No więc tak. Miałam biopsję guza, przed wypisem miałam jeszcze rtg klatki kontrolne po biopsji, wg rtg wszystko ok. Trochę mnie pobolewa w prawym boku pleców, ale rozumiem, że to po nakłuciach (znieczulenie plus biopsja).
Po biopsji lekarz powiedział, że sam materiał jest dobry diagnostycznie i że czekamy na wynik. Na drugi dzień rano wziął mnie na rozmowę.
Na wyniku biopsji mam: Rozpoznanie: celulae carcinomatosae non microcellulare, Obraz cytologiczny odpowiada adenocarcinoma.
Na karcie informacyjnej mam:
1. rozpoznanie choroby Nowotwór o niepewnym lub nieznanym charakterze ucha środkowego itd. D38.1
2. Wyliczone wyniki krwi (podobnie jak we wcześniejszych postach) - wszystkie w normie, poza:
ASPAT 32 U/l (norma 0-31 U/l)
3. Badanie immunohistochemiczne - w toku,
4. CRP 1,53 mg/l
5. Badanie moczu - wszystkie wartości w normie, poza
bakterie - liczne w preparacie,
erytrocyty 11-15 wpw (norma 0-3 wpw)
krew w moczu obecna,
pasma śluzu w preparacie bardzo liczne,
6. Morfologia krwi - wszystkie dane w normie, po środku przedziałów norm,
7. Potas - norma.
Epikryza: poza podstawowymi danymi o mnie z wywiadu: gruczolakorak c T2aN2M0.
I teraz co dalej.
We wtorek zbiera się konsylium lekarzy, onkolog, ten mój dotychczasowy lekarz (torakochirurg), inni jacyś jeszcze, chyba radiolog. Wg mojego lekarza, na tym konsylium, gdzie mam być obecna, ma zapaść decyzja o wysłaniu próbek do Krakowa, w celu ustalenia (teraz mogę coś przekręcić) IDR ?? IGDR?? tego guza.
Wg lekarza, Kraków potrzebuje 5-10 dni na to badanie, i teraz nie zrozumiałam: czy tam będą wysłane tylko te moje próbki? Czy ja tam będę musiała jechać? Czy czeka mnie kolejna biopsja guza?
Potem na podstawie tego badania ma zostać ustalona celowa ? celowana? chemia.
Potem mamy sprawdzić, jak guz reaguje na chemię, i ewentualna operacja. Ale tu już szczególy będę ustalała z onkologiem, ten mój obecny lekarz tylko tak nakreślił mi mniej więcej, żebym widziała czego się będę spodziewać.
We wtorek na konsylium mam jeszcze odebrać papierowy / płytkę z wynikiem z tego TK, które było robione podczas biopsji guza ("wirowali mnie" bez końca, ponieważ guz jest tuż nad przeponą i non stop się poruszał, bo próbowałam nie oddychać albo oddychać bardzo płytko, ale raz że organizm jakoś się domagał tego głębszego wdechu, dwa że trzęsłam się z emocji i ciągle im się ten guz ruszał, no ale jakoś to pobrali).
Jak mogę się przygotować na to konsylium? Planuję spytać czy wskazać na te wyniki krwi, zwłaszcza krew w moczu mnie niepokoi. Ale o co pytać? Jak wg Was to leczenie teraz może przebiegać?
Proszę nie piszcie mi nic o rokowaniach, bo nie chcę na razie o tym myśleć, skupiam się na walce, muszę zrobić wszystko co tylko możliwe, mam wspaniałe wsparcie rodziny i w pracy, wiele osób zmartwiłam i trzymają za mnie kciuki, to jest niesamowite.
Rozpoznanie: celulae carcinomatosae non microcellulare, Obraz cytologiczny odpowiada adenocarcinoma.
Komórki rakowe, niedrobnokomórkowe. Typ NDRP - gruczolakorak.
babazakolkiem napisał/a:
Epikryza: poza podstawowymi danymi o mnie z wywiadu: gruczolakorak c T2aN2M0.
T2a oznacza - największy wymiar guza > 3 cm i ≤ 5 cm, N2 przerzuty do węzłów śródpiersiowych po stronie guza i węzłów pod ostrogą tchawicy, M0 brak przerzutów odległych.
babazakolkiem napisał/a:
Potem na podstawie tego badania ma zostać ustalona celowa ? celowana? chemia.
Celowana
babazakolkiem napisał/a:
zwłaszcza krew w moczu mnie niepokoi.
Napewno o tym powiedz - może jakieś zapalenie? Wydaje mi się że przed chemią trzebaby to sprawdzić.
Tu trzeba zrobić posiew moczu koniecznie bo masz bakterie i żeby dopasować odpowiedni antybiotyk trzeba wiedzieć jakie/jaka to bakteria.
babazakolkiem napisał/a:
erytrocyty 11-15 wpw (norma 0-3 wpw)
krew w moczu obecna,
Krew widoczna w moczu gołym okiem czy krwinkomocz, czyli podwyższone erytrocyty, świadczące o krwi w moczu?
Też może to być wynikiem bakterii, konieczny posiew moczu.
babazakolkiem napisał/a:
Jak mogę się przygotować na to konsylium?
Może i Cię poproszą ale bardzo często takie konsylia odbywają się bez pacjenta. Co tu się przygotowywać, Oni będą mówić a Ty odnieś się do dyskusji.Podejrzewam, że możesz nie być proszona ale zobaczymy.
Koniecznie jak jest możliwość operacyjnego usunięcia to staraj się żeby do tego doszło.
babazakolkiem napisał/a:
IDR ?? IGDR?? tego guza.
Mówiąc szczerze nie wiem co to ale domyślam się, że chcą zbadać mutacje genów, żebyś dostała chemioterapię celowaną.
babazakolkiem napisał/a:
Co mogę dla siebie jeszcze zrobić?
Zbierać siły psychiczne i fizyczne, dobrze się odżywiać, żebyś nie traciła na wadze i przygotować się na leczenie, resztę zostaw lekarzom. Jeśli jest kominek lekarski to już dobrze, bo to kilku lekarzy, różnych specjalności i uradzą dla Ciebie sposób leczenia, tyle mądrych głów, trzeba Im zaufać.
Ewuniu, trzymaj się, o rokowaniach nawet nie myśl, to teraz najmniej ważne. Niech moc będzie z Tobą
Epikryza: poza podstawowymi danymi o mnie z wywiadu: gruczolakorak c T2aN2M0.
T2a oznacza - największy wymiar guza > 3 cm i ≤ 5 cm, N2 przerzuty do węzłów śródpiersiowych po stronie guza i węzłów pod ostrogą tchawicy, M0 brak przerzutów odległych.
Siedzę w domu i mam dużo czasu na myślenie.
Nie wiem, czy to siła autosugestii, czy faktycznie zmiany, ale czuję w tej chwili to prawe płuco. Przede wszystkim czuję chyba tego guza, bo kiedy się budzę rano, mam wrażenie jakbym połknęła kawałek plastiku, który utknął mi gdzieś nad żołądkiem i tam siedzi.
Dodatkowo pobolewa mnie w różnych dziwnych miejscach.
Przy obojczyku, węzeł chyba chłonny pod pachą i wczoraj jeszcze miałam wrażenie że pobolewa mnie w pachwinie prawej. Przedwczoraj znów miałam wrażenie, że boli mnie prawe biodro. Tak jakby było stłuczone.
I w kontekście tych pobolewań tak rozmyślam i się zastanawiam, jak lekarze ustalili ten brak przerzutów odległych? Miałam RTG i TK ale tylko klatki piersiowej. Nie uskarżałam się dotąd na inne rzeczy, ale na płuco też się wcześniej nie uskarżałam (no poza wiecznie nawracającymi infekcjami oskrzeli).
Tak się zastanawiam, czy to możliwe, że mogę mieć przerzuty odległe? Czy nie powinnam mieć rezonansu całego ciała? Czy takie badanie będzie robione?
Jutro rano o 8 jest konsylium, dziś do mnie dzwonili i pytali czy chcę być, powiedziałam że będę. Nie wyobrażam sobie nie pójść.
Mam chwile takiego wewnętrznego załamania, takiego smutku, ale ogólnie cały czas działam, ponieważ mam mnóstwo spraw do załatwienia, przekazania i doszłam do wniosku, ze mam dany ten czas, żeby jak najwięcej spraw załatwić, przekazać, poinformować i przygotować rodzinę, na tę walkę. Nie zapłakałam jeszcze ani razu poza momentem rozmowy z lekarzem, bo cały czas towarzyszy mi takie dziwne uczucie, że oglądam o kimś film, że to nie dotyczy mnie, że mi się to nie dzieje, no bo jak to, przecież ZAWSZE byłam okazem zdrowie, no niemożliwe po prostu, może to pomyłka, nie dociera to do mnie. Ale jednocześnie czuję presję żeby jak najwięcej spraw przekazać siostrze, od dupereli w stylu gdzie co leży, po dokumenty, papiery, itd.
babazakolkiem,
Pamiętaj, że jak wiemy, że coś nam dolega to bardziej się wczuwamy i dopatrujemy objawów.
Trochę zmian w tych płucach masz więc możesz odczuwać dyskomfort.
Pozostałe Twoje dolegliwości mogą być wynikiem stresu ale jeśli cokolwiek będzie Cię niepokoiło to zgłaszaj wszystko w szpitalu, żeby przebadali, że nic, nigdzie się nie dzieje.
babazakolkiem napisał/a:
Tak się zastanawiam, czy to możliwe, że mogę mieć przerzuty odległe?
Tego nie wiemy, według wyników TNM nie ma przerzutów odległych ale ustalić się to powinno badaniami obrazowymi, a co np. z jamą brzuszną, miałaś choćby usg?
Jeżeli pacjent nie uskarża się na inne dolegliwości to nie robią lekarze badań dokładnych.
Owszem ważne jest np. MR głowy ale muszą być jakieś podejrzenia kliniczne, scyntygrafia jeżeli jest podejrzenie przerzutów na kości.
Z reguły sprawdza się tylko jamę brzuszną.
babazakolkiem napisał/a:
Czy nie powinnam mieć rezonansu całego ciała? Czy takie badanie będzie robione?
Zapewne masz na myśli PET, owszem może być wykonane ale nie zawsze lekarze są hojni, żeby to badanie wykonać, radzę się po prostu upominać, zwłaszcza, że jesteś młoda, masz zmiany w węzłach chłonnych to tym bardziej różnie może być.
babazakolkiem napisał/a:
nie dociera to do mnie.
Pomału musisz oswoić się z obecną sytuacją, bo ona się nie zmieni a będą dalsze procedury i niestety leczenie, które nie będzie łatwe. Ważne, że masz wokół siebie przyjazne osoby, które pomogą Ci przetrwać ten trudny czas, wierz mi, że to bardzo dużo mieć wsparcie, to pomaga nam walczyć.
Nieustająco życzę Ci moc sił i niech ta moc będzie z Tobą
Dziękuję bardzo za Wasze odpowiedzi i wskazówki, są dla mnie bardzo cenne. To forum i Was uważam za coś niesamowitego, może nie bije to z moich postów, ale jestem niesamowicie Wam wdzięczna za to, co robicie.
A wracając do tematu mojego leczenia.
Byłam na tym konsylium, dla mnie coś nowego ale mniej więcej czegoś takiego się spodziewałam. Lekarze wezwali mnie do sali dopiero na samo objaśnienie postępowania. Otóż, grono postanowiło, że nie będziemy badać mutacji genu. Wg pani onkolog, robi się to tylko w cyt poważniejszych, gorszych przypadkach, u mnie nie ma konieczności, i jak najszybciej się da przystępujemy do leczenia.
Plan jest taki:
1. we wtorek najbliższy badanie PET, skierowanie miałam na cito, ale z uwagi na Boże Ciało i przerwę w wykonywaniu tego badania w piątek, trafiłam do kolejki dopiero na wtorek 20.6. Miałam już TK więc wiem, czego się spodziewać, trochę sobie poczytałam, bardzo czekam na to badanie ale i bardzo się boję jego wyników, ponieważ jak już wspominałam, boję się przerzutów dalszych.
2. mam już skierowanie na onkologię, do tego samego szpitala, w którym byłam do u. tygodnia. 23.6. zaczynam pierwszą z trzech chemii. Nie wiem, jaki to będzie specyfik, ale ma to wyglądać tak, że będę na oddziale 3-4 dni i potem 3 tyg przerwy. Potem badanie TK, badanie krwi i kolejny cykl chemii. I tak trzy cykle.
3. Po tej chemii, w zależności od rezultatów - operacja. Zrozumiałam że wycięcie wszystkiego co się da (płuco, węzły). Pani onkolog tłumaczyła mi, że sam mój guz to nie problem, problemem są liczne węzły, duże i w pakietach, zwłaszcza podostrogowe i w śródpiersiu.
4. W międzyczasie (ale z nerwów nie zrozumiałam lub nie zapamiętałam, kiedy dokładnie) - jeszcze radioterapia.
Wg pani onkolog, celem tego trippletu jest walka o moje zycie i zdrowie, a nie tylko przedłużanie życia, czym dodała mi skrzydeł, ale w tyle głowy ciągle pali mi się lampka PET...
Spędziłam pół dnia, bo od razu odbyłam wizyte u onkologów, zdobyłam skierowania i zarejestrowałam się na PET. Rozmawiałam, miałam dobry humor, ale powiem wam, że w momencie kiedy pani onkolog opowiadała mi, jak będzie przebiegać chemia i wspomniała mi, że włosy mi raczej wypadną, jakoś tak się załamałam i spłakałam się tam jak głupia. Po prostu moje włosy, zapuszczane od dwóch lat, olejowane, dbane, grube i błyszczące, gęste i mocne.... Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić, no załamało mnie to, ja jako kobieta - łysa :(
Pani onkolog poradziła mi od razu pójść do fryzjera po nową fryzurę "na Ewę Bem" i chyba tak zrobię. Nie jestem w stanie przewidzieć, ile łez wyleję z tego powodu, ale co. Włosy odrosną, trzeba się ratować.
Dobry był ten dzień, pod tym względem, że idę do przodu, że coś się dzieje. Jestem zła na to, że ten PET dopiero za tydzień, że przez te święto i "długi weekend" chemia dopiero 23.6, że miną kolejne dni na siedzeniu w domu i czekaniu.
Z drugiej strony, potrzebuję tego czasu, żeby pozałatwiać sprawy, iść do fryzjera, zamówić perukę, pobawić się z dzieckiem, poukładać papiery itd. Może tak miało to być.
Jak myślicie, czy to dobrze że nie robię tej mutacji genów?
Czy włosy wypadną mi wszystkie po pierwszej chemii czy etapami?
Czy pierwsza chemia będzie dla mnie najgorsza, czy najlżejsza do zniesienia?
Pójdę i zetnę te włosy przede wszystkim dla synka, nie chcę żeby się mnie wystraszył, jak sobaczy mnie bez włosów, chcę to zrobić stopniowo - najpierw się zetnę na krótko ala kożuchowska, potem krócej, i potem może już nie będzie to dla niego takim szokiem, jak mama będzie bez włosów.
że sam mój guz to nie problem, problemem są liczne węzły, duże i w pakietach, zwłaszcza podostrogowe i w śródpiersiu.
Tak to prawda bo węzłami raczysko się rozsiewa po organizmie. Ty masz niestety te węzły powiększone w pakietach więc można się spodziewać, że w nich również znajdują się już komórki rakowe.
Masz bardzo jasno określony plan działania i to jest super szybko, super konkretnie i należy się tylko cieszyć, że idzie to tak sprawnie, uwierz nawet bardzo sprawnie.
babazakolkiem napisał/a:
jak już wspominałam, boję się przerzutów dalszych.
Na to nie jesteś już w stanie nic poradzić ale zawsze trzeba mieć nadzieję, że ich nie będzie i tego się trzymaj.
babazakolkiem napisał/a:
Jestem zła na to, że ten PET dopiero za tydzień
Tu nie masz co być zła bo masz wręcz ekspresowy termin, ludzie czekają na to badanie bardzo długo i nie zawsze je dostają choć jest to badanie bardzo przydatne. Tu nie masz być zła tylko masz się cieszyć, że to już niebawem i trzymać się słów pani doktor
babazakolkiem napisał/a:
Wg pani onkolog, celem tego trippletu jest walka o moje zycie i zdrowie, a nie tylko przedłużanie życia,
babazakolkiem napisał/a:
Jak myślicie, czy to dobrze że nie robię tej mutacji genów?
Ja tam jestem zdania, że lepiej to mieć bo w razie czegoś złego jest możliwość dobrania chemioterapii celowanej ale myślę, że lekarze uznali Twój przypadek za dobrze rokujący i że planowane leczenie powinno przynieść skutek stąd ta rezygnacja. Nie martw się, jak zajdzie potrzeba to wyślą materiał do zbadania mutacji.
babazakolkiem napisał/a:
Czy włosy wypadną mi wszystkie po pierwszej chemii czy etapami?
Po pierwszej nie powinny, zazwyczaj jest to etapami ale możesz się liczyć z tym, że zaczną się pojawiać wszędzie, na poduszce, grzebieniu, dotkniesz włosy i zostanie trochę w rękach.
babazakolkiem napisał/a:
Czy pierwsza chemia będzie dla mnie najgorsza, czy najlżejsza do zniesienia?
Nie ma reguły, jedni się czują źle już od pierwszej chemii, inni przy kolejnych. Nie myśl o tym, bo nastawienie jest bardzo ważne, myśl, że leci płyn, który ma Ci pomóc wyzdrowieć.
babazakolkiem napisał/a:
. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić, no załamało mnie to, ja jako kobieta - łysa :(
Na pewno stracisz jakiś atrybut kobiecości, ale to na prawdę jest najmniej ważne. Kochana Ewuniu tu jest walka o Twoje zdrowie i życie, najważniejsze rzeczy, Ewuniu włosy to nic, odrosną ale życie to chyba najcenniejszy dar, prawda?
Zapewne masz piękne włosy ale liczą się teraz inne wartości, włosy kiedyś odrosną, tak samo piękne, czasami mocniejsze.
Zetnij już na początku tak jak planujesz, przyzwyczajaj się do krótkiej fryzurki, później i to zapewne stracisz, ale czy kochamy drugą osobę za Jej włosy?, czy może kochamy za to jakim jest człowiekiem?, jakie ma wnętrze?, chyba to są istotne sprawy, prawda?
Żadnych mi tu załamań/podłamań, tylko cały czas do przodu
Traktuj ten czas do badań i do leczenia jako czas urlopu, czas dla Ciebie, dla rodziny, wykorzystaj ten czas pożytecznie czy też leżąc brzuchem do góry tak żebyś nabrała sił psychicznych i fizycznych bo zaczną się za chwilę, nie oszukujmy się trudne dni dla Ciebie.
Niech moc będzie z Tobą, mocno trzymam kciuki, jesteś silną dziewczyną, dasz radę i oczywiście kup sobie ładną perukę, jakiś turbanik, chusteczkę i będzie ładnie, nawet bez włosów.
I przygotuj ubrania typu pralka+wieszak+włożyć, bo prasować i dobierać zestawy to nie będziesz miała siły ani chęci. Zawczasu przygotuj bieliznę i podkoszulki które będą donosili do szpitala. Włosy wypadają najczęściej tuż po drugiej chemii więc odpuść Kożuchowską i od razu na Bem. Kup także chustkę (albo taką letnią czapkę) bo w upały nie wytrzymasz w peruce.Kup coś do malowania brwi i kresek na powiekach, bo oprawa oczu też leci. No i jeżeli będzie pogoda to trochę się opal, zawsze to trochę ładniej, a później zabronią. Te kilka dni będziesz miała mocno zajęte.
Przeważnie (to nie reguła) organizm znosi każdą kolejną chemię coraz gorzej - logiczne, chemia wykańcza.
A od rana boli mnie łopatka, nie boli tylko tak jakby ćmi. I tak jakby pod łopatką. Boję się, że dzieje się tam coś niedobrego.
Ewuniu spokojnie tak szybko to nie idzie. Parę dni temu miałaś badania i wiesz co tam siedzi w Twoich płucach, przez te parę dni nic się aż tak nie pogorszy.
Boli Cię/ćmi bo masz zmiany w płucach, węzłach, masz prawo odczuwać różne dolegliwości ale to nie znaczy, że rak rozsiewa się w takim szybkim tempie.
Załatwiaj, lataj ale i trochę odpocznij, znajdź czas dla siebie żebyś nabrała sił, bo tych sił będzie Ci dużo trzeba. Nie idź na chemioterapię wyczerpana fizycznie.
Witajcie,
minęło kilka dni. Mam krótkie włosy. Miałam badanie PET, wyników jeszcze nie znam.
Czuje się dobrze, ALE, od dwóch dni boli mnie prawe biodro, dziś też kłuje i pobolewa w pachwinie. Jesienią ubiegłego roku na ulicy poślizgnęłam sie i upadłam na biodro, miałam nawet wrażenie, ze się połamałam bo strasznie mi się obiło to biodro, ale wstałam i powoli szłam, ból minął i przez dwa tygodnie miałam siniaka jak talerz na biodrze. Teraz zastanawiam się, czy odnowiła mi się ta kontuzja (bo biodro boli mnie jak trochę pochodzę i trochę w nocy) czy jednak mam te przerzuty. Wiem, ze popadam w paranoje, ale naprawdę cały czas czuję dyskomfort z tym biodrem, boli mnie kiedy dotknę, ucisnę kość biodrową.
Dodatkowo, coraz bardziej czuję coś jakby mi ktoś nawrzucał przedmiotów do klatki piersiowej. Ewidentnie czuję że mam coś w klatce piersiowej. Oddycha mi się dobrze ale czasem mam wrażenie, jakbym miała założony gorset. Teraz wieczorem czuje też lekki, kłujący ból w prawej stronie z przodu szyi.
Zajmuję się zwykłymi sprawami, ale jednak cały czas czuje różne dolegliwości, popadam w jakieś lęki i paranoje.
Zrobiłam też posiew moczu dziś rano. Wyników jeszcze nie mam. Brałam wcześniej do poniedziałku urofuraginum, mam nadzieję, że bakterii nie będzie i w piątek zacznę chemię.
Mam jeszcze jedno pytanie. Generalnie jestem wyznawcą medycyny konwencjonalnej, z daleka trzymam się od różnych para-terapii itd, ale znana mi osoba, co do której zwykle mam zaufanie, polecała mi ozonoterapię? Czy słyszałyście coś o tego typu terapiach? Czy jest sens bliżej się tym zainteresować? Dla mnie to brzmi trochę jak homeopatia, ponoć leczy ale ja w to nie wierzę.
W piątek idę do szpitala na pierwszą chemię. Rano zawozi mnie siostra.
Martwię się już trochę.
babazakolkiem,
Denerwujesz się, boisz przy Twojej chorobie to normalne, każdy by się bał i może dlatego odczuwasz różne dolegliwości. Masz zapewne wszystko ze stresów spięte a podświadomość podpowiada najróżniejsze scenariusze i zazwyczaj z tej gorszej kategorii.
babazakolkiem napisał/a:
Miałam badanie PET, wyników jeszcze nie znam.
Wszystko wraz z tym badaniem się wyjaśni, czy masz przerzuty, czy bóle, które Cię nachodzą to bóle ze stresu czy bóle związane z chorobą, musisz uzbroić się w cierpliwość i poczekać na wynik.
babazakolkiem napisał/a:
polecała mi ozonoterapię? Czy słyszałyście coś o tego typu terapiach? Czy jest sens bliżej się tym zainteresować?
Nie znam tego osobiście ale przede wszystkim ostrzegam jeżeli przyjmuje się chemię to każde "samowolne" leczenie czy to jakieś dodatkowe terapie czy też leki, suplementy, "cudowne" specyfiki musza być ustalane z lekarzem prowadzącym bo chemioterapia zamiast pomóc wejdzie w jakieś interakcje i wywoła skutek odwrotny więc nic sama, bez uzgodnień z lekarzem.
babazakolkiem napisał/a:
W piątek idę do szpitala na pierwszą chemię.
Trzymamy kciuki, myśl że będzie leciało lekarstwo, które ma Ci pomóc.
babazakolkiem napisał/a:
Martwię się już trochę.
To oczywiste ale musisz przy tym uruchomić wszystkie swoje wewnętrzne siły i fizyczne i psychiczne żeby przetrwać tą ciężką walkę jaka jest przed Tobą bo nie oszukujmy się, łatwo raczej nie będzie i wyjść z tej walki zwycięsko.
Jesteśmy z Tobą i czekamy na wynik PET-a i dużo sił dla Ciebie
Wynik PET ma być do 7 dni od daty badania. Na badaniu byłam we wtorek. Jestem w szpitalu na Borowskiej, nie wiem sama czy to dobrze dla samego leczenia czy może są we Wrocławiu lepsze? W każdym razie, dotychczas spotkanie lekarze - nie mam zastrzeżeń. Jak byłam na torakochirurgii spotkałam naprawdę dobrych lekarzy, badania szły sprawnie i obieg informacji, zainteresowanie pacjentem - bardzo dobrze oceniam.
Wiem że na Grabiszyńskiej jest szpital chorób płucach ale moja ciocia która tam była gorzej go wspomina (a była też na Borowskiej).
Witajcie, melduje się z łóżka szpitalnego, jest ok . Rano przyjęcie na oddział, badania krwi, wywiad. Krew wyszła wg pani doktor bardzo dobrze. Dostałam najpierw nawadnianie 300 ml roztwór soli. Potem potas. A teraz od godziny ścieka mi już dożylnie chemia. Postaram się zaraz wstawic zdjęcie naklejki. Czuję się bardzo dobrze, trochę boli mnie głowa ale u nas dziś jest front pogodowy a ja bez kawy i może to dlatego.
Dostałam dziś jeszcze wynik rtg kontrolnego robionego po pobraniu biopsji dn. 8.6 guz miał już 4,3 cm x 5,1 cm. Ciekawe ile ma dziś? I ile by miał gdybym go nie wykryla miesiąc temu? Szok.
Wyników z pet nadal nie ma.
Z tego co mówią panie doktor i pielęgniarki muszę teraz uważać na nerki. Mam łapać i liczyć siusiu i spisywał ile wypiłam. Jutro mam jeszcze dostać tabletki, które się bierze się dwóch ratach - pierwsza i po 7 dniach druga.
Leżę czytam i tak mi mija czas. Pozdrawiam Was gorąco.
[ Dodano: 2017-06-23, 16:06 ]
No niestety nie wiem jak dodać plik z telefonu, ale po prostu przepiszę co tu dostaję: cisplatin accord 138/5. Ale to jest chyba jakaś mieszanka bo pani przygotowująca miks wstrzykiwala kilka strzykawek.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum