w tych Katowicach a nie Franciszkańska
Właściwie to nie wiem, czekam aż tata przyjedzie do domu to się dowiem. No ale chyba lekarze wiedzą co robią? jak będę wiedzieć coś więcej to napisze
[ Dodano: 2012-07-18, 17:59 ]
tata wrócił do domu, w Katowicach rozmawiał z lekarzem ( dr n. med. Jarosław Markowski specjalizacje: laryngologia, foniatria ) i on będzie go we wtorek operował. Czyli jednak laryngolog ale doświadczony w usuwaniu krtani bo taki zabieg zostanie przeprowadzony. Do końca życia tata zostanie z rurką :( no ale powiedział że dzięki temu nie powinno być przerzutów i tata będzie żył że tak powiem do śmierci. Teraz pozostaje tylko trzymanie kciuków że wszystko się uda. Lekarz powiedział też że rak zaatakował prawą część krtani ale jest wolno postępujący. Pozostaje mi nadzieja i wiara w to że się uda i tata dożyje spokojnej starości.
Szkoda, że się dzisiaj nikt nie odzywa z osób leczonych w Gliwicach, ale z tego co wyczytałam kiedyś na forum choć nie wiem w jakim wątku to tyle, że można wziąć same dokumenty bez fatygowania pacjenta i pojechać do Gliw ic do Prof .Składowskiego po uprzednim telefonicznym umówieniu. Tel na sekretariat można znaleźć w internecie i nie zaszkodzi spróbować. Jak się nie uda to trudno, ale warto mieć świadomość, że się zrobiło wszystko ze swojej strony.
Saro no pisałam wczęśniej że umówiłam tatę na konsultacje ale dopiero na 3 sierpnia, faktycznie nie potrzebne jest skierowanie nawet a Pani z jaką rozmawiałam była wyjątkowo miła - w porównianiu z tymi z którymi dotychczas miałam do czynienia. Operacji nie można odwlekać, lekarz powiedział że mimo iż cała krtań nie jest zaatakowana to po jej całkowitym usunięciu będzie pewność(duże prawdopodobieństwo) że nie będzie przerzutów. Po operacji i tak udamy się do Gliwic - nie mamy nic do stracenia. Tata ma wielką wolę życia ale też uważa że skoro ma sobie wszystkiego odmawiać to do dupy takie życie i to mnie bardzo martwi że nie będzie chciał zmienić trybu życia :(
No widzisz. Nie zrozumiałam, że to konsultacja o Profesora, pomyślałam, że u innego lekarza. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Rozumiem, że Twoje obawy dotyczą palenia? Palacze na ogół chcą umierać jak słyszą, że muszą o paleniu zapomnieć. Ja sama paliłam ze 30 lat, ale 24 kwietnia spaliłam ostatniego papierosa i tej wersji będę się trzymać. Nie mogłam z podziwu wyjść i pewnie zaczęłabym zdjęcia robić gdyby to głupio nie wyglądało jak widziałam ludzi z rurkami, drenami, pól twarzy w szwach, po przeszczepach a niekiedy z tak zdeformowanymi ustami, że tylko cienki papieros wchodził, ze spaloną szyją po radio gdzie rany krwawiły, bez głosu, bo już się nie dało, na morfinie, bo jedzenie nie wchodziło z bólu - widziałam ich na fajce. Rzucenie nie jest łatwe, bo sama miałam momenty, że muchę rozwaliłabym na atomy, ale żyć chcę. Nic nie zrobisz. Tłumacz. Może sam zrozumie i spróbuje.
Saro szczerze Ci powiem że nawet nie wiem do kogo ta konsultacja, ale i tak muszę zadzwonić i przełożyć bo dziś rozmawiałam z tatą przez tel i powiedział że nie wyjdzie ze kliniki do 3 sierpnia .. zaczynam się bardzo bać o niego, o to jak dalej będzie wyglądało nasze życie, martwi mnie jego podejście - on jak wyjdzie ze szpitala i w miarę dojdzie do siebie nie będzie przestrzegał diet, nie wiem jak z paleniem i alkoholem, martwi mnie to wszystko :( a najbardziej denerwuje mnie Saro to co napisałaś, że ja już ty nic nie zrobię :( najchętniej porozmawiałabym z kimś po takiej operacji, jak to wygląda, jaka jest możliwość wystąpienia komplikacji lub niepowodzenia, wciąż tyle wątpliwości :( tata powiedział żebyśmy nie przyjeżdżali w tym tyg bo po jutrzejszej operacji to będzie tylko leżał - nie wiem co robić , co będzie dla niego lepsze :(
[ Dodano: 2012-07-23, 20:46 ]
edit: jak już pisałam zaczęłam się martwić o to czy tata dostosuje się do pewniek zakazów itp. M.in. mój tato kocha słodycze - dużo słodzi kawę, herbatę, dużo cukru używa do innych przekąsek typu placki, truskawki itp. Znalazłam taki zdrowy zamiennik cukru - cukier brzozowy
Zdrowy Cukier ââŹâ cukier brzozowy. Ksylitol
piszę nawet, że "spożywany, w organizmie wywołuje odczyn zasadowy, wzmaga przez to działanie bakteriobójcze naszego układu immunologicznego, stabilizuje równowagę kwasowo - zasadową, odbudowuje równowagę humoralną rozgrzewając energetycznie narządy wewnętrzne, alkalizacja środowiska tkanek ustroju hamuje rozwój raka i stwarza wybitnie niekorzystne środowisko dla rakowacenia" co o tym myślicie? z tego co widzę jedyna wada to cena - 40zł/kg ale jeśli ma działać to nie ma to żadnego znaczenia
Tata już po operacji, jest cały spuchnięty. Lekarz powiedział że jakby jeszcze ze 2 miesiące zwlekał to jużby nie było sensu leczyć. Usunęli całą krtań z węzłami. Teraz czekamy czy nie będzie przerzutów i wszystko będzie dobrze, bo póki co to życie na bombie zegarowej z nadzieją, że nie wybuchnie
:(
Dziękuje Gonia :* staram się tak myśleć i wierzyć. To za dobry człowiek jest, musi żyć, zresztą ja bez niego sobie nie poradzę więc nie może go zabraknąć w moim życiu Tak bardzo w to wierzę .....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum