Nie jesteśmy pod opieką żadnego hospicjum. A co to daje? Nie oddam tam męża. To by go upokorzylo. On nawet jak cierpi to zgrywa twardziela. Nidgy się nie żali. Tylko ja mam oczy i widze co się dzieje, że źle sie czuje itp.
Co daje? ogromną pomoc dla chorego i rodziny.
Celem hospicjum jest pomoc osobom z chorobą nowotworową gdzie leczenie zostało zakończone lub jest leczenie paliatywne. Może przyjść moment, że mąż będzie cierpiał, oby to się nie stało, kto wtedy pomoże Wam medycznie to wszystko ogarnąć, kto zminimalizuje cierpienie męża?, wezwiesz pogotowie, owszem przyjadą ale pomogą doraźnie i odjadą, jeszcze poinformują, że chyba wiecie jaką mąż ma chorobę, nie pomogą za wiele. Hospicjum pomaga przejść tą trudną drogę.
Agulka77 napisał/a:
Nie oddam tam męża
Nikt nie mówi o oddaniu męża do hospicjum stacjonarnego, ja mówię cały czas o hospicjum domowym. Lekarz, pielęgniarka przyjeżdżają do domu i pomagają w domu choremu.
Twoja decyzja, ale będzie Wam ciężko bez zabezpieczenia medycznego przetrwać to wszystko, zwłaszcza jakby doszło ogromne cierpienie męża a w tej chorobie jest to niestety możliwe.
Agulka77,
Macie stałe wizyty w domu i lekarza i pielęgniarki, jak się coś dzieje złego macie telefon do Nich i możesz zadzwonić, powiedzą co robić albo przyjadą. Wypisze lekarz recepty, nie trzeba nigdzie ganiać, można skorzystać z pomocy psychologa z hospicjum, można również wypożyczyć sprzęt z hospicjum. To nie tylko ogromna pomoc dla chorego ale i dla nas rodzin opiekujących się taką chorą osobą bo czasami jesteśmy wystraszeni, nie wiemy co robić jak coś się złego dzieje i wtedy mamy to "koło ratunkowe" w postaci hospicjum domowego. Załatw to dla męża i swojego dobra i warto to zrobić już bo kolejki do objęcia opieką bywają czasami długie.
Oczywiście zrobisz jak uważasz ale ja uważam, że bez Ich pomocy jest strasznie trudno przejść tą drogę choroby i odchodzenia.
Słuchajcie, rodzi się we mnie straszny bunt. Czy nie ma już innej drogi? Czy zostaje już tylko chemia paliatywna? Może warto się skonsultować jeszcze z jakimś onkologiem chirurgiem czy jak?
Dzisiaj przeczytałam taką historię, napisał ją lekarz. Człowiek miał 3 operacje, jedną radykalną z wycięciem żołądka, później węzły chłonne, część płuc i część wątroby. Normalnie nie pożył by roku tak rak był zaawansowany, a tak przeżył jeszcze 3. Może warto zawalczyć?? Jak myślicie z tymi wynikami. Nie wiem co robić.
Agulka77,
Nie napiszę nic pozytywnego ale uważam, że w wypadku męża nie da się nic więcej zrobić. U męża ten proces nowotworowy jest bardzo mocno zaawansowany, stworzyły się nowe ogniska/przerzuty. Rak u męża jest w węzłach chłonnych jak tam się znajduje to właśnie węzłami czy też naczyniami krwionośnymi rak rozsiewa się po organizmie. Badania obrazowe mogą nie pokazywać jakiś zmian przerzutowych bo są malutkie a one już gdzieś mogą być bo węzłami chłonnymi przemieszczają się wszędzie.
Jak widzisz to nie jest zła wola lekarzy, że nie wycinają, czy tylko leczą już paliatywnie, bo wiedzą, że nie ma już na pewnym etapie szans na ujarzmienie tego raka.
Co do pacjenta, którego przytoczyłaś trudno cokolwiek się wypowiedzieć bo nie znamy całej historii jego choroby.
przykro mi, że nic optymistycznego nie wniosłam, pozdrawiam.
to chyba nic dziwnego. Każdy z nas się buntuje, gdy widzi jak bliska osoba cierpi. Nasza bezsilność wobec choroby budzi burzliwe uczucia i stawia mnóstwo znaków zapytania.
Bardzo mi przykro ale nie sądzę byś znalazła lekarza który podjąłby się opisanych przez ciebie operacji. Może gdzieś coś podobnego się wydarzyło, jednak sądzę że to wyjątek który tylko potwierdza regułę.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Witam Was serdecznie,
Mam pytanie co do leczenia męża. Miał kwalifikacje do leczenia trastuzumabem. Na szczęście okazało się ze jest HER dodatni i zakwalifikowano go na to leczenie. Wiem ,że jest to leczenie biologiczne i działa na poziomie białek. Mąż jest po pierwszym podaniu. Ponadto dostał do domu tablety : cepacitabine accord. Ma wyglądać to tak , że teraz wlew, 2 tygodnie łykania tabletek i 1 tydzień przerwy i od nowa….
Powiedzcie mi proszę czy jest szansa że to się zmniejszy? Że nie będzie się rozsiwało? To lek czy tylko przedłużacz życia? Mąż skarży się od jakiegoś czasu na bóle, bierze tramal i pochodne. Lekarze oferują się już z czymś silniejszym ( zapewne morfina) ale mąż się broni. Widzę że odczuwa ból i cierpi. Czy dzięki tym lekom ból może się zmniejszyć?
To lek, u Twojego męża stosowany w terapii paliatywnej - czyli z zamiarem przedłużenia życia, zminimalizowania skutków rozwoju choroby. Przykro mi, wiem, że czekasz na inne słowa...
Jeśli lekarze widzą sens podania silniejszych środków przeciwbólowych to nie warto czekać na większe cierpienie. Trzeba teraz okiełznać ból.
Pozdrawiam
Powiedzcie mi proszę czy jest szansa że to się zmniejszy? Że nie będzie się rozsiwało?
Nikt raczej Cię nie zapewni, że lek zadziała i choroba cofnie się czy nie da rozsiewu. Czasami na jakiś czas stabilizują się zmiany, czasami zmniejszają a po pewnym czasie znowu wszystko rusza i to z większą siłą, trzeba czekać co pokażą kontrolne badania.
Co do leczenia trastuzumabem ściągnęłam informacje, które przytaczał Richelieu na jednym z wątków:
Cytat:
Cytat:
Trastuzumab
Skojarzenie uzupełniającej CTH z trastuzumabem u osób z nadekspresją/amplifikacją HER2 i towarzyszącymi jej innymi niekorzystnymi czynnikami rokowniczymi zmniejsza 2-krotnie względne ryzyko nawrotu nowotworu w porównaniu z wyłączną CTH, co odpowiada zmniejszeniu odsetka niepowodzeń o około 10 punktów procentowych po 3 latach (towarzyszy temu obniżenie ryzyka zgonu po 3 latach o około 3 punkty procentowe).
W większości badań trastuzumab stosowano przez 12 miesięcy, jednak optymalny czas leczenia i odległe efekty są nadal nieustalone.
Leczenie trastuzumabem jest na ogół dobrze tolerowane, jednak wiąże się z podwyższeniem ryzyka zaburzeń czynnościowych serca.
Dodanie trastuzumabu do uzupełniającej CTH zaleca się u chorych z nadekspresją lub amplifikacją HER2, przy średnicy inwazyjnego komponentu guza powyżej 1 cm lub z obecnością przerzutów w pachowych węzłach chłonnych.
Trastuzumab można stosować w 2 schematach — rytm 3-tygodniowy (dawka nasycająca 8 mg/kg, a następnie dawki 6 mg/kg)
lub 1-tygodniowy (dawka nasycająca 4 mg/kg, a następnie 2 mg/kg).
W obu przypadkach leczenie trwa rok lub do momentu wystąpienia nawrotu choroby.
W przypadku stosowania schematów z antracyklinami leczenie trastuzumabem można rozpocząć dopiero po ukończeniu CTH.
Trastuzumab można natomiast łączyć z taksoidami
(np. schemat 4xAC -> paklitaksel lub docetaksel, 3xFEC -> 3xdocetaksel).
i przeciwwskazania
Cytat:
Cytat:
W związku z kardiotoksycznym działaniem trastuzumabu konieczny jest staranny dobór chorych do leczenia, z uwzględnieniem oceny frakcji wyrzutowej serca przy użyciu echokardiografii lub (rzadziej) angiokardiografii techniką bramkową (MUGA, multiple gated angiography).
Stosowanie trastuzumabu jest przeciwwskazane u chorych z udokumentowaną niewydolnością serca lub frakcją wyrzutową lewej komory poniżej 50%.
Należy zachować ostrożność u chorych z wysokim ryzykiem niekontrolowanych zaburzeń rytmu serca, niewydolnością naczyń wieńcowych wymagającą stałego przyjmowania leków, klinicznie istotną wadą zastawkową, udokumentowanym zawałem przezściennym i niewystarczająco kontrolowanym nadciśnieniem.
W trakcie leczenia należy monitorować czynność serca, powtarzając badania co 3 miesiące i po jego zakończeniu.
W przypadku wystąpienia objawowej niewydolności serca należy przerwać podawanie trastuzumabu i zastosować standardowe postępowanie, które u większości chorych umożliwia po kilku tygodniach wznowienie stosowania leku.
Agulka77 napisał/a:
Lekarze oferują się już z czymś silniejszym ( zapewne morfina) ale mąż się broni. Widzę że odczuwa ból i cierpi.
Niesłusznie mąż się broni, na pewno bez bólu poczułby się lepiej, cierpienie nie uszlachetnia, jeśli jest możliwość niwelowania bólu trzeba to robić, nie musi przecież męża boleć. Dawki tak można dopasować, że nie otumani męża.
Tak. Dzięki odpowiednio dobranym lekom ból może się zmniejszyć a nawet całkiem wyciszyć.
Nikt nie zasługuje na ból i nikt nie musi go znosić - nawet najdzielniejszy człowiek.
Pozwolić sobie pomóc nie oznacza słabości lecz szacunek do siebie samego - spróbuj to przekazać mężowi.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Bardzo dziękuję Wam za odpowiedzi.
Mąż przeszedł szereg badań żeby się zakwalifikować do tego leczenia. Faktycznie, serce trzeba sprawdzać co 3 mieś. Miejmy nadzieję, że leczenie coś dobrego przyniesie dla niego i spróbuje go przekonać żeby przy następnej wizycie poprosił o lepsze leki na ból.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum