Tata coraz słabszy, chudnie ok. 1kg na dzień, pielęgniarka odradziła podawanie glukozy, bo go to niepotrzebnie na chwilę pobudza, a potem jest znowu źle i tata jest zły/smutny/poddany.
Dalej dostaje 1000 ml płynów, nic już nie je i nie pije, płucze tylko usta wodą.
Dużo, bardzo dużo śpi.
Aż trudno uwierzyć, że umiera ... czytałam, że pacjenci stają się nieprzytomni, że są poplątani, a mój tata jest tak bardzo spokojny i świadomy.
Przychodzą do taty bliscy z rodziny i przyjaciele i się z nim żegnają. Jego siostra wyjeżdżając niedawno do UK przyszła i zapytała, czy poczeka na nią, aż wróci 21 lipca, a tata powiedział, że nie, że nie ma już siły i że się spotkają po tej drugiej stronie. Ciocia go prosiła o wybaczenie ewentualnych przykrości, tata ją także. Oboje płakali.
Takie sytuacje są koszmarem dla mnie!
Dla mnie najgorsze jest w tym wszystkim fakt, że tata umiera z pełną świadomością. Że wszystko kojarzy, ze wszystkiego zdaje sobie sprawę, widzi i czuje ze świadomością, co się dzieje z jego organizmem. To tak, jakby ciało umierało, a umysł cały czas pozostawał taki, jak przed chorobą.
Moja mama powiedziała dziś, że chciałaby, aby już umarł, bo cierpi patrząc, jak tata cierpi. Zapytała się mnie, czy to źle, że tak myśli. Powiedziałam, że nie. Czy dobrze zrobiłam?
Kuzynka powiedziała mi wczoraj, że nie widać nic po mnie. Może mój tata też uważa, że nie cierpię, że jestem obojętna ...
Ale ja nie umiem obnosić się z uczuciami, tak samo, jak mój tata. Byliśmy zawsze blisko siebie, ale nie obnosiliśmy się z uczuciami. Nie potrafię mu powiedzieć, że cierpię, że mi smutno, że będzie mi go brakowało. Swoją wdzięczność dla niego za życie, za wszystko, okazuję mu w ten sposób, że z nim jestem. Wzięłam zwolnienie w pracy na 5 tygodni i byłam z nim od rana do wieczora, gdy wracała mama.
W poniedziałek wracam do pracy, ale nie wiem, czy powinnam. Koniec się zbliża już wielkimi krokami.
Twarda jestem do powrotu do swojego mieszkania. Potem płaczę zamknięta w łazience.
Pytanie, które mi spędza sen z powiek brzmi: co ja mogę jeszcze zrobić?
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Astro,
dobrze zrobiłaś. Obie z mamą czujecie, co jest dobre dla taty i dla niego wyzbywacie się egoizmu, nie każdy to potrafi.
Macie niewiele czasu, jak sądzę, jesli chcesz coś jednak tacie powiedzieć, zrób to, dla niego to mogą być bardzo ważne słowa. No i możesz nadal być, to jest najcenniejsze. Ściskam.
Pytanie, które mi spędza sen z powiek brzmi: co ja mogę jeszcze zrobić?
Zrobiłaś wszystko!
astro napisał/a:
Moja mama powiedziała dziś, że chciałaby, aby już umarł, bo cierpi patrząc, jak tata cierpi. Zapytała się mnie, czy to źle, że tak myśli. Powiedziałam, że nie. Czy dobrze zrobiłam?
Dla mnie najgorsze jest w tym wszystkim fakt, że tata umiera z pełną świadomością.
A dlaczego to jest dla Ciebie najgorsze? Jeśli Tata odchodzi bez lęku, to i Ty się nie bój. Dla odchodzących najtrudniejszy oprócz bólu jest lęk. Tu nie mamy ani jednego, ani drugiego.
astro napisał/a:
Czy dobrze zrobiłam?
Bardzo dobrze!
astro napisał/a:
W poniedziałek wracam do pracy, ale nie wiem, czy powinnam.
Nie powinnaś. Idź do lekarza pierwszego kontaktu i poproś o zwolnienie. Jest taka jednostka chorobowa: depresja sytuacyjna i lekarz dając Ci na nią zwolnienie nie popełni żadnego nadużycia. Bycie z Tatą (i Mamą!) jest teraz najważniejsze.
astro napisał/a:
co ja mogę jeszcze zrobić?
Być obok. W zasięgu ręki, w zasięgu głosu. Towarzyszyć. Wspierać samą obecnością. Słowa nie zawsze są potrzebne.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Astro, rozumiem że nie jesteś osobą wylewną, ale pomyśl czy "potem"" nie będziesz miała poczucia, że jednak te słowa:
"że cierpię, że mi smutno, że będzie mi go brakowało" powinny paść, że dzięki temu łatwiej ci będzie po prostu żyć dalej.?
Ja np bardzo chciałabym usłyszeć takie słowa od swego dziecka....
Astro, tata wie w jakim jest stanie, żegna się powoli... jest świadomy swej choroby i jej postępu. Może jednak pomyśl, porozmawiaj , powiedź, choć wiem jakie to może być trudne.
Ściskam mocno, dużo sił zyczę.
Magda
Jeśli kogoś się kocha nie można patrzeć na jego cierpienie, słowa ''chciałaby, aby już umarł, bo cierpi patrząc, jak tata cierpi'' są następstwem tej miłości.
Wiecie że tata odchodzi, macie pełną świadomość umierania.
Powiedz tacie wszystko to, co chciałbyś mu powiedzieć, innej szansy nie będzie.
Dużo siły Wam życzę
Astro,kochana dziewczyny mają rację,powiedz tacie to co masz mu do powiedzenia,zebyś potem nie żałowała,ze mogłas to powiedziec.
astro napisał/a:
Moja mama powiedziała dziś, że chciałaby, aby już umarł, bo cierpi patrząc, jak tata cierpi. Zapytała się mnie, czy to źle, że tak myśli. Powiedziałam, że nie. Czy dobrze zrobiłam?
Bardzo dobrze zrobiłas, przyszedł taki dzien,ze ja też modliłam się o to by mąż umarł,patrzenie,TYLKO PATRZENIE na niego doprowadzało mnie do obłedu,gdyż nie mogłam nic już zrobic.
astro napisał/a:
Kuzynka powiedziała mi wczoraj, że nie widać nic po mnie. Może mój
tata też uważa, że nie cierpię, że jestem obojętna
Dobrze wiesz jak jest na prawdę my robimy dobrą minę do złej gry.Cierpimy moze i bardziej niż te osoby bardziej wylewne,my zatrzymujemy wszystko w sobie i to jest gorsze.Ale ja mysle,ze ci co odchodzą widza to nasze cierpienie w naszych oczach.
Asrto,zrobiłas wszystko,wiecej się nie da,ale zadbaj o to byscie byli przy tacie do samego konca.A gdy już bedzie po wszystkim poczujesz taką ulgę,ze skończyło się taty cierpienie i jest już mu dobrze.
Siły Tobie i Mamie życze bo bardzo cięzkie chwile przed wami
Jestem z Wami.
[ Dodano: 2014-06-15, 17:32 ]
astro napisał/a:
Dużo, bardzo dużo śpi.
I dobrze,niech spi ,nie budzcie go tak jest lepiej,a wy jestescie pewni,ze go nic nie boli.
Astro mi Nici doradziła,ze mam męzowi powiedziec,ze może isc jak tylko chce ,ze ja dam sobie rade,ze on wie o tym ,Powiedziałam to i uwierz mi po 10-15 min odszedł.
Mozesz tez tak zrobic,sama bedziesz wiedziała kiedy bedzie odpowiedni moment by się pożegnać tak po prostu to sie wie.
Jak ja Wam dziękuję za Wasze odpowiedzi. To dla mnie takie ważne. Pomaga mi spojrzeć z innej perspektywy na pewne sprawy.
Dziękuję Wam, każdemu z osobna. Jest mi tak trudno, że nawet opisać tego słowami nie umiem. Dzięki Bogu, że mogę na tym forum napisać wszystko bez wstydu i usłyszeć odpowiedzi, które jakoś dają mi siłę do dalszej drogi ...
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Dla mnie najgorsze jest w tym wszystkim fakt, że tata umiera z pełną świadomością. Że wszystko kojarzy, ze wszystkiego zdaje sobie sprawę, widzi i czuje ze świadomością, co się dzieje z jego organizmem. To tak, jakby ciało umierało, a umysł cały czas pozostawał taki, jak przed chorobą.
Wiesz ile ja bym dała za to, żeby moja Mama umierała z pełną świadomością co się z nią dzieje, do nas śmierć mimo zaawansowania choroby przyszła nagle, niespodziewanie...
Wszyscy mają rację, powiedz Tacie to, co chcesz powiedzieć, bądź z Nim i Mamą teraz kiedy Cię tak bardzo potrzebują.
Jesteś bardzo dzielna.
Trzymaj się, dużo siły życzę.
Długo nie zaglądałam do tego wątku, bo nie miałam siły psychicznie.
Tata słabnie. Tak po prostu po cichutku odchodzi. Nie ma siły już chodzić. Dwa razy dziennie przejdzie z sypialni do salonu i tam leży. Czasem usiądzie i posiedzi trochę. Co dwa dni idzie do łazienki, mama go kąpie, ale to straszny wysiłek. Od wczoraj ma specjalne łóżko z hospicjum i na nim sobie leży w salonie. Na noc idzie do sypialni. Pewnie niedługo już nie będzie wstawał.
Nie je i nie pije. To znaczy czuje głód i przynosimy mu zupę, czy wodę, herbatę, colę, itp., ale zawsze po połknięciu czegokolwiek wymiotuje. I dużo wydzieliny odpluwa.
Dostaje nadal 1000 ml płynów dożylnie. Trudno już mu się wkłuć, bo ma zapadnięte żyły. Pielęgniarka, jak zmienia wenflon, czasem musi godzinę szukać miejsca do wkłucia. Nie chce taty niepotrzebnie kłuć.
Plastry ma już 200 mg i zmieniane są co dwa, a nie co trzy dni, jak do tej pory. A to dlatego, że trzeci dzień plastra i noc po wymianie były dla taty koszmarem. Mówił, że ma takie wewnętrzne trzęsienie, tętno mu skakało, czuł lęk.
Co jakiś czas tata ma bardzo wysokie skoki pulsu. Dochodzi do 170 uderzeń na minutę. Tętno to zwiększa się bez wysiłku, podczas leżenia. Czy to ucisk guza na serce? Jakie tętno jest maksymalne? To znaczy zagrażające życiu? I co powoduje - zawał?
Wczoraj tata rozmawiał z nami o śmierci. Powiedział, że się w ogóle nie boi i że czuje, że to potrwa jeszcze tylko kilka dni. Czy chory może to przeczuwać? Poza tym tata nie jest w agonii, nie leży nieprzytomny, itp. ...
Mam jeszcze dodatkowy kłopot. A mianowicie ze względu na zwolnienia, jakie brałam ostatnio, najprawdopodobniej stracę pracę. Dziś lub jutro będę miała rozmowę z szefostwem. Oczywiście nie chcą wyjść na sk....wieli wiedząc, jaką mam sytuację rodzinną, więc kazali mi podjąć decyzję, czy jestem w stanie świadczyć pracę, jak każda inna osoba, czyli w normalnym wymiarze, bez zwolnień, z pełnym zaangażowaniem, oddaniem i poczuciem misji ... Nie wiem, co mam zrobić. Rodzice uważają, że powinnam zostać, ale ja nie wiem. Utrata tej pracy nie spowoduje, że umrę z głodu, ale doprowadzenie projektu do końca da mi niezłe referencje.
Wiem, że mogę iść na zwolnienie, nawet na pół roku, ale nie chce tego robić. To byłoby świństwo także dla pracodawcy.
Życie daje kopy z każdej strony.
_________________ "Wiele rzeczy można teraz odłożyć. Wiele może poczekać, ale czasu, który jest jeszcze nasz, wspólny - odłożyć na później nie można."
Astro Kochana, bardzo Ci współczuję.
Ciężki okres przeżywasz i nie mniej lżejszy przed Tobą.
Jesteś bardzo dzielna, chociaż resztkami sił dajesz radę ...
Nie będę nawet komentować stanowiska Twoich pracodawców, bo niepojęte, zwłaszcza jeśli wiedzą jaka jest sytuacja.
Chciałabym coś Ci doradzić, ale to jest ten właśnie moment w życiu kiedy serce nie może dojść do porozumienia z rozumem.
Cokolwiek nie postanowisz i tak nie będzie dobrze w tej sytuacji.
Może uda Ci się jakoś z szefostwem dogadać.
Twojemu Tacie, Tobie i Waszej rodzinie życzę mnóstwa siły, spokoju, wyciszenia...
Tacie zwłaszcza spokoju i żeby nic Go nie bolało.
Trzymaj się.
[ Dodano: 2014-06-25, 10:12 ]
Z tego co pisałaś Twój Tata to dzielny człowiek.
Jeśli jest świadomy sytuacji, i jego umysł funkcjonuje w miarę normalnie, to tak, może przeczuwać że koniec zbliża się nieuchronnie.
Wczoraj tata rozmawiał z nami o śmierci. Powiedział, że się w ogóle nie boi i że czuje, że to potrwa jeszcze tylko kilka dni. Czy chory może to przeczuwać?
Co jakiś czas tata ma bardzo wysokie skoki pulsu. Dochodzi do 170 uderzeń na minutę. Tętno to zwiększa się bez wysiłku, podczas leżenia. Czy to ucisk guza na serce? Jakie tętno jest maksymalne? To znaczy zagrażające życiu? I co powoduje - zawał?
Zawał może nie, ale zator płucny, to jest bardziej prawdopodobne, u nas to miało miejsce, tyle że moja Mama miała bardzo duże wysięki płynu w opłucnej i serce było okropnie obciążone.
Generalnie w terminalnym stadium nowotworu płuc, serce zaczyna mieć problemy z normalną pracą, przez niewydolność krążenia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum