No dziś z jednej strony dobry z drugiej zły:
- dobry bo Moje Kochanie dobrze się czuje
-zły, bo bilirubina podwyższona
wiecie widzę, że właściwie to sama walczę:
- onkolog- rozkłada bezradnie ręcę, bo bilirubina wysoka, więc chemii nie poda- przykro, że nawet nie poczuwa się do jako takiego "obowiązku" z powodu błędów w leczeniu, które mają takie jak teraz konsekwencje
Gdybym sama nie podawała Hepa Merzu w dawkach 18g/24godz, a posłuchałabym pani onkolog, która radziła podawać 3g/24godz. to Małżowinek dawno pewnie wpadłby w śpiączkę.
- lekarz z hospicjum- wiadomo ,że pomoże w zmniejszaniu dolegliwości związanych z chorobą, ale powstrzymać powstawania encefalopatii wątrobowej to nikt nie wpadł na to.
Właściwie to walczę o to sama, pdaję Hepa Merz, od wczoraj Duphalac , Silimarol i ostropest.
Nie usiądzę i nie zacznę płakać, albo nie rozłożę rąk i będę czekała na śmierć, ja chcę i będę działać, mimo że nie mam żadneg wsparcia w lekarzach.
Bo lekarze już pożegnali się z moim Małżowinkiem- a ja mam zamiar nadal walczyć i mam zamiar wygrać, a jesli przegram to napewno nie bez walki!
Bardzo Wam dziekuję za Wasze "bycie" z nami!!!
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Dzisiaj dzień spokojny, nawet bylismy razem samochodem na zakupach- tak więc pozytywne odczucia.
Podsypiania własciwie nie było, oprócz chwili obecnej, gdy moje pytania "co się dzieje" gdy Małżowinek zamyka oczy powodują jego hm...wkurzenie leciutkie.
Wczoraj wieczorem i dzisiaj miałam rozmowę z dobrymi ludźmi- którzy zaangażowali się bardzo w pomoc w poszukiwaniu pomocy dla nas - to niesamowita ulga dla mnie, że nie tylko ja szukam, pukam do różnych drzwi i nie jestem w tej walce sama.
Panie Sławku, Panie Czarku- z całego serca dziekuję, nawet jesli Panowie tutaj tego nie przeczytają- nie mam słów wdzięczności za chęć pomocy.
Ogólnie jestesmy w tym samym stanie od pewnego czasu- Dziękuję , że jest tak jak jest a nie pogorsza się stan.
Zawsze wiedziałam, że to forum jest pełne cudownych osób i niesamowicie pomaga "wypisanie" tutaj swoich odczuć i emocji. Słowo Dziekuję to za mało...
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Peti,
to my dziekujemy,że mimo własnej walki jesteście z nami
zastanawiałaś się kiedyś ilu ludziom pomogłaś?nie mówię o forumowej statystyce,bo nie każdy naciśnie "pomógł"
a wiesz ,że dobre uczynki wracają z podwojoną siłą?
i do was wrócą
za serce,co tam za SERDUCHO ,którym nas wszystkich obdarzacie
wielkie dzięki i ogromny szacunek
jesteście WIELCY
buziaki
Peti, Twoja postawa w obronie Waszej miłości i życia dla wielu czytających ten wątek jest godna podziwu, dla mnie także.
Nie znam Waszej rodziny, lecz mimo to gorąco Wam życzę, aby... cud się ziścił.
"Są takie rzeczy w niebie i na ziemi,
O których się nie śniło filozofom" - niech te słowa poety brzmiące przez wieki, będą o Was.
Również o Was myślę i trzymam bardzo mocno kciuki ,żeby Wam się udało .Znam osobiście osobę , której lekarze nie dawali żadnych szans na wyleczenie choroby nowotworowej , to miała być kwestia miesiąca , a ona żyje i ma się dobrze i również mi daje dużo siły i wiary w wyzdrowienie mojego taty
Wiem,że łatwo się mówi i radzi stojąc z boku ,ze wszystkie słowa są wtedy bez sensu ,ale może tak jest ,że Pan Bóg wie co robi ,i daje każdemu tyle ile jest w stanie unieść. ...i wszystko ma jakiś głębszy sens pomimo, ze trudno w to uwierzyć.
Mi takie myślenie chociaż w bardzo małym stopniu pomaga.
Życzę Wam wiele wspólnych i wspaniałych chwil w życiu oraz dużo zdrówka
Myślę o Was nieustannie i czekam na wieści od Ciebie. Gdyby miłość miała dar uzdrawiania, Twój Małżowinek byłby najzdrowszym człowiekiem na świecie. Wierzę wciąż, że wątroba się opamięta, bilirubina spadnie i będziecie mogli dostać chemię...
Ściskam mocno i czekam, jak wszyscy, na dobrą wiadomość od Was,
Iza, wnuczka Wery
My wszyscy czekamy - nawet, jeżeli o tym nie piszemy....
Gdybyśmy tak umieli swoje pozytywne siły zjednoczyć i ukierunkować na małżowinka, to byłby już dawno zdrów jak ryba... Trzymamy kciuki!
- nie wiem co napisać- kryzys niestety nie minął - dzisiaj lekarz zdecydował na zmianę plastra Transtec na mieszankę Morfiny z Meclaproplamidem- podejrzewa, że nagromadzenie leków, które są metabolizowane w wątrobie mógł spowodować tak nagły kryzys.
Małżowinek już prawie cały dzień śpi lub podsypia, gdy się obudzi niestety jest mało logiczny- tzn. gdy była Pani doktor był logiczny- odpowiadał bezbłędnie na pytania: jaki dzisiajjest dzień, jaki miesiąc i kto jest prezydentem...( tutaj musiałamsię troszkę uśmiechnąć)
Mamy problem z jedzeniem, bo apetytu niestety nie ma na szczęscie pije.
Oj trudno mi cokolwiek pisać, bo z jednej strony myślę, że zmiana leków przeciwbólowych pomoże , z drugiej boję się że to nieodwracalne zmiany.
Chociaż z dobrego samopoczucia w ciągu dwóch dni taki kryzys to zagadka dla mnie.
Z medycznych info jeszcze: ciśnienie ok, saturacja 98%, brzuch miękki, niebolesny, płuca ok. I gdyby tak na to spojrzeć to własciwie mogłabym mieć nadzieję, że może będzie jeszcze lepiej.
A ja? - nie jestem przygotowana psychicznie, chociaż formalne sprawy mam przygotowane, nie śpię- nie mogę- muszę pilnować, żeby w nocy spał z zamkniętą buzią, bo inaczej zachłystuje się śliną.
Ciągle mówię jak bardzo Go kocham- wtedy widzę uśmiech na jego twarzy, powtarzamże będzie dobrze i że jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie bo mam jego...
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Dziwne to, ale czuję ból razem z Tobą. Czytając całą Waszą historię podziwiałam jaka jesteś dzielna. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Innej opcji nie przyjmuję do myśli. Zagladam często by sprawdzić, czy napisałaś choć słówko, ale wiem też że wykorzystujesz czas by być z Małżowinkiem. Trzymajcie się Kochani...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum