astro,
wydaje mi się, że przy tak nasilonych wymiotach podawanie leku w formie doustnej jest nieporozumieniem.
Skonsultujcie z lekarzem z hospicjum (lub POZ) stosowanie - przykładowo - metoklopramidu (ampułki), Torecan (czopki, ampułki), Scopolan (czopki), Buscolizyna w ampułkach działa dodatkowo przeciwwydzielniczo. To tylko przykłady, koniecznie porozmawiaj z lekarzem, tata nie może się tak męczyć.
Wczoraj tata wylądował na KOR z powodu bardzo niskiego ciśnienia (62/50), obniżonej temp. ciała (36,2), zimnego potu, kołatania serca i ogólnie strasznego osłabienia. Okazało się, że to skrajne odwodnienie. Zrobili mu rtg klatki w celu oceny ilości wody w płucu. Nie trzeba spuszczać, bo płynu nie przybywa. Dostał 2 kroplówki na wzmocnienie i wrócił do domu.
Tata cały czas wymiotuje i odpluwa gęstą wydzielinę w dużej ilości. Praktycznie nie je i nie pije. Po każdym posiłku/napoju od razu wymiotuje. Nie pomaga żaden lek. Lekarz z hospicjum zadecydował o podawaniu kroplówki, więc codziennie do końca tygodnia przychodzi pielęgniarka i podaje tacie 2 kroplówki. Czas ich podawania to ok. 4h.
Lekarz przepisał tacie także większą dawkę fentanylu (MATRIFEN). Obecnie to 100 mg w plastrze co 3 dni.
Jak można tacie jeszcze pomóc? Pielęgniarka powiedziała, że takie wymioty trwać mogą już do końca ... Czy u taty to już na prawdę końcówka? Czy dożyje w ogóle do lipca?
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Napisałam w Twoim wątku kciukowym, ale nie widziałam, ze tu piszesz o nieskuteczności środków przeciwwymiotnych. Ile ich było wypróbowanych? Środków przeciwwymiotnych jest dużo, o różnym działaniu. Na jednych działają te, na innych inne. Pytaj o to, bo w tym momencie komfort Twojego taty jest najważniejszy.
_________________ Don't worry. Don't be afraid, ever...
Because this is just a ride.
ak można tacie jeszcze pomóc? Pielęgniarka powiedziała, że takie wymioty trwać mogą już do końca ... Czy u taty to już na prawdę końcówka? Czy dożyje w ogóle do lipca?
chcesz żeby tata się tak męczył do lipca ?
Chyba zdajesz sobie sprawę ze tata jest w ciężkim stanie i poprawa raczej nie nastąpi a jesli juz to chwilowo
poczytaj sobie to http://www.forum-onkologi...isko-vt4837.htm
myslę że w tych linkach znajdziesz część odpowiedzi
pomyśl czy warto za wszelką cenę ratować Tatę , przedłużać jego życie , o tydzien , moze kilka dni ? odpowiedz sobie czy to jeszcze jest życie ? czy to tylko cierpienie ?
czy tata naprawdę chce tak cierpieć
medycyna potrafi wiele , mozna ciągnąć tak jeszcze jakis czas - tylko czy chciałabyś tak cierpieć ?
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Mój tata przyjmuje już plastry fentanylu w dawce 125 ml, dodatkowo codziennie kroplówki wzmacniające 1000 ml, Zofran Zydis w takim rozpuszczającym się plasterku na język i do kroplówki metaklopramid - ampułki.
Niestety, chudnie w oczach - przez 3 dni ok. 2 kg.
Nic nie je i nie pije. Od kilku dni w tym zakresie było gorzej i gorzej, aż dziś po dosłownie każdym łyczku wody, ssaniu kostki lodu, łyżeczce jogurtu, itp. od razu wymiotował. Wymiotował także w tzw. międzyczasie. Te wymioty to garść gęstej, białawo-żółtawej, spienionej wydzieliny + to co zje.
Generalnie tata nie wygląda, jakby miał zaraz umrzeć. Normalnie mówi, wszystko kojarzy, czuje głód i pragnienie. Poza potężnym osłabieniem, bardzo dużą sennością (śpi w dzień po kilka godzin z przerwami), wymiotami nie dolega mu nic więcej.
Mówi, że bólu nie czuje.
Przeczytałam artykuły, które podesłała mi Niki i nie wiem, co myśleć.
Czy kroplówki powodują u taty obrzęk guza i z tego powodu niedrożność przełyku i te ogromne ilości wydzieliny i wymioty?
Jeśli tak, to czy odłączenie go od kroplówek nie spowoduje śmierci głodowo-odwodnieniowej i do tego śmierci w męczarniach?
Czy powinno się to wszystko zostawić tak, jak jest i wtedy szybciej umrze? Ale jak? Z głodu?
Czy można zastosować żywienie do lub poza jelitowe? Czy można tzn. czy powinno się w tej sytuacji i czy to w ogóle ma jakikolwiek sens, bo chyba musiałaby to być operacja + 7 dni w szpitalu.
Czego można się teraz spodziewać? Jakie kroki powinny zostać poczynione?
Nie chcę taty trzymać przy życiu na siłę. Wręcz przeciwnie, bo wiem, że on już nie chce tak dalej, ale chciałabym, aby odszedł w miarę godnie i nie cierpiał i żeby to wszystko niepotrzebnie się nie przeciągało, jeśli nie ma sensu ...
Proszę Was o pomoc, bo najbardziej boli mnie to, że tata cierpi, a nie to, że umiera. Obecnie opiekuję się tatą, więc cały czas jestem obok i serce mi pęka, słuchając, jak skręca się w cierpieniu wymiotując ...
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Astro,
jakich odpowiedzi na powyższe pytania udziela załoga hospicjum, które opiekuję sie tatą? To jest naprawdę bardzo ważne - jaką wizję postępowania mają profesjonaliści opiekujący się pacjentem. Trzeba im zaufać.
astro,
Ja bym może spróbowała jeszcze dać Tacie deksametazon (to decyzja wyłącznie lekarza prowadzącego, który zna pacjenta) - być może w wyniku zmniejszenia obrzęku wokół guza zmniejszy wymioty. Tata wymiotuje, bo ma naciek na nerw błędny, który odpowiada za odruch wymiotny. Można też spróbować włączyć haloperidol (decyzja jak wyżej). który też ma działanie przeciwwymiotne.
Jeśli chodzi o kroplówki, to wydaje mi się, że w tej konkretnej sytuacji nawodnienie jest wskazane. Podawanie kroplówek w stanie terminalnym jest zawsze decyzją trudną i rozważaną indywidualnie w każdym przypadku. Na pewno w większości sytuacji jest przeciwwskazane w agonii - ale z tego, co piszesz, to Tata nie jest jeszcze w agonii. W dodatku "czuje głód i pragnienie" - więc nie można mu pozwolić umrzeć z odwodnienia i głodu. Zwłaszcza, że mamy okres dużych upałów, więc 1000 ml/dobę to jest mniej więcej tyle, co Tata wypoci, zwymiotuje i "wyparuje" przez drogi oddechowe. Tata prawdopodobnie dostaje glukozę i płyn wieloelektrolitowy - jeśli tak, to bardzo dobrze, bo wymiotując Tata traci bardzo dużo elektrolitów. Najlepszym wskaźnikiem tego, że Tata nie jest przewodniony jest fakt, że
astro napisał/a:
Zrobili mu rtg klatki w celu oceny ilości wody w płucu. Nie trzeba spuszczać, bo płynu nie przybywa.
W tym przypadku odłączenie nawodnienia spowodowałoby większe cierpienie niż jego podłączenie.
Trzymaj się.
Jesteś dzielna
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Był dziś lekarz z hospicjum, który dodatkowo jest gastrologiem i zaproponował dwa rozwiązania: PEG do żołądka lub stend w miejscu zwężenia. Kazał tacie się zastanowić i podjąć decyzję. Najpierw zrobiona zostanie gastroskopia, aby ocenić sytuację, bo może się okazać, że nic z tego nie uda się zrobić.
Dodatkowo, lekarz powiedział, że:
- woda w płucu jest, ale nie przybywa;
- nie ma obrzęku guza z powodu kroplówek;
- przepisał stosowanie plastrów Fentanylu w dawce 150 mg (było 125);
- dodał do 1000 ml kroplówek z elektrolitami co kilka dni kroplówkę z glukozy
Lekarz powiedział - czytając ostatnie TK, że prawdopodobne jest zwężenie się wpustu do żołądka i jeśli tak jest rzeczywiście, to być może nie będzie możliwe zrobienie PEGa.
Tata zapomniał zadać dwóch pytań lekarzowi, które pomogłyby mu podjąć decyzję:
1. Czy po jednej, bądź drugiej możliwości będzie nadal wymiotował?
2. Czy zrobienie rany w brzuchu nie spowoduje jakiś powikłań ze strony nowotworu Chodzi o to, że siostra taty, chorująca na nowotwór jajników z przerzutami do jelit miała operację i po tej operacji była rana, która się nie zabliźniła, tylko się z niej cały czas coś sączyło, bolało i na koniec jeszcze miało nieprzyjemny zapach. Tata się tego obawia.
Czy ktoś umiałby odpowiedzieć na powyższe pytania?
I ja mam pytanie jeszcze od siebie.
Nie mam żadnego doświadczenia z opieką nad osobą chorą z nowotworem, nie wiem, czy założenie przetoki cokolwiek poprawi, czy wpłynie pozytywnie na tę resztę życia taty? Nie chodzi mi o to, żeby ktoś mi odpowiedział, czy tata powinien, czy nie powinien decydować się na zabieg, ale jakie są doświadczenia z czymś takim... czy to w ogóle pomoże.
Pozdrawiam,
Agnieszka
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Zakażenie pola pooperacyjnego jest jednym z często wymienianych powikłań, z którymi należy się liczyć w przypadku każdego zabiegu, ale nie może to być główny czynnik przesądzających decyzję o poddaniu się/lub nie, operacji.
Zaproponowane rozwiązania mają na celu zniwelowanie męczących wymiotów. Bardziej prawdopodobny wydaje się obecnie stent.
Odnośnie do ostatniego pytania,
Agnieszko, wiesz jak obecnie wygląda życie taty... jeśli można poprawić komfort życia w ostatnich miesiącach, jestem za. Musicie to rozważyć - zwłaszcza tata.
astro,
PEGa można założyć też operacyjnie, przez brzuch, tylko jest to bardziej obciążające. Normalnie zakłada się "gastroskopowo". Stent w miejscu zwężenia jest też dobrym rozwiązaniem.
astro napisał/a:
1. Czy po jednej, bądź drugiej możliwości będzie nadal wymiotował?
Tego nie wiemy. Nawet jeśli tak, to niemal na pewno mniej - teraz wymioty, z tego co piszesz, są głównie po przyjęciu pokarmu.
astro napisał/a:
2. Czy zrobienie rany w brzuchu nie spowoduje jakiś powikłań
Myślę, że prawdopodobieństwo takiego powikłania, jakiego obawia się Tata jest niewielkie. U cioci operacja była przeprowadzona w miejscu masywnego rozsiewu nowotworu - takie miejsca bardzo trudno się goją, i to wcale nie w związku z zakażeniem, tylko z toksynami wydzielanymi przez guz. Natomiast u Twojego Taty nie ma rozsiewu otrzewnowego - są tylko przerzuty w węzłach, więc gojenie powinno być prawidłowe.
astro napisał/a:
czy wpłynie pozytywnie na tę resztę życia taty?
Jeśli Tata jest w relatywnie w dobrej formie a chodzi głodny i spragniony, to jak najbardziej tak. Nawet jeśli miałoby mu to poprawić komfort życia tylko na kilka tygodni - warto. I nie jest to w takiej sytuacji tzw. uporczywa terapia, nie jest to przedłużanie życia na siłę - rozumiem, że tego właśnie się obawiasz...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi. Tata na nie czekał. Przeczytam mu i zobaczymy, jaką decyzję podejmie. Na razie boi się i jest na nie, ale zobaczymy. Ja zaakceptuję jego decyzję w 100%.
Pozdrawiam Was serdecznie.
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Kilka dni minęło, czytałam mu Wasze wypowiedzi, tata rozmawiał zarówno z lekarzem z hospicjum, pielęgniarką, ale także z lekarzem onkologiem, który tatę prowadził, gdy był leczony i podjął decyzję.
Nie zdecyduje się na żadny zabieg, nawet na gastroskopię, żeby ocenić sytuację.
Moja mama uważa, że podjął dobrą decyzję, a ja nie wiem. Akceptuję jego wybór.
Tata jest bardzo słaby, 99% doby leży, raz dziennie siusia. Wczoraj dostał glukozę, ma trochę podwyższony cukier. Ta glukoza postawiła go trochę na nogi. Posiedział z nami w kuchni ok. 45 minut, a to od wielu dni się nie zdarzyło ...
Mam pytanie: jak długo można w tej sytuacji żyć/funkcjonować tylko na kroplówkach nawadniających i glukozie co kilka dni?
Czego możemy się w dalszej kolejności spodziewać?
Tata zapytał lekarza, ile czasu mu jeszcze zostało. Lekarz wyjaśnił, że tego nie jest w stanie mu powiedzieć, bo nie wie. Ale ja mam pytanie - czy to są tygodnie, miesiące?
Pozdrawiam,
Agnieszka
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Prawdopodobnie postępującego osłabienia, wyniszczenia, senności. Ilu pacjentów, tyle scenariuszy, precyzyjnie nie da się odpowiedzieć na to pytanie.
astro napisał/a:
Lekarz wyjaśnił, że tego nie jest w stanie mu powiedzieć, bo nie wie.
I nikt tego nie wie. Odchodzą nagle ludzie w znacznie lepszym stanie i żyją długo ludzie w stanie znacznie gorszym.
Raczej tygodnie niż miesiące
Ale - nikt tego nie wie na pewno.
Trzymajcie się...
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź i za słowa otuchy. Teraz to dla mnie tak ważne.
Rozpadam się ... nie daję już rady.
Tata się całkowicie poddał. Leży z otwartymi oczami i patrzy w okno. Nie odzywa się, nawet, gdy przychodzą do niego goście, nawet kiedyś tak bardzo przez niego lubiani.
Czeka na śmierć. Powiedział, że nie ma już siły, że jest tak bardzo zmęczony ...
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
astro,kochana musisz być silna,dasz rade wiem ze jest bardzo ciezko,ale musisz.
U nas też wyglądało to podobie ,mąż do pewnego momentu walczył jak lew ,tak bardzo chciał zyc,ale pamietam jak dzis powiedział ze ma dosc gdy powiedziałam do niego WALCZ a on mi odpowiedział z czym z Wiatrakami? z dnia na dzień ja i dzieci widzielismy jak gasnie a ja nic nie mogłam zrobic,mąż nie chciał rozmawiac ze mną o chorobie , widziałam co sie dzieje, tak to bolało
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum