czy ten stan będzie się pogarszał o 1% co jakiś czas.
Czy raczej nagle o kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt %
Taki spadek może nastąpić nagle. U mojej mamy nie było żadnych objawów, dzień wcześniej była na zakupach, wszystko było dobrze, fajnie a rano zastałam ją na pół przytomną w łóżku i już od tego dnia była zupełnie w innym świecie z dnia na dzień coraz gorzej. Musisz być przygotowany na wszystko, przykro mi.
odnośnie hospicjum domowego, rodzinie nie musisz mówić że mama jest pod ich opieką, lekarz czy pielęgniarka nie mają tego wypisanego na autach. Mój tato jest pod opieką takiego hospicjum i "czuje się" doglądany, że ktoś sprawdza jego zdrowie. U nas pielęgniarka przyjeżdża 2 razy w tyg a lekarz raz na 2 tyg. W razie potrzeby pielęgniarka pobiera krew, podłaczy kroplówkę. Tacie nie powiedziałam że są to specjaliści z hospicjum, zastrzegłam to także u nich. Mój tata jest w tym momencie słaby psychicznie i pomimo rad żeby powiedzieć prawdę nie zrobiłam tego i teraz wiem że to była dobra decyzja, bo podupadał nam psychicznie, kiedy zdał sobie sprawę że jest mniej mobilny. Widzę że stan Twojej mamy jest jak mojego taty, nie widać że są chorzy, a chorzy są poważnie. Pozdrawiam
Czasem mi się wydaje, że to jakiś zły sen. Że przyjdą wyniki hist-pat, okaże sie, że to jakiś stan zapalny, mama dostanie antybiotyk. Przejdzie jej i powiem jej tylko,że napędziła nam stracha bo już myślałem o najgorszym.
Mama funkcjonuje jak zawsze. W środę była u kosmetyczki. W czwartek byliśmy nad jeziorem, mama sama przyjechała autem. Potem byliśmy na długim spacerze.
Wczoraj tez sama przyjechała autem nad jezioro. Potem robiła coś w ogrodzie przy domu.
W sumie to chyba nie kaszle wiecej niż zawsze. Teraz stosuje jakieś wziewne leki i jest lepiej.
Ma mniejszy apetyt, ale nic nie wskazuje na to, że może mieć raka.
W piątek mają być wyniki hist-pat.
Zastanawiam się, czy burzyć mamie to spokojne obecnie życie leczeniem.
Boje się, że chemia czy naświetlania ją rozłożą.
A może to jakiś łagodny nowotwór ?
Albo o bardzo niskiej złośliwości ?
Wyniki są dobre, ale mogą być fałszywie ujemne. Moja mama leżała na sali z kobietą, której dopiero za 3cim razem wyszły komórki rakowe w badaniu hist-pat.
Oczywiście życzę Wam, żeby historia miała dobre zakończenie, ale obawiam się że przy tym zaawansowaniu (mówię o wielkości guza i jego naciekaniu na inne narządy) obawiam się, że Wasza nadzieja jednak będzie rozwiana.
Mam przed sobą kartę informacyjną z leczenia szpitalnego mojego taty(Oddział chorób płuc) , ale niestety wyniku z pobrania popłuczyn oskrzelowych tam nie ma .Jest tylko informacja że takowe były pobierane ale widocznie wynik hist-pat był jednoznaczny. Dano nawet nadzieję na operację, lub leczenie jak również skierowanie na badanie Pet (rozwiał wszystkie nadzieję na leczenie , które jednoznacznie potwierdziło zaawansowanie choroby
Zadzwoniłem do szpitala i pytam czy są może wyniki.
Pani powiedziała , że są i mogę przyjechać.
Więc pojechałem , a ona mi mówi, że są, ale tylko z popłuczyn
A jak dzwoniłem to nie popatrzyła dobrze.
Tak wiec czekamy dalej.
Ogólnie w życiu jestem niecierpliwy, a w tej sytuacji "nosi mnie" wyjątkowo.
Najchętniej pojechałbym do tego laboratorium, stanął nad lekarzem i czekał aż zrobi.
No, ale jest to niemożliwe, więc pozostaje czekać .
Byłem dzisiaj u mamy, bo mieszka sama.
Mówi, że mniej kaszle (w sumie największy kaszel ma rano po obudzeniu sie)
Przestało ją piec w klatce piersiowej.
Mówi, że nic ją nie boli i czuje się dobrze.
Jedyne co, to ma zatwardzenia. Nie może się wypróżnić .
Wspomagacze przeczyszczające nie działają . Musi pobrać kilka dni pod rząd , żeby zadziałały .
Na moje oko , mama jakaś taka mniejsza się zrobiła .
Tata pił laktuloze, bo też miał kłopoty z wyróżnieniem ewentualnie najzwyklejsze czopki glicerynowe. Gdy zażywał tabletki nie było efektu. Życzę ciekawości, bo będzie potrzebna przy kolejnych badaniach, wizytach u lekarza itd,pozdrawiam
[ Dodano: 2015-06-08, 17:33 ]
Mój tata zawsze ważył 82kg (182cm)w momencie diagnozy tj 8.12 2014 -73(karta informacyjna ze szpitala) Duża utrata wagi nie jest dobra, ze względu na późniejsze leczenie
[ Dodano: 2015-06-08, 17:36 ]
Chciałam jeszcze dodać że tato wogóle nie kaszlał, nie miał duszności ani chrypki
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Bonaj, proszę przepisz, albo lepiej wklej cały wynik - nie tylko hist-pat ale także sam opis procedury (skąd były pobrane wycinki etc). Wiesz, guz to nie jest jednorodna masa, są tam komórki stromy, komórki układu immunologicznego i inne. Zresztą, w wyniku TK napisane jest, że naciek jest niejednorodny. Bardzo mi przykro, że tak się ciągnie ta diagnostyka. Powinniście się jak najszybciej skonsultować z lekarzem - cokolwiek to jest, trzeba to leczyć.
Pozdrawiam serdecznie.
Bonaj,
Ja nie mogę tych załączników otworzyć, ale jeśli faktycznie wynik jest taki, jak napisałeś, to z dużym prawdopodobieństwem wkłuto się w strefę stanu zapalnego wokół guza.
Nadal bowiem podtrzymuję - badania obrazowe wskazują na zaawansowaną zmianę nowotworową.
Przykro mi
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji.
Mama za tydzień w poniedziałek idzie na kompletną diagnostykę do Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu.
Rozmawiałem z lekarzem to powiedział, że będą diagnozować do skutku i bez diagnozy nie wypuszczą.
Po oglądnięciu płytki z TK powiedział, że guz jest bardzo duży i według niego na razie nie nadaje się do naświetlań. Że najpierw chemią będzie trzeba zmniejszyć jego rozmiar.
Znowu inna lekarka mówiła, że z chemią może być kłopot , gdyż mama ma nieczynną jedną nerkę.
Mam strasznie mieszane uczucia.
Z jednej strony boję się, że jak mama pójdzie do szpitala to się "rozsypie" (obecnie jest w dobrej formie)
Z drugiej nie chcę pozbawiać ją leczenia, bo być może guz dobrze odpowie na leczenie i przedłuży mamie życie.
Dokładnie takie same dylematy mieliśmy z chorobą taty .Do tej pory zresztą zastanawiamy się czy gdyby nie dostał tej jednej chemii nie pobił by z nami dłużej. Nikt nie da gwarancji że będzie lepiej a z drugiej strony czekać bezczynnie i żałować całe życie że nic się nie zrobiło .Mama jest teraz w dobrej formie (gdy ustąpił ból głowy tata też był) ale w tej chorobie wszystko może się zmienić z dnia na dzień .Podanie chemii też zależy od ogólnego stanu zdrowia. Osoby wyniszczone chorobą, osłabione, z dużą utratą wagi mogą nie zostać poddane leczeniu .Czy mama wogóle zdaje sobie sprawę ze swojej choroby ? Co mówi o leczeniu i badaniach? Czy jak w przypadku mojego taty wszystko było na naszej głowie i to my podejmowalismy wszystkie decyzję, a on tylko powtarzał że zrobimy to najlepiej.
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum